wtorek, 16 lipca 2019

Rozdział 34

Witam :)
Z radością wstawiam dla Was rozdział 34 tak przez wiele osób wyczekiwany. Mam nadzieje, że Wam się podoba. Czekam oczywiście na komentarze. Więcej informacji znajdziecie na moim facebook'u kliknij tu. gdzie również możecie do mnie pisać. Bez dłuższego gadania zapraszam do czytania. Tora



Z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Ciało zaczęło dochodzić do siebie, ale umysł płatał mu figle. Przypominał sobie coraz więcej fragmentów dotyczących przeszłości. Przede wszystkim te dotyczące pewnej gryfonki. Najbardziej martwiło go to, że spędzili razem noc, nie wiedział jak ma na to patrzeć. Z jednej strony uporczywie chciał się wszystkiego dowiedzieć co ich łączyło, zaś z drugiej był ciekaw co by było, gdyby wmówił wszystkim dookoła wliczając Hermionę, że nic nie jest w stanie sobie przypomnieć. Ona by się nie poddała, a może tak? Zadawał sobie też pytanie czy mając już wiedzę co ich łączyło wcześniej, on sam chce się od niej odciąć? Wiedział, że gdyby ją odizolował ona znalazłaby kogoś innego, w odpowiednim wieku, bez mrocznej przeszłości.  Chciał by była szczęśliwa, ale nie był pewien czy będzie w stanie zaakceptować fakt, że ktoś inny jest u jej boku. Czy byłby w stanie patrzeć jak kto inny ją przytula, czy ona wtula się w ramiona kogoś innego? Nie mógł tego obiecać. Nie dane mu było dłużej się pogrążać w rozmyślaniach, gdyż ktoś usilnie dobijał się do jego komnat.
- Kogo licho niesie? - wydarł się.
- Otwórz drzwi - usłyszał znajomy głos. Zaklął w myślach. Wiedział, że gdy wpuści starego czarodzieja, ten zbyt szybko nie opuści jego kwater.
- Czego chcesz? - otworzył drzwi i wpuścił nieproszonego gościa do salonu.
- Miło, że jesteś w dobrym nastroju - przywitał się z nim dyrektor. Severus wiedział, że skoro starzec przyszedł do niego tak wcześnie,  jego dzień już będzie zepsuty.
- Byłem wręcz w cudownym, dopóki się tu nie zjawiłeś - odburknął siadając na fotelu. - Usiądź - wskazał fotel po drugiej stronie stolika. 
- Severusie mam dla ciebie zadanie - zaczął. Widząc minę Mistrza Eliksirów kontynuował - Mam też nadzieję, że nie będziesz się długo zwlekać z wykonaniem go - skończył.
- Jakie to zadanie? - powiedział obojętnym tonem.
- Będziesz musiał przekazać te wskazówki dzieciakom - Severus zesztywniał na moment. Czy to był jakiś żart? Wysłał ich na niebezpieczna misię bez żadnych wskazówek. Co za...
- Chciałbym, żebyś wyruszył jeszcze dziś - dyrektor już dawno nie widział przyjaciela w takim stanie.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że wysłałeś ich na tą wyprawę bez żadnych wskazówek?! Nie mówiąc gdzie zacząć, tak po prostu ich wysłałeś! - krzyknął Severus.
- Tak zrobiłem, ale te wskazówki odnalazłem dopiero dzisiejszej nocy… - tłumaczył, ale nie dane mu było dokończyć.
- Ich ostatnia lokalizacja i mnie nie ma! - krzyknął wściekle mężczyzna. Dumbledore poinstruował go gdzie ich wysłał i gdzie prawdopodobnie teraz się znajdują. Severus chwycił dwa pergaminy i wybiegł z komnat, zostawiając czarodzieja samego. 
Co za idiota pomyślał Severus. Wysłał Nimfadorze patronusa, żeby miała oko na Owena bo opuszcza szkołę. Zdziwiło go to, że jego patronus zmienił się w dużą wydrę. Nie miał jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać. Z cichym pyknięciem opuścił teren szkoły.

***

Miał nadzieję, że byli cali i nic im się nie stało. Chciał wierzyć, że nie natknęli się na szmalcowników lub co gorsza na śmierciożerców.  Nie chciał nawet o tym myśleć, że któreś z nich mogło trafić przed oblicze Czarnego Pana. Idąc po lesie, pod zaklęciem kameleona, chciał dostać się do nich, jak najszybciej. Chodząc po lesie bał się, że na kogoś się nie natknie, wtedy byłoby po nim. Po tym jak zdradził Czarnego Pana i ten się dowiedział, jego życie jeszcze nigdy nie było tak zagrożone jak obecnie. Oparł się o drzewo i nie wiedział kiedy nastała ciemność. Zdążył pomyśleć. Oni tu byli.

***

Dumbledore zaraz po tym jak Severus opuścił szkołę, poszedł w kierunku komnat opiekunki Domu Lwa. 
- Witaj moja droga - przywitał się. Wiedział, że będzie na niego wściekła, że znowu gdzieś wysłał Severusa. Starsza czarownica traktowała Severusa jak syna, a on kolejny raz naraża go na niebezpieczeństwo. Wiedział jak zareaguje, każda matka by tak zareagowała. Wiedział, że mogła zawsze na niego liczyć nie ważne jaka była cena. A teraz stał przed kocią mamą i musiał jej powiedzieć, że po raz kolejny przez niego Severus jest narażony na niebezpieczeństwo. 
- Co cię do mnie sprowadza? - spytała czarownica. Widziała,, że ciężko mu jest się do czegoś przyznać.
- Wysłałem go za lwicą - powiedział szybko. To wystarczyło by Minerwa wciągnęła go do środka i zamknęła drzwi z trzaskiem, który słyszała z pewnością cała szkoła. Dziwne, że drzwi nie wypadły - pomyślał.
- Czy ja dobrze słyszę Albusie?! Posłałeś go wiedząc, że śmierciożercy na niego czyhają?
- Minerwo, moja droga - próbował to załagodzić jak się tylko da. - Nie miałem wyjścia - powiedział skruszony.
- Co znaczy nie miałeś wyjścia?! - była na niego wściekła, co on w ogóle sobie myślał posyłając go na takie niebezpieczeństwo.
- Wróciłem dziś rano z mojej misji - zaczął, widząc że czarownica się tym zainteresowała. - Znalazłem dwa pergaminy, które są bardzo ważne w odnalezieniu Horkruksów. Miałem już wcześniej jeden ale nie wiedziałem do czego służy, dopiero teraz, gdy znalazłem  kolejny zrozumiałem, że to zagadki, które pomogą nam odnaleźć pozostałe przedmioty a co najważniejsze zniszczyć je. Severusa wysłałem by przekazał je naszej Trójcy - dokończył.
- Dlaczego zawsze to on musi być narażony na takie niebezpieczeństwo? - zapytała bardziej siebie niż dyrektora. 
- Wiesz, że tylko on jest wstanie ich szybko znaleźć. - Musiała przyznać, że jeśli chodziło o szybkość i skuteczność działania Severus jest niezastąpiony, zwłaszcza gdy w grę wchodzą śmierciożercy.  - Ty nigdy nie masz wyjścia! - Gdyby Minerwa potrafiła strzelać piorunami to w tym momencie Albus byłby bez szans. Lepiej, żeby dziś żaden uczeń jej nie podpadł bo będzie biedny - pomyślał staruszek.

***

Nie wiedział, gdzie wylądował dookoła była ciemność. Z każdą chwilą mrok ustępował jasności. Widział teraz bardzo dobrze gdzie się znajduje. Szkolny hol. Rozejrzał się dookoła ale nikogo nie widział. Wzdrygnął się na widok postaci w pelerynie za którą lewitowała nieprzytomna Hermiona. Wszedł za nią do jednej z sal. Zastanawiał się co on tu robi, oprzytomniał gdy zobaczył osobę która ściągnęła pelerynę. Przypomniał sobie, że widział coś podobnego gdy gryfonka  pokazała mu wspomnienia związane z nim. A więc był teraz w samym centrum, będzie wiedział wszystko od A do Z. Nie wiedział czy chce być tego świadkiem. Gdy widział to w myślach Herminy, zastanawiał się czy to faktycznie możliwe po tylu latach przyjaźni na dobre i na złe. Wystarczyło tylko, że zaczęła rozmawiać z Draco...
- Widzę, że już się obudziłaś - usłyszał głos rudzielca co nakazało mu spojrzeć z bliska na całą sytuację. Widział jak nachyla się nad związaną gryfonką, która prosiłą by ją wypóścił, ale on był niewzruszony. Widział po nim, że chciał by się bała tego co nieznane. Widział żądzę, wyższość nad "ofiarą" brak kontroli czy zahamowań, nic nie było wstanie powstrzymać rudzielca. Wiedział dobrze co to za amok, sam nie raz go doświadczył gdy ktoś go zdenerwował. Różnica była taka, że jego trudniej było wyprowadzić z równowagi. A młodemu Weasleyowi wystarczyło odrzucenie ze strony Hermiony. Nic nie tłumaczyło jego zachowania względem przyjaciółki. Chciał jak najszybciej go od niej odciągnąć, ale nie pozostawało mu nic innego, jak bezradnie patrzeć jak ją gwałci. Widział łzy w jej oczach. Wzrok błagający o pomoc, która nie nadciągała. 
We wspomnieniach Hermiony wszystkie te wspomnienia przeskakiwały pomiędzy sobą jak szalone. Teraz gdy musiał patrzeć na to jako spójną całość, błagał w duchu Merlina by ta katorga dobiegła końca. Zamknął oczy i tylko to go uratowało. Usłyszał dźwięk zamykanych drzwi i zobaczył jak dziewczyna idzie w kierunku ściany pod którą usiadła  z nogami przy klatce piersiowej. Szata dziewczyny była zmiętoszona. Poraz kolejny usłyszał strzęk drzwi i zobaczył siebie. Siedząc obok niej, usłuszał zduszone Nie odchodź i wyczarował patronusa, a po chwili przyszli pozostali. Wspomnienie się rozmyło a on uświadomił sobie, że nadal siedzi pod drzewem. Nie wiedział co ma o tym myśleć, zastanawiało go to dlaczego to widział skoro go tam nie było, skoro to nie jego wspomnienie. Pomyślał, że może Hermiona mu to przekazała ostatnio lub jeszcze w przeszłości, być może teraz w jakimś stopniu to było jego wspomnienie.
Dłuższą chwilę dochodził do siebie. Zauważył, że z każdą nową wizja przechodzi to coraz ciężej. Ręką otarł nos i zauważył na niej plamy krwi. Wyjął z szaty chusteczkę i wytarł twarz. 
Nadal idąc leśną drogą, myślał nad tym co zobaczył. Jak należy zachować się w tej sytuacji. Powinien skopać gnoja i potraktować go najgorszymi klątwami jakie znał. A nie chwaląc się Severus Snape znał ich dość pokaźną ilość. Przeszedł niezauważony obok gromadki szmalcowników. - Nie wiem po co tu siedzimy skoro i tak nikt tędy nie chodzi - powiedział jeden z podejrzanych typów. Na co Severus uśmiechnął się kpiąco. I poszedł dalej.

***

Severusa nie było, a jedyną osobą, która była w stanie obronić szkołę był jej dyrektor, Albus Dumbledore. Był potężnym czarodziejem i nikt w to nie wątpił, jednak ze względu na swą gryfońską naturę i dobroć, nie dostrzegał zagrożenia i nie zauważał niektórych istotnych rzeczy. Chciał w każdym zobaczyć przyzwoitego człowieka, jednak w czasie wojny należało zachować odpowiednią czujność.
I tak było w tym wypadku. Co noc odkąd pojawił się w szkole wychodził ciemną nocą, chodził po zamku i po błoniach. Wyraźnie czegoś szukał. Zawsze ubrany w czarne szaty, jedyne co można było wyczuć to, to jaka magia od niego bije. Jak na młodego czarodzieja, zbyt potężna. Szkodą było, że magia którą dało się poczuć była tak czarna jak najmroczniejszy zakamarek w szkole. Dziw brał, że mimo mrocznej duszy trafił do domu lwa. Może nie od zawsze był związany ze śmierciożercami, "kto z kim przystaje, takim się staje" -  pomyślała smutno Tonks obserwując Owena. Severus poprosił by miała na niego oko dopóki ten nie wróci. Odprowadziła włóczęgę wzrokiem do portretu Grubej Damy. Ta się oburzyła, że ośmielił się ją obudzić. Widziała, że zesztywniał, gdy ta poinformowała go, że jeszcze raz to się powtórzy a będzie zmuszona poinformować dyrektora o nocnych eskapadach. Wróciła do wieży prefektów. Odetchnęła z ulgą widząc, że Moody i Remus spali. Nie zamierzała ich w to mieszać. Weszła do pokoju gryfonki, przed snem zastanawiało ją tylko jedno. Po co mu szafka zniknięć, i gdzie jest druga?

***
Severus szukał ich już od około tygodnia, martwiło go to z dwóch powodów. W szkole są dzieciaki śmierciożerców, i jak za długo nie będzie z nim zająć ci idioci poinformują rodziców. Ci z kolei powiadomią Czarnego, a Ten wyśle pogoń za nim. Pokręcił niechętnie głową. Druga kwestia, czy znajdzie Nową Trójcę całą i zdrową. Stracił już prawie nadzieję. Dziwiło go, że las nie jest w ogóle zniszczony. Widział już nie jedna grupkę szmalcowników, a mimo wszystko las wyglądał na nietknięty. Przez ten cały czas zastanawiał się jak może ich zlokalizować. Wstał z trawy, otrzepał szaty. Rzucił proste zaklęcie wyszukiwania - rzucając je pomyślał o Hermionie. Z różdżki wyskoczyła duża srebrzysta wydra. Wydra zaczęła poruszać się do przodu, Severus pomyślał by za nią iść, może ona doprowadzi go do nich. Po obserwacji ruchu słońca szedł dobre cztery godziny. Nie wiedział jak długo jeszcze będzie szedł.

Dotarł do skraju lasu, przed nim rozpościerała się ogromna polana. Staną przed nią, czuł magię, nie wiedział do kogo należy, ale wydra zniknęła. - To musi być gdzieś tu - pomyślał. 
- Petrificus Totalus - nie wiedział dlaczego użył tego zaklęcia. Po przejściu pierwszego szoku, tak Severus Snape przeszedł szok. Może dlatego, że pomyślał, że mogła to być Hermiona lub Draco, pech chciał, że zobaczył sztywnego Harry'ego.
- Zgłupiałeś - usłyszał głos biegnącego do wybrańca blondyna. - Severus uśmiechnął się z ulgą, że użył tego akurat zaklęcia. W przeciwnym razie byłoby już dawno po Potterze, a on musiał by się ostro tłumaczyć, zapewne z mizernym skutkiem. 
- Ja? - syknął Mistrz Eliksirów. - Mogłem was zabić, nie wiecie, że nie zachodzi się czarodzieja od tyłu,  bo może stać się coś takiego - pokazał palcem na Harry'ego, który podnosił się z trawy. - Lub coś gorszego - dodał.
- Dzięki za łagodne zaklęcie - powiedział wybraniec podchodząc do profesora. 
- Długo za mną szliście? - zapytał. Nie mógł sobie darować, że nikogo nie wyczuł wcześniej.
- Od starego dębu, przy którym siedziałeś - powiedział Harry. - Snape był pełen podziwu, że tak długo podążali za nim niezauważeni. Przy dębie zrobił sobie krótką przerwę. Po ostatnim, jeszcze nie doszedł do siebie w pełni, a może to starość, westchnął.
- Gdzie Granger? - zapytał pośpiesznie.
- W obozowisku - powiedział Draco. - A tak w ogóle co ty tu robisz? - zapytał pośpiesznie.
- Mam dla was przesyłkę ale o tym potem. Skąd w ogóle macie pewność, że to ja? - zapytał chytrze.
- Gdybyś był śmierciożercą już bylibyśmy martwi, albo schwytani w najlepszym wypadku - powiedział ślizgon.
Idąc w stronę obozowiska, gdzie została Lwica zastanawiał się jak ma się zachować. Co powiedzieć. O co zapytać. Czy będzie nadal miała chęć pomocy mu. Z zamyśleń wyrwał go wychowanek.
- Przypomniałeś sobie coś o Hermionie? -  zapytali chórem, tak jakby to ćwiczyli od jakiegoś czasu. Szczerze bali się sami odpowiedzi na to pytanie. Hermiona nic nie mówiła ale wiedzieli, że ją to martwi. Bała się, że Snape nic sobie nie przypomni, i nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Nie wiedział co ma im odpowiedzieć, że miał kilka wizji, ale nie czuł nic takiego co wyczuwał od Snape we wspomnieniach. Odsłonili osłony i weszli do obozowiska. Pod drzewem stał namiot.   - Miona wróciliśmy - zawołał Draco. - Wyjdź z tych książek bo kogoś przyprowadziliśmy - dodał głośniej.
Hermiona wyszła z namiotu, włosy miała spięte w pełnym nieładzie kucu. Stanęła jak wryta gdy go zobaczyła. Przeszło jej tysiąc myśli przez głowę, nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Ale to co zobaczyła przeraziło ją. Severus Snape Naczelny Postrach w Szkole Magii i Czarodziejstwa były Śmierciożerca, były Szpieg, padł na trawę jak 'prawdziwy mężczyzna' na widok kobiety ze wspomnień. Jedyne co zdołał zarejestrować to nagłą ciemność i słowa gryfonki "Nic mu nie jest" - i już go nie było.
- Co mu się stało? - zapytała Hermiona. 
- Przed chwilą było z nim wszystko w porządku - powiedział Harry.
- Może padł na twój widok Miona - powiedział Draco. Puścił jej oczko, po czym wykonał prośbę Hermiony i wraz z Harrym przenieśli go do namiotu. 
Nie wyglądał jakby stało się coś poważnego, musieli po prostu teraz poczekać aż się ocknie.

wtorek, 2 lipca 2019

Miniaturka

WITAM, WITAM, WITAM WSZYSTKICH !!!
A nie wierze sama, że udało się coś naskrobać. Muszę Was przeprosić za zawieszenie, które trwało bardzo długo. Ale spokojnie wracam, i będę pisać. Mam postanowienie, że w końcu chcę doprowadzić tą opowieść do końca, razem z wami. Wraz z moim powrotem mam nową betę Wero, której bardzo dziękuję.
Nie będę więcej Wam truć zapraszam na miniaturkę, na rozgrzewkę przed Rozdziałem 34, który ukarze się na pewno w lipcu.
No to CZYTAMY i KOMENTUJEMY chciałabym wiedzieć ile Was będzie wraz ze mną.
Tora








- Co powiedziałaś? - zapytał oburzony Ron.
- To co słyszałeś! - wrzasnęła Hermiona. Właśnie chłopcy, przypadkiem bo jakże by inaczej, dowiedzieli się o niej i postrachu z lochów. Jak można sobie wyobrazić jej przyjaciele nie byli zadowoleni. Najwięcej do powiedzenia jak zwykle miał Ron. 
Półtora roku temu licząc od mniej więcej końca wakacji, kiedy to Ron poprosił młodą gryfonkę o rozmowe, ta dowiedziała się co przyjaciel o niej myśli i w jakich kategoriach.
- Miona chciałem się zapytać, powiedzieć... - dukał bez ładu i składu. - Chciałem ci powiedzieć, że kocham cię, ale jak kogoś więcej niż przyjaciółkę czy siostrę - patrzył na Hermionę z niecierpliwością aż coś odpowie. Miał wrażenie że stoi przed nią wieczność, minuty w jego głowie zamieniały się w godziny. Otrząsnął się gdy usłyszał jej zdecydowany głos.
- Ron ja cię nie kocham w ten sposób, przykro mi. Jesteś dla mnie jak brat i nie chce tego zmieniać - odpowiedziała gryfonka.
Teraz stał przed nią i kłócił się o to że wybrała kogoś innego niż on.  Jedyne co krążyło mu po głowie, to jak długo to trwa. Myślał, czy w momencie kiedy jej powiedział co czuje to było już coś między nią, a tym tłustowłosym nietoperzem.
- Ron daj może powiedzieć Mionie wszystko od początku - wtrącił się Harry.
- Co tu wyjaśniać? To jest nie do... powiedz Miona, że to żart - jednak ta nic się nie odezwała. - Nie Harry... - wystawił rękę w kierunku przyjaciela, uciszając go.  - To jest nie do przyjęcia, my go nienawidzimy przecież! - popatrzył na przemian na pozostałą dwójkę.
- Miona go kocha - powiedział wybraniec patrząc na dziewczynę.
- Ja nigdy tego nie zaakceptuje, wróć jak zmienisz swoją decyzję - powiedział Ron. Patrząc na wytrzeszczone oczy Harrego, które teraz były wielkości galeona, dodał - Idziesz czy zostajesz?
- Ron tak nie można! Nie możesz komuś kazać wybierać między przyjaźnią a miłością, powinniśmy ją wspierać a nie... - nie zdążył dokończyć ponieważ Ron wtrącił mu się w pół zdania.
- ... nie można? Trzeba jej otworzyć oczy Harry! Idziesz czy zostajesz? - zapytał zniecierpliwiony widząc, że przyjaciel nie rusza się z miejsca
- Ja też mam decydować? - Ron machnął ręką i odwrócił  się na pięcie - Pamiętajcie, że was ostrzegałem, że nie można temu dupkowi ufać - po czym odszedł.
- Nie martw się Miona wszystko będzie dobrze - pocieszał przyjaciółkę. - Jeśli faktycznie go kochasz i chcesz z nim być, będę przy Tobie i będę cię wspierać jak moge, a Ron jak ochłonie to sam przyjdzie.
- Dziękuje Harry, dużo to dla mnie znaczy, że mimo wszystko, wiedząc że chodzi o Severusa, którego nienawidzisz, zostałeś.
- Nie masz za co dziękować, fakt nie lubię go, ale skoro jesteś z nim szczęśliwa to nie może być taki zły  - uśmiechnął się puszczając jej oczko. - Opowiesz mi jak to się zaczęło? - zapytał Harry. Ciekawiło go, jak ktoś taki jak Snape mógł pokochać jego przyjaciółkę, zwłaszcza, że ciągle ją krytykował.
- Naprawde chcesz wiedzieć? - zapytała zszokowana. Harry skinął tylko głową w geście potwierdzenia - Cofnijmy się  do stycznia przed wojną - zaczęła.
- Styczeń? - zapytał zdziwiony Harry. -Przecież w święto duchów Ron z tobą rozmawiał - popatrzył na nią niepewnie.
- Nie Harry, wtedy jeszcze nic nas nie łączyło - zapewniła Miona. Chociaż dla Harrego nie miało naprawdę znaczenia, czy było to przed czy po wyznaniu Rona. Najważniejsze, że jego przyjaciółka była szczęśliwa.
- Pamiętasz jak Dumbledore wysłał nas na poszukiwanie Horkruksów  w święta jak nie było uczniów w szkole? - zobaczyła że przyjaciel kiwnął głową w geście zrozumienia, więc kontynuowała. - W czasie tej podróży nie byliśmy sami. - Hermiona widząc że wybraniec nie do końca rozumie o co chodzi mówiła dalej. - Dumbledore wysłał potajemnie ogon, nie dziwie się, że nic nie wiedzieliście, bo ja sama zorientowałam się po trzech dniach. Jednej nocy zobaczyłam jego patronusa, więc ostrożnie odsłoniłam przed nim ochronne zaklęcie, co jak możesz się domyśleć nie obeszło się bez gadki o niebezpieczeństwie w lesie.
***
-- Czemu to Panna-Wiem-To-Wszystko nie śpi jeszcze o tej porze? - zapytał Snape zamykając za sobą bariery.
- Nie mogę zasnąć myślę nad tym co było ukryte w fałszywym medalionie, kto to jest LH, co ma wspólnego z prawdziwym naszyjnikiem - mówiła na przemian ziewając ze zmęczenia. Prawda była taka, że chciało jej się spać ale gdy tylko kładła się jej mózg analizował dziesiątki myśli naraz.
- LH,  nie mam pojęcia - przytaknął nauczyciel. - Miejmy nadzieję, że go zniszczył - powiedział. Chciał coś dodać ale nie zdążył, ponieważ zobaczył przez bariery, że ktoś chodzi po lesie. Pytanie kto.
Stanął bliżej bariery i obserwował przechodzących obok śmierciożerców, zaklął w myślach siarczyście. Zastanawiało go, co tu robią i czego lub kogo szukają. Ramię go nie piekło, a może te bariery to powodowały. Jeśli tak musi jak najszybciej je opuścić.
- Granger tu są śmierciożercy, jak tylko się oddalą aportujecie się najdalej jak się tylko da. Ja muszę wyjść, bo twoje zaklęcia blokują najwyraźniej magię z zewnątrz.
- Co ma pan na myśli, nie rozumiem - zapytała niezręcznie.
- To głupia, że nie pali mnie znak a słudzy Czarnego Pana są w lesie.Teraz zrozumiałaś? - zapytał poirytowany. - Jak tylko odejdę zdejmij bariery i uciekajcie. Zrozumiano?
- Tak profesorze - powiedziała twierdząco. - Profesorze - zawołała za nim.
- Co jest Granger? - zapytał patrząc na nią.
- Prosze na siebie uważać - powiedziała szybko. Chwilę potem zobaczyła jak znika za osłoną.
***
- Miona to było wtedy kiedy nas obudziłaś w środku nocy? - zapytał Harry.
- Tak - odpowiedziała szybko.
- Czemu nic nam nie powiedziałaś, że Snape tu był i nas ostrzegł? - zapytał.
- Bo wiedziałam jak zareagujecie, nienawidzicie go, a co dopiero mówić o zrozumieniu chęci pomocy z jego strony - tłumaczyła przyjacielowi.
- W sumie masz rację - potwierdził Harry. - A co się w ogóle wtedy wydarzyło w lesie tego dnia? Powiedział ci?
- Tak, szukali nas
***
Po tym jak Severus poszedł za śmierciożercami, Hermiona szybko zabezpieczyła ponownie bariery i czym prędzej pobiegła obudzić chłopców.
- Wstawajcie - krzyknęła w namiocie podchodząc i szturchając po kolei by się obudzili.
- Co jest Miona? - zawołał na wpół jeszcze śpiący Ron.
- Musimy stąd uciekać - powiedziała w biegu, jednocześnie pakując wszystkie rzeczy z powrotem do torby. Nie wiedziała ile mają jeszcze czasu i czy w ogóle go mają.
- O czym ty mówisz? - zapytał ostrożnie Harry.
- Mówię, że tu nie jest bezpiecznie Harry, w lesie są śmierciożercy - powiedziała i jednym ruchem różdżki zabrała łóżka na których znajdowali się chłopcy, co skutkowało jękiem niezadowolenia z ich strony. - No chłopaki nie ma czasu - ponaglała ich.
Gdy byli już ogarnięci, wyszli przed namiot który Hermiona po chwili schowała do torebki.
- Idziemy jest bezpiecznie - powiedziała. Wiedziała, że i tak muszą uważać, bo nigdy nic nie wiadomo. Po głowie chodziła jej jedna myśl, co sprowadza śmierciożerców do lasu.
- Dobra Miona, tu chyba będzie dobrze. Znikamy - powiedział okularnik. Cała trójka zniknęła.
Wylądowali przed jakimś domem, nie wiedzieli do kogo należy. Rozejrzeli się dookoła czy nikogo podejrzanego nie ma, Hermiona dodatkowo rzuciła zaklęcie sprawdzające, czy w okolicy aby na pewno jest bezpiecznie. Rozglądając się Hermiona w głowie miała cały czas LH. Gdy doszli do  centrum miasteczka zobaczyli napis Witamy w Little Hangleton. Hermiona przeczytawszy nazwę miasteczka dostała olśnienia. 
- Wiem chyba gdzie szukać, no wiecie czego - powiedziała do nich uradowana. Czytała kiedyś coś na ten temat.  Widziała jak chłopcy rozglądają się dookoła.
Z rozmyślań wyrwał ją głos Harry'ego - Mionka chyba wiem gdzie szukać - powiedział wskazując na kierunek w którym mają się udać.
- Czemu myślisz że akurat tam? - zapytała
- Czuję, że to właściwa droga, poza tym czytałem kiedyś - na to stwierdzenie Ron popatrzył na przyjaciela, miną która mówiła Od czytania jest Hermiona. Kontynuował dalej nie zwracając uwagi na miny rudego przyjaciela - Czytałem, że w tym miasteczku wychowywała się niejaka Meropa Grunt - patrzył na przyjaciół. Widząc ich reakcję, nie do końca wiedział, czy mają pojęcie o kim mówi. Ron miał minę, jak wtedy gdy Snape zapytał go o to czym jest wywar Tojadowy. Hermiona wyglądała jakby przeszukiwała wszystkie książki w głowie. Nie czekając kontynuował - Potem znana jako Meropa Riddle - powiedziawszy to Hermionie zapaliła się lampka.
- Teraz pamiętam, była czystokrwista, mieszkała z ojcem i bratem, którzy ją terroryzowali, nigdy nie uczyłą się w Hogwarcie, a swoją moc odkryła dopiero po aresztowaniu brata i ojca. Harry? Myślisz, że to LH na pergaminie to nazwa miejscowości? - zapytała gryfonka.
- Jeśli nie to co innego Hermiona? Ona była jego matką,  może on tutaj to ukrył. Może miał na myśli coś innego, nie wiem ale trzeba sprawdzić.
- Riddle'owie mieszkali w Londynie, za co była znienawidzona przez całą tą wioskę - powiedziała Hermiona.
- Co nam szkodzi sprawdzić - nalegał przyjaciel - Ona zmarła dość młodo może w jakiś sposób jest to dla niego ważne miejsce, w końcu to matka.
Idą w kierunku starej chatki, w której lata temu wychowywała się matka Toma, rozglądali się co chwilę czy aby nikt ich nie śledzi. Gdy dotarli do drzwi, wyczuwali mrok, strach, chłód. Ron popchnął drzwi i weszli do środka, po czym drzwi się za nimi zamknęły i był tylko mrok.
Różdżkami dali sobie światło by obejść chatkę, Harry omal się nie przewrócił. Zaczęli świecić w tym miejscu gdzie zobaczyli starą spróchniałą dziurę w podłodze. Harry popatrzyła na przyjaciół i włożył różdżkę do środka.
- Harry co ty robisz? - szepnął rudzielec
- Nic, sprawdzam wszystkie zakamarki - odpowiedział. Przyglądał się i pod podłogą widział sporo ludzkich kości zarówno małych jak i dużych. Nagle zobaczył coś lśniącego - chyba mam - powiedział. Złapcie mnie za nogi a ja po to sięgnę - powiedział Harry.
Trzymali go za nogi najmocniej jak się dało, gdy usłyszeli, że do chatki ktoś wchodzi 
- Expelliarmus - usłyszeli męski głos a różdżka Rona wypadła mu z ręki. Hermiona natychmiast ja przywołała. Nie wiedzieli ile czasu zajęła im walka z przeciwnikiem, w międzyczasie  Harry'emu udało wydostać się z dziury.
- Expulso - powiedział, po czym rozbroił przeciwnika. - Kim jesteś? - zapytał starego, a przynajmniej na takiego wyglądającego, mężczyznę.
- Jestem Eustachy Fillen - powiedział starszy człowiek.
Po krótkiej rozmowie z miejscowym starcem udali się do miejsca, w którym mogli bezpiecznie się teleportować
Nadeszła noc, chłopcy już spali, a Hermiona po raz kolejny nie mogła zasnąć. Myśli krążyły jej wokół medalionu, który Harry znalazł. Nagle ciszę zagłuszył dźwięk teleportacji. Podeszła do barier i zobaczyła Severusa Snape we własnej osobie. Odsłoniła je, usłyszała tylko chodź, zabezpieczyła chłopców i poszła za Mistrzem Eliksirów.
- Znaleźliście? - zapytał  pośpiesznie, na co dziewczyna kiwnęła głową twierdząco
- Co pan tu robi? - zapytała.
- Pilnuje, żebyś była bezpieczna - zaraz się poprawił - żebyście byli bezpieczni.
-Dlaczego panu tak na tym zależy? - dociekała, nie uszło jej uwadze, że mistrz najpierw powiedział tylko o jej bezpieczeństwie.
Lubiła go, szanowała, podziwiała, lubiła przebywać w jego otoczeniu, a te cholerne oczy, w które mogła się wpatrywać i wpatrywać od pół roku myślała tylko o tym, by w nie patrzeć. Wyglądał na przemęczonego, ale cóż mu się dziwić skoro prowadzi podwójne życie. I jak tu zachować stabilizację i trzeźwy umysł - myślała ale nie dane jej było długo rozmyślać nad tym jakie ma oczy.
- Granger - ofuknął ją. Znowu go nie słuchała. Jak tak można, co ona sobie w ogóle myśli. Irytowała go, ale miała potencjał i to siano na głowie, brązowe oczy, mały nos. Jak ktoś taki jak ona mógłby darzyć go jakimś uczuciem. Nie wiedział kiedy zaczął coś do niej czuć, sam nie potrafił określić, jaki jest to rodzaj uczucia. Chciał by była bezpieczna, a jedyne czego był pewien to tego, że tylko on odpowiednio o to zadba. Nie mógł pod tym względem nikomu ufać. Najchętniej zabrałby ją do zamku i kazał w nim siedzieć do zakończenia wojny. Ale ona jak przystało na prawdziwą gryfonkę, nie usiedziałaby na miejscu. Jako Panna-Wiem-To-Wszystko musi z natury wszystko wiedzieć. Z zamyśleń wyrwał go jej głos.
- Skąd pan wiedział, że tu jesteśmy? - zapytała podejrzliwie.
No to jest spalony -pomyślał. Jak miał jej powiedzieć prawdę? Tchórzem jesteś Snape, powiedz jej, najwyżej cię wyśmieje, wielkie halo. - Jak wyruszyliście podrzuciłem ci do torby mini wykrywacz - powiedział na jednym tchu.
- Słucham? -  zapytała nie dowierzając. Po co? - dodała.
- Chcę, żebyś była bezpieczna - powiedziała szybko nie wiedział po co to mówi, ale czuł że musi. - Od jakiegoś czasu czuje coś czego nie powinienem względem ciebie czuć, ale nie potrafię wyprzeć tego. Zrozumiem jeśli... - nie dokończył bo mu przerwała
- ... że nic nie czuje? - chciałbyś Severusie Snape. - To za szybko na rozmowy o uczuciach, powinniśmy się lepiej poznać. - Widziała jak na nią patrzy, jednak co miała mu powiedzieć? Nie, bo jesteś 20 lat starszy... Co to kogo obchodzi? Ciekawiło ją jaki jest poza lekcjami, prywatnie, czy jest szansa, żeby było coś więcej. Nie wiedziała, ale chciała dać temu szansę.
Czuł to samo. Wiedział, że uczucie uczuciem, a normalne życie razem wróży co innego - Dobrze, co więc proponujesz? - zapytał pośpiesznie zanim brakłoby mu odwagi.
- Poczekaj na mój powrót, nie zabronię ci nas śledzić ale nie wtrącaj się jeśli to nie będzie konieczne. Nie chcę żeby chłopcy widzieli cię w pobliżu - usłyszała coś co miało brzmieć jak dobrze. - Co w zasadzie tamtej nocy robili śmierciożercy w lecie? - zapytała zmieniając temat.
- Szukali was, ktoś doniósł, że nie ma was w szkole. Czarny Pan kazał przeszukiwać wszystkie możliwe lasy i inne miejsca gdzie moglibyście się ukryć.
- Ukarał cię? - to było pierwsze pytanie jakie przyszło jej do głowy. Myślała czy z jej powodu cierpiał.
- Tak, ale nie martw się, nic mi nie jest - podszedł do niej,  przytulił ją i pocałował w czubek głowy.
Stali tak przez chwile, ona wtulona w jego szaty, które zakrywały ją całą. Teraz było jej ciepło, noce były nadal chłodne, a ona teraz stała wtulona w niego tak, że bliżej stać się nie da.
- Będziesz w pobliżu? - zapytała.
- Zawsze.
***
- I tak to się zaczęło Harry - skończyła opowiadać. Patrzyła na przyjaciela a ten nie wiedział co powiedzieć. Dopiero po chwili ciszy, był w stanie coś z siebie wydusić.
- Był cały czas? - zapytał zdumiony.
- Tak, poza momentami kiedy był wzywany.
- Miona, ty często wychodziłaś w nocy? - zapytał niezręcznie, nie wiedział czy chce wiedzieć, ale kto pyta nie błądzi.
- Tak Harry, każdej nocy czekałam jak uśniecie żeby wyjść. Bardzo dużo rozmawialiśmy o tym co się dzieje na świecie, o książkach, o wszystkim. Gdy wróciliśmy do szkoły byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Cieszyłam się z każdej chwili, którą z nim spędziłam i po upadku Voldemorta zamieszkałam z nim.
- Czemu nic nie powiedziałaś wcześniej? - z jednej strony był zły na przyjaciółkę ale rozumiał czemu tak postąpiła.
- Nic nie mówiłam, ponieważ spotykanie się po kryjomu w szkole to co innego niż życie na co dzień, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Po prawie roku doszliśmy wspólnie do wniosku, że dobrze nam ze sobą.
- I stąd to zaproszenie? - zapytał przyjaciel
- Tak Harry kocham go takiego jaki jest, z każdą najmniejszą blizną jaką ma. Jest moim własnym ponurym ideałem - uśmiechnęła się - choć powiem ci, że nie jest już taki ponury - oboje zaczęli się śmiać. 

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
- Nie mogę uwierzyć, że Mionka jest ze Snapem - powiedziała Ginny
- Nie ty jedna - powiedział Fred.
- Ron nadal jest wściekły? - zapytał Harry
- Szybko mu nie minie - powiedział powoli George.
Wszyscy przyjaciele z Hogwartu i z Zakonu zjawili się na weselu państwa Snape. Był to dla bliskich Hermiony wielki szok, że ona i nietoperz z lochów są razem. Nie mogli pojąć jak to możliwe by ta dwójka razem żyła i nie pozabijała się wzajemnie. Ale dawali radę, były wzloty i upadki, ale nigdy nie kończyli dnia kłótnią, zawsze Severus podchodził i przytulał.
Hermionie w dniu tak wielkim jak własny ślub najbardziej brakowało rodziców, ale wie, że Severus robi wszystko co w jego mocy by ich odnaleźć. Może kiedyś się znajdą - pomyślała.
- Ron przyszedł? - zapytała pani Snape szepczących przyjaciół.
- Nie Mionka - odpowiedział Harry. Wiedział, że jest jej z tego powodu przykro, ale póki Ron sam nie dojdzie do wniosku że jego złość nie ma sensu, niczego nie dało się zmienić.
5 LAT PÓŹNIEJ
Państwo Snape mieszkali w domku pod Londynem. Był słoneczny dzień, a w kuchni...
- Elly co ty robisz - krzyknął tata do małej czarnowłosej dziewczynki.
- Nic tatusiu, ja tylko pomagam - odpowiedziała czterolatka.
- Elly nie możesz tego ruszać, już rozmawialiśmy na ten temat - mówił spokojnie do córki. Wiedział, że jego córka jest jak jej matka, musi wszystko wiedzieć, najlepiej jeszcze dotknąć, bo inaczej nie byłaby sobą.
- Przepraszam tatku - powiedziała do taty patrząc się na niego swoimi brązowymi oczami. I jak miał się na nią gniewać.
W tym samym czasie zaszła Hermiona z brzuchem. Jak się okazało Severus Snape bardzo kochał dzieci, pod warunkiem że były to jego dzieci.
- Co to za krzyki? - zapytała Hermiona
- Bo zabrałam tacie z laboratorium fiolkę z jakimś eliksirem - powiedziała niewinnie.
Przez brzuch ciężko było jej kucnąć przed córka, ale gdy już tego dokonała. - Wiesz skarbie, że nie wolno ci tam wchodzić, jak będziesz trochę starsza wtedy tata cię weźmie ze sobą i będziesz mogła z nim pracować, ale na razie nie wolno ci tam wchodzić, dobrze? - mała czarownica pokiwała głową na zgodę i poszła dokończyć płatki.

Hermiona po ślubie utrzymywała nadal kontakt z przyjaciółmi, o dziwo jej mąż też ich tolerował. Jednak od ponad pięciu lat nie widywała się z jednym z nich. Ron, nie utrzymywał z nią ani z nikim kontaktu, odizolował się. Nie mógł się pogodzić z jej szczęściem. Mieszka teraz gdzieś w Ameryce, ale co robi nie wie nikt. Może kiedyś jednak wróci.
Severus był przy niej zawsze podczas podróży w poszukiwaniu Horkruksów, pod czas wojny. Zawsze mogła liczyć na jego wsparcie. Razem zadbali o swoją wspólną przyszłość.
Już na zawsze.