czwartek, 25 września 2014

Rozdział 20

   Witajcie!
    Oto kolejny rozdział, już dwudziesty! Szybko zleciało, nie uważacie?
    Z góry Was przepraszam. Ten rozdział w ogóle mi się nie podoba, uważam, że jest do bani i tak dalej. Na pewno wiecie, co mam na myśli. Jestem całkowicie przygotowana na krytykę z Waszej strony.
    Do następnego!





    Wielka Sala była wypełniona śmiechem i rozmowami uczniów, którzy wrócili z przerwy świątecznej.
    Tylko jeden z nich czuł się nieswojo; nie wiedział, co go czeka w nowym semestrze. Powoli przebiegł wzrokiem po stole Gryfonów i nie zobaczył ani Hermiony, ani Harry’ego. Chciał z nimi porozmawiać, ale w sumie nie wiedział, od czego zacząć. Od przeprosin? Nienawidzili go, już nigdy się do niego nie odezwą.
Z tą myślą wyszedł z Wielkiej Sali i udał się do pokoju wspólnego.
    Gdy wszedł do dormitorium, rozejrzał się po pokoju z myślą, że Harry będzie tutaj, jednak ku jego zdziwieniu, nie było go, a zamiast niego na jego łóżku siedział jakiś chłopak. Swoją drogą, pierwszy raz go widział – miał czarne do ramion kręcone włosy, duże niebieskie oczy, które z dziwnym wyrazem spoglądały w jego stronę.
Odwrócił wzrok i popatrzyła na pozostałych: Neville siedział jak zwykle na swoim łóżku, z książką od zielarstwa. Dean i Seamus siedzieli na jednym z łóżek i rozmawiali o Qudditch'u
    — Cześć — przywitał się z nimi. — Gdzie jest Harry? — zapytał, spoglądając na łóżko byłego przyjaciela.
    — Hej, Ron — odpowiedzieli. — Harry już tu nie przebywa — powiedział Dean.
    — Jak to nie przebywa? — zapytał zszokowany.
    — Po tym, jak musiałeś opuścić szkołę, Dumbledore i McGonagall przenieśli go do pokoju prefektów. Zresztą, i tak cały czas tam przesiadywał, bo Hermiona była ponoć chora i chciał być przy niej.
    — A to co za jeden? — zapytał Ron, patrząc na nieznajomego.
    — To jest Paul Owen — przedstawił kolegę Nevlile.
    — Przyszedłem tu na wymianę. Jestem z amerykańskiej szkoły Queverton — powiedział Paul, podchodząc do Rona i wyciągając prawą rękę na przywitanie.
    — A kto cię przydzielił do Gryfindoru? — zapytał podejrzliwie Ron.
    — Profesor Dumbledore — odpowiedział mu. — Jakie mamy jutro zajęcia?
    — Podwójne eliksiry ze Snape’em — powiedział niechętnie Seamus, co nie uszło uwadze nowego.
    — Czemu tak wzdychacie, jakbyście szli na skazanie? — zapytał Paul.
    — Ponieważ Snape to najgorszy nauczyciel w tej szkole — odpowiedział Ron.
    — Nie może być aż taki zły. Lubię eliksiry — dodał po chwili.
    — To jesteś jednym z niewielu — powiedział Dean, klepiąc go po plecach.
    — Dlaczego?
    — Przekonasz się jutro — powiedział Neville. — Swoją drogą, nie było go na kolacji — zwrócił uwagę.
    — Pewnie znowu siedzi w tych swoich zatęchłych lochach — powiedział Ron.
    — Co mamy po eliksirach? — dopytywał się Owen.
    — Transmutację z McGonagall, jest naszą opiekunką domu i zastępcą dyrektora. Historię magii z Binnsem, zaklęcia z Flitwickiem i opiekę nad magicznymi stworzeniami z Hagridem — poinformował go Neville.

~*~

    Była w sali, która wielkością przypominała Wielką Salę.
    — Powiedz, gdzie on jest — usłyszała groźny syk za swoimi plecami. Zobaczyła siebie, stojącą przed Voldemortem. — Gdzie on jest? — powtórzył, a w jego oczach było widać wściekłość i frustrację. Czerwone tęczówki wręcz paliły spojrzeniem.
    — Nie wiem — powiedziała załamanym głosem.
    — Musisz wiedzieć! — krzyknął. — Może to odświeży ci pamięć. Crucio! — krzyknął, a Hermiona wrzasnęła z bólu. Nie wiedziała, ile to trwało; poczuła ulgę, gdy Voldemort przerwał klątwę. Rozejrzała się po pomieszczeniu i wtedy napotkała dwoje czarnych oczu, patrzących w jej stronę. Przerwała kontakt wzrokowy, gdy tylko dobiegł do jej uszu kolejny dźwięk. — Gdzie on jest?! — krzyknął Voldemort, lecz Hermiona nic mu nie odpowiedziała. Podszedł do niej, podniósł ją brutalnie z posadzki i kazał spojrzeć na siebie. — Mów, gdzie jest Potter, albo cię zabiję! - Rzucił nią z całej siły w róg pomieszczenia. Podszedł w jej stronę i wycelował w nią różdżkę. Ostatnim, co zobaczyła i usłyszała, był promień zielonego światła, lecący w jej kierunku, i krzyk mężczyzny.
    Obudziła się zlana potem. Spojrzała na drugą połowę łóżka i z ulgą odetchnęła, widząc że mężczyzna wciąż śpi.
Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał w pół do piątej. Po cichu wstała z łóżka i skierowała swoje kroki do łazienki.
Podczas, gdy letnia woda spływała po jej lepkim od potu ciele, Hermiona spoglądała na swoje odbicie w lustrze.
    — Nie powiem nic Severus'owi o koszmarze. Muszę sama się z tym zmierzyć. Nie zawsze będzie mógł być obok - powiedziała do swojego odbicia, po czym wytarła się i założyła czyste ubrania.
    Wyszła z łazienki widząc, że Severus wciąż śpi. Podeszła do łóżka i pocałowała go w czoło. „Nie martw się, nie uciekłam. Poszłam do pokoju wspólnego. Kocham cię, Hermiona.”, napisała na kawałku pergaminu, który położyła następnie na szafce przy łóżku.
    — Gdzie byłaś? — zapytał Harry, gdy tylko Hermiona weszła do pokoju.
    — W lochach, a coś się stało? — zapytała.
    — Za godzinę mamy eliksiry — powiedział Harry.
    — Co? - zapytała zszokowana.
    — Wczoraj już wszyscy uczniowie wrócili do szkoły - oznajmił Draco.
    — Zapomniałam. Severus, on pewnie też zapomniał — mówiąc to weszła w kominek i zniknęła w zielonych płomieniach.

~*~

    Gdy się obudził było po siódmej; rzadko się zdarzało, że spał tak długo. Usiadł na łóżku i przetarł dłońmi twarz. Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie zobaczył Hermiony. Spojrzał na szafkę nocną i dostrzegł kawałek pergaminu. Przeczytał wiadomość i lekko się uśmiechnął.
Już miał wejść do łazienki, gdy usłyszał, że ktoś kieruje się w stronę jego sypialni. Pospiesznie chwycił różdżkę i wycelował w drzwi. Szybko ją opuścił, gdy w drzwiach zobaczył Hermionę.
    — Po co ci ta różdżka? — zapytała.
    — Już po nic — odpowiedział.
    — Dopiero wstałeś?
    — Tak, raz na jakiś czas mogę sobie po leniuchować — powiedział z lekkim uśmieszkiem.
    — To wybrałeś sobie zły dzień na leniuchowanie.
    — Dlaczego?
    — Ponieważ za niecałą godzinę mamy eliksiry — zakomunikowała Hermiona.
    — Jak to?
    — Wczoraj wszyscy uczniowie wrócili do szkoły — oznajmiła. — Sama dowiedziałam się chwilę temu.
      Przez wczorajsze warzenie nie byliśmy na kolacji — powiedział Severus. — Idę się wyszykować, spotkamy się na śniadaniu — mówiąc to podszedł do niej, pocałował ją w czoło, by po chwili zniknąć z drzwiami łazienki.
 ~*~
    Severus wkroczył do Wielkiej Sali, a za nim powiewały jego czarne szaty. Przeszedł przez środek pomieszczenia, rozglądając się w poszukiwaniu dwóch Gryfonów i jednego Ślizgona. Nie wiedząc czemu, zaczęło go interesować co się dzieje z chłopakiem. Jednak zamiast znaleźć ich na swojej drodze, napotkał sylwetkę chłopaka, którego najchętniej zabiłby gołymi rękami. Siedział sobie, jak by nigdy nic się nie stało, i pochłaniał - bo tego, w jaki sposób jadł jajecznicę, nie można było nazwać jedzeniem.
Chłopak patrzył na niego przez chwilę, po czym szybko spuścił wzrok. Severus usiadł obok Minerwy i wziął sobie tosta, obserwując cały czas chłopaka.
    — Uspokój się, Severusie — odezwała się Minerwa.
    — Przecież nic nie robię — powiedział w geście obronnym.
    — Ależ oczywiście. A to mordercze spojrzenie, które kierujesz w stronę pana Weasleya, to oznaka twojej sympatii do niego? — zapytała z ironią.
    — Nie wierzę, że ona się zgodziła, żeby ten idiota wrócił. A wszystko przez tego kretyna Moody'ego — powiedział, nie spuszczając wzroku z rudzielca.
    — To była jej decyzja...
    — Wiem — przerwał jej. — Ale nie wierzę, że na to się zgodziłem.
    — Dla niej też to nie jest łatwe, ale wiedząc, że ma w nas wsparcie, da sobie radę — zapewniła mężczyznę.    Severusie, obiecaj tylko, że nie przeklniesz pana Weasleya.
    — Przykro mi, ale tego ci nie mogę obiecać — powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
    — Nie uśmiechaj się tak.
    — Dlaczego? — zapytał niewinnym tonem.
    — Ponieważ kiedy tak się uśmiechasz, oznacza to, ze coś knujesz.
    — Wcale, że nie — zaprzeczył.
    Hermiona w raz z chłopakami weszła do Wielkiej Sali. Jeszcze nie była gotowa na tak bliskie spotkanie z Ronem, na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu, pośród innych uczniów, którzy o niczym nie wiedzieli. Fakt, na zebraniach Zakonu też była z nim w jednym pomieszczeniu, ale obok niej siedział Severus, a rodzina Weasleyów wiedziała o zaistniałej sytuacji. W sumie żałowała, że zgodziła się na to tak szybko.
Jej wzrok padł na stół Gryfonów —  tam właśnie siedział Ron, a obok niego jakiś chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziała. Nie zaprzątała sobie jednak głowy nowym przybyszem.
    — Ja wychodzę — powiedziała nagle. — Nie dam rady — dodała, wycofując się w stronę drzwi.
    — Chodź, usiądziemy przy końcu stołu — zaproponował Harry.
    — Draco? — spojrzała na niego z błagalną miną, by choć on ją wsparł.
    — Jeśli chcesz, to usiądę z wami — zaproponował niezręcznie.
    — Naprawdę? — zapytała.
    — Tak. Slytherin i tak mnie już wydziedziczył — powiedział z uśmiechem.
    Przeszli na sam koniec stołu domu lwa, siadając tak, że Hermiona spokojnie mogła spojrzeć na Severusa. Salę wypełnił głos dyrektora:
    — Witam was, moi drodzy, na pierwszym śniadaniu w nowym roku. Z wielką chęcią przedstawię wam nowego ucznia, który przybył wczoraj po kolacji. Paul Owen przyjechał do nas w ramach wymiany uczniowskiej z Queverton, natomiast do nich pojechała Susan Bones. Mam nadzieją, że Gryffindor miło przywita nowego kolegę. Pragnę wam także przedstawić  nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, który dopiero dziś mógł zjawić się w szkole. Alastor Moody będzie waszym nowym profesorem; mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać problemów — dodał z lekkim uśmiechem. Smacznego — z tymi słowami zakończył przemówienie.
    Hermiona, po skończonym posiłku, wyszła szybko z sali i udała się prosto do lochów, gdzie czekały ją podwójne eliksiry.
~*~
    — Ron, dlaczego Hermiona i Harry usiedli z dala od ciebie i to w dodatku z Malfoyem? — zapytał Seamus.
    — Nie wiem — skłamał, wbijając wzrok w swój talerz.
    Po skończonym posiłku, wraz z chłopakami, w tym Paulem, udali się w stronę lochów.
~*~

   — Wejść!— krzyknął Snape, a uczniowie weszli do klasy.
Hermiona z Harrym usiadła w pierwszej ławce tak, by nie patrzeć na Rona. Zdziwiła się, gdy Draco usiadł obok nich.
    — Wiesz, że nie musisz — powiedziała Hermiona.
    — Czuję się niechciany — zaśmiał się.
    — Dobra, cicho, bo Snape nas przeklnie.
    — Nie, nas nie przeklnie, przeklnie Weasleya —  powiedział Draco, uśmiechając się.
    — Hej, Draco! Jak tam szlama? — zapytała Parkinson.
    Draco zerwał się na równe nogi i przyłożył jej różdżkę do gardła.
    — Co powiedziałaś?
    — Jak tam szlama? — powtórzyła z uśmiechem.
    Przycisnął różdżkę mocniej, aż usłyszał głos Snape'a.
    — Panie Malfoy, proszę odłożyć tę różdżkę — powiedział poważnym tonem. Sam, gdyby mógł, za nazwanie Hermiony szlamą przekląłby Parkinson kilkoma klątwami.
Draco odłożył różdżkę i usiadł obok Hermiony.
    — Co ty robisz? — zapytała go.
    — Nic. Wiem, że sam cię tak nazywałem, ale teraz tego nie zamierzam słuchać — powiedział i wlepił nos w książkę.
    — Na dzisiejszej lekcji uwarzycie eliksir skurczający — powiedział nauczyciel. — Do roboty. W książce macie przepis - mówiąc to, usiadł przy biurku.
Hermiona odnalazła w podręczniku przepis na wspomniany eliksir.

Skład:
Korzonki stokrotek
Figi
Dżdżownica
Śledziona szczura
Sok z pijawek


    Skupiła się całkowicie na swoim zadaniu. Od czasu do czasu pomogła Harry'emu, jednak Snape nie zwracał na to uwagi. Bardziej był zajęty gnębieniem Weasleya.
    — Weasley, co ty wyprawiasz?! — krzyknął.
    — Robię wszystko według przepisu, profesorze — odpowiedział spokojnie, choć się w nim gotowało. Wiedział jednak, że nauczyciel robi to tylko po to, żeby się na nim zemścić. Nie rozumiał do końca, dlaczego ten tłustowłosy nietoperz stoi za nią murem.
    — Nie postępujesz według przepisu. Zostało jasno napisane, że masz dodać jako ostatni składnik sok pijawki, a nie pijawkę! - krzyknął. — Robisz od nowa, masz czas do końca lekcji.
    — Ale lekcja zaraz się kończy — powiedział niepewnie.
    — Więc zapraszam pana do siebie dzisiaj zaraz po lekcjach. I nie wyjdzie pan, dopóki nie zrobi go poprawnie! — zasyczał.
    — Tak, profesorze.
    W tym momencie zabrzmiał dzwonek, a wszyscy uczniowie położyli na biurku podpisane fiolki z próbkami swoich eliksirów.
Wyszli, kierując się do sali obrony przed czarną magią.
Hermiona była z siebie zadowolona - pierwszy raz nie spanikowała, gdy Ron był w pobliżu. Może dlatego, że blisko był Snape, pomyślała.

9 komentarzy:

  1. Doczekałam się:P
    Fajny rozdział !:))

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Odrobiłam rozdział 19 no i od razu przeczytałam 20.
      Ogółem bardzo fajnie akcja się toczy, denerwuje mnie powrót Rona, grrry nie lubię go w Twoim opowiadaniu, taki głupek. :P
      Szkoda że Snape będzie musiał iść do Voldzia. :cc
      No i te sny Hermiony - czyżby prorocze?
      Właśnie jeszcze jedna sprawa - Severus stał się wobec Hermiony strasznie... czuły. Brakuje nieco jego uszczypliwości i tego jego specyficznego humorku. No ale to Twoje opowiadanie, więc możesz prowadzić postać tak jak chcesz. :)
      Ogółem całkiem nieźle i czekam na next.
      Pozdrawiam,
      Sheila

      Usuń
  3. hahaha rudy idiota ;) rozdział genialny i super pomysł z Parkinson ;)
    ps
    mam nadzieję że z tego nie zrobisz drarry ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej, hej :)
    Cieszę się, że wreszcie pojawił się rozdział 20 :D Faktycznie, ale to zleciało... pamiętam, jakbym jeszcze wczoraj komentowała rozdział pierwszy :') To wspaniałe :D
    Ugh, Ron, Ron, Ron, a bleee ;-;
    Severus i Hermiona, mrr <3 Wcale nie jest zły ten rozdział, jest bardzo dobry :D
    Pisz dalej, kochana!
    Czekam na next :D
    Buziaki i kilogramy weny! ♥
    always

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehehe, coś mi się wydaje, że Severus wyśle rudego do piekła i z powrotem >:) I dobrze mu tak, idiocie. Ciekawi mnie kim jest ten Paul i jaką rolę odegra w całej tej historii. Przeczuwam, że będzie ciekawie. Fajnie, że Hermiona ma wsparcie w tylu osobach ^^
    Rozdział super, jak zwykle. Niecierpliwie czekam na następny.
    Weny i czasu na pisanie
    Buziaki
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  6. Rudy i tak ma szczęście, że mógł w ogóle wrócić do szkoły. Na miejscu Dumbledore'a, to jego wysłałbym na wymianę i niech się martwią.
    Ktoś tu wspomniał o Drarry. Zwykle nie lubię tego typu parringów, ale np. takie jednostronne zadurzenie Draco albo Harry'ego mogłoby być zabawne ^^ (chociaż zawsze radzę się głęboko zastanowić przed posłuchaniem jakichkolwiek moich sugestii xd)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj biedny Ronuś zły profesor tak się nad nim znęca, ale czego się spodziewałeś rudy idioto!? Parkinson kretynka z ryjem mopsa (wybaczcie za wyrażenia) .Ciekawi mnie ten Paul i mam nadzieje że nie będzie się dowalał do Miony. No i liczę że nie zrobisz z tutaj Drarry bo nie lubie Draco w wersji homoseksualisty
    SA

    OdpowiedzUsuń