piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 24

Cześć, z okazji świąt, które się zbliżają wielkimi krokami, kolejny rozdział składam w Wasze ręce.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Mam nadzieje, że jeszcze przed końcem tego roku wstawię kolejny rozdział.  Zachęcam do komentowania (minimum 15 komentarzy, żebym wstawiła rozdział. Na prawdę Wasze komentarze dają motywację do pisania. Wtedy wiem, że w ogóle ktoś to czyta.) Rozdział dedykuje tym, którzy są aktywni o0d samego początku. Dobra  koniec gadania, zapraszam do czytania i o to dla was życzenia świąteczne.
Pozdrawiam Tora
Pod choinką dużo prezentów,
a w życiu mało zakrętów,
karpia wielkiego,
lecz nie smażonego,
w pysznej galarecie,
a przepis trzymasz w sekrecie,
śniegu w bruk,
a w sylwestra będzie huk!  



            

    Nie spał całą noc. Nie mógł, cały czas myślał o Hermionie. Czuł się winny temu wszystkiemu. Czy byłoby mu łatwiej, gdyby się tak nie zaangażował się? Czy byłoby mu łatwiej pogodzić się z myślą, że jej nie kocha?

Nie mógł sobie jednak na to pozwolić. Kochał ją. Nikomu nigdy nie pozwoliłby jej skrzywdzić, aczkolwiek sam teraz to robi. Bał się, nawet nie chciał myśleć, co Hermiona będzie przeżywać, gdy zauważy, że nie wrócił. Inni uczniowie nie zwróciliby na ten fakt uwagi; ona zorientuje się jeszcze tego samego dnia. Bał się każdej chwili, która przybliżała go do zbliżającej się, prawdopodobnie, śmierci.
    Wszedł do sali, był spokojny jak nigdy. Szedł powolnym krokiem miedzy rzędami. Uczniowie patrzyli na niego z niedowierzaniem. Spokojny Snape. Nie, to nie możliwe. Szeptali między sobą.

Usiadł obok Minerwy, która znała powód jego zachowania, a ta nie odezwała się ani słowem na ten temat.

Przyglądał się, jak nieświadomi niczego uczniowie cieszą się życiem, ostatnim dniem wolnego przed nadchodzącym nowym tygodniem.

Kiedy tak przyglądał się uczniom, jego wzrok spoczął na dwójce Gryfonów i jednym Ślizgonie, który od prawie miesiąca siedział z nimi przy ich stole. Następnie spojrzał na Hermionę i przypomniał sobie ich ostatnią noc. Rano zastała go śpiącego w fotelu – napisała mu kartkę, że wraca do pokoju wspólnego i że spotkają się na śniadaniu.

 Chciał powiedzieć chociaż Draconowi, ale nie był wstanie. Tak jak nigdy niczego się nie bał, tak dziś był przerażony. Nie lękał się o siebie, lecz o osoby, które stały się dla niego w pewnym sensie rodziną. Hermiona, którą kochał i dzięki której poznał, co to szczęście. Draco, który był jego chrześniakiem, którego traktował jak syna; nigdy by nie pozwoliłby mu wybrał życia śmierciożercy. Potter, a czemu by nie, pomyślał, Harry nie jest takim aroganckim i perfidnym dupkiem jakim był jego ojciec. Pewnie można za to w jakimś stopniu podziękować Hermionie. Minerwa, która od zawsze go wspierała, nigdy nie pozwoliła się poddać. Jest też Albus, któremu zależy na tym, by pokonać Voldemorta.

Z rozmyślań wyrwał go głos Minerwy.

    — Wiem, że nie jest ci łatwo, ale postaraj się nie straszyć uczniów. — Chciała go trochę rozchmurzyć.

    — Niby w jaki sposób ich straszę? — zapytał obojętnie.

    — Jesteś spokojny jak nigdy.

    — Muszę jeszcze coś zrobić — mówiąc to, wstał od stołu.

    — Do zobaczenia.

    — Może.

Draco siedział naprzeciwko Hermiony. Nachylił się lekko, by tylko ona i Harry mogli go usłyszeć.

    — Wiesz może, co się dzieje dzisiaj ze Snape'em?

    — Skąd mam wiedzieć? Pytałam go o to wczoraj, jednak nie chciał mi nic powiedzieć.

    — Chodźcie, musimy jeszcze pójść do dyrektora, a zaraz przyjdą pozostali członkowie — powiedział Harry.

    — Poczekam na was w pokoju wspólnym — zakomunikował Draco, gdy wychodzili z Wielkiej Sali. Chciał uczestniczyć w tej walce, jednak ze względu na to, że jego ojciec jest śmierciożercą, dyrektor zabronił mu w niej uczestniczyć - mogło to być dla niego zbyt niebezpieczne. Chłopak został wśród śmieciożerców ogłoszony zdrajcą i z pewnością każdy z nich miałby ochotę posłać w jego kierunku zielony promień, a przed tym trochę go pomęczyć.

***
    Weszli do gabinetu dyrektora. Byli już prawie wszyscy, którzy mieli brać udział w walce. Brakowało tylko Severusa.
    — Witam was, moi drodzy — przywitał się dyrektor.
    Dyrektor wręczył każdemu po świstokliku, by w razie niebezpieczeństwa mogli się przenieść w bezpieczne miejsce. Hermiona siedziała jak najbliżej Harry’ego. Mimo że minął prawie miesiąc, odkąd Ron powrócił do szkoły, nadal nie czuła się komfortowo w towarzystwie byłego przyjaciela.
Podczas kolejnej długiej przemowy dyrektora, do gabinetu wszedł Severus. Wyglądał znacznie lepiej, niż na śniadaniu, ale Hermiona wiedziała, że to tylko maska. Snape bał się czegoś, co chciał ukryć przed innymi członkami Zakonu.
    — Przepraszam za spóźnienie — powiedział cicho, kierując się w stronę jedynego wolnego miejsca, obok Hermiony.
    Dumbledore mówił dalej o tym, by pamiętali z kim walczą i kogo ochraniają. Severus powiedział kilka słów o osobach, które mają być tam z Voldemortem i na kogo maja najbardziej uważać. Zebranie trwało do obiadu.
    Członkowie Zakonu w każdej chwili mogli spodziewać się znaku od Albusa. By ułatwić i przyspieszyć wszystko, udali się do Nory. Uczniowie wraz z nauczycielami skierowali się w stronę Wielkiej Sali.
    Severus zgromił spojrzeniem najmłodszego syna Weasley'ów. Jego spojrzenie było godne spojrzenia bazyliszka, przy okazji jasno mówiące: „Zbliż się do niej, a cię zabiję.”
Ron nie wiedział, o co chodzi nauczycielowi; usiadł na swoim miejscu.
Jedli obiad w ciszy, spokojnie. Każdy z nich miał coś do przemyślenia.
    Severus zjadł i skierował się w stronę swoich lochów. Po raz pierwszy nie zorientował się, że ktoś idzie za nim. Wyczuł czyjąś obecność dopiero wtedy, gdy otwierał drzwi do swoich kwater.   
— Profesorze, mogłabym pana o coś zapytać? — Dobiegł go głos Hermiony
    — Panna Granger? — zadrwił, ale tylko dlatego, że bał się, że któryś z uczniów zauważy coś podejrzanego.
Ostatnio bardzo często trafiał, niby przypadkiem, na Owena. Próbował dowiedzieć się czegoś więcej o chłopaku, jednak nie znalazł nic podejrzanego. Zwykły uczeń z mugolskiej rodziny, wychowany przez wujostwo, ponieważ jego rodzice zginęli w karambolu jakieś siedem lat temu. Jednak było w nim coś, co Snape’owi bardzo się nie podobało, nie był tylko pewny, co to takiego.
 – Zapraszam – mruknął i zamknął za nimi drzwi. Stanęli naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy, jednak żadne nie potrafiło zobaczyć w nich, co gryzło drogiego.
    — Co się z tobą ostatnio dzieje? — zapytała, podchodząc jeszcze bliżej niego.
    — Nic. Po prostu zastanawiam się czy wszystko pójdzie po naszej myśli. — Podszedł i przytulił ją. Tak, jakby już się z nią żegnał, jakby już postawił nad sobą krzyżyk, jakby już była sama. Cieszył się, że przyszła za nim. Przytulał ją z każdą sekundą coraz mocniej, by nie zapomnieć jej nigdy. By była zawsze jego.
    — Chodź, usiądziemy — powiedział i skierowali się w stronę foteli. Jeden z nich transmutował w kanapę, by mogli usiąść obok siebie.
    Hermiona przysunęła się do Severusa, kiedy już usiedli, a on szybko objął ją ramieniem. Chciał się cieszyć każdą sekundą spędzoną z nią. Nawet, gdyby mieli milczeć i patrzeć w kominek, w którym żarzył się ogień.
    — Coś się stało? - zapytała ponownie, zmartwiona zachowaniem mężczyzny.
    — Nie mogę nawet cię przytulić? — odparł, omijając właściwy temat.
    — Oczywiście, że możesz — powiedziała, wtulając się jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową. Czuła, jak za każdym razem podnosi się i opada w rytmie, który nie był spokojny, ani regularny. Był lekko przyśpieszony. Hermiona, czując się bezpieczna, usnęła w jego ramionach.
    Severus przyglądał się swojej śpiącej ukochanej. Jej głowa spoczywała na jego kolanach. Wyczarował koc, którym okrył ją tak, by jej nie obudzić. Patrzył na jej spokojny wyraz twarzy. Chciał zapamiętać każdy szczegół, każdy najmniejszy detal.
    Gdy spojrzał na zegarek, była dwudziesta, a więc kolacja już minęła. Ostatnia, jaką miał zjeść, jednak gdy spojrzał na Hermionę, cieszył się, że właśnie tak wyglądają ich ostatnie chwile. Wiedział, że Voldemort nie wypuści nikogo, póki się nie dowie, czyja to sprawka.
    W pewnym momencie poczuł  piekący ból lewego przedramienia. Poruszył delikatnie Hermioną, by się obudziła. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała na niego.
    — Zostałem wezwany. Idź szybko po chłopaków i do gabinetu dyrektora.
    — Dobrze. Severusie, uważaj na siebie.
    — Będę, ty też.
    — Kocham cię.
    — Ja ciebie też, nawet nie wiesz, jak bardzo. — Pocałował ją i wybiegł z pokoju w szatach śmierciożercy.
    Hermiona weszła do kominka i znalazła się w pokoju wspólnym. Nie wychodząc z niego, krzyknęła:
    — Severus został wezwany! — Jej twarz była pełna niepokoju.
    Jeden za drugim weszli do kominka i do gabinetu Minerwy. Następnie, razem z nią, do gabinetu dyrektora, który już na nich czekał.
    Severus, zanim się teleportował, wysłał patronusa do dyrektora.
    — Pozostali już wiedzą, ruszamy — powiedział i złapali się za ręce, znikając z cichym piknięciem. Albus był dyrektorem, więc mógł teleportować się z każdego miejsca w szkole.
W Norze byli już wszyscy, kiedy zjawili się na ganku.
    Chwilę później wszyscy byli w pobliżu miejsca zamieszkania ministra. Z wyczekiwaniem czekali na pojawienie się śmierciożerców. Hermiona obawiała się, że pośród nich wszystkich nie rozpozna Severusa.
    Jej przemyślenia przerwały głosy, które dobiegały z środka drogi. Był tam, a wśród nich wszystkich, jedyny który był dobry, który był jej, którego kochała. Czekali tylko na znak od aurorów.


piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 23

Witajcie.
Wiem, że nie było mnie ponad miesiąc, ale po prostu nie miałam czasu. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Uwaga! Fragment zaznaczony na czerwono jest przeznaczony dla osób pełnoletnich. Rozdział dedykuję swojej kochanej Becie - dziękuję za cierpliwość przy sprawdzaniu rozdziałów. Więcej już nie truję, za to zapraszam do czytania oraz, oczywiście, do komentowania.
Pozdrawiam,
Tora.



Było jeszcze bardzo wcześnie, kiedy się obudziła. Słońce jeszcze nie wzeszło.  Hermiona spojrzała na zegarek - było przed szóstą. Mimo że była sobota, dziewczyna w brązowych włosach musiała iść na dodatkowe zajęcia.
Zostawiła na stole w pokoju wspólnym kartkę z informacją, że idzie na zajęcia do Severusa, bo mają spore zaległości i wyszła z pokoju w kierunku lochów. Miała połączenie z siecią fiuu, jednak wołała pójść pieszo. Po pierwsze, nie chciała zakłócać ciszy, która była w pokoju, a po drugie, nie chciała od razu pakować się do jego gabinetu. Kochała Severusa i chciała spędzać z nim czas, jednakże ceniła jego prywatność.
Przechodząc obok Wielkiej Sali, zobaczyła Neville’a.
    — Cześć, Hermiono — przywitał się. — Co tu robisz tak wcześnie?
    — Idę na praktyki do Snape'a — odpowiedziała szybko.
    — Aha. Hermiono, mogę cię o coś zapytać?
    — Pewnie. Pytaj.
    — Co się dzieje miedzy tobą, a Ronem? – zapytał, a Hermiona natychmiast zrobiła się blada. Samo wspomnienie nadal nie dawało jej spokoju.
    — Nic — odpowiedziała. Nie chciała mówić mu prawdy.
    — Widzę, że coś jest nie tak. Mogę ci jakoś pomóc, sprawić, byście znów ze sobą rozmawiali.
    — Nie! — krzyknęła. — Przepraszam Neville, ale nie chcę o tym mówić.
    — W porządku, ale pamiętaj, że zawsze możesz przyjść, a ja spróbuję coś poradzić.
    — Dzięki… wiesz, muszę iść już, bo się spóźnię.
    — Dobrze, spotkamy się na śniadaniu.
    — Chyba nie, muszę ze Snape'em nadrobić spory materiał.
    — Ale musisz cos jeść.
    — Pewnie, pójdę w czasie przerwy do kuchni i coś zjem. To cześć.
    — Cześć.
Łzy zaczęły sączyć się z jej oczu, gdy schodziła do lochów. Stanęła przed drzwiami sali od eliksirów, otarła łzy i zapukała. Chciała szybko zapomnieć o rozmowie z Neville’em.
Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyła przed sobą zmartwioną twarz Severusa.
    Weszła i zamknęła drzwi.
    — Coś się stało? – zapytał, spoglądając na lekko zaczerwienione oczy dziewczyny.
    — Nic.
    — Przecież widzę, że coś jest nie tak.
    — Nie chcę ci mówić o tym.
    — Muszę ci coś powiedzieć, ale ty pierwsza — poprosił.
    — Spotkałam Neville’a, a on zapytał mnie, dlaczego nie rozmawiam z Ronem — powiedziała, patrząc gdzieś w głąb sali.
    — Doprawdy, Longbottom nie potrafi się powstrzymać — powiedział bardziej do siebie, ale Hermiona i tak go usłyszała.
    — To nie jego wina. Chce po prostu wiedzieć, jaki jest powód tego, że ze sobą nie rozmawiamy… ale nie chcę o tym mówić. Teraz twoja kolej. — Spojrzała na niego
    — Usiądź — zalecił.
Opadła na krzesło i czekała, aż nauczyciel coś powie.
    — Dwa dni temu miałem wezwanie... — zaczął i zobaczył, jak na jej twarzy pojawiło się zmartwienie. — Wykonywaliśmy misję na mugolskich przedmieściach... — Parzył na jej oczy, które były wypełnione smutkiem. — I... każdy z nas miał do spenetrowania jeden dom. Nawet nie wiesz, jak się cieszyłem, że to ja wybrałem właśnie tamten.
    —O czym ty mówisz? — zapytała.
    — O tym, że gdyby nie ja, nie miałabyś już rodziców — powiedziawszy to przytulił ją najmocniej jak tylko mógł.
    — Chcesz powiedzieć, że byliście w okolicach mojego domu? — zapytała, a łzy zaczęły płynąć z jej oczu coraz mocniej.
    — Tak — powiedział cicho.
    — Są bezpieczni? — zapytała, wpatrując się w niego.
    — Tak — odpowiedział, cały czas ją przytulając.
    — Gdzie są?
    — Tego nikomu nie powiem, wybacz.
    — Rozumiem. Ukarał cię za to?
    — Tak, ale pierwszy raz cieszyłem się z kary i czekałem na pierwsze zaklęcie. Kocham cię.
    — Ja ciebie też… a teraz weźmiemy się do pracy, co? — zapytała, zmieniając temat.
    — Dzisiaj zrobimy eliksir Normalig. W książce masz zapisane wszystko, czego potrzebujesz, by go uwarzyć — zwrócił się do Hermiony, podając jej wielką bordową księgę  z przepisami. — Otwórz ją na stronie trzysta dziewięćdziesiątej siódmej.
    Hermiona otworzyła księgę na podanej stronie i zaczęła czytać.

Eliksir Normalig
~Skutki
Człowiek powraca do stanu pierwotnego, jeśli zmalał lub urósł.
~Składniki
- dwa włosy twórcy eliksiru
- jedna dżdżownica
- 0,2 litra krwi żaby
- jedna suszona pokrzywa
~Przygotowanie
Włosy wrzucić do krwi żaby i mieszać przez pięć minut.
Pokroić dżdżownicę i suszoną pokrzywę, a następnie wsypać je do krwi żaby, Wszystko mieszając przez 16,5 minuty.

   
Podeszła do szafki ze składnikami, wzięła te, które były jej potrzebne, wróciła na swoje miejsce i zaczęła przyrządzać eliksir. Wszystko robiła w pełnym skupieniu, nie zwróciła nawet uwagi na to, że Severus cały czas obserwował jej pracę. Polecił jej przygotowanie jednego z najtrudniejszych eliksirów. Mimo że nie wymagał użycia wielu wielu składników, a czas przygotowania nie był długi, potrzeba było koncentracji, gdyż najmniejsza pomyłka mogła spowodować wybuch.  
— Długo będziesz się tak przyglądać? — zapytała Severusa, który został wyrwany z zamyśleń.
    — Tak — odpowiedział jej, podchodząc do niej, by sprawdzić eliksir. — Zrobisz dzisiaj jeszcze jeden. Zaraz pokażę ci, który. — Wziął książkę i otworzył na odpowiedniej stronie. —A co do tego eliksiru, to jak na pierwszy raz, całkiem nieźle ci poszło - uśmiechnął sie złośliwie.
    Hermiona wzięła książkę, nie zważając na to, że Severus wciąż stoi przy jej stanowisku. Zaczęła warzyć nowy wywar w pełnym skupieniu .
Snape chciał, by zrobiła eliksir uzdrawiający, lecz nie zwykły, którego uczyli się w szkole. Ten mógł uratować każdego, kto był choćby o cal od śmierci. Natychmiast leczył wszystkie rany, żeby jednak mógł zadziałać na osobę umierającą, musiała znaleźć się w nim krew oddana dobrowolnie.
Hermiona zaczęła się zastanawiać, dlaczego musi go przygotowywać. Podeszła do Severusa i spojrzała w jego czarne oczy, w których czaiła się niepewność.
    — Dlaczego muszę go uwarzyć, i to w takiej ilości? – zapytała, wciąż patrząc mu w oczy.
    — Ponieważ jutro ma nastąpić atak na ministra, musimy być przygotowani na wszystko — powiedział, podchodząc do niej i nie przerywając kontaktu wzrokowego. — Uważaj na siebie.
    — Wiem. Pamiętaj, żebyś ty też na siebie uważał — powiedziawszy to przytuliła się do niego tak mocno, że nikt nie byłby wstanie oderwać jej od profesora.
    Snape przytulił ją z równą siłą i położył policzek na czubku jej głowy.
Stali tak przez chwilę, której żadne z nich nie chciało przerywać, a która wydawała się im wiecznością.   
Severus spojrzał na zegarek, podczas gdy Hermiona kończyła przygotowywać ostatni kociołek eliksiru. Dopóki nie opanowała jeszcze umiejętności tworzenia wszystkich eliksirów, nie chciał tłumaczyć jej, jak mogłaby ułatwić sobie pracę. Pokaże jej to w swoim czasie.
    — Skończyłam — powiedziała, podchodząc do biurka. — Mam zrobić coś jeszcze? — zapytała, a po chwili zorientowała się, że można odebrać to w dwojaki sposób. I chyba miała rację. Spojrzała na zdziwioną twarz Severusa.
    — To na dzisiaj wszystko. Spotkamy się we wtorek o osiemnastej — odpowiedział.
    — Dobrze. Jak cię jutro rozpoznam? — zapytała, a w jej oczach pojawił się smutek.
    — Mam nadzieję,  że nie będziesz do tego potrzebowała żadnych dodatkowych informacji — uśmiechnął się.
    Podszedł do niej, gdy już otwierała drzwi. Popchnął je, tym samym je zamykając, i obrócił Hermionę przodem do siebie.
    — Spójrz na mnie — poprosił, gdy podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.  Dostrzegł łzy. — Dlaczego płaczesz?— zapytał, ścierając krople z jej policzka.
    — Boję się.
    — Czego?
    — Myśli, że nie zniosłabym tego, gdybyś nie wrócił. Gdyby ciebie zabrakło, nie miałabym już nikogo. Najpierw atak na rodziców, a teraz miałabym pozwolić, by także tobie coś się stało?  Nie przeżyłabym tego — powiedziała, głośno już płacząc.
    Przytulił ją do siebie tak mocno jak tylko mógł. Nie wiedział, jak powiedzieć jej, że jego życie zależy od wyniku tej walki. Gdyby Voldemort zauważył fakt, że to Severus ich zdradza, nie byłoby już dla niego ratunku. Tak bardzo chciał się cofnąć do czasu, gdy wybrał większe zło - drogę śmierciorzercy. Czy to, co wydarzyło się pomiędzy nim, a Hermioną, byłoby możliwe w innym czasie i miejscu?
Z zamyśleń wyrwał go głos Gryfonki.
    — Nie zostawisz mnie? — zapytała drżącym głosem.
    — Zawsze będę przy tobie — powiedział, wciąż trzymając ją w objęciach.
Gdy tylko o mnie pomyślisz, będę przy tobie, tylko dla ciebie, dokończył w myślach.   
— Ja już pójdę — powiedziała i niechętnie próbowała się od niego odsunąć, jednak Snape nie pozwolił jej na to. Chwycił jej podbródek i ich usta złączyły się w pocałunku. Wargi Hermiony były słone jak morze łez, a pasja, z jaką się całowali, przewyższała tę, z którą warzył eliksiry. Żadne z nich nie chciało przerwać pocałunku, mimo że brakowało im powietrza. Severus zastanawiał się jak będzie wyglądało jej życie, gdyby coś pójdzie nie tak. Jak sobie poradzi, czy będzie chciała czyjejś pomocy?
    Przycisnął ją mocniej do ściany i założył jej nogi wokół swoich bioder.  
     — Severus… — powiedziała dziewczyna, jednak on nie słuchał. Zaczął całować, kąsać i ssać jej szyję. Jedyne, co usłyszała z jego ust, to wyszeptane: „cii…”
Nie chcąc pozostawać bierną, Hermiona zaczęła przygryzać jego ucho, przesuwając usta powoli wzdłuż szczęki nauczyciela. Gdy ich wargi spotkały się ponownie, Severus złapał dziewczynę mocniej i poszedł  z nią w kierunku sypialni.
Położył Hermionę delikatnie na swoim łóżku i pochylił się nad nią.
    — W każdej chwili możesz powiedzieć: „nie” – powiedział, a ona posłała mu spojrzenie pod tytułem: „Serio, teraz dajesz mi wybór? Ufam ci.”  — Kocham cię. — Ich usta załączyły się po raz kolejny w namiętnym pocałunku. Severus zaczął powoli schodzić coraz niżej, a gdy dotarł do guzików w jej swetrze, zaczął je odpinać jeden po drugim, wciąż ukradkiem obserwując reakcję dziewczyny. Gdy odpiął już wszystkie, zdjął z niej niepotrzebną warstwę ubrań, by po chwili pozbyć się kolejnej.
    Hermiona, idąc za przykładem Severusa, podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła odpinać jego czarną koszulę, która chwilę później leżała już obok jej swetra i bluzki.
    Po chwili, złączeni po raz kolejny w gorącym pocałunku, mieli na sobie tylko bieliznę.  Severus powolnymi ruchami zaczął ściągać z dziewczyny biustonosz, by móc dostać się do dwóch jędrnych półkul.
    — W porządku? — zapytał, patrząc prosto w jej oczy.
    — Tak — odpowiedziała, chwytając go za kark i przyciągając bliżej siebie, wciąż całując.  — Kocham cię. 
    Severus zaczął delikatnie przygryzać i ssać jedną z piersi, a drugą masował. Chciał dać jej jak najwięcej przyjemności, językiem wyczuwał, że sutki zaczynają twardnieć pod wpływem pieszczoty. Zaprzestał jej na chwilę, by zająć się drugą.
    Powoli zaczął po raz kolejny schodzić w dół. Wyczuwał palcami, że jest coraz bardziej mokra. Wsadził dwa palce pod materiał, zanurzając je w jej wnętrzu. Poruszał nimi raz szybko, a raz powili. Ściągnął z dziewczyny niepotrzebny materiał.
Wyjął z niej palce, po czym delikatnie rozchylił jej nogi i znużył się powrotem w jej wnętrzu.  Ssał i przygryzał na przemian jej kobiecość, smakując jej soków.
    Hermiona wiła się pod Severusem, czuła że jest już blisko. Odciągnęła głowę Snape’a, by ten mógł na nią spojrzeć.  Gdy zbliżył się, by ją pocałować, zaskoczyła go i przewróciła na plecy tak, że teraz siedziała na nim okrakiem.  Zaczęła gładzić i całować każdą jego bliznę i przechodzić coraz niżej i niżej.
Gdy dotarła do jego twardego penisa, uniosła wzrok. Zobaczyła lekkie skinienie głową.
    Ściągnęła z jego pomocą czarne bokserki. Bo jakby inaczej, pomyślała z lekkim uśmiechem.
    — Nie musisz tego robić — powiedział, chwytając Hermionę za podbródek.
    — Ale chcę — powiedziała, dotykając językiem główki penisa. Z każdą sekundą zaczęła smakować go coraz bardziej zawzięcie, żz w końcu zaczęła poruszać głową w górę i w dół, szybciej i szybciej. Był lekko słonawy i z każdą chwilą robił się jeszcze bardziej twardy.
    Severus z każdą chwilą czuł, że jest coraz bliższy spełnienia. Chwycił Hermionę za ramiona; widział w jej oczach zaskoczenie. Nie czekając dłużej, zaczął ją całować.  Położył dziewczynę z powrotem tak, że leżała pod nim, czekając na jej zgodę, by mógł w nią wejść.
    Wszedł w nią powoli, odczekał chwilę, by przyzwyczaiła się do jego obecności wewnątrz.
Poruszał się raz szybko, a raz powoli i głęboko.
Czuł, że jest już bliska spełnienia, tak samo jak i on. Gdy już doszedł, wytrysnął w nią ciepłą spermą, która rozeszła się po jej wnętrzu. Odczekał chwilę, po czym wyszedł z niej i przyciągnął ją do siebie, przykrywając ich cienką kołdrą. Mimo że w lochach panowało zimno, kochankom było wręcz gorąco. Leżeli tak wtuleni w siebie, a Hermiona nawet nie wiedziała, kiedy usnęła w ramionach Severusa, pozostawiając mężczyznę z głową pełną rozmyśleń.
Nie był w stanie długo tak leżeć, a chociaż czuł się źle, zostawiając dziewczynę samą w łóżku, musiał w spokoju pomyśleć o tym, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru.