czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 33

Tak, wiem dawno mnie nie było, ale ostatnio dużo się u mnie dzieje. A wszystko przez to, że nadeszła w końcu wiosna <3. Niedługo zacznie się znowu sesja... EHHHHHHHH... z ciekawości kto w tym roku z Was pisał Egzaminy... nie ważne jakie czy to po podstawówce, gimnazjalne czy ten najważniejszy dla nas czyli dojrzałości. Napiszcie mi w komentarzach swoje odczucia po egzaminach jestem strasznie tego ciekawa. :D :D :D  Ja maturę pisałam trzy lata temu - nawet nie wiecie jak ten czas leci. I z wielką chęcią wróciłabym do szkoły.Na ustny niemiecki weszłam tak blada jak ściana, i myślałam o tym, że zaraz zemdleję :P . Praca ma swoje trzy plusy : URLOP, WYPŁATĘ I DNI WOLNE ;). Także póki jesteście w szkole korzystajcie z tej wolności ile się da. ;) No nic nie będę Wam dużej truła zapraszam na kolejny rozdział :* mam nadzieje, że się pośmiejecie trochę - tak jak ja podczas pisania i jak moja Kochana beta podczas sprawdzania

Pozdrawiam Tora



— Witaj, Mój Panie — przywitała się postać w ciemnej pelerynie.
— Masz dla mnie jakieś wieści o tym, co się dzieje za murami szkoły? — zapytał go Czarny Pan.
— Mój Panie, zdaję sobie sprawę, że jestem w szkole już na tyle długo, by się dowiedzieć czegoś konkretnego dla ciebie, ale ten Weasley nic nie gada jeśli chodzi o Zakon. Mówiłeś, że to najlepszy przyjaciel szlamy; owszem, ale kiedyś.—  Czarny Pan patrzył na niego z zaciekawieniem. Jak to możliwe, że o tym  nie wiedział? — Nie są przyjaciółmi od momentu, gdy Potter przeniósł się do wieży prefektów. Dokładnej przyczyny rozłamu Złotej Trójcy nie znam, ale już się możesz domyślić, kto zajmuje miejsce tego zdrajcy krwi w Nowym Złotym Trio.
— Czy chcesz powiedzieć, że to mój syn? — wydarł się Lucjusz.
— Lucjuszu! — syknął wściekły Voldemort. — Twój syn zdradził cię, ale miałem cichą nadzieję, że jednak ta szlama nie miała w tym udziału; a jednak. Najwyraźniej twój syn ma słabość do szlam — dodał.
— Jeśli jest tak jak mówisz, Panie, to nie tylko on ma do niej słabość — powiedział triumfalnie.
— W takim razie kto ma do niej słabość? — wysyczał z zaciekawieniem, a w jego czerwonych oczach pojawiły się ogniki, widząc szansę na wygranie tej wojny.
— Zaciekawi cię moja odpowiedź; mianowicie tą osobą jest nie kto inny, jak Snape. —
— Co powiedziałeś? Snape? Mogłem się spodziewać, że jeśli zniknął stad, to schowa się za murami szkoły. Musisz przyspieszyć swoje prace — rozkazał.
— Mój Panie, nie wiem jak długo to między nimi trwa, ale jestem pewien, że spokojnie musiało się to zacząć kilka miesięcy przed jego rozpoznaniem. Snape’a nie mogę  śledzić cały czas, bo mnie zauważy, ale szlama nie będzie się niczego złego spodziewać, po nowym uczniu, który chce wejść w ich społeczność, a ona jako prefekt będzie musiała mi pomóc. Jeśli uda mi się to zrobić, wtedy postawie ja przed tobą, mój Panie — powiedział dumnie. Był cholernie zadowolony ze swojego planu. Martwiło go jednak to, jak ma przeciągnąć ją na swoją stronę, by stali się sobie bliscy na tyle, by wyszła z nim sama ze szkoły. Wolał jednak tego nie mówić swojemu Panu.
— Zebranie uważam dla ciebie za zakończone, reszta zostaje – rozkazał Voldemort.

Aportował się z dworu Malfoyów prosto na polankę w Zakazanym Lesie. Nie spodziewał się takiej niespodzianki jaką zastał.
— Co pan tu robi w środku nocy? — zapytał go Severus.
— Ja... ja... ja... ten tego, tego… — zaczął dukać. Był przerażony tym, że trafił na profesora. Zupełnie nie spodziewał się tego. Czy wszystko co robił miało pójść na marne? Czy teraz Snape się dowie, kim on tak naprawdę jest?
— Proszę przestać się jąkać, tylko odpowiedzieć na pytanie — powiedział sfrustrowany. Siedział sobie spokojnie na korzeniu złamanego drzewa i patrzył w bezchmurne niebo. Patrzył i myślał o tym, co do tej pory przypomniał sobie, jeśli chodzi o Hermionę. — Panie Owen, gdzie pan był o tej porze poza szkołą? Jeśli nie chce pan ze mną rozmawiać, to zrobi to dyrektor.
— Nie, panie profesorze, ja po prostu nie mogłem spać i wyszedłem się przejść — skłamał gładko.
— Nie zmienia to faktu, że przebywanie poza szkołą po ciszy nocnej jest zakazane. Zatem, za pana zachowanie Dom Lwa TRACI STO PUNKTÓW! — krzyknął.
— Ale panie profesorze! — Próbował jakoś wpłynąć jeszcze na decyzję Snape’a, ale każda próba przekonania go kończyła się kolejnymi minusowymi punktami, i tak oto podczas jednej nocy stracił ich sto siedemdziesiąt. Koledzy nie będą zachwyceni, a już na pewno nie McGonagall.
— Ostrzegam pana, że jeśli komukolwiek w tym zamku stanie się krzywda, albo najmniejszy wypadek, to będzie pan pierwszym podejrzanym. Już moja w tym głowa, by pan wtedy wyleciał ze szkoły szybciej, niż zdąży pan powiedzieć „Eliksiry”. A teraz proszę, jak najszybciej iść do swojej wieży, i nie radzę, by ktokolwiek wiedział z kolegów, że pan tu był dzisiejszej nocy — dodał jadowicie.
— Dobrze, profesorze. — Udając skruszonego, ruszył w stronę zamku.
Zanim Severus wrócił do siebie, przeszedł jeszcze raz przez błonie. Będę musiał mieć go na oku – powiedział sam do siebie. Modlił się do Merlina, by ten chłopak nie wpakował się w coś, w co on wpakował się przed laty, bo wiedział, że nie będzie w stanie mu pomóc. Musi go obserwować, i przede wszystkim dowiedzieć się, jaki ma plan do zrealizowania. Dotknął klamki i znów pojawiło się białe światło i ciepło.

~*~

Tak jak Moody obiecał, z samego rana poszedł do Albusa, by wyjaśnić ostatecznie kwestię związaną z zamianą ciał.
— Rozumiem cię bardzo dobrze, drogi Alastorze, ale w tej sytuacji nic nie mogę zrobić. Mieliście sami wybrać, którym z uczniów macie być — powiedział żartobliwie Albus.
— Właśnie, Albusie! Mieliśmy wybrać! A ja zostałem OSZUKANY! I TO PRZEZ KOGO? Przez cholerną babę! — oburzył się Szalonooki. Te baby są niemożliwe, a ty Albusie jeszcze gorszy! — Zaczęło w nim jeszcze bardziej buzować.
— Ale co ja mam do tego, jakie są kobiety? Osobiście żałuję, że nie mogę się podpisać pod tym arcydziełem, ale to wina tego, że nie znalazłeś sobie żadnej na dłuższą metę.
— Albusie! — zawrzał. — Czy ty uważasz, że to stosowne, żebym to ja oglądał nagie ciało tej przeklętej Gryfonki?
— O dobrze, że już dotarliście, Kochani! — Albus przywitał pozostałą dwójkę aurorów. Tonks weszła z wielkim uśmiechem na twarzy, a Albus wolał chyba nie wiedzieć, co się działo między nią a wilkołakiem dzisiejszej nocy. Zaraz za nimi wszedł Mistrz Eliksirów, niezbyt zadowolony z tego, że musiał się tu zjawić, zwłaszcza przed śniadaniem.
— Więc jak, Albusie, uważasz to za stosowne? — Moody powtórzył pytanie.
— Co jest stosowne?— zapytał z czystej ciekawości Severus. No bo skoro już tu się znalazł, to chciał znać chociaż mniej więcej powód zamieszania.
— Według Albusa stosowne jest, żebym to ja był tą nieszczęsną uczennicą, i uważa, że nie ma w tym nic niestosownego, bym to ja podczas kąpieli oglądał jej nagie ciało! — wykrzyczał.
Severus popatrzył na dyrektora, który wyglądał jakby faktycznie nie było żadnego problemu. Przypomniał sobie jednak moment, kiedy dostał kolejnego, jak to nazywał „objawienia”. Nie robił nic konkretnego; po prostu szedł korytarzem, podczas nocnego obchodu. Kiedy go już skończył, skierował się do lochów.  Gdy otwierał drzwi, oślepiło go po raz kolejny białe światło. 
Był już w swoich komnatach, gdy zobaczył dwie postacie przy drzwiach wyjściowych. Była tam Hermiona, która mocno wtulała się w niego. Widział to. Naprawdę widział, a przede wszystkim czuł; czuł to. Czuł, z jaką zachłannością ją całował. Jak dotykał każdy, najmniejszy fragment jej ciała, tak jakby była tylko jego. Tak jakby nikt inny nie mógł nigdy zobaczyć tego, co on widział. Wydawało mu się to absurdalne, jak on, Mistrz Eliksirów mógł tak po prostu bezgranicznie pragnąć o dwadzieścia lat młodszej kobiety? Jeszcze większym absurdem było to, że ona, zdolna, najmądrzejsza czarownica od czasów założycielki szkoły, mogła pragnąć jego – zgorzkniałego, starego,  byłego śmierciożercę, dobrze wiedząc, ile tak naprawdę wyrządził krzywd. Ona go kochała. A czy on kochał ją?
Wtedy wrócił już do momentu gdy otwierał drzwi. 
— Albusie, jak to? Nie masz nic przeciwko?! — zaprotestował.
— Severusie, chciałeś coś powiedzieć? — zapytał Albus
— Tak! Żebyś wiedział! Ja się nie zgadzam! Żaden z nauczycieli nie powinien oglądać swojej uczennicy lub członka Zakonu w takiej sytuacji. To Tonks powinna zostać Gryfonką. — Wiedział, że dyrektor nie piśnie ani słowa, a w ten sposób może da mu jakiś znak, że zaczyna sobie przypominać, co było między nim a Hermioną.
— Severusie, oczywiście, że nie podoba mi się to, żeby Moody był Hermioną, ale powiem wam, że nie spodziewałem się tego, że to on wyląduje w jej ciele. A gdy się dowiedziałem, byłem po prostu ciekawy, jak będzie to argumentował i nie sądziłem, że Tonks go przechytrzy. Ale cóż poradzimy, kobiety są nieprzewidywalne — uśmiechnął się. — Tonks, prosiłbym cię jednak, żebyś to ty była Panną Granger. Gdyby ona się dowiedziała kto nią był, nie byłaby zachwycona.
— Dobrze, ale fajnie było zostać choć na chwilę facetem. Szczerze współczuję wam tego, że od samego rana, jak tylko wstaniecie, chcecie postrzelać i że to w pewnym sensie jest bolesne; przynajmniej dla mnie. Proponuję, żebyście się zamienili z nami miejscami, gdy będziemy miały ciężki tydzień. To dopiero jest jazda. — Puściła im oczko i wyszła, zostawiając zszokowanych mężczyzn, którzy patrzyli w osłupieniu na miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała.
— No dobrze, panowie, sądzę, że już wszystko wyjaśnione i możemy powrócić do swoich zajęć. — Ciszę przerwał Albus, który nadal myślał o tym, co powiedziała Tonks.
W gabinecie dyrektora został tylko Severus, który również kierował się do wyjścia, jednak nie dane mu było wyjść.
— Chłopcze, mam do ciebie prośbę — zaczął Albus.
— Czego znowu ode mnie chcesz? — zapytał Severus podejrzliwie.
— Chciałbym, żebyś wybrał się w jedno miejsce z jednym pakunkiem, ale najpierw musisz zrobić zapas Wieloskowego, tak by spokojnie starczyło go do końca wojny — poinformował go starzec.
— Z czym i gdzie? I jak w ogóle wyobrażasz sobie to, bym w tak krótkim czasie uwarzył taki duży zapas? Rozumiem, że jestem Mistrzem Eliksirów, ale na gacie Merlina, nie wymagaj ode mnie cudów! — warknął i wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami.
~*~
Pierwsze zajęcia jakie dziś miał mieć, były z Gryfonami i Ślizgonami.
Kazał im przygotować eliksir Słodkiego snu, bo jeśli któryś byłby na tyle dobry, by mógł go dodać do swoich zapasów, to znacznie ułatwiłoby mu to pracę. Nigdy za wiele takich eliksirów. Całe zajęcia przyglądał się Owenowi. Co ten chłopak kombinował? I co on w ogóle tak zaczepia tego Rudzielca? Czy to jego wspólnik? Nie! Rudzielec jest zbyt głupi na to, ale ten nowy jest bystry, cwany, przebiegły, a przede wszystkim czuć magię, która bije od niego. Potężną magię. A wszystko to bardzo ceni sobie Czarny Pan. Ulżyło mu, gdy pomyślał, że Hermiona i spółka byli z dala od szkoły, i w pewnym sensie byli bezpieczni. Ale od czego? Zagrożenie czyha wszędzie, ale byli bezpieczni od planu Owena, o ile takowy istniał.
Już nie mógł się doczekać jutrzejszego dnia. Jutro miał się dowiedzieć, jakie zadanie przydzielił mu znowu Albus. Wydawało mu się, że wie co dyrektor każe mu zrobić, a jeśli to prawda, to w końcu będzie mógł wszystko wyjaśnić.
Podczas lekcji zaczął przemierzać klasę, by sprawdzić, jak radzą sobie uczniowie z eliksirem. Przeszedł koło stolika Owena i jeden rzut oka wystarczył by wiedzieć, że ten eliksir będzie bardzo dobry, czego nie mógł powiedzieć o eliksirze Hermiony.
— Granger, twój eliksir jest fatalny — powiedział szeptem. — Moody, sądziłem, że lepiej znasz się na eliksirach — dodał zgryźliwie.
— To ja, Snape — powiedziała Tonks przez zaciśnięte zęby.
Już oddałaś mu Dracona? – zapytał, drażniąc się z nią.
— Niestety, a ty lepiej siedź cicho, bo ściany mają uszy – odparła szeptem.
— Co masz na myśli? — zapytał zaciekawiony.
— Nie teraz i póki co nic nikt nie wie. Muszę najpierw sprawdzić, czy mam rację — odpowiedziała szybko i zabrała się do robienia eliksiru.
— Jak chcesz, ale jeśli sprawa dotyczy Owena, to ci pomogę.
— Skąd, ty...?
— Powiedzmy, że póki co, to tajemnica. Pracuj dalej.

Pozostała część zajęć minęła dość sprawnie. Większość eliksirów nie nadawała się jednak do użytku. Te które się nadawały, wlał do fiolek i odstawił na półkę.