niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 8

Oto dla Was kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Jak podoba Wam się nowy szablon?
Tora no Hana



  Siedział na fotelu, w głębi pokoju wspólnego prefektów naczelnych. W zasięgu jego wzroku, na kanapie w zupełnym milczeniu siedzieli Harry z Draco. Żaden z nich nie był w stanie odezwać się pierwszy. Tuż po tym jak razem z profesor McGonagall przybiegli do pracowni transmutacji, od razu przenieśli ją do jej sypialni. Dostała tam eliksiry uspokajający i słodkiego snu, a maścią posmarował posiniaczone i podrapane nadgarstki i prawe oko. Siedział przez dłuższą chwilę obok jej łóżka czekając aż zaśnie i jednocześnie zastanawiając się, kto mógł jej coś takiego zrobić samemu się przy tym obwiniając. Zamknął za sobą drzwi do jej pokoju i w milczeniu usiadł w cieniu pokoju. McGonagall wyszła jak tylko dowiedziała się, że wrócił dyrektor osobiście chcąc go poinformować o zaistniałym zdarzeniu. Wkrótce potem wyszedł Potter,a Malfoy poszedł do swojej sypialni, byli wykończeni do cna. Ale Draco wrócił tuż przed przyjściem McGonagall.
    Na zegarku wybiła ósma, gdy do pokoju wspólnego weszła McGonagall razem z wysokim mężczyzną przypruszonym siwizną, którego oczy zawsze były pełne ciepła, a tylko w nielicznych momentach ciemniały od smutków i żali. Za nimi wszedł Potter, jeszcze bardziej ponury i zmartwiony niż w nocy. Dyrektor usiadł naprzeciwko niego, Harry i nauczycielka na sofie. Cały czas panowała niezręczna, pełna napięcia cisza, a jednak nikt nie śpieszył się żeby ją przerwać. W duchu zaczęli przygotowywać się na mające paść za chwilę bądź dwie pytania, na które żadne z nich nie było w stanie odpowiedzieć.
    Dyrektor gładząc długą brodę rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym panowała pełna napięcia i wyczekiwania cisza. Patrząc po kolei na twarze zebranych tutaj osób zastanawiał się, co się tutaj wydarzyło. Minerwa wpadła jak oszalała do jego gabinetu i bez żadnego wyjaśnienia kazała przyjść mu tutaj, ze sobą. Gdy tutaj wszedł, właśnie cisza najbardziej go zaniepokoiła. Jednak po chwili zorientował się, że działa ona jak dobry lek, który niwelował ból. Patrząc w oczy najmniej lubianego nauczyciela Hogwartu widział ból, cierpienie przeszywające go na wylot. Martwił się i to poważnie. Pytanie, czym? Nikt do tej pory nie kwapił się by wyjaśnić mu cokolwiek. Chłopcy byli przerażeni, tak samo z resztą jak profesorowie. Na zegarze wybiła dziewiąta. Postanowił w końcu przerwać męczącą go ciszę.
    — Ekhm — odchrząknął zwracając na siebie ich uwagę — Minerwo, wyjaśnisz co się dzieje? — zapytał spokojnie, zachęcając ją. Jej oczy zrobiły się szkliste na samo wspomnienie minionej oczy. Mimo starań, nie była w stanie odpowiedzieć.
    — Zacznijmy od początku — zaczął Severus, ku uldze pozostałej trójki — Wczoraj po kolacji spotkałem się z Minerwą, w sprawie koszmarów panny Granger. Doszliśmy do wniosku, iż jest szansa że mogą minąć kiedy będzie się czuła bezpieczna. Postanowiliśmy, że tej nocy będzie dla próby spała z Draco, jednak gdy tu przyszliśmy jej nie było, mimo że było już w pół do jedenastej.
    — Co się stało? — spytał, a odpowiedziała mu cisza — Co takiego? — dociekał dyrektor szczerze zmartwiony — Wszyscy przypominacie śmierć.
    — To dlatego, że nie spaliśmy przez całą noc — wtrącił Draco ponurym głosem.
    — Sprawdziliśmy wszystkie potencjalne miejsca, ale dopiero około północy znalazłem pannę Granger w sali transmutacji. — kontynuował Severus.
    — Co  dalej? – spytał, przeczuwając że najgorsze jeszcze przed nim.
    — Byłoby dobrze, gdyby nie to że znalazłem ją w rogu klasy, posiniaczoną i w porozcinanej szacie.
    — Została zgwałcona – skwitował załamany Harry widząc pytające spojrzenie dyrektora. Snape zaklął siarczyście słysząc słowa Pottera. Była to prawda, gorzka, nieprzyjemna, ale prawda.
    — Spokojnie Severusie – powiedziała Minerwa sama siląc się na spokój.
    — Jak mam być spokojny? — zapytał ostro.
    — Bo to nie twoja wina — odparła hardo.
    — A jak byś się czuła gdybyś sama przed sobą przyrzekła, że będziesz, kogoś chronić nie dopuścisz by stała mu się krzywda? — zapytał, a krew w nim aż wrzała.
    — O czym  mówisz Severusie? — spytała zaskoczona.
    — Severus obiecał sobie, że skoro panna Granger nie ma możliwości odzyskania rodziców, postanowił sam przed sobą, że w pewnym sensie  będzie ja chronić. Jak pamiętacie, to on przeniósł pannę Granger do Nory. I pomagał przy koszmarach, choć nie musiał. Obwinia się dosłownie za to wszystko. Podejrzewam ze marny będzie los tej osoby, która to zrobiła. Powiedział mi ostatnio... — spojrzał na Severusa, który stał teraz przy oknie ze wzrokiem nie obecnym patrzył się przez okno – Że jest odpowiedzialny za jej życie — wytłumaczył dyrektor.
    Wszyscy spojrzeli na Severusa ze współczuciem wymieszanym z podziwem.
    — Podobnie powiedziała Hermiona — dodał niespodziewanie Draco.
    — Panie Malfoy? — spytała McGonagall.
    — Kiedy Hermiona wróciła na początku października, powiedziała mi że czuje się w pewien sposób odpowiedzialna za profesora Snape’a — zarówno Harry, jak i McGonagall z Dumbledor’em spojrzeli na niego nic nie rozumiejąc.
    — Rozumiem, chodzi o moment kiedy zajęła się tobą — spojrzała na Severus’a — Z tego co mówiłeś, poszła dopiero kiedy zapewniłeś ją że dasz sobie radę? — skinął głową na potwierdzenie.
    W spojrzeniu Harry błysnęła iskierka zrozumienia.
    — Skoro już wszyscy wiemy jak to się potoczyło… Jak się czuje? — spytał Dumbledore pocierając czoło.
    — Lepiej, zwłaszcza po takiej dawce eliksirów — wtrącił jako pierwszy Harry.
    — Nikt do niej nie wejdzie — zapowiedział Snape widząc jak dyrektor wstaje. Skinął po chwili zastanowienia —Harry i Draco, nie musicie iść dzisiaj na zajęcia, panna Granger jest zwolniona do czasu aż nie wydobrzeje, wasze zajęcia oczywiście zostały odwołane Minerwo, Severusie — nie miał najmniejszej ochoty, by uczniowie co chwila biegali po Poppy.
    — Jakieś wskazówki kto to zrobił?
    — Żadnych – odpowiedzieli chórem.
    — Zaraz pójdę sprawdzić i spytać portrety w pobliżu sali transmutacji. — powiedział, a reszta skinęła głowami — Spotkamy się dzisiaj po kolacji w moim gabinecie. Wtedy wam powiem czego się dowiedziałem. — ponownie skinęli głowami.
    Gdy dyrektor wyszedł z pokoju kierując się w kierunku sali transmutacji, profesor McGonagall skorzystała z sieci fiuu przechodząc do swojego pokoju. Draco poszedł do sypialni, żeby złapać kilka godzin snu. Na kanapie wciąż siedział Harry, a przy oknie wciąż stał w milczeniu Snape. Obaj milczeli przez dłuższą chwilę, pierwszy odezwał się Snape.
    — Niech się pan prześpi panie Potter — zalecił. Podchodząc do drzwi sypialni Hermiony. Już otwierał drzwi, gdy ponownie spojrzał na gryfona — Niech się pan prześpi — powtórzył — Jeśli nie chce pan stad iść proszę zostać, ale w ciszy. Machnięciem różdżki zmienił fotel, w którym siedział na łóżko z poduszkami i kołdrą.
    — Dziękuję — powiedział mile zaskoczony Harry.
    — Dzisiaj każdemu przyda się odrobina snu — stwierdził nauczyciel.
    —A pan? — spytal po chwili niezręcznie Harry.
    — I tak nie usnę, a lepiej żeby widziała kogoś po przebudzeniu, spokojnie będę siedział w fotelu — odparł uprzedzając pytanie chłopaka, które widniało na jego twarzy.
Harry tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
    — Profesorze? — spytał Harry
    — Tak?- zapytał dziwnym tonem
    — Czy panu naprawdę zależy na bezpieczeństwie Hermiony? — spytał bojąc się, że za to pytanie zostanie przeklęty, ale twardym głosem. Dziwił się, że był w stanie w ogóle o coś takiego zapytać.
    — Tak — odpowiedział pewnie, nie pozwoli by ktokolwiek podniósł na nią różdżkę
    — To dobrze — z tymi słowami Harry położył się na łóżku.
    — A czemu pan o to pyta?— zapytał z kolei on bojąc się reakcji.
    — Z tego względu, że w Wielkiej Sali wydarła się na Rona, który nazwał pana dupkiem — powiedział z uśmiechem — Sądzę, że nikomu nie pozwoli powiedzieć złego słowa, zwłaszcza na pana. Zrozumiałem to nie dawno, jak Malfoy wspomniał jak się czuła, gdy pana znalazła.
    — Niech śpi pan spokojnie — powiedział, wchodząc do pokoju Hermiony. Usiadł na fotelu i zaczął czytać 'Eliksiry XV - XX wieku'.

                                                   ***

    Siedział przy dziewczynie już od dłuższego czasu dla zabicia nudy czytał książkę, jak zawsze o eliksirach. W pewnym momencie zorientował się, że czy po raz nie wiadomo, który jedno i to samo zdanie. Jego koncentracja prysła jak mydlana bańka. Odłożył czytaną książkę na etażerkę stojącą w pobliżu. Przeciągnął się z przyjemnością rozciągając zastałe mięśnie. Zerknął ku Hermionie – wciąż spała, wtulona w poduszkę, zakryta kołdrą niemal pod sam nos, oddychając spokojnie i miarowo jak nigdy.
    Zegar w pokoju wspólnym wybił osiemnastą, skrzywił się słysząc robiony przez niego hałas. Ostrożnie, by nie obudzić dziewczyny wyszedł z pokoju. Potter ciągle spał w łóżku, na wpół odkryty. Przeszedł obok niego i uchylił drzwi do pokoju Draco, spał mocno, pochrapując i mrucząc coś przez sen. Obaj, Harry i Draco spali tak mocno, że nie obudziło ich nawet głośne pyknięcie w kominku. Z buchającego zielonego ognia wyszła Minerwa. Zamknął drzwi i wraz z opiekunką Gryffindoru usiadł na kanapie.
    — Spałeś chociaż trochę Severusie? — spytała zmęczonym, ale zatroskanym głosem.
    — Nie — mruknął w odpowiedzi, a McGonagall tylko westchnęła — Zaraz i tak musimy iść do Albusa. Miejmy nadzieję, że czegoś się dowiedział — nauczycielka bezgłośnie skinęła głową.
    — A jak panna Granger?
    — Cały czas śpi — odmruknął zasępiony.
    — Może już ją obudzić? — a po chwili zastanowienia dodała: — Ale najpierw obudźmy chłopców, muszą coś zjeść zanim wyjdziemy.
    — Śmieszka! — zawołał. Z cichym pyknięciem pojawiła się przed nim skrzatka — Kolacja dla pięciu osób, migiem — skłoniła się z wdziękiem i znikła. W tym czasie Minerwa podeszła do Harry'ego i zaczęła lekko potrząsać nim za ramię. Przebudził się po krótkiej chwili, siadając zdezorientowany i przecierając dłońmi twarz.
    — Obudziła się? - spytał zaspanym głosem, kiedyś już zorientował się gdzie jest.
    — Zaraz będziemy ją budzić — odparła.
    Harry wstał chwiejnie z łóżka szukając swoich okularów, a nauczycielka z tylko sobie podobną szybkością z powrotem transmutowała łóżko w fotel. Mając za nic pozory grzeczności, wszedł bez pukania do pokoju Ślizgona i bezceremonialnie ściągnął z niego kołdrę. Zdziwiony chłopak niemal natychmiast się obudził.
    — Zaraz będzie kolacja.
    Wyszli z pokoju mijając powiększony stół na, którym czekała już kolacja, poszli za nauczycielami, do pokoju Hermiony. Stanęli w drzwiach uważnie obserwując jak McGonagall delikatnymi ruchami dłoni budzi dziewczynę. Musieli ją obudzić, jako że sama też miała stawić się u dyrektora.
    Dziewczyna mruknęła przeciągle jak kot, zmarszczyła brwi i po chwili zamrugała powiekami. Zaskoczona, zamroczona długim snem zauważyła stojącą obok niej profesor transmutacji, za nią Snape'a z wyraźną ulgą wypisaną na twarzy, a jeszcze dalej, we framudze drzwi stali Harry i Draco z szerokimi uśmiechami. Jeszcze raz przesunęła wzrokiem po wszystkich.
    — Panno Granger — zaczęła nauczycielka cichym głosem — Dobrze się czujesz, dziecko? — zapytała zatroskana. Dziewczyna skinęła głową dodając:
    — Tak, ale trochę boli mnie głowa. Długo spałam? — stłumiła ziewnięcie.
    — Około dziewiętnastu godzin — odparł Snape.
    — Długo... — mruknęła - Jak się tutaj znalazłam? — spytała raźniej.
    — Nie pamiętasz? — spytał Draco.
    — Nie wszystko, tylko pewne momenty...
    — Profesor Snape znalazł cię w sali od transmutacji — odpowiedział Harry, a na twarzy jego przyjaciółki błoga nieświadomość zmieniła się w przerażenie.
    — Proszę spróbować wstać - zalecił Snape, odciągając jej uwagę od nieprzyjemnych wspomnień.
    Powoli wstała, ostrożnymi, niepewnymi krokami przeszła do pokoju wspólnego, za nią w kompletnej ciszy szli nauczyciele i chłopcy.
    — Jedzmy póki ciepłe — rzuciła McGonagall próbując rozładować ciężką atmosferę, co nie na wiele się zdało. Zjedli w ciszy, a początkowe próby rozmowy spełzły na niczym. Hermiona po kolacji poszła wziąć szybki prysznic i przebrać się w nowy mundurek.
    — Chodźmy, pewnie już na nas czeka — warknął Snape, powracając do dawnego siebie.
Po kolei wchodzili do kominka, by za pomocą sieci fiuu przenieść się do gabinetu dyrektora. Zostali powitani przez jak zwykle uśmiechniętego Dumbledore'a.
    — Siadajcie, siadajcie, czas goni — powiedział wskazując przyszykowane siedziska — Jak samopoczucie panno Granger?
    — Niewątpliwie bywało lepiej — odparła nadal stojąc w miejscu.
    — Rozmawiałem z portretami — powiedział bez ogródek przechodząc od razu do sedna spotkania — Osoba, która rzucała zaklęcia na salę nie było widać, natomiast sam promień zaklęcia już tak — odparł spokojnie choć jego oczy mówiły coś zupełnie innego.
    — Chcesz przez to powiedzieć, że nie wiemy kto to zrobił? — spytała z niedowierzaniem McGonagall, na to Dumbledore rozłożył bezradnie ręce.
    — Obawiam się, że nie. Panno Granger, widziałaś go? — spytał świdrując ją spojrzeniem.
    Nie odpowiedziała. Widziała, pamiętała i czuła. Wiedziała, ale bała się cokolwiek powiedzieć, nie wiedziała jak.
    Harry odchrząknął przyciągając uwagę.
    — Tak pomyślałem, ale to wydaje się niemożliwe... — zaczął niepewnie i urwał kręcąc głową i mrucząc, że to kompletny absurd.
    — O co chodzi panie Potter? — pogonił go dyrektor, który od pewnego czasu przyglądał się milczącemu i uważnie słuchającemu Severusowi.
    — A no o to, że my chyba wiemy kto to zrobił — wyjaśnił Draco, w mig pojmując o co chodziło Harry'emu. Twarze nauczycieli odwróciły się w jego stronę.
    — Kto według was? — spytała pobladła Minerwa.
    — Ktoś z Gryffindoru — powiedział pewnie, a nie słysząc protestu Harry'ego, czy Hermiony dodał jeszcze pewniej — Ponieważ nikt go nie widział, a jest tylko jeden sposób by to racjonalnie wytłumaczyć. A dokładniej, Harry ma pelerynę niewidkę — dowiedział się o niej przypadkiem na szóstym roku — a nikt spoza Gryffindoru i jego dormitorium nie ma do niej dostępu — skończył zadowolony z siebie.
    — Tak, to trafne spostrzeżenie - powiedział przyglądając się w zamyśleniu Harry'emu, zastanawiając się skąd Malfoy wie o pelerynie Harr’ego — Ktoś oprócz ciebie wie gdzie chowasz pelerynę?
    — Nie, nikt, chyba że któryś z nich podpatrzył — odparł szukając w pamięci takiego momentu.
    — Czyli musimy sprawdzić siedem różdżek?
— Na to wygląda. Chłopcy pewnie są w swoim pokoju, pójdę po ich różdżki żebyś mógł je sprawdzić Albusie — postanowiła McGonagall wstając i wypadając z gabinetu jak burza. Siedzieli w ciszy aż do momentu kiedy wróciła niosąc sześć różdżek, podała je dyrektorowi siadając na swoim miejscu.
    — Twoja różdżka Harry — powiedział Dumbledore łagodnie, chłopak podał ją bez chwili namysłu. Obserwowali jak dyrektor w sprawdza różdżki, każdą po kolei. Przedostatnia szczególnie przykuła jego uwagę.
    — Wiesz do kogo należy ta różdżka Harry? — spytał jakby od niechcenia obracając ją w dłoniach.
    Chłopak rozpoznał ją chwilę wcześniej. Był razem z jej właścicielem na Pokątnej podczas jej zakupu. I nie chciał wierzyć w to co właśnie sobie uświadomił, z resztą nie tylko on, ale wszyscy w pomieszczeniu.
    — Tak — odparł z goryczą w głosie — Jest Rona — wykrztusił, gwałtownie przeczesując włosy dłonią w nerwowym geście, a Hermiona zapadła się w sobie.
— Minerwo, przyprowadź pana Weasley'a — powiedział smutno dyrektor — I oddaj pozostałym chłopcom różdżki, proszę.
    Słysząc słowa dyrektora Hermiona momentalnie znalazła się w kącie, przy oknie. Wszyscy patrzyli się na nią, a raczej na wykrzywioną bólem i strachem jednocześnie urodziwą twarz. Severus, który do tej pory milczał i nic nie robił podszedł do niej, a ona w jednej chwili osuwając się na podłogę i podciągając nogi jak najbliżej ciała. Kucnął przy niej.
    — Nic ci nie będzie rozumiesz? — powiedział spokojnie, a pozostała trójka przyglądała się im w milczeniu. Hermiona skinęła głową.
    — Nie zrobi ci krzywdy. Nie pozwolimy. Nie pozwolę — dodał już ciszej. Znów skinęła głową — Nie zostaniesz sama — po raz kolejny skinęła głową i złapała go za skraj szaty tak samo jak to zrobiła w nocy. W tej chwili liczył się fakt jej bezpieczeństwa.
Atmosfera w gabinecie od razu się zagęściła i zaostrzyła kiedy weszła McGonagall razem z Ronem. Miał ogromną ochotę przynajmniej wyfroterować nim podłogę w całym zamku, ale nie ruszył się nawet na krok. Hermiona skuliła się jeszcze bardziej, nawet jeśli wydawało się to fizycznie niemożliwe, schowała się za Snape'm nie chcąc na nikogo patrzeć. Czuł jak się trzęsie. Przysunął się bliżej cały czas patrząc na Weasley'a.

    Kątem oka dostrzegł jak Potter przytrzymuje za ramię Malfoya, który kipiał ze złości samemu starając się przy tym uspokoić, Albus starał się opanować jak to wypadało osobie na jego stanowisku, chociaż jego oczy płonęły od gniewu, Minerwa nie hamowała się przed okazywanie wzgardy i wściekłości, co chwila parskając pod nosem. Nie starała się nawet utrzymywać pozorów.
     Potężnie brzmiący głos rozbrzmiał w gabinecie i wszyscy skupili na nim uwagę.

4 komentarze:

  1. Tak! Dorwali palanta -.-
    Niech Sev wyfroteruje nim tą podłogę, wyrzuci go przez okno, przeklnie czy cokolwiek innego. Sama chętnie bym to zrobiła.
    Biedna Hermiona, musi czuć się strasznie. Zresztą Harry, Minerwa i Dumbledore też. W końcu to Gryfon, jeden z nich.
    Dumby powinien wywalić go ze szkoły na zbity pysk -.-
    Btw to, że Snape tak się troszczy o Granger jest na prawdę urocze. Taki jej własny osobisty rycerz na czarnym nietoperzu X3 Kocham ♥
    Niecierpliwie (baaaaardzo niecierliwie!) czekam na następną notkę.
    Uwielbiam cię, pozdrawiam i życzę Weny
    bullek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do szablonu...
      Fajny, nawet bardzo :)

      Usuń
  2. Niech Severus zrobi Ronowi krzywdę!
    Rozdział super :)
    Nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Severus taki opiekuńczy, wow *o* Hermiona taka biedna, wow *o* Ron taki debilny, wow *o*
    Eee... Sory, ostatnio zachowuję się jak pieseł xD
    Dorwali go! Taak, o to chodziło! Teraz dostaniesz taki wpie*dol, że co końca życia na d*pie nie usiądziesz, o!
    Severus... Cudowny ♥ Tak się martwi o Mionę ♥ Będzie ją musiał teraz wspierać i coś czuję, że to ich nieco zbliży do siebie :3
    Pozdrawiam,
    always

    OdpowiedzUsuń