Witam,
rozdział z podziękowaniami dla Gisi, Bullek i Always - Wasze komentarze bardzo mnie motywują ;)
Postać, którą zobaczyła skrywały czarne,
postrzępione szaty. Gdzieniegdzie widać było ciemniejsze, mokre plamy, a skóra
była upstrzona małymi, czerwonymi kropelkami krwi. Widziała ciało swojego
nauczyciela.
***
Severus Snape wrócił właśnie z małej,
pozornie prostej misji, która polegała na zajęciu małej wioski pełnej mugoli, a
został ukarany za litość nad ludźmi i pozostawienie ich przy życiu. Kiedyś
sprawiało mu to przyjemność, ale teraz... Nie był w stanie podnieść różdżki na
bezbronnego, niczego nieświadomego człowieka, nie mógł nawet patrzeć jak ktoś
to robi. Po ukończonej misji, wrócił do Malfoy Manor, gdzie przez trzy godziny,
zdające się być wiecznością, był poddawany torturom przez cały wewnętrzny krąg,
najgorsze męki zadawał mu Czarny Pan, który potem łaskawie pozwolił wrócić mu
do szkoły.
***
Najdelikatniej jak tylko potrafiła,
Hermiona przeniosła go do lochów, używając zaklęcia lewitacyjnego. Niepewnie zatrzymała
się przez drzwiami do prywatnych komnat Snape'a. Kątem oka zobaczyła jak celuje
różdżką w ścianę, w której po chwili ukazało się przejście. Ułożyła go w
sypialni i przywołała wszystkie możliwe eliksiry. Wzięła głęboki wdech,
wmawiając sobie w myślach, że da radę. Powoli, ostrożnymi ruchami, zaczęła
leczyć rany, przemywała rozcięcia, opatrywała najdrobniejsze zadrapania.
Jedynym logicznym wyjaśnieniem, dla obecnej sytuacji był fakt, że przez ostatni
miesiąc - to właśnie on jej pomagał. Poczuła się zobowiązana do zrobienia tego.
Podała mu eliksiry i pewna, że zrobiła wszystko co mogła, usiadła w fotelu,
który tu przeniosła. Siedziała długi czas, na zmianę drzemiąc i znów budząc
się.
— Co ty tu do cholery robisz, Granger? —
warknął nadal osłabionym głosem, unosząc się na poduszkach.
— Pomagałam — odparła krótko. — Czekałam aż
się pan obudzi — dodała.
— Co ty robiłaś o północy na błoniach u
diabła? — spytał, hamując wściekłość.
— Miałam dużo spraw do przemyślenia... —
odparła wymijająco, nie odwracając wzroku.
— Godzina! — warknął. — Która jest godzina?
— zapytał już spokojniej.
— Dochodzi piąta — odpowiedziała usłużnie,
podciągając kolana pod brodę.
— Piąta?
— Mhm — przytaknęła.
— Całą noc tu siedziałaś i nie spałaś?
— Drzemałam, ale nie zbyt długo. Co chwila
się budziłam, ale przynajmniej nie miałam koszmarów — stwierdziła z lekkim
uśmiechem.
— Po co u diabła tu zostałaś? — spytał
wściekły.
— Tego wymagała sytuacja — odpowiedziała
poważnie.
— Skoro widzisz, że ze mną wszystko w
porządku możesz już iść — mruknął.
— Jak sobie pan życzy. A poza tym, dziękuję.
Za ostatni miesiąc — powiedziała na odchodne.
Milczał niepewny co odpowiedzieć. Przez
cały poprzedni miesiąc próbował zapewnić jej spokojny sen, a ona dzisiaj
uratowała mu życie. Zauważył, że ma oczy opuchnięte od płaczu. Wydawało mu się
niemożliwym, stwierdzenie, że się o niego martwiła. Nikt się o niego nie
martwił. Ale dziękował losowi, że była w odpowiednim miejscu, w odpowiednim
czasie.
— Nie. To ja dziękuję. — Spojrzała na niego zdziwiona, ale szybko ukryła to za uśmiechem.
— Nie. To ja dziękuję. — Spojrzała na niego zdziwiona, ale szybko ukryła to za uśmiechem.
— Proszę jeszcze się przespać, a ja pójdę, bo Draco pewnie
szaleje z nerwów. — Z tymi słowami znikła za drzwiami.
***
Tak jak się tego spodziewała, zastała Draco
w pokoju wspólnym. Przeszła przez pomieszczenie na palcach i przykryła go
pledem. Starając się narobić jak najmniej hałasu przeszła do swojego pokoju.
Wskoczyła pod prysznic. W głowie wrzało od myśli, poganianych jedna przez
drugą. Mimo wszystko czuła głęboką satysfakcję, że mu pomogła. Nie tylko to
zaprzątało jej myśli. Zastanawiało ją dlaczego dyrektor tak często znika ze
szkoły zaraz po kolacji wracając przed śniadaniem. Ciekawe, czy już rozmawiał z nim o moich praktykach, pomyślała,
otulając się ręcznikiem. Postanowiła, że po lekcjach pójdzie z nim o tym
porozmawiać. Założyła szkolne szaty. Przeciągnęła się, pełna energii. Pierwszy
raz od wielu dni nie czuła się zmęczona.
***
Wszedł do dormitorium, w którym na całe szczęście
znajdował się tylko Harry. Bez słowa usiadł na swoim łóżku, przypominając
zbitego szczeniaka. Poczuł jak łóżko opada pod ciężarem drugiej osoby, bardziej
wyczuł niż zobaczył siadającego Harry'ego.
— I... Rozmawiałeś z Hermioną? — spytał,
przerywając niezbyt przyjemną ciszę.
— Taa — odparł zrezygnowany.
— I? — dopytywał Harry.
— Dała mi kosza — jęknął. — Kocha mnie, ale
jak brata i chce tylko przyjaźni — wyrzucał z siebie zdruzgotany — Nic więcej.
Harry nic nie odpowiedział. Poklepał
przyjaciela po ramieniu, przekazując mu tym więcej niż zdołałby wyrazić słowami.
— Ale ja nie chcę być tylko przyjaciółmi —
zawołał.
— Nie możesz jej do tego zmusić. Wiem, że
ci ciężko — dodał cicho.
— Nie poddam się — odparł z zaciętą miną.
— To chyba nie jest dobry pomysł — zauważył
Harry.
— Zrobię wszystko żeby to zmienić.
— Ona chce być twoją przyjaciółką. Tylko —
naciskał.
— A może jednak zmieni zdanie?
— Rób jak uważasz, ale jej nie skrzywdź, bo
nawet ja ci tego nie daruję.
— Spokojnie, stary — uspokajał go Ron, nagle
odzyskawszy część humoru. — Chodźmy spać, późno już. Branoc Harry.
***
Kiedy weszła do pokoju wspólnego Draco
wciąż spał w najlepsze. Usiadła w fotelu obok z książką. Niedługo potem, spojrzawszy
na zegarek zaczęła budzić chłopaka. Zerwał się jak oparzony, zaspanym wzrokiem
wodząc wokół.
— Co się dzieje? — zachrypiał.
— Śniadanie — powiedziała.
— Ahh...
— Co za wyczerpująca odpowiedź — zauważyła.
— Czego ty wymagasz, od kogoś, kto dopiero
co się obudził? — Zaśmiała się w odpowiedzi. Przyjrzał jej się uważnie. —
Wyglądasz na jakąś taką wypoczętą. Nie miałaś koszmarów?
— Tylko na wpół drzemałam i to zbyt krótko
żeby cokolwiek się działo — odpowiedziała.
— Poważnie? To dobrze, nie? — Skinęła
głową.
— Pewnie znowu na mnie czekałeś?
— Wróciłam po piątej — powiedziała,
unikając jego wzroku.
— Tyle czasu z spędziłaś z Weasleyem?
— Nie — odparła spokojnie — Musisz wszystko
wiedzieć? — spytała, uprzedzając pytanie.
— Tak.
— Powiem ci, ale jak to rozpowiesz
osobiście cię znajdę i zmienię we fretkę, jasne? — powiedziała poważnym głosem,
nie dającym wątpliwości, że tak właśnie postąpi. Skinął głową.
— Poprosił mnie o chodzenie — rzuciła jakby
od niechcenia.
— Co? — rozszerzył oczy ze zdumienia — I co
mu powiedziałaś?
— A co niby miałam powiedzieć? — Wzruszyła
ramionami. — Że chcę mieć go za przyjaciela i tyle — skwitowała.
— I co on na to?
— Pewnie się załamał albo wściekł. Zmienił się
wtedy prawie w kamień.
— A potem gdzie byłaś?
— W lochach — odparła prosto. Spojrzał na
nią jeszcze bardziej zdumiony — Byłam w lochach — powtórzyła. — Jeśli
powtórzysz jemu albo komuś innemu to co ci powiem, to będziesz się modlił żebym
zmieniła cię we fretkę - wpiła w niego złowrogie spojrzenie.
Opowiedziała mu co się wydarzyło, tak samo jak ona był w szoku. W trakcie zaczęła płakać, nie wiedział czy wstrząsnął nią tak tamten widok, czy nawał zdarzeń. Objął ją ręką. Nie mógł pojąć, dlaczego tak to przeżywała. Nawet jeśli Snape bardzo jej pomógł.
Opowiedziała mu co się wydarzyło, tak samo jak ona był w szoku. W trakcie zaczęła płakać, nie wiedział czy wstrząsnął nią tak tamten widok, czy nawał zdarzeń. Objął ją ręką. Nie mógł pojąć, dlaczego tak to przeżywała. Nawet jeśli Snape bardzo jej pomógł.
— Jeśli kiedyś będzie potrzebował ode mnie
pomocy, zawsze jej dostanie — powiedziała przez łzy, uśmiechając się i
jednocześnie pociągając nosem.
— To teraz przestań płakać i zbieramy się na
śniadanie. Zapłakany prefekt, to nie coś, co powinni oglądać uczniowie —
stwierdził, podając jej chusteczkę. — Wal śmiało jak będziesz chciała się
wyżalić.