środa, 9 marca 2016

Rozdział 32


    Witajcie, składam w Wasze dłonie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Bardzo, i to bardzo chcę podziękować mojej kochanej becie. Jest naprawdę wspaniała, i będę Ci o tym cały czas mówić. Pamiętaj nie uwolnisz się ode mnie :) Rozdział dedykuje Wszystkim kobietom tym małym i tym większym :) z okazji spóźnionego Dnia Kobiet :)  Już nie truję i zapraszam do czytania
Pozdrawiam Tora

            Stary dureń! Czy on sobie myśli, że nie mam nic innego do roboty, tylko robienie Wielosokowego? Jak długo? Do póki nie wróci Nowa Złota Trójca? — Severus był zły na Albusa, że ten nigdy nie uzgadniał z nim swoich planów. Drops zawsze miał jakiś powód, by o czymś go nie poinformować, coś zataić. Dumbledore wiedział, że Severus nie zgodziłby się na wyjazd dzieciaków i na tę chorą maskaradę. Ja cię jeszcze urządzę! — pomyślał Severus i udał się do laboratorium.  Wziął jedyny zapas eliksiru jaki posiadał i wrócił z powrotem do gabinetu.
                W gabinecie dyrektora trwała gorączkowa rozmowa między Tonks, Lupinem i Moodym na temat  uczniów, w których mieli się zmienić.
                — Albusie jesteś pewien, że ta maskarada jest potrzebna?
                — Tak, Remusie. Bez tego dzieci śmierciożerców dadzą rodzicom znać i nie będziemy w stanie pomóc Hermionie, Harry’emu i Draco — odpowiedział Albus, widząc niepewne twarze zebranych. — Severusie, masz pierwsze dawki?
                A jak myślisz? — Podał dyrektorowi eliksir i wyszedł. Wolał nie wiedzieć kto będzie kim.
***
                Nastał świt, a wraz z nim przyszedł czas, by zająć się poważnie zadaniem, które było do wykonania. Spakowali namiot do torebki Hermiony i ruszyli przed siebie. Nie wiedzieli gdzie mają szukać; w zasadzie to nic nie wiedzieli poza tym, że ich celem było odnalezienie i zniszczenie wszystkich horkruksów.  
                — Co, Dumbledore chciał byśmy zrobili, skoro nawet nie wiemy gdzie szukać? — zapytał bezradnie Harry.                                                                            
                — Nie wiem, Harry. Nie dał ci żadnych dodatkowych wskazówek, czy czegoś, co mogłoby nas naprowadzić na jakikolwiek trop? — spytała Hermiona. Sama już nie wiedziała od czego zacząć. Cały dzień siedziała nad książką i co dziwne, jako chodząca encyklopedia, już dawno powinna coś znaleźć, a tu pustka.
                — Harry, skup się — powiedział blondyn. — Czy na pewno, Dumbledore poza książką, nad którą siedzi Hermiona, nic innego ci nie dał w ostatnim czasie? — próbował nakłonić przyjaciela, by przypomniał sobie cokolwiek. Ale Harry pokręcił tylko bezradnie głową.
                — Dziś i tak niczego już nie zdziałamy. Siedzenie nad tymi książkami, póki co na nic się zdało, a zmarnowaliśmy kolejny dzień — stwierdziła Hermiona bezradnie. Nie lubiła sytuacji, w których nie wiedziała co ma zrobić, by ruszyć dalej.  Nie wiedziała, jak może pomóc, skoro nie mają nawet punktu zaczepienia.  Nie mają czym się posiłkować, a los całego świata magicznego spoczywa teraz w ich rękach. Czy zdążą na czas odnaleźć i zniszczyć wszystkie horkruksy?
                — Chodźmy spać, późno już. Musimy nabrać sił. Może jutrzejszy dzień przyniesie nam coś bardziej owocnego — powiedział Draco, ziewając.
                — Teraz będziesz robił za naszą niańkę, Draco? — zapytał żartobliwie Harry.
                — A żebyś wiedział! Lwiątka do łóżek, raz, raz, no już, na co czekacie? Bo wężem was poszczuję — zażartował Ślizgon i cała trójka wybuchnęła  śmiechem.
                — Dobranoc, chłopaki — powiedziała Hermiona.
                — Dobranoc, Mionka — odparli równocześnie.
                — Gdzie idziesz? — zapytał Harry.
                — Muszę się przewietrzyć – powiedziała i wyszła.
                Harry, nie czekając na tłumaczenia ze strony przyjaciółki poszedł się położyć, natomiast Draco, mimo że leżał już w łóżku, i mimo tego, że bardzo mu się chciało spać, nie był w stanie zasnąć. Nie wiedział, jak długo tak leżał, w końcu jednak wstał i wyszedł z namiotu. Zobaczył Hermionę, siedzącą pod drzewem i patrzącą w niebo, które zasłaniały korony drzew.
                — Mionka, zimno już się robi, chodź do środka.
                — Jeszcze chwilkę, Draco — powiedziała, przymykając powieki.
                — Nie, bo zaraz uśniesz i rano będzie z ciebie kostka lodu. — Mimo że zima się skończyła i przyroda zaczynała budzić się już do życia, noce były nadal zimne.
                — Spokojnie, nie zamarznę — odparła z uśmiechem. — Zaklęcie rozgrzewające.
                — Dobrze, jak chcesz, ale nie zaśnij pod tym drzewem, dobrze?
                — Dobrze.
                — Co jest? — zapytał. Czuł, że coś jest nie tak, że coś ją gryzie, ale nie potrafił zapytać o to wprost. Wolał, żeby to ona wyszła z inicjatywą.
                — Wrócimy do szkoły wszyscy, prawda? — zapytała niepewnie.
                — Pewnie! No chyba, że chcesz mnie takiego bezbronnego porzucić w lesie, a Harry’ego zrzucić ze skarpy — zażartował.
                — Wiesz dobrze, o co mi chodzi. Co, jeśli trafimy na szmalcowników, lub co gorsze na śmierciożerców?
                — Będziemy razem. Nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, bo Snape by nas zabił. — Draco usiadł obok Hermiony i objął ją ramieniem.
                — Tak — powiedziała smutno.
                — Prosił, żebyśmy się tobą zaopiekowali, więc będziemy to robić. Mionka, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Znajdziemy te cholerne horkruksy, a gdy wrócimy do szkoły, Snape przypomni sobie już, co było między wami. Patrz optymistycznie, a nie pesymistycznie. Gdzie ta przemądrzała WIEM-TO-WSZYSTKO?
                — Siedzi tutaj — powiedziała cicho.
                — No właśnie. Jesteś dobra w tym, kim jesteś?
                — Jestem czarownicą — powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
                — Kim, bo nie słyszę? Tak mówi kurczak, a z tego co wiem, to w godle Gryfonów  jest lew, a nie kurczak. Zbierz więc tę całą odwagę lwa i razem pokonamy, to co się szykuje — uśmiechnął się Draco. — Więc kim jesteś?
                   — CZAROWNICĄ! Zadowolony?
                   — Teraz tak.
              — To myśl o nim nie daje mi spokoju i dlatego wszystko mnie tak gryzie. Wierzysz w to, że Severus znajdzie sposób na to, żeby odzyskać wspomnienia?
                — Pewnie! Przecież go znasz. Wiesz dobrze, że jeśli coś obieca, to będzie robił wszystko, by dotrzymać słowa. A jak już dostanie jakiś znak, w jaki sposób może się dowiedzieć czegoś więcej, to będzie brnął dalej. Więc nie masz czym się martwić. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Uwierz mi.
               — Dziękuję, Draco. Chyba faktycznie nie powinnam zbyt dużo o tym myśleć. Co ma być, to będzie, a ja na chwilę obecną nie mam na to wpływu. Teraz wszystko zależy od tego wrednego nietoperza — powiedziała z uśmiechem. — Dobra, chodźmy już spać.
                   — To jest dobry pomysł. Wreszcie mówisz to, o czym ja sam myślałem — powiedział,  wstając i podając rękę Hermionie.
                   — Wreszcie? Dzięki.
                  — Poradzimy sobie ze wszystkim, ale teraz muszę iść spać, bo inaczej nabawię się zmarszczek, jakie masz ty... o tutaj. — Wskazał na jej czoło.
                — Podły jesteś! Faktycznie chodźmy spać, bo zaczynasz gadać głupoty i wzrok ci szwankuje — powiedziała Hermiona.
                 — Zabawne. Dobranoc, Mionka i nie wychodź już z namiotu, dobrze?
                — TAK, nianiu — skrzywiła się, a Draco pokiwał głową i położył się do łóżka. Ledwo przyłożył głowę do poduszki, a już spał. Hermiona jeszcze chwilę się wierciła i też zasnęła.

***
                Severus cały dzień spędził na robieniu eliksiru. Zaczął się zastanawiać, kto będzie kim? Całkiem zabawne wydało mu się, żeby Moody wcielił się w Draco. Ta dwójka nigdy się nie lubiła. Moody patrzył na młodzieńca, jak na Lucjusza, mimo że różnili się od siebie, i to bardzo. Co jest? Pamiętam Draco, Minerwę, Albusa, nawet to, że przestałem nienawidzić Pottera. Ale, Granger – totalna pustka. Dlaczego? — pomyślał.  Gdy skończył eliksir było już późno. Wiedział, że uczniowie będą w swoich dormitoriach, więc mógł pójść spokojnie na błonie i przemyśleć wszystko jeszcze raz. Usiadł na ławce i przyglądał się niebu, a cisza która wypełniała błonia przenikała jego wnętrze.  Spojrzał na skraj Zakazanego Lasu i nagle zaczęło kręcić mu się w głowie. Ogarnęła go ciemność, a po chwili pojawiło się ostre światło. Powoli obraz stawał się coraz ostrzejszy i mógł już rozpoznać postacie...
Zobaczył Hermionę i sam nie wierzył swoim oczom. Obok niej, jakby nigdy nic, siedział Wesley. Severus podszedł bliżej, by usłyszeć o czym rozmawiają.
                — Nie wiem, jak mam zacząć — zająknął się Ron, a Severus wyczuł, że rudzielec jest czymś zestresowany.
                 — Po prostu powiedz — zachęcała go Hermiona ze wspomnienia.
                — Dobrze. Kocham cię, Hermiono. – Severus nie wierzył w to, co usłyszał. Spojrzał na zmieszaną Hermionę, która zastanawiała się, co ma odpowiedzieć Weasleyowi.
                — Ron, to się nie uda. Jesteś dla mnie tylko przyjacielem i nie chcę niczego zmieniać. Traktuję cię jak brata. — Severus nie wiedział czemu, ale trochę go to zaskoczyło. Skoro Hermiona z nikim nie była, po co mu kazała zobaczyć te wspomnienia. I nagle go olśniło. Przecież jeśli coś było między nimi, to nie mogła powiedzieć o tym Weasleyowi.
                — To ja już pójdę. Dobranoc, Hermiono.
                Przyglądał się dalej, jak dziewczyna siedzi na ławce i myśl o tym, co Wesley jej powiedział. Po jakimś czasie wstała i poszła w stronę zamku. Odwrócił się jednocześnie z Hermioną, i nagle charakterystyczny dźwięk zakłócił ciszę nocy. Ktoś się aportował na teren szkoły. Severus zobaczył, że dziewczyna biegnie w kierunku, z którego dobiegł dźwięk. — Głupia, idź po kogoś, nawet po mnie! Co, jeśli to śmierciożercy?! — krzyknął, ale i tak go nie usłyszała. Pobiegł za nią. Stanął obok i zobaczył siebie, leżącego na czerwonym od krwi śniegu. Gryfonka za pomocą zaklęcia podniosła go i poszła w stronę zamku. Zniknęła za drzwiami jego komnat. — Ale jak? Przecież nikt nie m do nich dostępu — zaczął się zastanawiać. Gdy wyleczyła wszystkie złamania i rany cięte, usiadła na wyczarowanym fotelu i obserwowała go.
                — Granger co ty tu robisz? — Usłyszał swój głos.
                — Pomagam. Czekałam, aż się pan obudzi — odetchnęła z ulgą, patrząc na niego.
                — Powiedz mi jedno, co ty do cholery robiłaś o północy na błoniach? — zapytał poirytowany.
                — Miałam trochę spraw do przemyślenia — odpowiedziała.
                —  Całą noc tu siedziałaś?
                — Tak. Trochę się zdrzemnęłam.
                — Skoro już widzisz, że będę żył, to możesz wyjść.
                — Dobrze. I dziękuję panu za ostatni miesiąc.
                Obraz zniknął i Severus znalazł się z powrotem na błoniach. Wstał i ruszył w stronę zamku. Nadal zastanawiał się, za jaki miesiąc mu dziękowała Gryfonka, i w jaki sposób dostała się do jego komnat.  Miał nadzieję, że wkrótce się tego dowie.


***
                Tej nocy nie tylko Mistrz Eliksirów miał ochotę na spacerek po szkole. Jeden uczeń, nie zważając na zakazy, które obowiązywały w szkole wyszedł z dormitorium, rzucając na siebie zaklęcie Kameleona. Po drodze minął Hermionę, Harry’ego i Draco. Nie chciał, by ktoś go zauważył, gdy będzie wchodził do Pokoju Życzeń. Jego uwagę przykuła duża, czarna szafa. To właśnie jej szukał. Wiedział, że będzie musiał ją naprawić, żeby móc niezauważalnie znikać ze szkoły. Czas na złożenie raportu już się zbliżał. Nie mógł tego zaniedbać, bo mogłoby się to dla niego to źle skończyć.

***

                W pokoju prefektów, Tonks, Lupin i Moody zaczęli przyzwyczajać się do swoich nowych ciał. Musieli robić wszystko tak, by nikt się nie zorientował. Było to ciężkie zadanie, ale dla dobra całego świata magicznego musieli to zrobić.
             — Tonks, nie wierzę, że to zrobiłaś! Naprawdę, wyrwanie mi szklanki, było dziecinne! — wściekał się Moody. — Żądam zamiany. Ja nie będę siedział w tym ciele!
               — Już tak nie narzekaj — powiedział Remus.
             — Nie narzekaj? Łatwo wam powiedzieć. To Tonks powinna być dziewczyną, a nie ja!  Tak nie będzie. Dumbledore musi to zmienić! — stwierdził stanowczo auror.
              — Od dzisiaj mów mi... Draco — uśmiechnęła się Tonks. — Zawsze chciałam zobaczyć, jak to jest być facetem — stwierdziła zadowolona.
           — Więc skoro już wiesz, to bierz ciało tej Gryfonki. No nie bądź taka Nimfadoro! —  Moody popatrzył na nią błagalnie.
                 — Nie mów do mnie Nimfadora! — warknęła. — Zapomniałeś, że jestem Draco? — dodała.
                 — Remusie, to chociaż ty się zamień — prosił Moody.
             — Nie jestem Remus, tylko Harry, Hermiono. Ale ci się imiona mylą — stwierdził rozbawiony Lupin.
                — Jutro to wszystko się zmieni — rzucił wściekły Moody w ciele Hermiony i poszedł do swojego pokoju.
                — Nie wierzę, że to zrobiłaś. W ostatniej chwili! Jesteś niemożliwa. — Remus przytulił Tonks.
      Osobom niewtajemniczonym, widok Pottera przytulającego Malfoya mógł wydawać się dość dziwny. W końcu oni również poszli do sypialni.  Musieli odpocząć, bo nazajutrz czekał ich ciężki dzień.