sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 16

Witajcie, o to dla Was kolejny rozdział. Dodaję go z tygodniowym opóżnieniem, ponieważ musiałam pisać go jeszcze raz. Poprzednia wersia usunęła mi sie :-(  Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Życzę miłego czytania. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, mam nadzieję, że pod tym będzie jeszcze więcej. Pozdrawiam Tora no Hana 
Cztasz= Komentujesz :-)  


      Obudził go jej głos. Nie brzmiał on naturalnie. Sądząc po wyrazie jej twarzy, bała się, że wciąż śni. W jej oczach pojawiły się łzy, gdy na niego patrzyła. Obserwowała go i jednocześnie badała wzrokiem. Jednak to nie to zdziwiło mężczyznę dzisiejszego ranka.

      Usiadła z niedowierzaniem w oczach, patrząc na niego. Bała się każdego ruchu jaki wykonywała, bała się tego, że wciąż śni, że gdy tylko zrobi gwałtowny ruch, on zniknie z jej oczu i już go nie będzie, a ona zostanie sama. Nie chciała nawet o tym myśleć. Zobaczyła jak się poruszył i ją obserwuje, jednak nie była w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Wciąż milcząc, zbliżyła swoją rękę w kierunku jego klatki piersiowej. Chciała mieć pewność, że jest żywy i że nie śni. Delikatnie położyła swoją dłoń na jego lewej piersi, by poczuć jak bije jego serce; poczuła, jak drgnął. Jednak ani ona, ani on, nie odsunęli się od siebie. Spojrzała powoli w górę, by spojrzeć w jego czarne oczy, w których można było odczytać jedynie zdziwienie i coś w rodzaju niepewności. Jednak wciąż milczała.

      Przyglądając się jej, nie wiedział, co ma zrobić; czy się odezwać, odsunąć. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, co ją tak wystraszyło, że patrzyła na niego z troską, a jednocześnie z bólem i cierpieniem. Chciał się dowiedzieć, co ją tak przeraziło, że nie była w stanie wydusić z siebie słowa. I jej zachowanie - jakby się bała, że wciąż jest we śnie. Obserwował wszystkie jej ruchy; mimo że były spowolnione, każdy z nich był przemyślany tak, by nie zrobić mu krzywdy. Zachowywała się tak, jakby była w jakimś transie. Gdy patrzył na rękę, która znajdowała się w miejscu, gdzie bije się jego serce, miał wrażenie, że gdyby mogła, dotknęłaby jego serca gołymi rękoma. 
Milczał. Chciał, by to ona pierwsza się odezwała. Po chwili do jego uszu zaczęły dochodzić niewyraźne dźwięki, które z każdą chwilą stawały się lepiej słyszalne. Jednak na niespełna sekundę zbagatelizował je, uświadamiając sobie, że dziś była Wigilia. 
Nienawidził Świąt, przypominały mu zawsze o tym, jak jego Święta wyglądały, gdy żyła jego matka, jak co roku przygotowywała wieczerzę, a ojciec zachowywał się jak przez większość roku, pijąc i wywołując awantury. Zaczął spędzać je spokojniej, gdy trafił do Hogwartu, choć też nie zawsze; jednak zawsze otrzymywał ciepłe słowa od Dumbledore'a i McGonagall, i tak pozostało. Ta dwójka zawsze, co roku, składała mu życzenia, jednak on ani razu nie złożył ich nikomu. W tym roku chciał to zrobić - Hermiona, jako jedyna uczennica, zasługiwała na jego uwagę. Jednak ona nie była zwykłą uczennicą, stała się kimś ważniejszym. Jedynymi osobami, o które w pewnym sensie troszczył się Severus, były Minewra, Albus i Draco, a od pewnego momentu także Hermiona, chociaż ona była ponad nimi. 
Z zamyśleń wyrwał go jej głos, a słowa jakie do niego wypowiedziała, zamurowały, go całkowicie;

      — Ty żyjesz? — zapytała niepewnie, błagając by to była prawda.

      — Czemu miałbym nie żyć? — odpowiedział pytaniem na pytanie. 

      — Ja... myślałam, że... — urwała, a łzy z jej oczu zaczęły płynąć coraz mocniej. Cały czas trzymała rękę na jego sercu. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by cofnąć dłoń.

      — Myślałaś, że już mnie wykończył — powiedział, a ona zaczęła coraz mocniej płakać. Nie wiedząc, co ma zrobić, zmniejszył odległość między nimi, przytulając ją do siebie. Zaczęła się powoli uspokajać, jednak nadal trzymał ją blisko siebie, a ona wciąż trzymała dłoń na jego sercu. Gdy już się uspokoiła, chwycił delikatnie jej podbródek, tak by na niego spojrzała. — Powiesz mi co ci się śniło? — zapytał, jednak ona zaprzeczyła. — Pokażesz mi? — zapytał, chciał wiedzieć co spowodowało u niej taką reakcję.

      — Nie chcę — wychrypiała.

      —  Dlaczego? 

      — Boję się. Nie chcę jeszcze raz przez to przechodzić, ani pamiętać. Chcę o tym zapomnieć i nigdy już nie przechodzić przez to — mówiąc to spuściła głowę.

      — Chcę ci pomóc — mówił spokojnie i w sposób, który wskazywał, że ona jest jedyną osobą, która zasługuje na jego pomoc i uwagę. 

      — Dobrze. Zobaczysz wszystko, niczego nie pominiesz — skinął głową i po chwili znajdował się w jej umyśle.

      Hermiona, siedząca na błoniach, chyba czekała na kogoś. Po chwili zaczęła biec, więc pobiegł za wspomnieniem. Zobaczył samego siebie, leżącego nieprzytomnie na śniegu. Widział wszystkie jej emocje, które zalały jej twarz, bała się. Widział, jak go leczy, obmywa rany, siada na fotelu i obserwuje, jak śpi. Zdał sobie sprawę, że ona tak naprawdę zrobiła dla niego więcej, niż on dla niej. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że w jakiś sposób nie jest jej obojętny.

Widział jak go uspokaja, gdy rzucał się na łóżku. Robiła wszystko, by czuł się bezpiecznie.

Przeszedł do kolejnego wspomnienia. Widział, jak rozmawia z Weasleyem, ale wspomnienie znikło, przenosząc go od razu do momentu, gdy powiedział jej, że żałuje. Widział na jej twarzy wściekłość i ból, a z jej oczu leciały łzy smutku. Widział, jak rozmawia z chłopakami, winił się za to, że doprowadził ją do takiego stanu. Mógł przecież jej powiedzieć, zrozumiałaby prawdę. Kolejne wspomnienie tak szybko jak się pojawiło, tak szybko znikło, nawet nie zdążył zobaczyć, co w nim było. 

Znalazł się teraz w tym właściwym wspomnieniu, widział jej sen stojąc obok i patrząc jednocześnie na nią i na to, co się działo. Emocje na jej twarzy zmieniały się z każdym rzucanym zaklęciem, każdy następny promień światła zbliżał go do śmierci, nie chciał dłużej na to patrzeć. Próbował z niego wyjść - nie pozwoliła mu na to. Chciała, by wiedział, że teraz to jest jej największa obawa. Dopiero, gdy strumień zielonego światła połączył się z jego ciałem, a jej niemego krzyku w sali nikt nie słyszał - pozwoliła mu wyjść. Nikt nie wie przez co przeszła, nikt się nie dowie, on nikomu nie powie. Jedyne, co może zrobić, to sprawić, by o tym zapomniała, a on musi jej obiecać, że będzie na siebie uważał jak nigdy dotąd.

      Gdy wyszedł z jej umysłu, pierwsze co zobaczył to jej brązowe oczy napuchnięte od płaczu. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Przez dłuższą chwilę milczeli, żadne nie odezwało się słowem.

      — Zadowolony? — zapytała, przerywając ciszę.

      — Z czego mam być zadowolony? — zapytał zdumiony jej pytaniem.

      — Chciałeś wiedzieć, więc już wiesz — powiedziała łamliwym głosem.

      — Mogę zadać ci pytanie? — zapytał niepewnie.

      — Już to zrobiłeś, ale proszę, pytaj — wygarnęła mu za to, że zawsze musi wszystko wiedzieć. Chciała mu powiedzieć, ale nie w tej chwili, chciała najpierw sama się tym oswoić. Przemyśleć, co mu powiedzieć.

      — Dlaczego się o mnie martwisz? — zapytał. Sam dziwił się, że zadał jej to pytanie. Nikt inny, prócz matki, nie martwił się o niego, dopóki nie przeszedł na stronę śmierciożerców; później zaczęła martwić się Minewra. Albus niby się o niego troszczył, ale zawsze powtarzał, że to wszystko dla wyższego dobra. Teraz pojawiła się Hermiona. Był jej wdzięczny za to, że nigdy nie mówiła, w jakim stanie wracał, że nikomu nie mówiła o szczegółach typu jak to wygląda dupek z lochów, wracając ze spotkania śmierciożerców. Mimo to, nie rozumiał jej postępowania.

      — Bo chcę, może muszę. Nikt tak naprawdę się o ciebie nie troszczył, nie wie, przez jakie piekło przechodzisz. Założę się, że dyrektor o połowie spraw nie ma pojęcia — powiedziała, a w jej oczach było widać smutek, żal i chęć pomocy. Nie widział już wściekłości, chciała tylko mu pomóc, jednak nie zdawała sobie sprawy, że to ona bardziej mu pomogła, niż on jej. Gdyby nie ona, już dawno by umarł, a świat byłby skazany na wieczne cierpienie. 

Przez chwilę się wahał, po czym przytulił ją do siebie, najmocniej jak tylko potrafił.

      — Nie musisz tego robić — zwróciła mu uwagę.

      — Wiem, ale nie chcę później żałować, że tego nie zrobiłem.

      — A wtedy żałowałeś? — spytała.

      — Nie — odpowiedział szybko. Nie miał nad czym się zastanawiać.

     — Dlaczego wtedy powiedziałeś, że żałujesz? — spytała, nie wiedząc, czy jest gotowa usłyszeć odpowiedź.

      — Ponieważ nie chciałem żebyś miała problemy. Nie chcę, żeby Dumbledore wyrzucił cię ze szkoły, skoro zaraz ją kończysz. Tak naprawdę nie powinniśmy przekraczać granicy między uczniem, a nauczycielem.      

      — Czyli żałujesz…? — nie pozwolił jej dokończyć

      — Nie, i nigdy nie zamierzam tego żałować. Mówię, że nie powinniśmy przekraczać granicy, która jest pomiędzy uczennicą, a nauczycielem — uśmiechnęła się do niego. — Sam nie wiem, kiedy ta granica została przekroczona - powiedział do niej, kiedy wstawała z łóżka. 

      — Ja też — powiedziała, patrząc na niego, jej oczy wypełniało szczęście. Od początku roku tyle się w jej życiu zmieniło; nigdy by nie przypuszczała, że tak właśnie będzie wyglądać jej ostatni rok w szkole. 

      — Dziś Wigilia — powiedział Severus.

      — Tak — odpowiedziała, jednocześnie popychając swoje myśli w kierunku rodziców. Pierwszy raz, odkąd pamięta, spędzi je bez nich w zamku. Zastanawiała się, co teraz robią, czy są bezpieczni, czy jeszcze w ogóle żyją. Jej rozmyślania przerwał Severus, który podszedł do niej, stając za jej plecami. 

      — Ja już pójdę, i tak jak tylko zobaczy cię tamta dwójka — jego wzrok na chwilę powędrował w stronę drzwi — zaczną cię o wszystko wypytywać — mówiąc to, podszedł jeszcze bliżej. 

      — Pewnie tak — odpowiedziała, patrząc jak płatki śniegu spadają z nieba. Po chwili poczuła jego oddech na szyi i ten zapach, który już skądś znała. — Amortencja — powiedziała cicho — jednak on ją usłyszał. 

      — Co powiedziałaś? — zapytał, odwracając ją twarzą w swoją stronę. 

     — Na początku roku —  zaczęła — robiliśmy amortencję — kontynuowała, patrząc wciąż na niego. 

      — Pamiętam, i co związku z tym? — spytał niepewnie.

      — Więc, gdy przelewałam ją do fiolki, trochę wciągnęłam — tłumaczyła dalej. — Poczułam szałwię i świeżo mieloną kawę - powiedziała szybko, spuszczając głowę.

      — Jak? — zapytał, łapiąc jej podbródek tak, aby na niego spojrzała.

      — Nie wiem — krzyknęła. — Nigdy wcześniej nie wiedziałam, do kogo należy ten zapach. Teraz wiem - powiedziała cicho, chciała spuścić głowę, jednak Severus nie pozwolił jej na to. 

      Patrzył w jej oczy, w których z każdą sekundą rosło zakłopotanie. Widział na jej twarzy, tą samą niepewność, którą dostrzegł u niej na początku jej edukacji. Warząc eliksir zastanawiała się, czy aby na pewno teraz powinna dodać dany składnik. To mu przypomniało, że muszą wznowić praktyki, jeśli Hermiona ma zostać Mistrzynią. Ostatnio jak i w jej, tak i jego życiu, dużo się działo. Teraz patrzył na nią, jak w nerwowym geście zakłada kosmyk brązowych włosów za ucho i myśli, co ma teraz zrobić.

      — Może ja już pójdę — powiedział. Nie chciał dłużej stawiać jej w niezręcznej sytuacji. 

      — Tak — odpowiedziała. Nie chciała, żeby wychodził, jednak w tej sytuacji to będzie najlepsze wyjście. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć.

      Mierzyli się spojrzeniami, ani jedno, ani drugie, nie było gotowe, by się odezwać. Jednak po długim milczeniu, które według niego trwało wieczność, odważył się coś powiedzieć.

      — Zaraz odbędzie się kolacja wigilijna — ona tylko skinęła głową na potwierdzenie. — Ominęło nas śniadanie i obiad, i pewnie zastanawiali się, gdzie się podziewamy — dodał.

      — Pewnie tak — potwierdziła. — Chciałam życzyć ci wszystkiego dobrego. Żebyś uważał na siebie, zawsze. Nigdy się nie poddawał.

Patrzył na nią, z głową pełną myśli. Nigdy żaden uczeń nie złożył mu życzeń, choć Hermiony już od dawna nie traktuje jak uczennicy. Zastanawiał się tylko, kiedy pozwolił jej wejść do swojego zimnego, pozbawionego życia i jakichkolwiek uczuć serca. W jaki sposób dokonała tego, by zachciało mu się w końcu żyć. Dzięki niej jego życie w końcu nabrało sensu. Wiedział po co i dla kogo ma żyć. Do póki jej nie poznał w tym charakterze, żył od zebrania do zebrania, po to, by przekazać informacje dla Zakonu. Teraz jego celem stała się Gryfonka - jednak jego matka miała rację, że każdy w życiu zasługuje na szczęście. Nawet jeśli jest się największym dupkiem na świecie. 
Dziwił się Hermionie, że mimo tego, że wie, kim jest i co robi, martwi się o niego i chce, by był bezpieczny. Nie patrzył na nic, nic już go nie obchodziło, złapał dziewczynę w tali jednocześnie przyciągając ją do siebie i składając na jej ustach delikatny pocałunek. Gdy widział, że się nie opiera, pogłębił pocałunek. Chciał, by każda chwila, którą razem spędzają była wyjątkowa. Usta jej smakowały jak wiśnie, nie mógł się od nich oderwać. Pragnął, by ta chwila trwała i trwała.

Patrząc na niego, nie wiedziała, co ma zrobić. Jednak gdy widziała, że chce ją pocałować, nie broniła mu tego. Mózg odmówił posłuszeństwa, a serce waliło jak oszalałe, krzycząc, że to właśnie na niego czekała. Mimo że był irytujący i denerwujący, nie wyobrażała sobie, by ktoś inny go zastąpił. Poddała się mu całkowicie. Całowali się dopóki do drzwi Hermiony ktoś nie zapukał. Odeszli od siebie na bezpieczną odległość, by nikt niczego nie podejrzewał.

                            ~*~

      Siedzieli w pokoju wspólnym, grając w szachy.    

      — Jak myślisz, Snape wyszedł już z jej pokoju? — spytał Harry.

      — Chyba. Jakby wyszedł, to był by na śniadaniu i obiedzie, a z tego, co zauważyłem, to ani jej, ani jego nie było. No chyba, że jestem ślepy i powinienem kupić sobie okulary - powiedział Draco, strącając gońca Harry'ego.

      — Ej, ja nie jestem ślepy — fuknął na Ślizgona.

      — Żartowałem, ale widziałeś minę McGonagall? — zapytał Gryfona.

      — Tak, wyglądała tak jak, by błagała Merlina, żeby któreś z nich się zjawiło.

      — Niestety, Merlin jej nie wysłuchał — odpowiedział z uśmiechem Draco.

      — Ta, nie wysłuchał. A co będzie, jeśli Dumbledore się dowie i ich wywali? — zaniepokoił się Harry.

      Myśląc nad tym, co zrobić , by dyrektor o niczym się nie dowiedział, usłyszeli, że ktoś wychodzi z kominka. Spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli McGonagall. Jej twarz mówiła jedno - jeśli nie pojawią się na kolacji, to ich przeklnę.  Usiadła w milczeniu na fotelu. Pierwszy ciszę przerwał Draco

      — Coś się stało, pani profesor? — zapytał, choć dobrze znał prawdę.

      — Przyszłam po tę dwójkę — odparła zrezygnowana.

      —  Czyli Snape'a nie ma u siebie? — spytał Harry.

      — Ale tyś bystry — skomentował Draco.

      — Gdyby był u siebie, to mnie by tu nie było.

      — Co zamierza pani zrobić? — spytał Draco

      — Zaciągnąć ich siłą na tę kolacje — powiedziała. — Dyrektor od śniadania męczy mnie pytaniami, gdzie oni są, jednocześnie wskazując, że jeśli nie przyjdą na kolację, to się zagłodzą.

      — Wie? — zapytali niemal równocześnie.

      — Nie, ale jeśli nie zjawi się choć jedno, zacznie coś podejrzewając, o ile już tego nie robi. Hermionę usprawiedliwiłam, że miała ciężką noc i ją nadrabia.

      — A Snape? —spytał Draco

     — Szuka na Pokątnej jakieś fascynującej książki.

      — To trzeba ich tam siłą zaprowadzić — stwierdził Draco.

      — Co oni w ogóle cały dzień tam robią? — spytał Harry.

     — Rozmawiają — powiedział żartobliwie Draco.

      McGonagall popatrzyła na nich, lekko się uśmiechając. Wstała z fotela i swoje kroki skierowała w stronę pokoju swojej podopiecznej. Zapukała, a gdy usłyszała „proszę”, nacisnęła klamkę. Zamknęła drzwi za sobą, i stała w milczeniu, czekając aż któreś z nich coś powie.

10 komentarzy:

  1. Strasznie się cieszę, że dodałaś nowy rozdział! Biedna Minerva chyba się nerwowo wykończy. W końcu między nimi zaczyna się coś układać. Oby tak dalej!
    Pozdrawiam i życzę weny do dalszego pisania
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne oczekuje szybko kolejnego rozdziału *.* i życzę dużo weny ^^
    Cicha

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku jejku! Wspaniały! *U*
    To najbardziej uroczy, pozytywny i słodki rozdział, jaki kiedykolwiek czytałam. Ich rozmowa i przemyślenia są niesamowite. Zakochana para - Sevcio i Hermiona XD ♥
    Biedna Minerwa. Nic, tylko lata, tłumaczy ich i daje im alibi XD Dobrze, że mają w niej wsparcie.
    Mam tylko nadzieję, że Dumby wszystkiego nie zepsuje. I że Sevowi nic nie będzie. I że w ogóle wszystko się ułoży.
    Życzę Weny ^.^
    Pozdrawiam
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki świetny rozdział sprawia że cały dzień się ciesze. Słoodko *.* ale nie przesłodzone To chyba najsłodszy rozdział przy którym nie "rzygałam tęczą" Świetne opisy przemyśleń, rozmowy i w ogóle wszystkiego ♥. Mam nadzieje że Minerva nie padnie na zawał
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział
    '

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze napisane, miło się czyta. Serdecznie pozdrawiam i czekam na dalsze wpisy. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Severus nam mięknie ^^ Ogólnie rozdział baaaardzo romantyczny, pokazuje taką inną "nielogiczną" stronę Hermiony

    OdpowiedzUsuń
  7. Skądś znam usuwanie napisanego rozdziału -_- nie ma nic gorszego .
    A no rozdział bardzo romantyczne i pokazuje takiego innego Seva ;D ten opis poranku na początku mega był normalnie takie romantyczne to było ahhhh!<3
    -to Ty żyjesz ?! Ahahah to było genialne !;D
    Bardzo fajny rozdział i czekam na następne ! A Wigilia nie jest taka zła Sev moze ta bedzie inna niz wszystkie ^^
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!! Takiego Seva to ja kocham! Miód, cud, malinka!! :* Życzę weny!!! L. Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  9. Wowowow ;-; Ten początek był taki... Kurczę. Nie jestem pewna, jakich słów powinnam użyć. Był słodko-gorzki i piękny, a jednocześnie brakowało mi w nim czegoś takiego... Nie wiem sama. Bardzo sentymentalny, spokojny, cichy i z nastrojem... Taki pozostawiający w niepewności. Coś fascynującego. Jeśli wiesz, co mam na myśli...
    Minerwa... Kocham kobietę <3
    Weny,
    always

    OdpowiedzUsuń
  10. Rajciu!
    Wreszcie wróciłam z wyjazdu i znalazłam czas na nadrobienia - choćby w małym stopniu - strat... szkoda tylko, że nie mam siły dalej czytać :(
    Ale mniejsza...
    Rozdział wspaniały jak zawsze!
    Nawet nie zwracałam uwagi na błędy, tak mnie to wciągnęło!
    Przeszłaś samą siebie.
    ...
    Ten sen, emocje i wgl. wszystko... i ten pocałunek! <3 awww
    No i mam nadzieję, że drops się niczego nie domyśli, a nawet jeśli, to będzie szczęśliwy i ich nie wywali, ani nic :)
    No i ciekawe co powiedzą Mimi i chłopakom hahaha .. nom i jutro się dowiem bo już nie mam siły czytać... ale chciałam skomentować <3
    Dobra, pozdrawiam i życzę weny, oraz zapraszam do siebie
    http://together-forever-hgss.blogspot.com
    ~~Civetta

    OdpowiedzUsuń