niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 12



  Witajcie, kochani. Mam nadzieje, że cieszycie się z mojego powrotu. Wraz z powrotem jest kilka mało znaczących zmian w dalszych rozdziałach.  
 Proszę, o więcej komentarzy od Was, wytykajcie mi wszystkie błędy jakie zauważycie. 
Wiem, że pierwszy rozdział miał pojawić się dopiero pod koniec lipca, ale musiałam zająć czymś moje myśli. Okazało się to dobrym pomysłem. I oto dla Was pierwszy rozdział od bardzo dawna. Mam nadzieję, że spodoba się. 
Jak podoba się Wam szablon? :) 
Dobra koniec mojego ględzenia, zapraszam do czytania, bardzo proszę o dużo komentarzy, które dadzą mi większą motywację do pisania.
 Pozdrawiam, 
Tora no Hana

        — Możesz mi wyjaśnić dlaczego tak wybiegła? — spytał zdenerwowany Harry.
     — Bo wie, że nie wróci cały. Voldemort nie zadowoli się ukaraniem jedynie mojego ojca — wyjaśnił ślizgon patrząc się na zamknięte przez Hermionę drzwi.
     — A co jej do tego, czy wróci czy nie? — spytał zaskoczony.
     — Widzisz, ona i Snape nie przyznają sami przed sobą, że czują coś do siebie. Błędne koło. — Rozłożył bezradnie ręce.— Ale z kolei jak drugiemu grozi niebezpieczeństwo to biegną pierwsi na pomoc. Są gotowi oddać własne życie, by chronić drugie. Gdyby mogła wolałaby przejść przez te tortury za niego, by więcej nie cierpiał — powiedział patrząc się w kominek. Chciał poczuć tą magię, która owładnęła Hermioną i Snape'm.
     — Ale przecież on jest... — zaczął Harry, ale Draco mu przerwał.
     — Tak, jest nauczycielem, a ona jego uczennicą — odparł znużonym tonem jakby tłumaczył coś małemu dziecku — I dlatego żadne z nich nie piśnie ani słówka — dodał Draco — Jutro dzieciaki wracają na święta do domu, więc nie zobaczymy jej przez cały bity dzień. I idę w zakład o sto galeonów, że dzisiaj nie będzie miała koszmarów — zapewnił Ślizgon.
     — Tak, bo nie pójdzie spać — powiedział Harry.
     — Idiota! — krzyknął Draco — Będzie siedzieć koło niego przez caluśką noc, tak blisko że bliżej już się nie da. Tylko wtedy będzie pewna, że jest bezpieczny — dodał po chwili.
     — Zwariowałeś? — zdziwił się.
     — A skąd. Kiedyś jak spałem obok niej żeby nie miała koszmarów, to stwierdziła, że jeśli nadarzy się okazja to spróbuje przy nim zasnąć i sprawdzi, czy to działa. I idę o kolejne sto galeonów, że on tej nocy też nie będzie miał koszmarów — dodał z niezachwianą pewnością — Dobranoc bliznowaty.
     — Branoc, fretko. — Położył się w łóżku. Lepiej, żeby Dumbledore się nie dowiedział o Hermionie, jedyne co mogę zrobić to wspierać ją i  spróbować przekonać się do Snape'a; mimo  że będzie to trudne, ale Hermiona jest tego warta. Jeśli czuje się przy nim szczęśliwa nie będę jej zabraniał, jednak gdy będzie przez niego cierpieć, zabiję go,  pomyślał.
***
     Noc stawała się coraz chłodniejsza. Czuła w kościach, że będzie chora. Pomyślała, że przy pierwszej nadarzającej się okazji weźmie tyle eliksiru wzmacniającego, ile będzie mogła, by nie przedawkować. Niebo było bezchmurne, usiane miriadami gwiazd. Siedziała obserwując je, prawie modląc się o jego powrót. Bała się przyznać przed samą sobą, a co dopiero przed innymi, że całkowicie poddała się wpływom tego szurniętego nietoperza. Nawet jeśli będzie zmuszona ukrywać swoje uczucia do niego, dalej będzie robić wszystko, by tylko czuł się bezpiecznie. Nie potrafiła sobie wyobrazić tego miejsca bez niego, jak sama dałaby sobie radę? Wiedząc, że Severus jest nie daleko  nie pozwoli jej skrzywdzić niezbyt przejmowała się powrotem Rona. Przy nim czuła się bezpiecznie.
     Co jakiś czas rozglądała się, czy nikogo nie ma  w pobliżu, nie byłoby jej na rękę gdyby ktoś ją zobaczył o tej porze poza zamkiem. Zaczęła płakać początkowo nie zdając sobie z tego sprawy. Zaczęła złościć się na Dumbledore'a, za to że pozwala tak mu się narażać. Ale i sam Severus chciał choć trochę wybielić się w oczach innych, zdobyć zaufanie członków Zakonu.
     Ławkę na której przesiadywała zaczęła pokrywać warstwa białego puchu. Nie myślała o tym, mimo że było jej zimno. Chciała jak najszybciej mu pomóc zamiast cały czas się o niego martwić.
     Noc mijała powoli. Kiedy spojrzała na zegarek było w pół do czwartej. Potarła zgrabiałymi dłońmi ramiona próbując przestać drżeć. Natychmiast zerwała się z ławki słysząc trzask towarzyszący aportacji, od razu skierowała się do głównej bramy.
Gdy dobiegła nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Podeszła bliżej, chcąc sprawdzić czy nadal żyje.
 ***
     — Witaj, Sseverusie — przywitał się Voldemort
     — Mój Panie — mówiąc to schylił się najniżej jak tylko mógł.
     — Usiądźcie. — Wskazał im miejsce po swojej prawej stronie.
     Obaj, usiedli pośpiesznie nie chcąc go zdenerwować. Czekali w milczeniu aż się odezwie. Kątem oka zauważył zmartwioną twarz Lucjusza Malfoya.
     — Liczę, że wyjaśnicie mi dlaczego dzisiejszego popołudnia doszły mnie złe wieści. Czemuż to Draco nie chce się do mnie przyłączyć? — spytał zniecierpliwiony.
     — Mój Panie — zaczął Lucjusz — Nie mam najmniejszego pojęcie czemu mój syn tak postąpił. Od zawsze wpajałem mu twoje idee, starałem się żeby był taki jak pozostali członkowie rodziny. Zawiódł mnie i splamił ród Malfoy'ów, od dzisiaj nie mam syna. Jest zbyt słaby by ci służyć — skończył.
     — A ty Severusie rozmawiałeś z chłopcem? — zwrócił się z kolei do Snape'a, patrząc na niego czerwonymi oczyma, w których widniała wściekłość.
     — Rozmawiałem tak jak kazałeś — odpowiedział — Jednak też nie potrafię wytłumaczyć dlaczego sprzeciwił się twojej woli.
     — Srodze się na was zawiodłem. Nie potrafiliście poskromić nastolatka! — zawołał  — Oby więcej się to nie powtórzyło, a teraz wstańcie — rozkazał.
     Stanęli na środku sali, zdawali sobie sprawę, że nie czeka na nich nic miłego. Severus rozluźnił mięśnie jednocześnie blokując dostęp do umysłu. Czekał na ostatni, a zarazem pierwszy ruch Czarnego Pana.
     Chciał tylko przeżyć. Nie wiedział czemu w jego głowie usłyszał szept Hermiony: Nie zostawiaj mnie samej.
Skarcił się w myślach. Zdążył pomyśleć, że chciałby zobaczyć ją jeszcze raz.
     Crucio! — krzyknął Voldemort, a mężczyźni przez chwilę nawet nie drgnęli, jednak z każda chwilą przybierało na sile. Nie byli wstanie utrzymać się już na nogach opadli bezwładni jak szmaciane lalki na zimną podłogę, wili się pod wpływem zaklęcia, które paliło ich ciała od wewnątrz. Czuł jakby mijały godziny. Nagle ból odrobinę ustąpił. Zdążył złapać trochę powietrza, gdy znów usłyszał głos pana — Sektusempra — na ciałach mężczyzn pojawiły się liczne, cięte rany, z których gęsto sączyła się krew, która przesiąkła przez ich szaty — Ruptis ossa — usłyszał. Poczuł jak kości pękają w jego ciele, jedynie lewa ręka i kręgosłup jakimś cudem zostały nietknięte — Idźcie i nauczcie się posłuszeństwa.
     Z tymi słowami opuścił salę, a mężczyźni powoli zaczęli sunąć do wyjścia. Mimo bólu starał się jak najszybciej znaleźć się w zamku, za bramą posiadłości teleportował się z cichym trzaskiem. Upadł przed szkolną bramą, brocząc świeży śnieg krwią. Zanim całkowicie stracił przytomność usłyszał pośpieszne kroki. Poczuł dziwną ulgę, bo doskonale wiedział kto się zbliżał. Nie mógł uwierzyć, że stała obok niego.
 

11 komentarzy:

  1. O Merlinie...oberwało się biedakowi ;c Mam nadzieję, że nic poważnego mu nie będzie. Chociaż z drugiej strony, wtedy mógłby dostać Mionkę do opieki... heh, poniosło mnie :)
    Rozdział jak zwykle super, dobrze, że wróciłaś.
    Pozdrawiam i życzę Weny,
    bullek ♥
    P.S. Szablon moim zdaniem dużo lepszy niż ten poprzedni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaklęcie połamania kości? To chyba gorsze od Cruciatusa D: (chociaż nie wiem, nigdy się jeszcze nie połamałam ^^) Mam nadzieję, że Sev się nie wykrwawi, a nawet jeśli, to przynajmniej z klasą, w ramionach Hermiony ^^
    Nie zauważyłam wcześniej w poprzedniej notce, że szukasz bety, ale jeśli to nadal aktualne, to mogę się tym zająć ;) mia@mp3.pl mój e-mail

    OdpowiedzUsuń
  3. hej. Nie robię tego specjalnie ale jak prosiłaś chciałam ci pokazać błędy:
    "Gdyby mogła wlałaby przejść" -> wolałaby
    "Jutro dzieciaki "wracając" na święta do domu, więc nie zobaczymy jej przez cały "bit" dzień". -> wracają, bity
    Jak znajdę jeszcze jakieś to napiszę :)
    Pozdrawiam Mili

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jeśli czuje się przy nim szczęśliwa nie będzie jej zabraniał" , chyba powinno być "nie będę"
    Mili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuje bardzo naprawde nie zauważylam tego. :)
      Tora no Hana

      Usuń
  5. jejku to było słodkie! straszne ale słodkie nareszcie więcej sevmione ;) fajnie że draco i harry zaakceptowali to że miona kocha sevcia :) no i mam nadzieję że następny rozd pojawi się dość szybko

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże tak się cieszę że wróciłaś, rozdział oczywiście jak zawsze świetny, jedyny minus jest taki, że za krótki rozdział, ale znając mnie to nawet jakbyś dodała rozdział na 20 stron to dla mnie i tak by było za mało ;-) Życzę weny i mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się niebawem:-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super! Cieszę się że wróciłaś :D
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo :D :)
    Jeżu, nareszcie! Wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś?! Nie?! To już wiesz! :)
    Rozdział bardzo dobry, wkradły się nieliczne błędy, ale jak znajdziesz betę to będzie perfekt :)
    Draco wcale nie jest taki głupi xD Widzi, że coś zaczyna się między Sevem a Miona kroić. Gratuluję gościowi.
    A Harry tak spokojnie to przyjął. Zazdroszczę. Gdybym ja się dowiedziała, że moja przyjaciółka zakochała się w nauczycielu, to bym chyba powiedziała, że ten ktoś upadł na głowę. No serio xD Ale ja to z pewnością inaczej odbieram. Ale to dobrze, że on taki spokojny. Przynajmniej nie będzie kolejnej awantury, ech.
    Ciekawe co powiedziałby Ron... xD
    Ech, Wielka Węża Morda :/ Dupa. I tyle w temacie. Sorki.
    Pozdrawiam z przepięknej Chorwacji :) Trzymaj się cieplutko! :*
    Życzę weny
    always :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Za pierwszym razem nie zauważyłam, ale nie pisze się Sektusempra.
    Powinno być SECTUMSEMPRA :)
    Pozdrawiam
    bullek :3

    OdpowiedzUsuń