poniedziałek, 17 sierpnia 2015

LIEBSTER BLOG AWARD

Bardzo dziękuje za nominację Hachi. Zwykle nie bawię się w takie rzeczy, bo nie mam czasu, ale skoro w zeszłym roku nie miałam kiedy odpowiedzieć na zadane mi pytania postanowiłam odpowiedzieć na te, które zadała mi Hachi.
 
 
 
1. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
    Pierwsze rozdział mojego opowiadania napisałam gdy zaczęłam gimnazjum. Jednak z powodu braku weny porzuciłam pisanie. dopiero w 2013 roku robiąc porządki odnalazłam swoje stare notatki. Przyjaciółka zaczęła mnie namawiać, żebym zaczęła prowadzić bloga i oto tak powstało " Uratuj mnie ".
2. Co inspiruje Cię do tworzenia?
   Co mnie inspiruje? Szczerze nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Pisanie sprawia mi przyjemność. Podczas pisania zamykam się w swoim własnym świecie. Czasami mam wrażenie, że to ja jestem danym bohaterem. Czuje i myślę.
3. Czy masz jakiś ulubiony cytat, który wiele dla Ciebie znaczy? Jaki?
    "Wiesz... gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca..." Mały Książę Antoine de Saint-Exupéry
" Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe." Pamiętnik Nicholas Sparks
" W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę".Noce w Rodanthe Nicholas Sparks.
4. Co zawsze powtarzała Ci mama?
"A nie mówiłam" , "Będziesz jeszcze, chciał żebym ci pomogła" - zawsze wolałam zrobić coś sama. " Nie pleć głupot"
5. Jak wyglądasz, gdy wpadniesz w twórczy szał pisania?
Szczerze nigdy nie myślałam o tym, ani nikt jeszcze nie zrobił mi zdjęcia.
6. Wolisz usłyszeć brutalną prawdę czy słodkie kłamstwo?
Brutalną prawdę.
7. Co byś zrobiła mając do wyboru: zabić siebie lub kogoś Ci bliskiego? Boże jakie pytanie? Wybrała bym siebie. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że zabiłam kogoś kogo kocham.
8. Pierwsze słowo, jakie przychodzi Ci na myśl? Ja pie***le. gdy przed chwilą przeczytałam ostatnie pytanie :P
9. Ulubiona pogoda. Taka jak dziś, do 28 stopni. Mimo że nie lubię upałów nienawidzę także zimy.
10. Co Twoim zdaniem jest najlepsze w Twoim blogu? Nie wiem.Ciężko pytać autora co lubi w swoim blogu. Ja swojego bloga oceniam dość krytycznie.

 Moje pytania
1. Ile masz lat i skąd jesteś?
2. Jakiej słuchasz muzyki i jaka jest twoja ulubiona piosenka?
3. Co robisz gdy nie masz weny?
4. Byłaś dobrą uczennicą?
5. Czy masz najlepszą przyjacjółkę i ile się już zanacie?
6. Czy czytasz inne pairingi dotyczące Harrego Pottera? Jeśli tak to jakie i dlaczego?
7. Jak się zachowujesz gdy masz zły dzień?
8. Masz zwierzątko? Jeśli tak to jakie? A jeśli nie napisz jakie chciałabyś mieć?
9. Jaki jest Twój znak zodiaku?
10. Co sprawiło, że zaczęłaś pisać Sevmione?
Wiem trochę chaotycznie, ale cóż.
  Ja nominuję
"Trudne wybory"
"Moje mini opowiadania"
"Mroczne części duszy"

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 30

No i dobiegliśmy do rozdziału 30-ego. Mam nadzieją, że Wam się spodoba. Jak dla mnie trochę drętwy. Ogólnie mi się nie podoba. Jak zresztą większość. No więc nie truje i zapraszam do czytania i oczywiście komentowania :D
Pozdrawiam Tora









    Nastał nowy dzień, a wraz z nim „upragnione” przez wszystkich eliksiry. Gryfoni i Ślizgoni padli na pierwszy ogień, w dodatku podwójnie.
Hermiona od samego rana zastanawiała się, jak zniosą teraz przebywanie w jednym pomieszczeniu. Zaraz po śniadaniu, razem z chłopakami udała się w stronę lochów.
Czuła się trochę dziwnie; ostatnimi czasy przebyła tu zupełnie w innym celu. Miała tylko nadzieję, że Severus szybko będzie chciał z nią porozmawiać. Nie była pewna, ile sama wytrzyma, ale wiedziała, że jest to potrzebne, żeby Severus sam się najpierw odnalazł.
    — Wchodzić. — Z zamyślenia wyrwał ją szorstki głos nauczyciela.
    — Widać, że jest w świetnym nastroju — zażartował Draco.
    — Jak zawsze — dodał Harry, siadając obok Hermiony.
    Severus  przez chwilę przyglądał się dwójce Gryfowów. Zdziwił go fakt, że obok nich siedział Draco. Słyszał od Minerwy, że ponoć się przyjaźnią, ale nie mógł w to uwierzyć. Jego życie stało się teraz jedną wielką tajemnicą. Będzie potrzebował chyba więcej czasu, niż sądził, żeby się do tego przyzwyczaić - a przede wszystkim, żeby poznać całą historię związana z Granger.
     — Od dziś przygotujcie się na to, że nie będzie już takiej zabawy jak kiedyś — zagrzmiał.
    — To wcześniej to była zabawa? — zapytał się Neville’a Ron.
    — Nie, Weasley, nie była to zabawa. — Severus miał ochotę zabić tego rudego idiotę gołymi rękoma. Nie wiedział dlaczego, ale sam widok Rona przyprawiał go o chęć zrzucenia kilku klątw w jego stronę. — Gryffindor traci dwadzieścia punktów za niepotrzebne komentarze, Weasley.
No, od razu lepiej, pomyślał Snape.
— Dzisiaj macie do uwarzenia Eliksir Wiggenowy, więc DO ROBOTY!
Pracowali w ciszy i spokoju, by nie zdenerwować Snape'a jeszcze bardziej. Nie mogli się jednak długo nacieszyć tym stanem.   
 — Weasley, co ty, idioto, wyprawiasz? Chcesz nas wszystkich wysadzić w powietrze? Od nowa! — Tak teraz jest zdecydowanie lepiej.
Przechodził między ławkami i obserwował postępy w przygotowywaniu eliksiry. Na tych dwóch pierwszych godzinach Gryffindor stracił osiemdziesiąt punktów, a Slytherin sześćdziesiąt. Kiedy tylko wszyscy usłyszeli magiczne: „wynocha”, opuścili salę najszybciej jak się dało. Tylko Hermiona się ociągała, ale gdy Severus nie dał jej żadnego znaku, który świadczyłby o tym, że chce z nią porozmawiać, po prostu wyszła. Pod klasą czekali na nią Harry i Draco.
    — I co? — zapytał Harry.
    — Nic — odpowiedziała i poszła w kierunku sali transmutacji.
    — Coś czuję, że to nie będzie takie proste jak się jej wydawało — powiedział Draco do Harry'ego.
    — Nie będzie. Słyszałeś, że dzisiaj odbędzie się spotkanie Zakonu? Ciekawe, co ma nam do powiedzenia Dumbledore — powiedział Harry.
    Severus po zakończeniu lekcji z Gryfonami widział, jak wszyscy szybko opuszczają salę. Jego wzrok zatrzymał się na dłużej na pewnej Gryfonce, która pakowała się powoli. Domyślał się, że robi to specjalnie, by z nim porozmawiać. Chciał odzyskać wspomnienia, a przynajmniej ich część, ale będąc takim pesymistą nie widział, że odzyska je w kolorowych barwach.  
    Dzisiejszy dzień nie był łatwy zarówno dla Hermiony, jak i Severusa. Hermiona przez cały czas chodziła zamyślona, nie potrafiła się skupić. Severus stał się bardziej niecierpliwy, i uczulony na głupotę, niż wcześniej. Tylko do obiadu zabrał Gryffindorowi sto trzydzieści, sto pięćdziesiąt stracili Krukoni, sto trzydzieści Puchoni, i nawet Dom Węża nie był w stanie się uchronić - stracił sto dwadzieścia punktów.
Po tak udanym dniu jak ten, Severus nie marzył o niczym innym, jak o szklance Ognistej, ale niestety, nie było mu to dane. Był właśnie w drodze do gabinetu dyrektora, kiedy przy chimerze, na jego szczęście, bądź nie, zauważył Granger, Pottera i Draco. Nie wiedział z jakiego powodu, ale zrobiło mu się smutno, gdy nawet nie spojrzała na niego, tylko weszła po krętych schodach na górę.
Coraz częściej myślał o tym, że może faktycznie coś ich łączyło. Ale czy był sens szukać tych wspomnień? Granger jest młodą czarownicą - tylko zmarnowałaby sobie życie.
    Ciekawiło go, co znalazłby w jej umyśle, ale nie wiedział, jak daleko ta ciekawość go zaprowadzi. Czy byłby w stanie kontrolować się na tyle, żeby nie wyrządzić dziewczynie krzywdy?
    — Witam was, moi drodzy, na dość długo oczekiwanym zebraniu — z zamyśleń wyrwał go głos Albusa. Swoją drogą, ostatnio dość często zdarzało mu się wyłączać. — Od ostatniego zebrania wydarzyło się bardzo dużo. Odkryłem między innymi, w jaki sposób możemy pokonać Czarnego Pana. Nie będzie to, oczywiście, łatwe. I tu proszę ciebie, Harry. — Spojrzał na Harry'ego znad połówek okularów.
    — Mnie? — odparł Harry z niedowierzaniem.
    — Prosiłbym cię, żebyś wyruszył wraz z Panną Granger i Panem Malfoyem w wyprawę, która ma na celu odszukanie horkruksów. Tylko po zniszczeniu wszystkich możemy Voldemorta pokonać.
    — Ty stary durniu, chyba oszalałeś, chcesz ich wysłać na pewną śmierć? — zagrzmiał Severus.
    — Muszę się zgodzić z Severusem, Albusie. To szaleństwo. Misja samobójcza — wtrącił się Moody.
    — Nie ma innego sposobu, żeby go pokonać. Trzeba zniszczyć wszystkie horkruksy. To moje ostatnie słowo — powiedział Albus. — Moi kochani, chciałbym, żebyście wyruszyli najszybciej, jak to możliwe — skierował swoje słowa do trójki młodych czarodziejów.
    — Może profesorowie mają rację, i ktoś inny powinien się tym zająć. Ale skoro dyrektor uważa, że to my powinniśmy wyruszyć, wykonamy to zadanie — powiedział Harry, patrząc to na Hermionę, to na Draco; czekając tylko na ich zgodę. Kiedy skinęli głową, dyrektor uśmiechnął się nieznacznie.
    Jak wiadomo, wszystkim pozostałym członkom Zakonu nie podobał się ten pomysł, ale dyrektora to nie interesowało. Zebranie trwało jeszcze około godziny. Severus opowiedział, w jaki sposób znalazł się na terenie szkoły, i o ostatnich planach Czarnego Pana. Neville i Luna dostali za zadanie nabyć potrzebną wiedzę od pani Pomfrey. Fred i George mieli pomóc Hagridowi przy magicznych zwierzętach.
Do planowania ataku Dumbledore wyznaczył Rona, co nie zostało przyjęte dość dobrze przez Severusa, który stwierdził, że nie powierzy swojego ani innych życia w jego ręce. Jednak tym razem dyrektor także pozostał głuchy na żale Mistrza Eliksirów. Opiekunem do spraw planowania ataku został Moody, który dość niechętnie się zgodził, przez wzgląd na to, co Weasley zrobił Hermione, ale Albus także i jego postawił pod ścianą. Pomagać miał mu Schakelbolot. Mistrz Eliksirów, jak wszyscy mogli się domyśleć, musiał zrobić zapas wszystkich najpotrzebniejszych wywarów.
    Po skończonym zebraniu, wszyscy udali się do swoich komnat. W gabinecie zostali tylko Harry, Hermiona i Draco. Dyrektor chciał im na osobności powiedzieć, w jakie rejony, na podstawie jego przypuszczań, będą musieli się najpierw udać. Na wypadek zagrożenia, cała trójka została wyposażona w świstokliki. 
    Po wejściu do pokoju wspólnego, każdy poszedł w swoje zacisze. Chcieli to sobie na spokojnie przyswoić.
Musieli opuścić szkołę jutro wieczorem. Nie wiedzieli, co ich czeka. Jedyne, czego byli pewni, to to, że będą musieli polegać na sobie nawzajem.
    Tej nocy w pokoju prefektów, oraz w sypialni dyrektora i jego zastępcy, do późnej nocy płonęły świece.
Także w lochach był jeden czarodziej, który nie mógł zasnąć. Pierwszy raz, odkąd wyszedł ze skrzydła, był tak chętny, by przejrzeć wspomnienia Gryfonki. Jutro miało jej już tu nie być, tak więc albo zrobi to dziś dziś, albo już nigdy nie będzie miał możliwości dowiedzieć się prawdy. Sytuacja wydawała mu się absurdalna; on i uczennica – niedorzeczność, a jednak wszyscy mówili to samo.
    Wstał i zaczął iść w kierunku kominka. Z tego, co kiedyś powiedziała mu Minerwa, ich kominki były połączone.
   
— Pokój prefektów — zawołał i zniknął w zielonych płomieniach.

 ***

    Harry z Draco nie mogli, o dziwo, znieść ciszy, która wypełniała pokój wspólny. Zaczęli rozmawiać o tym, co ich może czekać. Zaczęli też powoli pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
    — Martwię się o Hermionę — zaczął Harry. — Odkąd usłyszała, że musi wyjechać tak nagle, zrobiła się dziwna. Wiesz, to jest chyba ten moment, w którym się cieszę, że Severus nie ma wspomnień z nią związanych i traktuje ją jak każdego innego ucznia. Gdyby było inczej, czułaby się jeszcze gorzej.
    — Coś w tym jest — powiedział Draco, pakując już ostatnią rzecz.
Po zebraniu wszystkiego, co mogło im się przydać, rozłożyli szachy czarodziejów. Chcieli choć na chwilę zapomnieć o tym, co czeka ich jutro.


    Hermiona, podobnie jak chłopcy, zaczęła pakować swoje rzeczy. Nie chciała myśleć o tym, co złego mogłoby się wydarzyć. Jedyne, co chciała zrobić przed podróżą, to dać Severusowi możliwość zobaczenia swoich wspomnień z nim związanych, ale w tym momencie jej postanowienie zostało złamane. Chciała, by to on do niej przyszedł, a nie na odwrót. Nie chciała wyjść na rozhisteryzowaną nastolatkę, która musi natychmiast podzielić się najcenniejszymi wspomnienia z człowiekiem, który uważa ją za zwykłą Gryfonkę.
Po skończonym pakowaniu, wyszła z pokoju i zobaczyła. jak chłopcy grają w szachy.
    — Nie macie nic lepszego do roboty? — zapytała.
    — Hermiono, to tak na rozluźnienie, żeby za dużo nie myśleć i nie zamartwiać się — wytłumaczył Harry.
    — Jak tam chcecie – machnęła ręką i usiadła w fotelu, przyglądając się grze. W tym wypadku akurat mieli rację; powinni teraz jak najmniej o tym myśleć. Jurto przyjdzie na to czas.
 
    Na dłuższą chwilę pokój ponownie wypełniła cisza. Chłopcy byli bardzo pochłonięci grą. Jeden i drugi chciał pokonać przeciwnika — mimo, że grali tylko dla zabawy. Hermiona długo nie wytrzymała tego nic nie robienia i wzięła do ręki jakąś mugolską książkę. Draco właśnie strącał ostatniego pionka przeciwnika, gdy w kominku zajaśniały zielone płomienie.
    — Szach-mat! — krzykną dumny Draco.
    — Miałeś szczęście, jeszcze jedna partyjka? — zaproponował Harry.
    — Czemu nie.
    — I czego się drzecie! — wtrącił Severus, stojąc jeszcze w kominku.
    — Dobry wieczór, profesorze — powiedział Draco. Kątem oka zobaczył, jak Hermiona  zaczęła się lekko denerwować.
      — Wybaczcie, ze przeszkadzam wam w tak cudownym wieczorze  — powiedział ironicznie. — Granger, musimy porozmawiać — zakomunikował, znikając ponownie w płomieniach.
    — Jak myślisz, zawołał cię, bo chce z tobą o tym pogadać? — zapytał Harry.
    — Nie mam pojęcia. Ostatnio traktował mnie, i w ogóle nas, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. A teraz proszę, przychodzi w środku nocy i chce porozmawiać, jak gdyby nie miał wcześniej na to czasu.
    — Może informacja o tym, że wyruszamy w taką, a nie inną podróż, zmotywowała go, by poznać prawdę teraz, a nie kiedy indziej, lub, co gorsza, nigdy — powiedział Draco. — Moje białe — zakomunikował Harry’emu. — Idź i z nim pogadaj, albo teraz, albo możesz nie mieć okazji później mu tego powiedzieć. Nie, żebym był jakimś pesymistą, i przepowiadał, że nie wrócimy, ale lepiej dmuchać na zimne. Skoro sam przyszedł, musiał o tym myśleć, a co ważniejsze, chcieć poznać prawdę. W tej sytuacji to duży postęp, więc nie stój tu jak kołek i przestań się gapić jak sroka w gnat, tylko idź do niego — powiedział Draco.
    — Dobrze, pójdę, mam tylko nadzieję, że mnie nie wyśmieje — powiedziała Hermiona.
    — O to się nie bój — zapewnił ją Ślizgon.
    — Coś ty taki pewien? — zapytała.
    — Przestań z nami gadać, tylko idź do niego! — krzyknął Draco.
    — Już idę — powiedziała oburzona. — Gabinet Mistrza Eliksirów — powiedziała i po chwili zniknęła w zielonych płomieniach. 

    Po powrocie do swoich komnat usiadł w fotelu i czekał na Hermionę. Co chwilę zerkał na zegarek, czuł się tak jakby czas stanął w miejscu. Zaczął dochodzić do wniosku, że  dziewczyna nie chce z nim rozmawiać. Nawet jej się nie dziwił; po tym jak ją zaczął traktować, na jej miejscu też nie miałby ochoty na rozmowę.
Delikatny cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, gdy w kominku błysnęły zielone płomienie, z których wyszła Hermiona.
    — Dobry wieczór, profesorze — przywitała się.
    — Usiądź, tak będzie nam łatwiej rozmawiać — zaproponował Severus. Sam nie wiedział, od czego miał zacząć.
    — O czym chciał pan ze mną rozmawiać, profesorze? — zapytała, choć tak naprawdę domyślała się tematu.
    — Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz, ale jeśli możesz… pokaż mi swoje wspomnienia — powiedział z nadzieją i wahaniem w głosie. Przyglądał jej się dłuższą chwilę, jednak ona milczała.  
 — Skoro mam pokazać swoje wspomnienia, dlaczego prosi mnie pan o to akurat teraz, kiedy mam niedługo wyjechać, a nie na przykład dwa dni temu? Równie dobrze mogę je pokazać po powrocie — wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, ale była ciekawa jego odpowiedzi. Ciekawość zawsze zwyciężała.
    — Po prostu chcę wiedzieć, czy to wszystko, co mówią inni o tobie i o mnie, o nas, to prawda.  Chcę ją poznać, zanim wyjedziesz.
    — I co wtedy? Pokażę je, a ty mnie wyśmiejesz, zaprzeczysz, albo stwierdzisz, że to wszystko, to jakiś żart? — nie zwracała już uwagi, że zwraca się do niego na ty.   
— Rozumiem twoje obawy. Chciałem dowiedzieć się tego w inny sposób, od kogoś innego, jednak Minerwa, tak samo jak i Albus, odsyłają mnie do ciebie, więc proszę, pokaż mi to, co było między nami — musiał wiedzieć, w razie gdyby nigdy nie wróciła, nie mógłby żyć w takiej nieświadomości.
    — Zgoda — powiedziała Hermiona.
    Legilimens.
Poruszał się w jej umyśle powoli. Szukał tylko tych wspomnień, które dotyczyły jego.
    Widzi siebie w pokoju Hermiony, wygląda, jakby dopiero co ktoś ją wybudził z jakiegoś koszmaru. Widzi siebie, kilkakrotnie przebywającego w jej komnatach, kilka nocy z rzędu. Widzi Hermionę, zmęczoną conocnymi koszmarami.
    Wielka Sala. Rozmawia z Harrym i Ronem, niby martwią się, a i tak bardziej przejmują się sobą. Severus dostrzega, że Potter zaczyna podejrzewać, że z Hermioną jest coś nie tak.
Rozmowa z Weasleyem na błoniach. Chłopak mówi, że ją kocha, jednak ona nie jest w stanie odzwajemnić tego uczucia.
    Widzi Hermionę opiekującą się kimś. Po chwili dostrzega, że to on sam. Musiało to być po którymś
zebraniu. Skoro nie był w stanie nic zrobić, musiało być z nim źle. Cały czas siedziała przy jego łóżku, aż do momentu, kiedy się obudził.
    Hermiona wraca z biblioteki; ktoś ją atakuje. Dopiero gdy widzi, że jest w sali transmutacji, dostrzega rude włosy, a ich właściciel zbliża się do niej. Każde słowo, które wypowiada, jest nie do zniesienia. Chciał opuścić to wspomnienie, jednak Hermiona mu nie pozwoliła. Widział siebie, to, jak podchodzi do niej i wysyła patronusa z informacją, gdzie są.
Gabinet dyrektora. Są tam Potter, Malfoy, i Minerwa, czekają na kogoś. Po chwili znika Minerwa, wraca razem z Weasleyem. Przerażenie, które Severus dostrzegł w tym momencie w oczach Hermiony, było nie do opisania. Widział ją wtuloną w swoje szaty.
     Akcja z Ministrem. Jej obawy, że nie rozpozna go wśród innych śmierciożerców.
    Lęk przed tym, że już nie wróci. Reakcja na wieść, ze prawdopodobnie już nie żyje.
    Hermiona czytająca list, który on napisał – poznał go po charakterze pisma. Widzi, jak po zamku chodzi cień wiecznie uśmiechniętej Gryfonki.
Hermiona pakuje powoli jego rzeczy. Najbardziej zdziwiło go to, że ze łzami w oczach wyciągnęła różdżkę w kierunku dyrektora.  
 Dzień, w którym Minerwa mówi Hermionie, że on żyje. Iskierki życia na nowo pojawiają się w jej oczach.
    Reakcja Hermiony na wieść, ze jej nie pamięta. Kilka nocy spędzonych przy jego łóżku, gdy spał.
    Postanowienie Hermiony, że nie będzie robiła nic na siłę, że jeśli on zechce się dowiedzieć, to wtedy opowie mu o wszystkim.
   
Severus wyszedł z jej umysłu. W głowie miał straszny mętlik. Jedne wspomnienia były wyraźne, inne wręcz przeciwnie, ledwo dostrzegalne. Widział, że nie raz spali razem w jednym łóżku.
    Siedzieli tak w milczeniu przez dłuższą chwilę.
    — Ja już pójdę — powiedziała Hermiona i skierowała się w stronę kominka. Nagle poczuła jednak czyjąś dłoń na swoim nadgarstku.
    — Uważaj na siebie. Nie wiem, ile mi zajmie przypomnienie sobie ciebie, ale dołożę wszelkich starań, by mi się to udało. Nie zostawię cię samej. — Gdy to mówił, u Hermiony na twarzy pojawił się szok.
— Co powiedziałeś?
    — Że nie zostawię cię samej — powtórzył. — Coś nie tak?
    — We wspomnieniach nie było o tym mowy, jednak wcześniej powtarzałeś mi, że nie zostawisz mnie samej… Jest więc nadzieja, że wszystko może wrócić. Być może nie całkowicie, ale…  
 — Musimy wierzyć. — Przytulił ją do siebie. W tej krótkiej chwili poczuł się tak, jakby miał wszystko.  — Uważajcie. Macie wrócić wszyscy. Rozumiesz?
    — Tak. Tylko czekaj na mnie — mówiąc to zniknęła, weszła w zielone płomienie i zniknęła w kominku.
    — Będę — wyszeptał, jednak tego dziewczyna już nie usłyszała.
    Severus nie spał dobrze tej nocy. Przed oczyma wciąż pokazywały mu się urywki wspomnień Hermiony; najwyraźniej zapamiętał jej koszmary. Nie wiedział, czy ma się cieszyć z tego, że uzyskał odpowiedź na swoje pytanie, czy nie.   
Ale jedno wiedział na pewno. Będzie czekał na jej powrót.

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 29

Tak, wiem nie było mnie dość długi czas, ale już jestem i mam dla Was rozdział. Nie jest długi, uważam go za nie najgorszy, choć wiem że stać mnie na więcej.
Nie truję więcej i zapraszam do czytania i oczywiście do komentowania.
Pozdrawiam Tora






      Hermiona obudziła się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Dziękowała Merlinowi, że Severus jeszcze spał. Widocznie potrzebował sporej ilości snu, by jego ciało mogło się zregenrować. Jak to mówią?... Sen to najlepsze lekarstwo na wszystko.
Uśmiechnęła się sama do siebie, spojrzała jeszcze na śpiącego mężczyznę i wyszła ze skrzydła szpitalnego.
      Weszła do Wielkiej Sali, gdzie Harry z Draco już na nią czekali. Przechodząc obok Rona, zesztywniała. Nie czekając na nic, ruszyła przed siebie. Idąc, przyjrzała się stołowi nauczycielskiemu. Skinęła głową nauczycielce transmutacji i dyrektorowi, na co oni odpowiedzieli tym samym.
      — Miona, rozmawiałaś z Severusem? — zapytał Draco.
      — Wiesz jak ciężko jest powiedzieć prawdę o uczuciach osobie, która cię nie pamięta — powiedziała Hermiona, patrząc na chłopaków. — Próbowałam, ale czułam przed nim strach — patrzył na mnie jak na każdego innego ucznia. Jad aż wylewał się z jego słów. Nie wytrzymałam i wykrzyczałam mu, że nie wiem od czego to się zaczęło i w ogóle, i wyszłam— opowiedziała bezradnym tonem. — Naprawdę nie mam pojęcia, jak mu to powiedzieć. Najwyraźniej on potrzebuje czasu. Rozmawiałam wczoraj wieczorem z Dumbledore’em – dodała. - Powiedział, żebym się nie denerwowała i że wszystko przyjdzie w swoim czasie.
      — Poczekaj może aż wyjdzie ze skrzydła, będzie miał na pewno więcej sił i może wtedy będzie wstanie przejrzeć twoje wspomnienia. Nie martw się, Hermiono, będzie dobrze — pocieszał ją Harry.
      — Może faktycznie za bardzo to przeżywam, wszystko się ułoży. Chodźcie, bo zaraz spóźnimy się na transmutację.
****

      — Co cię do mnie sprowadza? Jeśli przyszedłeś rozmawiać ze mną o przeklętych Gryfonach, to możesz sobie to darować i już sobie iść — powiedział Severus, gdy tylko w progu zobaczył Albusa.
      — Wiedzę, że już się lepiej czujesz skoro mnie tak witasz? I nie, nie przyszedłem rozmawiać z tobą o pannie Granger. Jestem tu w innej sprawie.
      — Jakiej?
      — Mam do ciebie pytanie. W jaki sposób znalazłeś się na terenie szkoły? Jak to się stało, że żyjesz?
      — Przykro mi, że pokrzyżowałem ci plany i przeżyłem. Znalazłem się tu za pomocą świstoklika, który dostaliśmy przed akcją. Torturował mnie gorzej niż zwykle, choć nie ma co się mu dziwić, w końcu jego najwierniejszy sługa okazał się zdrajcą. Ale za każdym razem kazał Malfoyowi podawać mi eliksiry renegujące. Kilka razy dziennie szperał w moim umyśle, chcąc znaleźć coś, co mnie osłabi, co da mu nad nami przewagę. Gdy po jednej serii dość ciężkich klątw nie przynieśli mi eliksiru, zacząłem intensywniej myśleć o ucieczce. By poczuć bezpieczeństwo. Powiedz mi, Albusie, czy to prawda. — Severus nie wiedział tak naprawdę, o co chce go zapytać.
      — O tobie i Hermionie? Tak, Severusie. Ale jeśli chcesz, to przyprowadzę ją do ciebie.
      — Nie, nie teraz. Jak wyjdę.
      — Mam jeszcze jedno pytane — powiedział Albus.
      — Jakie?
      — Czy podejrzewasz może, że Tom szczególnie czegoś pilnuje, nie spuszcza tego z pola widzenia?
      — Co masz na myśli?
      — Podejrzewam, że stworzył Horkruksa, i to nie raz. Zniszczyć trzeba je wszystkie, bo tylko w ten sposób możemy go pokonać. Jak tylko wyjdziesz ze skrzydła, odbędzie się zebranie. I wtedy, mam nadzieję, że będę mógł już działać. Bo im dłużej czekamy, tym gorzej dla nas.
      — Co zamierzasz zrobić, Albusie? — zapytał Severus. Nie podobał mu się wyraz twarzy dyrektora, twarzy pełnej tajemnic.
      — Wszystko w swoim czasie, Severusie, a teraz odpoczywaj. A, i jeszcze jedno… jeśli Hermiona przyjdzie do ciebie, nie wyganiaj jej. Jej jest tak samo ciężko jak tobie.
***
      Po skończonych zajęciach, Hermiona z chłopcami poszła do biblioteki. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że jedno z nich jest obserwowane.
      — Może dziś spróbuj z nim porozmawiać? — zapytał Draco.
      — Nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. Wiesz dobrze jaki on jest. Chociaż… może masz rację. Warto jeszcze raz spróbować, ale spokojnie, bez spinania się w sobie. W końcu nie jest taki zły, jak się go pozna lepiej, nie? — cała trójka wybuchła głośnym śmiechem.
      — No, może nie jest taki zły. Ale nie zmienia to faktu, że i tak jest na swój sposób przerażający — powiedział Harry.
      — Dobrze, to idę. Gdybym nie wróciła, wezwijcie Minerwę — powiedziała z lekkim uśmiechem, wychodząc z biblioteki.
      — Jestem ciekaw, jak to wszystko się teraz ułoży — przyznał Harry

****
      Hermiona prosto z biblioteki udała się do skrzydła szpitalnego. Miała tylko nadzieję, że Severus jej nie wygoni, że może uda im się porozmawiać spokojnie. Choć była co do tego nastawiona dość pesymistycznie.
      Ostatnio, jeśli chodzi o Snape’a, wszystko widziała w czarnych barwach. Nie była pewna, czy nawet po odzyskaniu części wspomnień, będzie czuł do niej to samo, co na początku. Zastanawiała się, czy na pewno chce, by odzyskał wspomnienia z nią związane, żeby znów mogli być razem. Jednego, czego była pewna, to tego, że go kocha jak nikogo innego. Zrobiłaby dla niego wszystko. Ale czy na pewno była gotowa poświęcić swoje uczucia i chęć bliskości z mim dla życia bez niego? Chciała, by był szczęśliwy, ale jedno wiedziała na pewno: że nie potrafiłaby odejść od niego. Mimo że jest nieczułym, sarkastycznym introwertykiem, który myśli jedno, a robi drugie — swoją drogą, pewne cechy jego charakteru pasowały do typowo kobiecej natury. Nie docierało do niego, że potrzebuje więcej uwagi, czułości i wsparcia, dobrej rady, czy po prostu tego, żeby był; i tak nie zamieniłaby go na żadnego innego.
      Z tego, co kiedyś przeczytała w mugolskim czasopiśmie, nazywa się to miłością, ale czy na pewno? Może to tylko uzależnienie od tej osoby nie pozwala nam od niej odejść. Samo uczucie, że jest na wyciągnięcie ręki, daje już siłę do życia.
Pamiętała jak to było, gdy uważała go za martwego: była bezsilna, nie miała chęci do życia. Wystarczyło, że Minerwa powiedziała jej, że Severus nie umarł, i  Hermiona od razu zaczęła wracać do siebie. Bała się ogromnie tego jak będą wyglądały ich relacje. Czy Snape da sobie opowiedzieć, a przede wszystkim, czy uwierzy w to, co zdarzyło się wcześniej?
Zawsze, gdy nie było go w pobliżu, czuła swego rodzaju niepokój. Bała się tego, ze w każdej chwili wszystko mogłoby się skończyć. Jeden zły ruch i zamek z kart by się rozsypał. A z nim wszystkie nadzieje na przyszłość, na przyszłość, w której są ona i on, i wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Kiedyś zastanawiała się, jak to jest możliwe, by jedna osoba mogła przesłonić nam cały świat? Teraz sama wiedziała jakie to uczucie. Nic poza nim mogłoby nie istnieć. Do  życia wystarczy jej to, by był, był cały czas przy niej. Zapewniając ją, ze będą razem. Nic innego nie miałoby znaczenia.
Nie wiedziała nawet, kiedy zboczyła z kursu i zamiast iść do skrzydła, dotarła nad jezioro. W bezchmurną noc Księżyc świecił mocno i był tak wielki jak nigdy, a jego blask oświetlał korony drzew z Zakazanego Lasu. Na chatkę Hagrida padał ich cień, przez co domek olbrzyma wydawał się nieco przerażający. 
      Lubiła obserwować świat w gwieździstą noc, mimo że to czas, kiedy do życia budzą się bestie. Było wtedy bardzo cicho: zero dzieciaków biegających po błoniach. Noc ją uspokaja, jest tajemnicza i niepowtarzalna. Każda wygląda inaczej. Noc, to pora odpoczynku, rozmyślania nad tym, co przyniósł nam dzień, i nad tym, co da nam nowy. Dzień jest dla niej zbyt hałaśliwy i nijaki.
Spojrzała na zegarek i z bólem stwierdziła, że pora wracać do zamku. Miałaby spore problemy, gdyby ktoś ją zobaczył, chodzącą po błoniach o tej porze.
Idąc korytarzem, przyszło jej na myśl, żeby choć na chwilkę zajrzeć do Severusa. Miał cichą nadzieję, że mężczyzna będzie już spał; nie chciała się z nim znowu sprzeczać. Za każdym razem, gdy podnosiła ton, serce jej pękało, ale tylko w ten sposób mogła mu coś powiedzieć bez przerywania.
Weszła po cichu, rozglądając się dookoła, czy aby na pewno nigdzie nie kręci się szkolna pielęgniarka. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Severus śpi. Wyglądał wtedy na takiego spokojnego. Nie było widać po nim złości.
Hermiona, najciszej jak tylko mogła, podeszła do jego łóżka, usiadła na krześle i zaczęła wpatrywać się w spokojną twarz Naczelnego Postrachu Hogwartu. Patrzyła, jak spokojnie podnosi się i opada jego klatka piersiowa. Miała tak wielką ochotę położyć się teraz obok niego i wtulić. Chciała choć na chwilę poczuć się tak samo bezpiecznie jak przedtem.  
      — Tak bardzo chciałabym, żeby to wszystko było łatwiejsze, ale ty nawet nie próbujesz mi tego ułatwić — powiedziała sama do siebie szeptem. — Jeśli nie chcesz niczego pamiętać, nie będę cię do tego zmuszać. Żegnaj, Severusie — mówiąc to, spojrzała na jego spokojną twarz i wyszła ze skrzydła szpitalnego, kierując się prosto do swojej sypialni.
Weszła do salonu  na jej nieszczęście, Harry i Draco jeszcze nie spali.
— Gdzie byłaś? — zapytał ją Drako z nutą troski w głosie.
— Musiałam trochę pobyć sama, pomyśleć o ostatnich wydarzeniach. Doszłam do wniosku, że nie będę robić nic na siłę, będę Severusa traktowała tak jak wcześniej, jak nauczyciela — powiedziała ze smutkiem.
— Zwariowałaś?! — krzyknął Harry.
— Nie, Harry, nie zwariowałam, tak będzie lepiej. Jeśli sam przyjdzie i będzie chciał się czegoś dowiedzieć, to mu powiem, ale nic na siłę.
— Jesteś tego pewna? — zapytał cicho Draco.
— Tak. Nie zmienię tej decyzji. I proszę, nie rozmawiajmy więcej o tym. Dobrze?
— Jasne — odpowiedzieli niepewnie. Wiedzieli, że to nie będzie dla niej tak łatwe jak ona sama sądzi. Wiedzieli też, że nie zamierzają zostawić jej z tym samej.
 
      Dwa tygodnie po tym jak Severus wyszedł ze skrzydła szpitalnego, jeszcze nie czuł się na tyle silny, by zacząć prowadzić zajęcia. Wieści o tym, że profesor znów jest w szkole, rozniosły się po szkole szybciej, niż można było sobie to wyobrazić. Jedni się z tego faktu cieszyli, a inni wręcz przeciwnie - najchętniej chcieliby go wysłać tam, skąd wrócił.
Siedział teraz samotnie w swoich lochach, trzymając list, który, gdy sam był jeszcze w skrzydle, dostał od Minerwy. List napisała Granger. Sami nie wiedział czemu, ale czytając go, Severus poczuł uścisk w sercu.
Kochany Severusie,
Nie zamierzam Cię do niczego zmuszać, przekonywać na siłę. W ten sposób będę jedynie robić z siebie  idiotkę, a Ty będziesz się niepotrzebnie denerwował.
Prawda jest jedna, ale do póki Ty sam nie będziesz chciał jej poznać, nic tu po mnie. Jeśli będziesz chciał o tym wszystkim porozmawiać, wiesz gdzie mnie znaleźć. Tymczasem zachowujmy się tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Zachowajmy stosunki nauczyciel-uczennica. Nie ukrywam, że nie będzie to dla mnie łatwe. Może kiedyś nasze drogi się złączą, ale na to musimy jeszcze poczekać.
Hermiona

Pamiętał moment,  kiedy dostał ten list od Minerwy. Przyszła do niego, w jej oczach było można zobaczyć rozczarowanie.
— Masz, czego chciałeś, mam jednak nadzieję, że zmądrzejesz — mówiąc to, podała mu list i wyszła, zostawiając go samego. Dopóki nie przeczytał listu, nie rozumiał, co Minerwa miała na myśli. Gryfonka Granger się poddała. Przestała walczyć jak prawdziwa lwica. Nie byłby sobą, gdyby choć trochę nie ciekawiło go, co ma mu do powiedzenia, czy do pokazania — czuł się już na tyle dobrze, że mógłby przeczesać jej umysł. Ale ta sytuacja nadal wydawała się tak nierealna, że nie mógł pójść do niej i o tym porozmawiać, jeszcze nie.
Wstał z fotela i opuścił swoje kwatery, kierując się w stronę pokoi Minerwy. Gdy usłyszał: „proszę”, nacisnął klamkę i znalazł się w saloniku głowy Domu Lwa.
— Severusie, co cię do mnie sprowadza?  — zapytała, a w jej głosie można było wyczuć zdziwienie.
— Co tak na mnie patrzysz, jakbyś mnie pierwszy raz w życiu widziała? — zapytał kąśliwie.
— Po prostu nie spodziewałam się ciebie. Odkąd wyszedłeś ze skrzydła, nie wyściubiłeś nosa z tych swoich lochów. Pominę już fakt, że przychodziłeś do mnie tylko wtedy, gdy któryś z moich Gryfonów coś narozrabiał.
— Przestań się czepiać. Z dwojga złego, wolałem przyjść do ciebie, niż rozmawiać z Albusem.
— W takim razie słucham, co masz mi do powiedzenia?
— Chce zacząć prowadzić zajęcia z powrotem — stwierdził.
— Jesteś pewien, że czujesz się wystarczająco na siłach?
— Tak.
— Dobrze, w takim razie od poniedziałku zaczniesz.
— Niech będzie — zgodził się i wstał z fotela. — Tylko powiedz temu cholernemu dropsoholikowi, że wracam.
— Dobrze, przekażę mu.
— Dobranoc, Minerwo.
— Śpij spokojnie.
Kobieta, zaraz po rozmowie z Severusem, za pomocą kominka udała się do gabinetu dyrektora. Sama nie wiedziała, czy Severus jest gotowy na ten krok.
— Co cię do mnie sprowadza, moja droga? — zapytał Albus, siedzący przy swoim biurku.
— Severus był u mnie przed chwilą, chce wrócić do swoich zachęć. Sama nie wiem, czy to dobry pomysł. Sądzę, że jeszcze za szybko.
— Jeśli Severus czuje się na siłach, niech tak będzie. Aha, w przyszłym tygodniu odbędzie się zebranie.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytała niepewnie.
— Dowiesz się w swoim czasie. A teraz życzę ci spokojnej nocy.
— Wzajemnie, Albusie.

      Nastał weekend, a wraz z nim pojawiło się pełno dzieciaków biegających po błoniach, które zaczęły korzystać z pierwszych promieni słońca. Zima powoli odchodziła w niepamięć, a na jej miejsce miała już niedługo przyjść wiosna.
Severus przyglądał się uczniom z Wieży Astronomicznej. Z jednej strony nie mógł się już doczekać poniedziałku. Chciał jak najszybciej wrócić do swoich normalnych zajęć, by przestać myśleć o tej nieznośnej Gryfonce i jej liście. A może raczej sam siebie chciał oszukać? Chciał wiedzieć, jak Hermiona będzie się zachowywać, gdy będzie z nim w jednym niewielkim pomieszczeniu. Był ciekaw, czy będzie tą samą wygadaną Wiem-To-Wszystko, czy jednak zamknie się w sobie. Albus obiecał ogłosić podczas kolacji, że od poniedziałku wracają zajęcia z eliksirów. Wiedział, jak zareagują inni; był ciekaw, jak zareaguje ona. Severusowi wydało się dziwne, że ostatnio jego rozmyślania koncentrowały się głównie wokół Granger. 

      Nastał wieczór, a wraz z nim pora kolacji. Wszyscy uczniowie już dawno siedzieli przy swoich stołach. Severus pierwszy raz od dwóch tygodni jadł posiłek w Wielkiej Sali. Nie obchodziły go ukradkowe spojrzenia rzucane w jego stronę.
— CISZA! — zabrzmiał głos dyrektora.  — Chciałbym ogłosić, że od poniedziałku wracają zajęcia z eliksirów. A teraz życzę wam smacznego. — Po sali przeszła fala szeptów i spojrzeń w kierunku Mistrza Eliksirów.
Snape wychwycił parę brązowych oczu, patrzących w jego stronę, ale gdy tylko spojrzał na ich właścicielkę, ta szybko spuściła wzrok.
 — No to od poniedziałku zaczynamy eliksiry — westchnął Harry.
— Coś czuję, ze będzie ciekawie — powiedział Draco, patrząc na Hermionę.
— Nic nie będzie. I przestańcie wierzyć, że coś się zmieni. Ja jestem uczennicą, on nauczycielem i koniec. Rozumiecie? — zapytała, miażdżąc ich spojrzeniem. Odkąd powiedziała im o tym, co postanowiła, zaczęli na nią patrzeć, jakby była chora, lub ktoś na nią rzucił Imperiusa. Sama do końca nie wiedziała, czy dobrze robi, postępując w ten sposób, ale - bądźmy szczerzy - nie miała innego wyjścia.
— Tak — odpowiedzieli chórem, ale na ich ustach kryły się chytre uśmieszki.
— Przestańcie się tak szczerzyć, bo dostaniecie szczękościsku — powiedziała Hermiona, wstając od stołu.
Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Musiała wszystko jeszcze raz przemyśleć; nie spodziewała się, że Severus będzie chciał wrócić tak szybko.
Gdy tylko się znalazła w pokoju, udała się do łazienki. Gdy z niej wyszła, położyła się. Pierwszy raz, odkąd pamiętała, zasnęła tak szybko.
 
      Wraz z pierwszymi promieniami słońca nadszedł ostatni dzień weekendu. Jedni siedzieli na błoniach i korzystali z pięknej pogody, inni zaś poszli do Hogsmeade. Jednak wśród uczniów byli też tacy, którzy powtarzali materiał z eliksirów. Nikt nie chciał zakiś za skórę Mistrzowi Eliksirów. Wiedzieli, że teraz będzie ich jeszcze bardziej tyrał niż dotychczas. Wiedzieli, że Snape będzie teraz chciał nadrobić zaległości jak najszybciej.
Klasy owutemowe jeszcze bardziej zaczęły się bać  zajęć z nim.