wtorek, 14 października 2014

Rozdział 21

    Witajcie.
    Przyszła pora na kolejny rozdział, ale nie jestem przekonana czy można tak nazwać to co dzisiaj wstawiam. Niestety wyszło jak wyszło, życie daje w kość, a doba ma zbyt mało godzin. Oby następnym razem wyszedł lepszy. :) I do tego - przepraszam, że wstawiam go tak późno.
    Rozdział ze specjalną dedykacją dla: May Jailer, Monii 22, Always, Nikoli, Bullek, Gisi, Kornelii, Sheili i SA. =)

    Po zakończonych zajęciach Hermiona udała się do biblioteki, gdzie miała zamiar wraz z chłopakami odrobić lekcje. Miała więcej czasu, ponieważ teraz w lochach szlaban miał mieć Ron.
Szła korytarzem pomiędzy chłopakami, gdy zza rogu wyszedł Ron, a obok niego szli Paul i Neville.
    — Cześć, Miona — przywitał się Neville.
    — Cześć, Neville — odwzajemniła przywitanie, w głębi duszy błagając Merlina, żeby nie zaczęła panikować. Ron był stanowczo za  blisko.
    — Przepraszam, Neville, ale idziemy do biblioteki — powiedział Harry, widząc reakcję Hermiony. Już ich mijali gdy usłyszeli za sobą głos:
    — Poczekajcie — zawołał Owen. Przystanęli i w skupieniu czekali na jego kolejny krok. — Chciałem się tylko przedstawić. Jestem Paul Owen i przyjechałem tu z Queverton — powiedział.
    — Ja jestem Hermiona Granger, a to Harry Potter i  Draco Malfoy — przedstawiła siebie i chłopców. — Ja wraz z Draco jesteśmy prefektami naczelnymi — poinformowała nowego.
    — Miło było was poznać — oznajmił Owen.
    — Ciebie też — odpowiedzieli niemalże równocześnie.
    — Do zobaczenia na kolacji — powiedział Owen i zaczął iść w kierunku Neville'a i Rona.
    — Dziwny jakiś — stwierdził Draco, gdy tylko chłopak zniknął za rogiem.
    — Może trochę — potwierdziła spostrzeżenie przyjaciela.
    — Ciekaw jestem, będzie wyglądał szlaban Weasleya, zwłaszcza że za dziesięć minut ma na nim być? — zapytał Draco.
    — Nie ciekawi mnie to zbytnio, ale Snape go zabije, jeśli się spóźni — odrzekł Harry.
Weszli do biblioteki i już w zupełnej ciszy zabrali się za rozwiązywanie zadań domowych.
Burzę mózgów przerwała Minerwa.

~*~

    — Wejść! — wrzasnął Snape, gdy ktoś zapukał do drzwi sali eliksirów. Pięć minut temu miał zjawić się na szlabanie Weasley. Nauczyciel już układał sobie w głowie, co zrobić z chłopakiem; będzie z nim sam na sam i nikt się o niczym nie dowie — chytrym uśmieszkiem przywitał w drzwiach rudzielca. — Weasley, spóźniłeś się pięć minut — wrzasnął. — I od jutra masz tygodniowy szlaban u pana Filtcha — dodał, gdy chłopak chciał się tłumaczyć. — Do roboty, masz uwarzyć ten eliksir. Tylko poprawnie, bo nie wyjdziesz stąd, póki go nie ukończysz — wysyczał, a w jego głosie było można wyczuć taką ilość jadu, że sam bazyliszek by pozazdrościł.
Obserwował chłopaka przez cały czas, nawet na sekundę nie spuścił go z oka. Miał tak ogromną ochotę wedrzeć się w jego umysł i zobaczyć, czy aby nie zbliża się do Hermiony… Jesteś nadopiekuńczy na starość, ona nigdy nie chodzi sama. Wie, że jeśli sie do niej zbliży, to wyleci, boi się tego, pomyślał.
    — Weasley, skończyłeś już? — zapytał jadowicie.
    — Jeszcze nie, profesorze — odburknął Ron.
    — Nie tym tonem, Weasley! — wrzasnął Snape. — Jestem twoim nauczycielem i należy mi się szacunek!
    — Panu? Może taki, jaki Hermiona ci okazuje? — zapytał podle Ron.
    — Coś powiedział?! — wrzasnął. W trzech krokach znalazł się przy chłopaku i złapał go za przód szaty. — Wynoś się! — wysyczał.
    — Nie! To moja przyjaciółka!
    — Ona. Nie. Jest. Twoją. Przyjaciółką — wysyczał, robiąc pauzy po każdym słowie.
    — A ty niby kim jesteś, że tak jej bronisz, co?
    — Nauczycielem, idioto! Wynoś się i nie chcę cię więcej tu widzieć!
Puścił chłopaka, który po chwili upadł na podłogę.
    — Panie Weasley. — Chłopak podniósł wzrok i zobaczył w drzwiach McGonagall.
    — Tak, pani profesor? — Spojrzał na nią.
    — Może mi pan wyjaśnić, co się tu dzieje? — zapytała. Choć dobrze wiedziała, co się stało, obserwowała to wszystko w drzwiach. Przyszła, by porozmawiać z Severusem, żeby sobie odpuścił wściekanie się na Weasleya, jednak chłopak nie potrafił trzymać języka za zębami. — Ma pan coś do powiedzenia? — zapytała.
    — Przepraszam, profesorze — powiedział obojętnym tonem.
    — I żeby mi to było ostatni raz. Następnym razem pójdzie pan do dyrektora — ostrzegła go.
    — Tak, pani profesor.
    — Może pan już iść.
    — Do widzenia.
    — Co ty wyprawiasz? — zapytała Severusa Minerwa, gdy wyszedł rudzielec.
    — O co ci chodzi? — odpowiedział pytaniem na pytanie, udając, że nic się nie stało.
    — Nie udawaj. Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
    — Przecież go nie przekląłem — powiedział niewinnie.
    — Severusie, odpuść mu.
    — Nie mam takiego zamiaru. Dobrze…  obiecuję, że więcej nie dam mu szlabanu ze mną — opowiedział jej.
    — Nie chcę, byś miał kłopoty.
    — Nie będę ich miał. Prędzej on, jeśli jeszcze raz będzie pyskować — zapewnił Minerwę.
    — A jak praktyki Hermiony?
    — Powinna już tu być.
    — Pewnie siedzi w bibliotece — zapewniła mężczyznę. — Pójdę po nią. A ty tu lepiej siedź — dodała zgryźliwie.

~*~

    — Coś się stał, pani profesor? — zapytał Draco.
    — Nic takiego, Severus prosił, bym powiedziała ci, że jesteś już pół godziny spóźniona na dodatkowe eliksiry.
    — Zapomniałam — powiedziała, szybko podnosząc się i pakując wszystkie książki do torby, po czym wybiegła z biblioteki.
    — Ona jest szybsza od twojej błyskawicy — zwrócił się do Harry'ego Draco.
    — Mam nadzieję, że Severus już ochłonął — powiedziała Minerwa.
    — A co się stało? — zapytał Harry.
    — O mało nie przeklął Ronalda.
    — Co?! — wykrzyknęli razem.
    — Mieli na szlabanie potyczkę słowną i Severus prawie go przeklął. Sądzę, że na tym się nie skończy — powiedziała Minerwa.
    — Będzie ciekawie — stwierdził Draco.
    — Oj, będzie — potwierdził Harry
    — Znając Severusa, nie pozwoli nam się nudzić — uśmiechnęła się.

~*~

    Hermiona wbiegła do gabinetu Severusa zdyszana - biegła tak szybko jakby goniło ją stado rozjuszonych hipogryfów.
    — Przepraszam za spóźnienie — powiedziała szybko, łapiąc oddech.
    — Weźmy się od razu do pracy — odpowiedział, jednak czekał, aż mu przytaknie.
    — Jaki eliksir dziś warzymy? — zapytała.
    — Dwa kociołki wiggenowego, jeden Szkiele-Wzro i jeden wzmacniającego i słodkiego snu. — Nie chciał jej niepokoić, jednak sam był przygotowany na najgorsze - że w każdej chwili może zostać wezwany, ponieważ ostatnie spotkanie było ponad dwa tygodnie temu.
Hermiona, tworząc każdy eliksir najdokładniej jak się da, nie chciała się zastanawiać, po co mu tyle wiggenowego.
    Już kończyła ostatni kociołek, gdy do jej uszu doszły niezrozumiale dźwięki. Odwróciła głowę w stronę Severusa.
    — Mógłbyś powtórzyć? — zapytała.
    — Na dziś już koniec, idź i się wyśpij.
    — Dobrze. - Jednym machnięciem różdżki posprzątała stanowisko. Podeszła do Severusa, który siedział przy swoim biurku i sprawdzał eseje trzeciorocznych Puchonów.  — Dobranoc — powiedziała, składając na jego policzku delikatny pocałunek.
Snape jeszcze przez kilka minut po jej wyjściu siedział, patrząc na jeden i ten sam esej. Wciąż czuł na swoim policzku ciepło jej ust, które w każdej chwili dawało mu ukojenie.
    Machnięciem różdżki odesłał eseje na właściwe miejsce i poszedł do swojego gabinetu. Usiadł na swoim stałym miejscu i pogrążył się w myślach.
Jego rozmyślania przerwał piekący ból na lewym przed ramieniu;
    — Cudownie — powiedział pod nosem, podchodząc do szafy i sięgając po swoją nieśmiertelną szatę.
Nim opuścił swoje kwatery, wysłał patronusa do Dumbledore’a i oddzielnego do Minerwy;
Idź do Albusa Dumbledore'a i przekaż mu , że zostałem wezwany. Nie wiem, co dokładnie planują, jednak bądźcie przygotowani na obronę ministra.
Idź do Minerwy McGonagall, powiedz jej, że ostałem wezwany, oraz że  Hermiona i chłopacy mają pod żadnym pozorem nie opuszczać wieży. Albus już wie.

    Czarna pantera rozdwoiła się i pobiegła w dwie różne strony. Zdziwił go nieco kształt jaki przybrał patronus, ale nie zwracał na to teraz większej uwagi.
Wyszedł na szkolne błonia, przemierzając je dość szybko. Wyszedł za bramę, zabezpieczając ją, i z cichym pyknięciem teleportował się przed posiadłość Malfoyów.

Idąc ciemnym korytarzem, na ścianach widział jedynie cienie palących się świec. Stanął naprzeciwko dużych dębowych drzwi, nacisnął klamkę i wszedł do środka, zostawiając za sobą pusty korytarz.