czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 14

 
I jest kolejny rozdziaŀ... Mam nadzieję, że wam się spodoba? Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy. Nawet krótki komentarz daje dużego kopniaka do działania. :-)  Bardzo chcę podziekować May Jailer. Dziękuje, jesteś kochana.   :-* Moi bohaterowie sami komplikuja sobie życie. Życzę miłego czytania. :-)
Pozdrawiam Tora no Hana

    Gdy wszyscy uczniowie pozostający na święta w szkole, wyszli z Wielkiej Sali po zjedzeniu śniadania, skierowali się do swoich dormitoriów. Zostało ich niewielu - większość rodzin wolała sprowadzić swoje dzieci do domów w obliczu zbliżającej się wojny.
     Z Gryffindoru zostali tylko Harry i Hermiona, ze Slytherinu jedynie Draco, z Ravenclawu dwóch uczniów piątego roku, a z Hufflepuffu jeden z szóstego. W olbrzymim zamku zapanowała nienaturalna cisza, wszyscy czuli się dziwnie przechodząc opustoszałymi korytarzami.
     Harry i Draco, siedząc w pokoju wspólnym prefektów i grzejąc się przed kominkiem, zawzięcie zastanawiali się, czy Hermiona cokolwiek im powie na temat swój i Snape'a. Prześcigali się w różnych teoriach aż do pory obiadowej.
Zeszli do Wielkiej Sali przybranej dziesiątkami choinek, które jak co roku zostały przyniesione tu przez Hagrida, przybranych w barwy domów.
     Przy pojedynczym, wspólnym na czas Świąt stole, siedzieli już wszyscy prócz pewnej dwójki, która była w lochach. Dumbledore usiadł u szczytu stołu, jak zwykle mając każdego na oku. Profesor McGonagall usiadła przy Harym, tak samo zrobili opiekunowie pozostałych domów. Po krótkiej rozmowie i kolejnych świątecznych życzeniach, zabrali się do jedzenie smakołyków.
     Na koniec, przy stole zostali jedynie Harry, Draco, McGonagall i Dumbledore. Chłopacy siedzieli spięci, mimo wszystko starając zachowywać się normalnie.
     — A gdzie się podziała panna Granger? — spytał po dłuższej chwili niewygodnego milczenia. Momentalnie błagalnie spojrzeli na nauczycielkę, prosząc o pomoc.
     — Źle się poczuła i wolała odpocząć w pokoju — odparł Draco najpewniej jak zdołał.
     — Hm, miejmy nadzieję, że do kolacji zasiądzie razem z nami — powiedział z uśmiechem dyrektor, przyglądając się jak opuszczają salę.
     — Ja już ich sprowadzę na tę kolację — zapewniła chłopców nauczycielka i skierowała    swoje kroki w przeciwną stronę.
     — Przez chwilę myślałem, że już po nas — westchnął Harry.
     — Ja też, widziałeś zaskoczoną minę McGonagall? — zapytał dumny ze swojego pomysłu Draco.
     — Pewnie wszyscy tak wyglądaliśmy — zaśmiał się w odpowiedzi.
     — Ciekawe, jak zamierza sprowadzić Hermionę i Snape’a na kolację - mruknął Harry.
     — Jak to jak? Złoży im wizytę! — zaśmiał się Draco
     — A jeśli nie przyjdą, to przeklnie ich przy pierwszej nadarzającej się okazji.
     — Partyjka szachów? — spytał Harry, wchodząc do pokoju wspólnego.
     — W sumie, czemu nie. I tak nie mamy nic do roboty — rozłożyli szachy czarodziejów na niskim stoliku przyniesionym spod ściany. — Białe, czy czarne?
     — Białe — odparł Harry.
     — Skąd ja wiedziałem...
     — Goniec na H6.
     Grali tak całe popołudnie, aż do chwili, kiedy gry nie przerwała im osoba wychodząca z kominka.
                                                         ***
     Gdy się obudził, poczuł przyjemny łaskoczący w nozdrza zapach. Nie otwierając oczu, zbliżył się do miejsca, z którego dobiegała woń. Lawenda, słodka i uspokajająca. Wtedy napotkał swego rodzaju przeszkodę, która obudziła go niemal natychmiast.
Obok niego wciąż spała w najlepsze Hermiona.
Nie pamiętał, co się działo, a tym bardziej - co zrobił. Spojrzał na zegarek, krzywiąc się lekko zobaczywszy późną porę. W pół do trzeciej. Leżał jeszcze przez chwilę. Pierwszy raz odkąd został szpiegiem, przespał noc tak spokojnie, bez koszmarów, bez niepokoju.
     Powoli wstał, starając się nie obudzić śpiącej obok dziewczyny. Przeszedł do łazienki, wziął szybki prysznic, przyglądając się swojemu ciału — blademu, pełnemu ledwo widocznych starych blizn i nowszych, zaróżowionych pozostałościach po nocy.
Jedynym, co go zastanawiało, była obecna sytuacja. Co do licha, ta dziewczyna robiła w jego łóżku? Ostatnim, co zapamiętał była jej twarz — nachylająca się nad nim przy szkolnej  bramie, wykrzywiona przerażeniem. Dobrze się spisała, po ranach zostały jedynie blizny. Ale czemu nie wezwała Albusa, czy Minerwy? Nie chciała robić sensacji, postąpiła tak jak postąpiła pierwszym razem, pomyślał.
     Wyszedł z łazienki, a jego wzrok odruchowo pobiegł ku śpiącej dziewczynie. Usiadł w fotelu, w którym Hermiona siedziała dzisiejszego poranka i przy ostatniej wizycie. Ciekawiło go, czy tak samo jak on przespała tę noc, a raczej dzień spokojnie.
Długie, puszyste brązowe włosy utworzyły wachlarz wokół jej twarzy na poduszce, głowa lekko
się na prawą stronę - była taka spokojna jak nigdy wcześniej w tym roku. Klatka piersiowa miarowo unosiła się przy oddychaniu.
Nagle mruknęła, przeciągle i chrapliwie jak kot. Przeciągnęła się, wciąż przebywając w krainie snów. Znieruchomiała, a po chwili przekręciła się na brzuch, przesuwając się na miejsce, gdzie jeszcze niedawno spał on. Najwyraźniej zaskoczona brakiem jakiegokolwiek oporu, obudziła się. Rozczochrana i zaspana, z nieobecnym wyrazem twarzy, rozejrzała się na boki, a kiedy zobaczyła go siedzącego w fotelu, zmarszczyła badawczo brwi, sprawdzając na odległość, jak się czuje.
     — Jak...  —  zaczęła. — Jak się czujesz? — spytała, a po chwili zorientowała się, co powiedziała. — Przepraszam, nie powinnam — wymamrotała speszona. Spuściła głowę, a jej twarz zasłoniła kurtyna włosów. Lekko się uśmiechnął — To... Ja już pójdę — powiedziała nagle i zerwała się z łóżka jak oparzona. — Chłopaki pewnie się zamartwiają — paplała, byle tylko czymś zająć umysł.
Złapała za klamkę, już miała wyjść, kiedy silna dłoń z powrotem je zatrzasnęła. Przełknęła ślinę i spojrzała w górę. Tak jak się spodziewała i obawiała jednocześnie, zobaczyła wpatrzone w siebie czarne oczy Severusa.
    — Wypuści mnie pan? — spytała niemal błagalnie.
     — Teraz już pan — powiedział z satysfakcją, obserwując zaczerwienione policzki i zakłopotane spojrzenie.
     — Przepraszam — odparła po chwili, już spokojniejsza.
     — Ile razy masz zamiar to jeszcze powtórzyć? — zapytał. Nie odpowiedziała. — Teraz już nie powiesz ani słowa? — dopytał. — Możesz się odezwać, nie mam zamiaru cię przekląć — zażartował, ale nie odniosło to zamierzonego skutku.
 
     Patrząc na niego, znów miała ochotę go przeprosić, chociaż sama nie wiedziała, za co. Gdy napomknął o przeklęciu, zrobiło jej się słabo bez powodu. Zależało jej na tym, żeby był bezpieczny. Nie mogła mu ot tak powiedzieć, że nie jest jej obojętny. Nadal trzymała dłoń klamce i jeszcze raz ku niemu zerknęła. Ku jej zaskoczeniu, cały czas wpatrywał się w nią pytającym wzrokiem, jednocześnie niepewny, jak ona to zareaguje.
     — Jak długo byłaś na błoniach? — spytał w końcu.
     — Całą noc — odparła cicho.
     — Dlaczego? — dopytał, patrząc jak w jej oczach pojawią się łzy. — Po co tam siedziałaś?
     — Bo musiałam... — zawahała się, urywając zdanie.
     — Co musiałaś?
     — Bo musiałam sprawdzić, czy wrócisz — szepnęła ledwie słyszalnie, wtulając się w jego czarne szaty. Nieważne, że znów zwróciła się do niego na ty. Liczyło się jedynie, że był tutaj, cały i zdrowy. Nie obchodziło jej to, że wiedział już o tym, że nie jest jej obojętny. Nie miała pojęcia, kiedy zaczął być jej bliski, postanowiła nie bronić się przed tym.

     Nie wiedział, co zrobić. Łzy powoli przesiąkały przez materiał szat; w geście otuchy przytulił ją do siebie mocniej, upewniając ją, że nadal tu jest i nie zniknie. Martwiła się. Bała. Chciała, żeby był bezpieczny. Wszystko dla niego.
Subtelnie odsuwając ją od siebie, delikatnie chwycił jej wilgotny od łez podbródek, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała.
     — Dlaczego?
     — Chcę, żebyś był bezpieczny — mówiąc to patrzyła mu prosto w oczy.
Usłyszał to. Naprawdę tak myślała i naprawdę tego chciała.
Powoli, niepewnie schylił głowę i musnął jej usta, słone od łez.
     Hermiona, zaskoczona, wzięła głęboki wdech, puls przyśpieszył, krew szumiała w skroniach, a serce biło tak szybko, jakby chciało uciec, i tak głośno, że była niemal pewna, że on też je słyszy. Gdy poczuła, że się od niej oddala złapała go mocniej za szaty i stanęła na palcach, przysuwając się jak do niego jak najbliżej. Zbliżył się ponownie. Wpuściła go bez chwili wahania, a ich języki zaczęły subtelny taniec i walkę o dominację. Przygarnął ją bliżej siebie, jedną ręką trzymając ją w talii, drugą gładził włosy i kark. Pocałunki były słone od spływających łez.
Uginały się pod nią nogi, doprowadzał ją do szaleństwa każdym najlżejszym gestem. Oparła dłonie na jego karku, muskając włosy, przyjemnie miękkie w dotyku. Nie były tłuste, jak wszystkim się wydawało. Nie wiedziała, jak długo trwał ich pocałunek, ale miała nadzieję, że potrwa to wieczność.
     Chwilę później, delikatnie i jednocześnie stanowczo, odsunął ją od siebie. Żałując, że muszą przestać, patrzyli na siebie w milczeniu. 
     — Przepraszam — powiedział nagle Severus.
     — Słucham? — odparła zdziwiona dziewczyna.
     — Nie powinienem o tym myśleć, a co dopiero całować — wyjaśnił, a widząc jej pochmurne i pytające spojrzenie, dodał: - Jestem twoim nauczycielem, nie kolegą z ławki obok. Właśnie złamałem jedną z żelaznych zasad.
     — Żałujesz? — zapytała, marszcząc brwi. Jak miał powiedzieć jej coś, czego kompletnie nie chciał?
     — Tak — odpowiedział bezlitośnie.
     Widział, jak w jej oczach pojawiają się łzy. Po raz kolejny i tym razem z jego winy. Nie chciał tego mówić, ale tak było najlepiej. Dla nich obojga. Odsunął się od drzwi, jednocześnie pozwalając jej wyjść. Przyglądał się jak wchodzi do kominka.
     — Nie wierzę! — usłyszał zanim znikła. 
                                                       ***
     Hermiona wyszła z kominka i zobaczyła chłopaków, w najlepsze grających w szachy.
     — Cześć — powiedział Harry, unosząc wzrok znad planszy.
     — Co się stało? — spytał w tym samym momencie Draco.
     — Nic — zamruczała lekko zachrypniętym głosem.
     — Wrócił? — dopytał Harry przeczuwając, że jeśli sam nie zapyta, ona nic nie powie.
     — Wrócił! — wykrzyknęła, zaskakując tym pozostałą dwójkę. — Ten cholerny nietoperz ma się świetnie! A teraz chcę zostać sama! — mówiąc to skierowała się do swojego pokoju.
     — Hej, poczekaj! — zawołał Harry.
     — Czego?! - warknęła.
     — Musisz iść z nami na kolację — dodał Draco.
     — Nie chcę! — odparła, tupiąc przy tym nogą.
     — Co prawda nie powinniśmy ci tego mówić... — zaczął Draco.
     — Jak McGonagall się dowie, to już po nas — uzupełnił Harry.
     — O co wam chodzi, do diabła? — spytała, rozzłoszczona nie na żarty.
     — Martwiliśmy się tym, że nie wysłałaś do nas patronusa — zaczął niepewnie Harry, zerkając ku dziewczynie spod grzywki.
     — Przepraszam — wtrąciła już trochę łagodniej.
     — Spokojnie, martwiliśmy się i poszliśmy do McGonagall — powiedział szybko Draco, chcąc mieć to już za sobą.
     — Co zrobiliście? — spytała, biorąc głęboki wdech i siląc się na spokój.
     — I razem z nią poszliśmy zobaczyć, czy nie ma cię przypadkiem u Snape'a — odparł blondyn, lekko  się przy tym uśmiechając.
     — Co zrobiliście? — spytała ponownie, miażdżąc ich spojrzeniem.
     — Nie denerwuj się — wtrącił szybko Harry.
     — Mam się nie denerwować?
     — No więc... Byliśmy w jego komnatach — kontynuował Harry.
     — I, jako że nie było po tobie najmniejszego śladu, McGonagall zajrzała do jego sypialni - powiedział niepewnie Draco, patrząc wszędzie, byle nie na Hermionę. — Ale kiedy wróciliśmy, McGonagall kazała nam milczeć i nic nie rozpowiadać — dodał zauważając, że dziewczyna już chce coś wtrącić.
     — Stwierdziła, że to nie nasza sprawa, zdziwiła nas, jednak sądzimy tak samo — powiedział Harry, całkiem poważnym tonem. — Nie powinno nas tam być. Rozumiemy, więc nie musisz się na nas złościć.
     — Nie chcę iść na kolację i tyle — burknęła, zmieniając temat.
     — Musisz, bo przy obiedzie Dumbledore pytał, dlaczego cię nie ma, a my w trójkę tylko modliliśmy się, żeby nie poszedł do Snape'a.
     — No dobra — mruknęła, wciąż nieprzekonana.
     — A czemu płaczesz? — spytał po chwili Draco.
     — Nie chcę o tym mówić.
     — Przez Snape'a? — dociekał Harry.
     — Poniekąd — potwierdziła niechętnie.
     — Coś ci zrobił? — oburzył się blondyn.
     — Nie chcę o tym mówić, jest po prostu dupkiem. Idziemy na tę kolacje?

11 komentarzy:

  1. omg :0 właśnie oglądam sobie wilka z wall street a tu nagle rozdział i to TAKI ;) genialne tylko troszkę szkoda mi miony hodziasz... sevcio też jest biedny :( mam nadzieję że się poukłada miedzy nimi <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Harry i Draco zachowali się naprawdę super, nie zrobili jej awantury, nie czepiają się o nic... to są dopiero przyjaciele.
    Severus jak zawsze na siłę się unieszczęśliwia, oczywiście dla dobra wszystkich na około. Uparty osioł, niszczy swoją szansę na szczęście takim zachowaniem. Chociaż w pewnym sensie nie dziwię mu się. Faktycznie jest jej nauczycielem, ale nic poza tym. Kiedyś Hermiona skończy szkołę, a jeśli mnie potraktowałby tak jak ją, posłałabym go w cholerę. Smutno mi teraz trochę ;c
    No nic... Czekam na następną notkę bardzo niecierpliwie.
    Weny, mordo ♥
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh... Niestety. Spodziewałam się tego :( Jednak na razie może tak będzie lepiej. Oczywiście mam nadzieję, że to tylko chwilowe :D
    ~ Silver Lining/ S.L

    OdpowiedzUsuń
  4. No takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałam. Czemu ten cholerny osioł musi się tak zachowywać? I co Dumbledor zrobi jak się dowie i Minerva? Mam nadzieję, że Sev się opamięta.
    Pozdrawiam, życzę weny i mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko <3
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej,dzis trafiłam na Twojego bloga i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały :) Twój pomysł bardzo mi się podoba, a Twój styl pisania też ma w sobie coś wyjątkowego:)
    Ciekawa jestem co zrobi Dambi jak dowie... hmm na pewno zostaje stałym czytelnikiem <3
    Duzo weny zycze i pozdrawiam:)
    Jak bedziesz chciałą to zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  6. :)
    Tak, nadal zgadzam sie z Hermiona - dupek jakicj malo :< akurat w milosci "zasdy" sa czyms, co powinno go obchodzic tyle co zeszloroczny snieg. Za to reakcja Harry'ego i Drqco zaskakujaca, ale wlasnie taka jak powinna byc <3
    Wiem, ze ten komentarz nie ma zadnego ladu i skladu, zupelnie jak ja dzisiaj xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże to jest normalnie cudo, zasmuciłaś mnie tym jak Severus potraktował Mionę, ale mam nadzieję że sytuacja między nimi szybko się poprawi. A kiedy można spodziewać się nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, a kiedy dodasz nowy?

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam. Niestety nigdzie nie dostrzegłam odnośnika do KF dlatego Twój blog nie może zostać dodany do spisu. Jeżeli gdzieś przeoczyłam link to proszę mi wskazać jego miejsce, a natychmiast dodam bloga do kartoteki.
    www.kartoteka-filcha.blogspot.com
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O choroba... :O
    To tak. Dobra wiadomość: było buzi! Jeah! :D
    Zła wiadomość: Severus to wredny baran! :/
    Kurczę, no. Było tak pięknie, a on musiał to zniszczyć, pacan jeden! jak mógł jej powiedzieć, że żałuje?! To... ja... nie... Agrrrr -.-
    Weny :*
    always

    OdpowiedzUsuń
  11. Wczoraj trafiłam na twojego bloga i nie żałuję <3
    Cudnie się to czytało, opowiadanie wręcz mnie dosłownie wciągnęło.
    Co do rozdziału jest bardzo dobry, lepszej reakcji ze strony Harry'ego i Dracona nie mogłam się spodziewać. Co do Snape'a to ogółem w całym opowiadaniu jak dla mnie jest trochę zbyt mało sarkastyczny i taki... za mało Snape'owy ;D, jak zwykle sam siebie unieszczęśliwia, by inni mogli być szczęśliwi (oczywiście jego zdaniem).
    Brakuje mi również jakiejś sceny podczas gdy Hermiona jest na praktykach w lochach, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu ;).
    Póki co życzę sporej ilości weny, bo zapewne się przyda :D
    Pozdrawiam cieplutko <3
    Naxendia S.

    OdpowiedzUsuń