czwartek, 24 lipca 2014

Rozdzial 15

 Witajcie, o to kolejny rodział przed wami. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Licze na jeszcze więcej Waszych komentarzy. Rozdział betowała May Jailer.
Pozdrawiam, i życzę miłego czytania.
Tora no Hana


     Weszli do Wielkiej Sali. Chłopcy usiedli na swoich miejscach, a Hermiona usiadła obok Draco. Po chwili przyszły pozostałe osoby.
      — Panno Granger, cieszę się że poczuła się pani lepiej i do nas przyszła — powiedział wesoło Dumbledore, któremu udzielił się świąteczny nastrój.
      — Kazali mi przyjść, nalegając żebym coś zjadła i grożąc, że inaczej zostanę anorektyczką — zaśmiała się w odpowiedzi.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę rozmawiała z dyrektorem, gdy do sali z impetem wpadł Snape. Rozejrzał się po sali, a kiedy zobaczył wspólny stół, usiadł na jedynym wolnym miejscu. Pech chciał, że było ono tuż przy Hermionie.
     — Dobry wieczór, Severusie — przywitał się uprzejmie dyrektor.
     — Dla kogo dobry, dla tego dobry — burknął w odpowiedzi, niwecząc wszelkie nadzieje dyrektora na rozmowę.
     Każdy rozmawiał ze swoim sąsiadem o zwykłych niezobowiązujących tematach - o powrocie Moody'ego na stanowisko nauczyciela OPCM. W tym roku już nawet nauczyciele twierdzili, że na tym stanowisku ciąży klątwa, gdy pod koniec zeszłego roku zrezygnował Snape, a w tym, po niespełna semestrze, profesor Galatea Merrythought. Harry prowadził z Draco ożywioną rozmowę na temat zbliżających się rozgrywek Quidditcha. Wszyscy o czymś plotkowali.
      Zdziwiło ją to, że Snape tak długo już tutaj siedział, pomimo swojego grobowego nastroju. Kiedy dyrektor podziękował wszystkim za obecność, zaczęli się powoli rozchodzić.
      Szła do wieży prefektów w kompletnej ciszy, wlokąc się za chłopakami, którzy nadal znajdowali się w świecie Quidditcha, najwyraźniej zapominając o jej obecności. W jej myślach błąkały się wydarzenia z dzisiejszego popołudnia. Nie potrafiła wytłumaczyć swojego zachowania. Zaczęła powoli dochodzić do wniosku, że chodzi nie tylko o jego bezpieczeństwo, ale i jego samego. Wiedziała, że nie może myśleć o nim w ten sposób, było to jednak silniejsze od niej. Nie był jej obojętny, nie traktowała go też jako swego rodzaju anioła stróża, czy przyjaciela, jak Harry'ego, czy Draco, którzy byli dla niej jak bracia. Był ponad nimi wszystkimi. Nie mogła znieść faktu, że kiedyś mógłby cierpieć za nią, wolałaby sama poddać się torturom.
Weszła do pokoju wspólnego i od razu poszła do swojej sypialni. Po szybkim prysznicu przebrała się w piżamę i schowała się pod kołdrę. Chciało jej się płakać odkąd wyszła z jego komnat. Teraz, mając chwilę spokoju, pozwoliła by łzy spływały swobodnie. W tym momencie chciała jedynie się do niego przytulić.

                                                                              ***
      Siedział w czarnym fotelu, w zacienionym kącie swojego salonu, trzymając w dłoni szklankę z bursztynowym płynem, który tak uwielbiał. Teraz potrzebował go nawet częściej, jak nigdy wcześniej. Pomagał mu wyleczyć serce, przynajmniej w pewnym stopniu.
      Pił powoli, nigdzie mu się nie spieszyło. Są Święta, nie ma zajęć, więc jeśli nie będzie chciał stąd wychodzić, nikt go do tego nie zmusi. Nawet Czarny Pan nie miał zamiaru nikogo wzywać. Więc jeśli chciał - mógł pić do rana.
Kończył butelkę, kiedy usłyszał pukanie, nie, walenie do drzwi. Na chwiejnych nogach, ze szklanką w dłoni i myślami przepełnionymi Granger, podszedł do nich. Oparł się o framugę, dziwiąc się, czemu świat tak wiruje, i niezgrabnie otworzył drzwi. Zobaczył kobietę, która jako jedyna poza jego matką miała nad nim jakąkolwiek władzę i umiała przywołać go do porządku. Chcąc nie chcąc, wpuścił ją do środka.
      Chwiejąc się jeszcze bardziej, niż chwilę temu, wrócił do swojego fotela mało nie wylewając zawartości szklanki na podłogę. Wpatrując się bezmyślnie w ogień czekał, aż Minerwa się odezwie. Nie sprawiało mu większej różnicy, czy była razem z nim w pokoju, czy nie. Jedynym, na czym mu zależało w chwili obecnej, było zapicie smutnego, acz prawdziwego wspomnienia, podczas którego powiedział Hermionie o tym, co zrobił. Byłem, jestem i zawsze będę skończonym dupkiem, pomyślał.
Zachodził w głowę, jak mógł to powiedzieć. Mógł, koniec końców był jej nauczycielem. Nie powinien nawet o tym myśleć. Głównie bał się, że zostanie wyrzucona z Hogwartu, a cały świat czarodziejów dowie się z gazet, że jedna z najlepszych uczennic spotykała się ze swoim nauczycielem. Zdawał sobie jednak sprawę, że prędzej czy później będzie musiał jej to powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Choćby na chwilę musi zapomnieć o tym jak wielkim jest idiotą.
      — Severusie — łagodny głos Minerwy wyrwał go z ponurych myśli.
Mimo to zignorował ją, uparcie patrząc w trzaskające polana i pożerający je ogień. Nie patrząc w jej stronę, sięgnął po butelkę. Duszkiem wypił pozostałość palącego przełyk płynu. Odstawił ją pustą z powrotem na stół. Znów go zawołała, już bardziej niecierpliwie, będąc na granicy wytrzymałości. Oczywiście wiedział, że wystawia jej cierpliwość na próbę.
      — Severusie! — krzyknęła w końcu.
Poczuł jak bębenki w jego uszach boleśnie zadrgały. Niechętnie odwrócił się w jej stronę. Dostrzegł, że cienka granica cierpliwości już została przekroczona. Widział niepokój, wywołany jego stanem, w którym ledwo rozumiał, co do niego mówi. I jedynym, co go zdziwiło, była chęć pomocy. Nie, żeby nigdy mu nie pomagała. Zawsze mógł na nią liczyć, a ona wiedziała więcej, niż zapewne powinna.
      — Co się z tobą dzieje? — spytała zatroskana.
Wciąż milczał, prowadząc walkę sam ze sobą. Zastanawiał się, czy ma jej o wszystkim opowiedzieć.
                                                                       ***
      Stała w ogromnej sali, nie przypominała jej sobie. Nawet komnata z koszmarów była większa i okazalsza, ta jedynie wyglądała na zwykłą, przeciętną salę bankietową. Przystanęła pod ścianą, właściwie nie wiedząc, co tutaj robi. W pomieszczeniu grała muzyka, a zawsze obecne w snach postacie w złotych maskach tańczyły z partnerkami. Nagle zorientowała się, że nikt nie zwraca na nią większej uwagi. Muzyka raptownie ucichła, a tłum rozstąpił się na boki. Pomiędzy dwoma rzędami Śmierciożerców stał Voldemort. Wężowe oczy spoglądały na popleczników.
      — Niechętnie, acz koniecznie przerywam wam waszą wspaniałą zabawę — powiedział Voldemort niskim, przypominającym syk głosem. — Jednak to sprawa niecierpiąca zwłoki. Wśród nas jest ktoś niegodny noszenia Mrocznego Znaku.
Przez salę przeszedł złowróżbny pomruk, odbijający się echem od przestronnej sali
      Do sali weszła Bellatrix, a tuż za nią, jak zawsze z dumnie podniesioną głową, szedł Severus Snape. Hermiona zamarła.
       — Severus zasługuje na karę, moi drodzy. Nikt nie może nas zdradzić, każdy z was będzie miał szansę go ukarać wedle własnego życzenia. Jednakże zanim zaczniecie, Crucio! — krzyknął unosząc różdżkę.
       Z początku Snape nawet nie drgnął, jakby zaklęcie nie zrobiło na nim wrażenia - lata szpiegowania oraz wieczne niezadowolenie byłego pana dały jasno do zrozumienia, że stał się na to odporny. Dopiero, gdy przybierało na sile, poczuł, że jego ciało odmawia posłuszeństwa. Opadł bezwładnie na chłodną marmurową posadzkę. Voldemort nie ustępował, a klątwa wciąż stawała się potężniejsza. Zaczął rzucać się w spazmach, kiedy całkowicie stracił nad sobą kontrolę.
      Dziewczyna cieszyła się, że nikt jej nie widzi i nie słyszy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że krzyczy na widok wyginającego się z bólu Severusa. Rozejrzała się po sali - wszyscy  śmiali się w najlepsze. Dla nich to była sama przyjemność, najlepsza zabawa. W momencie, gdy Voldemort zdjął własne zaklęcie, Snape nie dostał nawet sekundy wytchnienia, jedno zaklęcie za drugim niszczyło jego ciało.
      — Sectumsempra! — krzyknął przepełnionym nienawiścią głosem Lucjusz.
    Krew trysnęła, jak woda z fontanny.
      — Ruptis Ossa — warknęła Bella, ogniki szaleństwa błyszczały w jej oczach. Rzucała klątwę za klątwą, jakby była w transie.
      Hermiona nie mogła już tego znieść, nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. W duchu błagała, by się to skończyło. Jednak widząc zachowanie Bellatrix, wcale się na to nie zapowiadało.
Na rozkaz Voldemorta, kobieta niechętnie zaprzestała rzucania zaklęć.
      — Chcę, żebyście wszyscy zobaczyli, co się stanie z każdym zdrajcą. Avada Kedavra! — krzyknął, a dziewczyna razem z nim.
    Była wdzięczna, że nikt nie widzi, jak klęczy obok martwego Severusa.

                                                                         ***

       — Co się z tobą dzieje?! — wykrzyknęła Minerwa, a on o dziwo zareagował.
       — Nic — odparł jak gdyby nigdy nic.
      — Nic? — powtórzyła jak echo. — Gdyby faktycznie tak było, nie kończyłbyś kolejnej butelki Ognistej Whisky!
       — Nawet jeśli, to i tak ci nie powiem! — krzyknął, uderzając szklanką w stół.
      — Nie tym tonem! Chcę ci pomóc.
       — Same problemy z tymi twoimi Gryfonami! — warknął w końcu, mając na myśli wszystkie sytuacje w jakich znalazł się z Hermioną.
     — Nie obrażaj moich podopiecznych, Severusie — mówiła spokojnym, lecz stanowczym głosem, którego nie jeden uczeń, by się go przestraszył, jednak na Severusie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
     — Jestem poważny, ciągle pakują się w jakieś tarapaty, nie idzie się od nich uwolnić.
     — Raczej nie tędy droga. — Uśmiechnęła się ciepło na wspomnienie Severusa wtulonego w Hermionę.
        — I z czego się tak śmiejesz? — spytał podirytowany.
        — A, przypomniałam sobie coś, bardzo ciekawy widok, tak gwoli ścisłości.
        — Jaki? — zerknął ku niej, zaciekawiony.
        — Twój — odparła krótko.
       — Mój? — odpowiedział zdezorientowany.
      — Mniejsza z tym wspomnieniem. Czy właśnie z tego powodu pijesz tyle Ognistej?
        — Z jakiego? — warknął, gubiąc się w tej rozmowie.
      — Co jej takiego nagadałeś, że oboje wyglądaliście jak struci podczas kolacji? O Hermionę mi chodzi, nie udawaj głupiego — wiedziała, że będzie zły, ale nie mogła dłużej patrzeć, jak pochłania kolejną butelkę.
      — Skąd u licha... — nie zdążył dokończyć, gdy Minerwa wtrąciła:
      — Byłam tutaj dzisiaj rano, bo Potter i Malfoy, zmartwieni nieobecnością przyjaciółki, przyszli do mnie z prośbą, żebym sprawdziła u ciebie.
      — Oni też wiedzą?
      — Tak — odparła niechętnie. — Możesz być pewny, żaden z nich nic nie powie. Albus nic nie wie i nie będzie wiedział — zapewniła. — W takim razie, co jej powiedziałeś?
      — To sprawa pomiędzy nią, a mną, więc niezbyt chętnie ci to wyjaśnię. Zrobiłem to tylko dlatego, by Albus się nie dowiedział, bo wyrzuciłby ją bez chwili zastanowienia — przywołał eliksir niwelujący wpływ alkoholu na organizm i wziął duży łyk, wzdrygając się kiedy poczuł gorzki smak.
      — Co zrobiłeś? — dociekała.
      — Pocałowałem, a jak spytała, czy żałuję - potwierdziłem. Zadowolona? — warknął.
      — Myślę, że już o tym wiesz, ale chętnie to powtórzę. Jesteś idiotą.
    Nagle ogień w kominku zabłysnął zielenią, a chwilę potem wyszedł z niego Harry. Nauczycieli spojrzeli na niego zdziwieni.
      — Hermiona... — to wystarczyło, żeby zobaczyć jak postrach Hogwartu bez chwili zastanowienia wbiega w płomienie.

                                                                    ***

      Było blisko dwudziestej drugiej, a chłopcy nadal grali w szachy czarodziejów, rozmawiając przy tym o Quidditchu. Na chwilę zamilkli, główkując jak pokonać przeciwnika. Nagle dobiegł ich nieludzki wrzask. Popatrzyli po sobie przestraszeni, wiedząc do kogo należy. Wpadli do pokoju Hermiony, z hukiem uderzając drzwiami o ścianę.
Dziewczyna wiła się na łóżku, płacząc. Draco podszedł do niej, zatroskany. Chciał ją obudzić, ale wyrwała się z jego uścisku, uderzając go w czoło. Potarł obolałe miejsce, a na dłoni zobaczył krew. Odwrócił się do Harry'ego.
      — Idź po Snape'a, sami sobie nie poradzimy.
      Po tym, jak Harry poszedł wezwać nauczyciela, Draco starał się zatamować krew rękawem swetra. Nie na wiele się to zdało. Nie zauważył, kiedy Snape wyszedł z kominka. Obok niego przemknął jedynie cień. Cała trójka poszła za nim do pokoju dziewczyny, ale natychmiast zostali wyrzuceni przez mężczyznę. Minerwa dostrzegła bezsilny gniew na siebie samego za to, że ją zdenerwował.
     — Obudź się! — krzyknął, potrząsając nią delikatnie. — Do diabła, powiedziałem, żebyś się obudziła!
      Nie wiedział ile to trwało, dla niego było to prawie jak wieczność. Był wykończony. Ostatnią deską ratunku było to, co ona sama zrobiła. Przeszedł na drugą stronę łóżka, położył się obok niej i mocno przytulił do siebie.
      Rzucała się jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym się uspokoiła. Teraz mógł walczyć z własnymi myślami - podobała mu się, jako nauczyciel nie miał prawa tak o niej myśleć. Do jego zadań należała ochrona i robił wszystko, by tak było. Obiecał sobie w duchu, że nigdy nie zrobi niczego wbrew jej woli. Zaczęło go zastanawiać, co takiego jej się śniło. Będzie musiał się tego dowiedzieć, ale subtelnie. Przysunął się bliżej niej, obejmując. Nos łaskotały mu włosy pachnące lawendą, ale wcale mu to nie przeszkadzało.

                                                                    ***
      Siedzieli w pokoju wspólnym prefektów.
      — Chyba mu się udało — powiedział Draco, wpatrując się w ogień.
      — Mimo wszystko, sprawdzę — dodała po chwili milczenia nauczycielka.
Otworzyła drzwi do pokoju, uśmiechnęła się widząc Hermionę wtuloną w Severusa.
      — Nic nie mów — usłyszała. Jego głos był cichy, spokojny, tak niepodobny do codziennego wizerunku Snape'a. Najwyraźniej dziewczyna miała na niego zbawienny wpływ. Minerwa zamknęła drzwi i podeszła do kominka.
      — Idźcie już spać — zaleciła, znikając w zielonych płomieniach. — Dobranoc, chłopcy.
      — A Snape? — rzucił Harry. Spojrzeli po sobie zmieszani.
      — Będzie tu całą noc? — upewnił się.
      — Na to się zapowiada — odparł Draco. — Chodźmy spać, nic tu po nas. — Dobranoc.
      — Dobranoc, Harry.

12 komentarzy:

  1. Nie ma to jak czekać całe popołudnie na rozdział :D
    Kolejny świetny rozdział <3
    Jednak mam jakieś przeczucie, że jak Hermiona się obudzi nie będzie zadowolona z powodu Severusa znajdującego się razem z nią w łóżku.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Naxendia S.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale słodko severus chyba zrozumiał tak żałuję że przez następne trzy tygodnie nie będę miała dostępu do internetu bo coś czuje że rozdziały będą pełne emocji :( pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe! ♥
    Uparciuch z tego naszego Severusa... to chyba wspólna cecha wszystkich Koziorożców ^.^ Rozmyśla, zamartwia się, ale nie robi nic, by poczuć się lepiej. Jak zwykle.
    Strasznie żal mi Hermiony. Najpierw Snape tak ją potraktował, później jeszcze ten koszmar. Co do snu, jeśli Voldzio spróbuje chociaż tknąć końcem różdżki Severusa, chyba strzelę go w tą wężową mordę -.-
    Twoja Minerwa jest na prawdę fajna. Opiekuje się Sevem, pomaga mu, kryję jego i Granger i ogólnie spoko z niej babka :)
    Ostatnia część jest słodka jak słoik miodu XD Nie mogę doczekać się reakcji Hermiony. Będzie się działo...
    Pisz, dziewczyno, pisz! ♥
    Pozdrawiam i życzę Weny
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle genialnie ;)
    Kurczę. Wiem, że Hermiona z Minerwą już Ci to powiedziały, ale powiem Ci to jeszcze raz. Jesteś idiotą!
    Biedna Hermiona... to wszystko wina tego idioty! Ja go zabiję! -.-
    Masz ją przeprosić durniu! ;-;
    I pocałować!
    Pozdrawiam i życzę weny! :*
    always

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny jesteś świetna, ten rozdział jest świetny. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko. Życzę weny. Paulina

    OdpowiedzUsuń
  6. ten rozdział jest świetny. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział prze genialny!
    Jak już Minerwa przychodzi do Snape to wiedz,ze bedzie sie działo ;P nie no uwielbiam ta kobietę , dba o Sev i o Mionke a jej bardzo mi szkoda Sev oczywiście jak to on nie ładnie ja potraktował i jeszcze ten koszmar :(
    Dużo weny i czekam na następny !:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako, że mnie ostatnio też męczą koszmary (i to jakie wymyślne, że opętał mnie diabeł :x), to strasznie współczuję Hermione... ale ale, z niczego takie sny się nie biorą, czuję tutaj początek romansu ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie to było słodkie no ale przyznam że jak by mnie Severus przytulił też bym przestała mieć koszmary ;P Szkoda mi Herm przez ten koszmar ale mam nadzieje że jak się obudzi to jej się humor poprawi,no albo pogroszy po tym co powiedział jej Sev.
    Pozdrawiam
    S.A

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić. Uwielbiam twojego bloga. Proszę dodaj kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj!
    Przeczytałam twojego bloga jednym tchem! To wszystko jest wspaniałe! Masz cudowne pomysły i świetnie piszesz!
    Umiesz wywołać mnóstwo skrajnych emocji, co wcale nie jest takie proste. Trzęsłam się, gdy czytałam o tym, co robił Ron. I cudem powstrzymywałam łzy, w jej wspomnieniach i podczas wypraw Severusa.
    To blog warty polecenia.
    Cieszę się, że piszesz i mam nadzieję - że nie zamierzasz przestać.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! <3
    Liczę, że pojawi się już nie długo
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie:
    http://together-forever-hgss.blogspot.com
    ~~Ćivetta

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :3
    Dzisiaj jakoś natrafiłam na twojego bloga i od samego momentu bardzo mi się spodobał, uważam, że jest niesamowity i czytając go można się pośmiać jak i popłakać <3 oczekuję z niecierpliwością kolejnego rozdziału :P i ŻYCZĘ BARDZO DUŻO WENY ^^ / Cicha

    OdpowiedzUsuń