czwartek, 25 września 2014

Rozdział 20

   Witajcie!
    Oto kolejny rozdział, już dwudziesty! Szybko zleciało, nie uważacie?
    Z góry Was przepraszam. Ten rozdział w ogóle mi się nie podoba, uważam, że jest do bani i tak dalej. Na pewno wiecie, co mam na myśli. Jestem całkowicie przygotowana na krytykę z Waszej strony.
    Do następnego!





    Wielka Sala była wypełniona śmiechem i rozmowami uczniów, którzy wrócili z przerwy świątecznej.
    Tylko jeden z nich czuł się nieswojo; nie wiedział, co go czeka w nowym semestrze. Powoli przebiegł wzrokiem po stole Gryfonów i nie zobaczył ani Hermiony, ani Harry’ego. Chciał z nimi porozmawiać, ale w sumie nie wiedział, od czego zacząć. Od przeprosin? Nienawidzili go, już nigdy się do niego nie odezwą.
Z tą myślą wyszedł z Wielkiej Sali i udał się do pokoju wspólnego.
    Gdy wszedł do dormitorium, rozejrzał się po pokoju z myślą, że Harry będzie tutaj, jednak ku jego zdziwieniu, nie było go, a zamiast niego na jego łóżku siedział jakiś chłopak. Swoją drogą, pierwszy raz go widział – miał czarne do ramion kręcone włosy, duże niebieskie oczy, które z dziwnym wyrazem spoglądały w jego stronę.
Odwrócił wzrok i popatrzyła na pozostałych: Neville siedział jak zwykle na swoim łóżku, z książką od zielarstwa. Dean i Seamus siedzieli na jednym z łóżek i rozmawiali o Qudditch'u
    — Cześć — przywitał się z nimi. — Gdzie jest Harry? — zapytał, spoglądając na łóżko byłego przyjaciela.
    — Hej, Ron — odpowiedzieli. — Harry już tu nie przebywa — powiedział Dean.
    — Jak to nie przebywa? — zapytał zszokowany.
    — Po tym, jak musiałeś opuścić szkołę, Dumbledore i McGonagall przenieśli go do pokoju prefektów. Zresztą, i tak cały czas tam przesiadywał, bo Hermiona była ponoć chora i chciał być przy niej.
    — A to co za jeden? — zapytał Ron, patrząc na nieznajomego.
    — To jest Paul Owen — przedstawił kolegę Nevlile.
    — Przyszedłem tu na wymianę. Jestem z amerykańskiej szkoły Queverton — powiedział Paul, podchodząc do Rona i wyciągając prawą rękę na przywitanie.
    — A kto cię przydzielił do Gryfindoru? — zapytał podejrzliwie Ron.
    — Profesor Dumbledore — odpowiedział mu. — Jakie mamy jutro zajęcia?
    — Podwójne eliksiry ze Snape’em — powiedział niechętnie Seamus, co nie uszło uwadze nowego.
    — Czemu tak wzdychacie, jakbyście szli na skazanie? — zapytał Paul.
    — Ponieważ Snape to najgorszy nauczyciel w tej szkole — odpowiedział Ron.
    — Nie może być aż taki zły. Lubię eliksiry — dodał po chwili.
    — To jesteś jednym z niewielu — powiedział Dean, klepiąc go po plecach.
    — Dlaczego?
    — Przekonasz się jutro — powiedział Neville. — Swoją drogą, nie było go na kolacji — zwrócił uwagę.
    — Pewnie znowu siedzi w tych swoich zatęchłych lochach — powiedział Ron.
    — Co mamy po eliksirach? — dopytywał się Owen.
    — Transmutację z McGonagall, jest naszą opiekunką domu i zastępcą dyrektora. Historię magii z Binnsem, zaklęcia z Flitwickiem i opiekę nad magicznymi stworzeniami z Hagridem — poinformował go Neville.

~*~

    Była w sali, która wielkością przypominała Wielką Salę.
    — Powiedz, gdzie on jest — usłyszała groźny syk za swoimi plecami. Zobaczyła siebie, stojącą przed Voldemortem. — Gdzie on jest? — powtórzył, a w jego oczach było widać wściekłość i frustrację. Czerwone tęczówki wręcz paliły spojrzeniem.
    — Nie wiem — powiedziała załamanym głosem.
    — Musisz wiedzieć! — krzyknął. — Może to odświeży ci pamięć. Crucio! — krzyknął, a Hermiona wrzasnęła z bólu. Nie wiedziała, ile to trwało; poczuła ulgę, gdy Voldemort przerwał klątwę. Rozejrzała się po pomieszczeniu i wtedy napotkała dwoje czarnych oczu, patrzących w jej stronę. Przerwała kontakt wzrokowy, gdy tylko dobiegł do jej uszu kolejny dźwięk. — Gdzie on jest?! — krzyknął Voldemort, lecz Hermiona nic mu nie odpowiedziała. Podszedł do niej, podniósł ją brutalnie z posadzki i kazał spojrzeć na siebie. — Mów, gdzie jest Potter, albo cię zabiję! - Rzucił nią z całej siły w róg pomieszczenia. Podszedł w jej stronę i wycelował w nią różdżkę. Ostatnim, co zobaczyła i usłyszała, był promień zielonego światła, lecący w jej kierunku, i krzyk mężczyzny.
    Obudziła się zlana potem. Spojrzała na drugą połowę łóżka i z ulgą odetchnęła, widząc że mężczyzna wciąż śpi.
Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał w pół do piątej. Po cichu wstała z łóżka i skierowała swoje kroki do łazienki.
Podczas, gdy letnia woda spływała po jej lepkim od potu ciele, Hermiona spoglądała na swoje odbicie w lustrze.
    — Nie powiem nic Severus'owi o koszmarze. Muszę sama się z tym zmierzyć. Nie zawsze będzie mógł być obok - powiedziała do swojego odbicia, po czym wytarła się i założyła czyste ubrania.
    Wyszła z łazienki widząc, że Severus wciąż śpi. Podeszła do łóżka i pocałowała go w czoło. „Nie martw się, nie uciekłam. Poszłam do pokoju wspólnego. Kocham cię, Hermiona.”, napisała na kawałku pergaminu, który położyła następnie na szafce przy łóżku.
    — Gdzie byłaś? — zapytał Harry, gdy tylko Hermiona weszła do pokoju.
    — W lochach, a coś się stało? — zapytała.
    — Za godzinę mamy eliksiry — powiedział Harry.
    — Co? - zapytała zszokowana.
    — Wczoraj już wszyscy uczniowie wrócili do szkoły - oznajmił Draco.
    — Zapomniałam. Severus, on pewnie też zapomniał — mówiąc to weszła w kominek i zniknęła w zielonych płomieniach.

~*~

    Gdy się obudził było po siódmej; rzadko się zdarzało, że spał tak długo. Usiadł na łóżku i przetarł dłońmi twarz. Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie zobaczył Hermiony. Spojrzał na szafkę nocną i dostrzegł kawałek pergaminu. Przeczytał wiadomość i lekko się uśmiechnął.
Już miał wejść do łazienki, gdy usłyszał, że ktoś kieruje się w stronę jego sypialni. Pospiesznie chwycił różdżkę i wycelował w drzwi. Szybko ją opuścił, gdy w drzwiach zobaczył Hermionę.
    — Po co ci ta różdżka? — zapytała.
    — Już po nic — odpowiedział.
    — Dopiero wstałeś?
    — Tak, raz na jakiś czas mogę sobie po leniuchować — powiedział z lekkim uśmieszkiem.
    — To wybrałeś sobie zły dzień na leniuchowanie.
    — Dlaczego?
    — Ponieważ za niecałą godzinę mamy eliksiry — zakomunikowała Hermiona.
    — Jak to?
    — Wczoraj wszyscy uczniowie wrócili do szkoły — oznajmiła. — Sama dowiedziałam się chwilę temu.
      Przez wczorajsze warzenie nie byliśmy na kolacji — powiedział Severus. — Idę się wyszykować, spotkamy się na śniadaniu — mówiąc to podszedł do niej, pocałował ją w czoło, by po chwili zniknąć z drzwiami łazienki.
 ~*~
    Severus wkroczył do Wielkiej Sali, a za nim powiewały jego czarne szaty. Przeszedł przez środek pomieszczenia, rozglądając się w poszukiwaniu dwóch Gryfonów i jednego Ślizgona. Nie wiedząc czemu, zaczęło go interesować co się dzieje z chłopakiem. Jednak zamiast znaleźć ich na swojej drodze, napotkał sylwetkę chłopaka, którego najchętniej zabiłby gołymi rękami. Siedział sobie, jak by nigdy nic się nie stało, i pochłaniał - bo tego, w jaki sposób jadł jajecznicę, nie można było nazwać jedzeniem.
Chłopak patrzył na niego przez chwilę, po czym szybko spuścił wzrok. Severus usiadł obok Minerwy i wziął sobie tosta, obserwując cały czas chłopaka.
    — Uspokój się, Severusie — odezwała się Minerwa.
    — Przecież nic nie robię — powiedział w geście obronnym.
    — Ależ oczywiście. A to mordercze spojrzenie, które kierujesz w stronę pana Weasleya, to oznaka twojej sympatii do niego? — zapytała z ironią.
    — Nie wierzę, że ona się zgodziła, żeby ten idiota wrócił. A wszystko przez tego kretyna Moody'ego — powiedział, nie spuszczając wzroku z rudzielca.
    — To była jej decyzja...
    — Wiem — przerwał jej. — Ale nie wierzę, że na to się zgodziłem.
    — Dla niej też to nie jest łatwe, ale wiedząc, że ma w nas wsparcie, da sobie radę — zapewniła mężczyznę.    Severusie, obiecaj tylko, że nie przeklniesz pana Weasleya.
    — Przykro mi, ale tego ci nie mogę obiecać — powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
    — Nie uśmiechaj się tak.
    — Dlaczego? — zapytał niewinnym tonem.
    — Ponieważ kiedy tak się uśmiechasz, oznacza to, ze coś knujesz.
    — Wcale, że nie — zaprzeczył.
    Hermiona w raz z chłopakami weszła do Wielkiej Sali. Jeszcze nie była gotowa na tak bliskie spotkanie z Ronem, na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu, pośród innych uczniów, którzy o niczym nie wiedzieli. Fakt, na zebraniach Zakonu też była z nim w jednym pomieszczeniu, ale obok niej siedział Severus, a rodzina Weasleyów wiedziała o zaistniałej sytuacji. W sumie żałowała, że zgodziła się na to tak szybko.
Jej wzrok padł na stół Gryfonów —  tam właśnie siedział Ron, a obok niego jakiś chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziała. Nie zaprzątała sobie jednak głowy nowym przybyszem.
    — Ja wychodzę — powiedziała nagle. — Nie dam rady — dodała, wycofując się w stronę drzwi.
    — Chodź, usiądziemy przy końcu stołu — zaproponował Harry.
    — Draco? — spojrzała na niego z błagalną miną, by choć on ją wsparł.
    — Jeśli chcesz, to usiądę z wami — zaproponował niezręcznie.
    — Naprawdę? — zapytała.
    — Tak. Slytherin i tak mnie już wydziedziczył — powiedział z uśmiechem.
    Przeszli na sam koniec stołu domu lwa, siadając tak, że Hermiona spokojnie mogła spojrzeć na Severusa. Salę wypełnił głos dyrektora:
    — Witam was, moi drodzy, na pierwszym śniadaniu w nowym roku. Z wielką chęcią przedstawię wam nowego ucznia, który przybył wczoraj po kolacji. Paul Owen przyjechał do nas w ramach wymiany uczniowskiej z Queverton, natomiast do nich pojechała Susan Bones. Mam nadzieją, że Gryffindor miło przywita nowego kolegę. Pragnę wam także przedstawić  nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, który dopiero dziś mógł zjawić się w szkole. Alastor Moody będzie waszym nowym profesorem; mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać problemów — dodał z lekkim uśmiechem. Smacznego — z tymi słowami zakończył przemówienie.
    Hermiona, po skończonym posiłku, wyszła szybko z sali i udała się prosto do lochów, gdzie czekały ją podwójne eliksiry.
~*~
    — Ron, dlaczego Hermiona i Harry usiedli z dala od ciebie i to w dodatku z Malfoyem? — zapytał Seamus.
    — Nie wiem — skłamał, wbijając wzrok w swój talerz.
    Po skończonym posiłku, wraz z chłopakami, w tym Paulem, udali się w stronę lochów.
~*~

   — Wejść!— krzyknął Snape, a uczniowie weszli do klasy.
Hermiona z Harrym usiadła w pierwszej ławce tak, by nie patrzeć na Rona. Zdziwiła się, gdy Draco usiadł obok nich.
    — Wiesz, że nie musisz — powiedziała Hermiona.
    — Czuję się niechciany — zaśmiał się.
    — Dobra, cicho, bo Snape nas przeklnie.
    — Nie, nas nie przeklnie, przeklnie Weasleya —  powiedział Draco, uśmiechając się.
    — Hej, Draco! Jak tam szlama? — zapytała Parkinson.
    Draco zerwał się na równe nogi i przyłożył jej różdżkę do gardła.
    — Co powiedziałaś?
    — Jak tam szlama? — powtórzyła z uśmiechem.
    Przycisnął różdżkę mocniej, aż usłyszał głos Snape'a.
    — Panie Malfoy, proszę odłożyć tę różdżkę — powiedział poważnym tonem. Sam, gdyby mógł, za nazwanie Hermiony szlamą przekląłby Parkinson kilkoma klątwami.
Draco odłożył różdżkę i usiadł obok Hermiony.
    — Co ty robisz? — zapytała go.
    — Nic. Wiem, że sam cię tak nazywałem, ale teraz tego nie zamierzam słuchać — powiedział i wlepił nos w książkę.
    — Na dzisiejszej lekcji uwarzycie eliksir skurczający — powiedział nauczyciel. — Do roboty. W książce macie przepis - mówiąc to, usiadł przy biurku.
Hermiona odnalazła w podręczniku przepis na wspomniany eliksir.

Skład:
Korzonki stokrotek
Figi
Dżdżownica
Śledziona szczura
Sok z pijawek


    Skupiła się całkowicie na swoim zadaniu. Od czasu do czasu pomogła Harry'emu, jednak Snape nie zwracał na to uwagi. Bardziej był zajęty gnębieniem Weasleya.
    — Weasley, co ty wyprawiasz?! — krzyknął.
    — Robię wszystko według przepisu, profesorze — odpowiedział spokojnie, choć się w nim gotowało. Wiedział jednak, że nauczyciel robi to tylko po to, żeby się na nim zemścić. Nie rozumiał do końca, dlaczego ten tłustowłosy nietoperz stoi za nią murem.
    — Nie postępujesz według przepisu. Zostało jasno napisane, że masz dodać jako ostatni składnik sok pijawki, a nie pijawkę! - krzyknął. — Robisz od nowa, masz czas do końca lekcji.
    — Ale lekcja zaraz się kończy — powiedział niepewnie.
    — Więc zapraszam pana do siebie dzisiaj zaraz po lekcjach. I nie wyjdzie pan, dopóki nie zrobi go poprawnie! — zasyczał.
    — Tak, profesorze.
    W tym momencie zabrzmiał dzwonek, a wszyscy uczniowie położyli na biurku podpisane fiolki z próbkami swoich eliksirów.
Wyszli, kierując się do sali obrony przed czarną magią.
Hermiona była z siebie zadowolona - pierwszy raz nie spanikowała, gdy Ron był w pobliżu. Może dlatego, że blisko był Snape, pomyślała.

środa, 3 września 2014

Rozdział 19

      Witajcie!
       Rozdział miał być już wczoraj, ale z powodu drobnych problemów technicznych z bloggerem powstało małe opóźnienie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Bez zbędnego gadania zapraszam do czytania. :)
 
    Z samego ran miało odbyć się zabranie Zakonu, mimo że większość członków chorowała po minionej nocy Sylwestrowej.
Severus siedział w bordowym fotelu, patrząc na brązowowłosą dziewczynę, która wciąż spała. Analizował to, co zdarzyło się kilka godzin temu.
 Zaraz po rozmowie z Draco poszedł do pokoju Hermiony, i to, co tam zastał, przeraziło go. W pokoju panował istny chaos (rzeczy porozrzucane po podłodze, łóżko w nieładzie), a na nim skulona w kłębek leżała Hermiona. Wydawało mu się, że płacze.
 Patrząc na dziewczynę zdał sobie sprawę, że dla niej nie było to wcale tak łatwe jak mu się wydawało. Powoli podszedł do jej łóżka, usiadł obok niej i zaczął delikatnie gładzić ją po ręce        - Hermiona jednak ani drgnęła. Milczał przez moment, napawając się chwilą, którą z nią teraz spędza.
    — Po co tu przyszedłeś? — zapytała płaczliwym głosem, ale nie otworzyła oczu.
Czuła jego obecność. Ten charakterystyczny zapach, który był charakterystyczny tylko dla niego. Cieszyła się, że przyszedł, sama nie odważyłaby się pójść do niego. Zwłaszcza po tym, jak go potraktowała – sądziła, że nie będzie chciał jej więcej widzieć. A teraz on po prostu siedział tu i trzymał ją za rękę.
    — Chciałem porozmawiać — zamilkł na chwilę. — Co się stało, że w pokoju Panny – Wiem – To – Wszystko jest taki bałagan? — zapytał. Chciał, by w końcu na niego spojrzała.
    — Przyszedłeś rozmawiać ze mną o moim bałaganie? — zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Jej oczy były czerwone i napuchnięte od płaczu. Widział w nich ból, cierpienie i nienawiść. Lecz nie była ona skierowana do niego, tylko do samej siebie. Nienawidziła się za te wszystkie słowa, które mu powiedziała.
    — Nie — powiedział pospiesznie. — Wiesz, że jesteś niesamowita? — zapytał. — Wolisz sama tu siedzieć i się katować, niż przyjść i porozmawiać.
    — A ty co byś zrobił, gdybyś powiedział to wszystko, a później czuł się jak nic nie warty śmieć? — zapytała.
    — Myślałem, że jesteś Gryfonką? — zapytał. — Jeśli mnie pamięć nie myli, a nie jest z nią jeszcze aż tak źle, zapewniam cię, że postąpiłem dokładnie tak jak ty. Wtedy, gdy powiedziałem, że żałuję. Czułem się jeszcze gorzej od ciebie. Przysiągłem sobie wtedy, że już nigdy w życiu nie postąpię tak, by żałować czegokolwiek  — zamilkł. — Niczego, co dotyczy nas — mówiąc to, przytulił ją do siebie.
    — Przepraszam — powiedziała, płacząc w jego czarne szaty.
    — Za co? — zapytał, wtulając się w jej włosy
    — Za słowa…
    — Ciii.. — przerwał jej. — Nic już nie mów. — Pocałował ją w czubek głowy. Pragnął, by tak to wyglądało już zawsze. Ale teraz nic nie było pewne.
    — Kocham cię, Severusie.
    — Spójrz na mnie — poprosił. Gdy patrzyła na niego, zastanawiał się, jak ma jej to powiedzieć - że został zmuszony opuścić Hogwart, tuż przed wojną. Zostawić ją samą. Nie potrafił, ale i tak się dowie na zebraniu. — Też cię kocham, Hermiono — mówiąc to pocałował ją zachłannie, tak, jakby już się z nią żegnał.
 Odsunęli się od siebie i w milczeniu spojrzeli na osobę stojącą w drzwiach.

~*~

     Minerwa siedziała  z chłopakami w pokoju wspólnym, zastanawiając się, czy Severus i Hermiona wszystko sobie wyjaśnili. Nie słyszała żadnych krzyków, więc musi być dobrze - pomyślała z lekkim uśmiechem, przyglądając się, jak chłopcy kłócą się podczas gry w szachy czarodziejów. Jeden przekrzykiwał drugiego. Zachowywali się jak małe dzieci. Zaczęła się zastanawiać, czy to, co się teraz wokół niej, dzieje się naprawdę.
Tak, od dawna dwa skłócone ze sobą domy potrafią znaleźć wspólny język. Draco - chłopak z typowej arystokratycznej rodziny, z której wszyscy zawsze trafiali do Slytherinu - a jednak potrafił pomóc Gryfonowi. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że dwójka najbardziej nienawidzących się uczniów zaprzyjaźni się, a w dodatku jeden z nich będzie jej Gryfonem, a drugi typowym Ślizgonem, bez dwóch zdań wysłałaby go do świętego Munga. A Harry - typowy Gryfon, który poza nauczycielami i Weasleyami - choć tu teraz mogło być już różnie - nie miał nikogo.
Teraz oboje siedzieli i kłócili się tak jakby przyjaźnili się od wieków. Cieszyła się ze szczęścia Severusa; on jak chyba nikt na świecie potrzebował odskoczni od codzienności. Na szczęście znalazł ją w Hermionie. Mimo że relacje jakie były między nimi pozostawały niedozwolone - mało ją to obchodziło. Jedyne, na czym jej zależało, to by w końcu jej przyjaciel był szczęśliwy. Mogłaby kłócić się z nim przez cały czas, ale nie wyobrażała sobie, by ktoś inny mógł go zastąpić.
Hermiona natomiast znalazła przy Severusie coś na wzór bezpiecznej przystani. Widziała, że jeśli on jest w pobliżu, nic jej nie grozi. Jedno za drugie oddałoby własne życie. Pomyśleć, że jeszcze ponad rok temu Severus nienawidził wszystkich Gryfonów - uśmiechnęła się na samą myśl o tym.
Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała w tamtym kierunku i nie mogła pozbyć się zdziwienia na jej twarzy, gdy zobaczyła siwobrodego czarodzieja o niebieskich, pełnych iskierek oczach.
Zerknęła na chłopców, którzy patrzyli na niego z przerażeniem, błagając, by był to tylko sen.
     — Albusie, co tu robisz? — zapytała po tym, jak otrząsnęła się z szoku.
     — Chciałem, złożyć życzenia Severusowi — Minerwa zamarła. Ledwo dotarły do niej jego pozostałe słowa: — jednak tu go też nie widzę. Pójdę go poszukać. Skoro jednak już tu jestem, chciałbym wam życzyć wszystkiego dobrego w bowym roku. A gdzie panna Granger? — zapytał.
     — U siebie — powiedział szybko Draco.
     — Śpi — dodał Harry.
     — Dobrze — odparł. — W takim razie ja już sobie pójdę — powiedział dyrektor, kierując się w stronę drzwi. Już sięgał po klamkę, gdy jednak się odwrócił i spojrzał na całą trójkę po kolei. Coś tu nie pasowało - byli jacyś dziwnie spięci. Cofnął się i zaczął iść w kierunku pokoju Hermiony.
     — To już po nas — powiedziała Minerwa, patrząc na znikającego za drzwiami Albusa.
     — Racja — rzekł Draco.
     — Co teraz zrobimy? — zapytał Harry po chwili.
     — Czekamy — powiedział Draco.
     — Czekamy — powtórzyła Minerwa.
     — No, to czekamy — powiedział Harry.

~*~

     Czarodziej stał przez chwilę w milczeniu. Przyglądał się parze, która siedziała na łóżku i się całowała. Nie było to zbyt uprzejme, że tak się im przypatrywał, ale byli tak zajęci sobą, że nie usłyszeli jak wszedł.
     — Mhm — chrząknął, powodując tym odskoczenie od siebie Severusa i Hermiony. — Severusie, możesz mi wyjaśnić, co tu się dzieje? — zapytał, jednak odpowiedziało mu milczenie. — Wiesz, że jakiekolwiek tego typu stosunki z uczniami są zakazane?
     — Wiem — odpowiedział, nie patrząc na dyrektora. Złapał Hermione za rękę, dodając jej tym samym otuchy.   
     — Co powinienem, twoim zdaniem, teraz zrobić? – zapytał Albus.
     — Jestem gotów ponieść konsekwencje moich czynów — mówiąc to, Severus przeniósł swój wzrok z Hermiony na dyrektora.
     — Proszę ukarać mnie — wtrąciła Hermiona.
     — Ty musisz skończyć szkołę — przerwał jej Snape. — A ja mogę się zwolnić — mówiąc to, patrzył na dyrektora.
     — A ty musisz uczyć, więc ja odejdę.
     — Nie bądź głupia!
     — Możecie przestać krzyczeć? — wtrącił Albus. — Żadne z was nie zostanie ukarane — dodał.
     — Co? — zapytali równocześnie.
     — Żadne z was  nie ostanie ukarane — powtórzył. - Które przyszło skończyć tą dziecinadę?
     — Co to znaczy? — zapytała Hermiona.
     — Ja — wtrącił Severus.
     — Przede mną nic się nie ukryje, zapomnieliście? — powiedział Albus. — Wszystkiego dobrego w Nowym Roku — mówiąc to wyszedł z pokoju, zostawiając ich w szoku.
     — Słyszałeś to co ja? — zapytała Hermiona.
     — Tak — tylko tyle był w stanie powiedzieć. Odwrócił Hermionę w swoją stronę i przytulił ją do siebie.
Spojrzeli w stronę drzwi, które ponownie się otworzyły.
     — Ostrzegam, że jeśli ktoś poza tą trójką — Albus wskazał na osoby stojące za nim, a Severus i Hermiona mieli tak szerokie uśmiechy, że bez problemu mogliby wsadzić sobie w poprzek usta banana  — się dowie, wyciągnę z tego konsekwencje — dodał, puszczając im oczko i zamknął  z powrotem za sobą drzwi.

~*~

     Siedząc w fotelu, Snape zastanawiał się, czy to mu się przypadkiem nie przyśniło. Nie mógł dopuścić do świadomości tego, że Albus o wszystkim wie, i że nie ukarał żadnego z nich. Zastanawiał się, czy to ma coś wspólnego z tym, że i tak niedługo będzie musiał opuścić szkołę. Sam nie wiedział, ale teraz mało go to obchodziło.
Patrząc na śpiącą wciąż Hermionę, wstał i wyszedł do pokoju wspólnego. Nie mógł ukryć zdziwienia na widok Minerwy śpiącej na kanapie - kto by pomyślał, że dwoje nauczycieli zbliży się do uczniów tak jak oni, że nawet zapomną o tym, gdzie są ich własne kwatery. Podszedł powoli do niej, by ją obudzić.
     — Wyspałaś się? — zapytał zgryźliwie. — Zapomniałaś drogi do swoich kwater, Minerwo?
     — Przyganiał kocioł garnkowi, Severusie — odgryzła się.
     —Myślałem, że już po nas — powiedział Severus.
     — Ja też.
     — Albus zadziwia mnie z każdym dniem coraz bardziej.
     — Zaraz spotkanie, chodźmy ich obudzić — zaproponowała Minerwa. — Ja idę po chłopców — powiedziała z lekkim uśmieszkiem.
      
~*~

     Siedzieli już w Norze. Hermiona usiadła obok  Draco, a miejsce po jej prawej stronie było wolne - Severus jeszcze przed przyjściem do Nory udał się do dyrektora, by porozmawiać na pewien temat. Mogła się jedynie domyślać, że chodziło o nich. Ciężko było jej uwierzyć, że nie zostali ukarani.
Kuchnia  została powiększona tak, by wszyscy członkowie swobodnie się pomieścili. Większość z nich siedziała już przy ogromnym stole; brakowało tylko dyrektora, Severusa - i Rona.
Spięła się, gdy wszedł on do kuchni. Nie myśląc nad tym, złapała Draco za rękę. W pierwszej chwili był w szoku, ale gdy obaczył Weasleya, nie dziwił się jej. Przebywanie z nim nadal sprawiało, że czuła się niepewnie. Zadrżała, gdy Ron podszedł do niej, jednak nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Draco ją wyprzedził :
     — Nawet nie waż się tu siadać, Weasley — powiedział na tyle cicho, żeby tylko on go usłyszał.
Odetchnęła z ulgą, gdy w drzwiach pojawili się Severus, a tuż za nim Albus. Sądząc po minie Snape’a, rozmowa musiała być nieprzyjemna. Usiadł obok niej, a na kolejnym krześle usiadł dyrektor.
     — Witam was wszystkich w nowym roku, moi drodzy — zaczął Albus. Automatycznie wszystkie rozmowy ucichły. — Wiem, że nie macie dziś ochoty na jakiekolwiek rozmowy, ale sprawa jest bardzo ważna. Severusie.
  Severus wstał i złapał Hermionę za rękę, a dzięki jego obszernym szatom, nikt nie mógł tego zobaczyć.
     — Przed Sylwestrem zostałem wezwany. — Poczuł jak Hermiona łapie go mocniej za rękę. — Po pierwsze, w połowie maja Czarny Pan chce dokonać ataku ma szkołę — patrzył na każdego po kolei; widać było, że się boją. — Po drugie, zostałem zmuszony do opuszczenia szkoły na jego rozkaz. — Czuł, jak ręka Hermiony drży. Spojrzał na nią, jednak nic nie zauważył. Trzymała swoje nerwy na wodzy i trochę się uspokoiła, gdy zaczął ja głaskać po dłoni. — Trzecia i ostatnia sprawa, Czarny Pan chce posiąść w pełnej władzy Ministerstwo, tym samym — pozbyć się Knota. To jest zadanie dla aurorów. Póki co, nic nie mówi o ataku, jednak bądźmy ostrożni, ponieważ mogę dowiedzieć się za późno lub wcale — mówiąc to usiadł.
     — To co robimy? — zapytał Ron, nie myśląc za bardzo nad tym. co mówi.
     — Najlepiej usiądźmy w Wielkiej Sali i czekajmy, aż Czarny Pan będzie chciał wejść do szkoły, a my mu ją otworzymy i ustawimy się w rzędzie, żeby nas wszystkich, bez żadnego problemu, pozabijał! — krzyknął Severus.
     — Uspokój się — skarciła go Minerwa.
     — Nie! Ten idiota wstąpił do zakonu, a nie ma bladego pojęcia, co się dzieje wokół niego! — krzyknął, wskazując na Rona palcem.
     — Kogo ma po swojej stronie? — zapytała Tonks
     — I tu mamy problem, ma po swojej stronie wilkołaki, wampiry, olbrzymy — i ponad trzy tysiące śmierciożerców. Pamiętajmy, że dojdą jeszcze dementorzy, jeśli podbije ministerstwo. Póki co, na temat ataku wiem tylko tyle.
     — Czemu jesteś zmuszony opuścić szkołę? — zapytała Molly.
     — Czarny Pan chce mieć stuprocentową pewność, że wygra i dlatego zmusił mnie, bym pod koniec kwietnia opuścił szkołę.
     — W takim razie musimy zacząć działać — powiedział Artur.
     — Popieram, jeszcze dziś przydzielę wam zadania — odezwał się Albus. — Severusie, ty wraz z panną Granger zajmiecie się eliksirami. — Wiem, że zawsze pracujesz sam, jednak tym razem potrzebujemy naprawdę dużej ilości.
     — Skoro muszę — powiedział, udając wściekłego. — Granger, jutro o osiemnastej w lochach — rzucił. Cieszył się na samą myśl, że będzie mógł  spędzić z nią więcej czasu.
     — Pozostałych poproszę, by zostali i porozmawiali ze mną na osobności — powiedział Albus. — Zebranie zakończone.

~*~

      — Czemu mi nie powiedziałeś, że musisz odejść? — zapytała Hermiona, gdy tylko minęli próg jego salonu.
      — A co miałem ci powiedzieć? Że musze cię zostawić? — zapytał. — Że nie chcę, ale muszę? — Patrzył na nią cały czas. — Nie wiedziałem, jak chciałem to poukładać sobie w głowie.
     — Sądziłeś, że lepiej to przyswoję do wiadomości, jak usłyszę to razem ze wszystkimi? — zapytała ze łzami w oczach.
      — Poniekąd — odpowiedział, przytulając ją do siebie i całując w czubek głowy.
     — Weźmy się lepiej za eliksiry. Od czego zaczynamy? — zapytała.
      Od eliksiru euforii, w książce masz przepis. — Podał jej książkę, a sam wziął się za robienie veritaserum.
      Hermiona otworzyła książkę i zaczęła czytać:
Eliksir Euforii - eliksir, który powoduje przypływ energii; może uzależniać. Ma niebieskawy kolor, jego zapach przypomina kobiece perfumy, unoszą się nad nim wirujące spirale. Oprócz tego, że uzależnia, ma też inne skutki uboczne, takie jak nadmierny chichot i chęć chwytania ludzi za nosy. Po raz pierwszy mogliśmy go zobaczyć w szóstej części sagi.
Składniki:
·        Mięta (osłabia efekty uboczne)
·        Pancerzyki chitynowe
·        Sok z cytryny
·        Figi abisyńskie
Skupiła się całkowicie na eliksirze. Miała do zrobienia osiem kociołków, więc musiała jednocześnie się śpieszyć i uważać, żeby eliksir nie wybuchł jej prosto w twarz. Nie miała pojęcia, że już jest po ciszy nocnej. Przestraszyła się, gdy podszedł do niej Severus.
    — Na dzisiaj koniec —  powiedział.
    — Zostały mi dwa kociołki, dokończę je — powiedziała, obracając się w jego stronę.
     Ja skończyłem, więc ty też na dzisiaj kończysz, jutro zaczynacie nowy semestr, więc się wyśpij.
    — Trzeba je zrobić dziś, więc ja zrobię jeden, a ty drugi — powiedziała, mrużąc oczy.
    — Dobrze — powiedział zrezygnowany. — Ale później idziesz spać.
    — Na taki układ mogę pójść.
Pracowali jeszcze przez prawie dwie godziny, w skupieniu żadne się nie odezwało. Cieszył się, że będzie mógł ją widywać codziennie, a przy tym będzie mogła poznać więcej eliksirów.
    — No, skoro już skończyliśmy, to pójdę spać — powiedziała, idąc w stronę kominka.
    — Może tym razem zgodzisz się zostać? — zapytał.
Podeszła w jego stronę.
    — Bardzo chętnie — szepnęła mu do ucha. Objął ją w talii i przyciągnął bliżej do siebie, składając na jej ustach delikatny pocałunek.
    — Kocham cię — mówiła w przerwach między pocałunkami, które z każdą chwilą były coraz bardziej pogłębiane.
    — Ja ciebie też.
Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Transmutował szaty swoją i Hermiony w piżamę i położyli się do łóżka. Przyciągnął ją bliżej siebie, wdychając zapach jej włosów.
    — Dobranoc — powiedziała Hermiona, muskając ustami jego dłoń.
    — Dobranoc, kochanie.
    Pocałował ją w czubek głowy, po czym oboje oddali się w objęcia Morfeusza, zapominając, że w Wielkiej Sali na kolacji byli już wszyscy uczniowie.