Witam!
Składam w Wasze dłonie kolejny rozdział tym razem z dedykacją - dla Always i Bullek, za wszystkie komentarze, które motywują mnie do dalszej pracy. Bardzo Wam za to dziękuję. Always, dzięki za nominację, w najbliższym czasie postaram się odpowiedzieć na zadane mi pytania ;)
Kolejne podziękowania dla Flightless z Betowanie, za korektę tekstu.
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu ;)
Była niesamowicie zaskoczona, czując
przyjemne ciepło wypełniające salon mistrza eliksirów. Na prawo od wejścia stał
kamienny kominek, w którym palił się ogień, co rusz wyrzucając w górę snop
złocistych iskier. Naprzeciwko niego stały dwa fotele obite czarną skórą,
zwrócone przodami do siebie, a pomiędzy nimi została ustawiona niska ława.
Uwagę Hermiony przykuły książki. Były wszędzie, schludnie ułożone w regałach,
na półkach i etażerkach; jedynym wolnym od nich miejscem był barek, stojący pod
jedną ze ścian. Ocknęła się dopiero słysząc głos nauczyciela. Po raz kolejny
tego dnia, zauważyła ponuro.
— Jeśli już się pani napatrzyła, panno Granger, chciałbym zacząć
rozmowę. W końcu — mruknął posępnie.
— Niech pan zaczyna — przytaknęła. Snape wskazał jej fotel znajdujący
się bliżej drzwi, sam usiadł naprzeciwko niej.
— Słowem wstępu… Często nie wie pani co się z panią dzieje? — spytał,
stykając koniuszki palców nad kolanami.
— Pyta się pan czy lunatykuję? — spytała nawet nie starając się ukryć
zdziwienia.
— Nie – syknął poirytowany. — Może inaczej, często miewa pani koszmary?
— Tak — odpowiedziała niepewnie.
— O czym one są? Ktoś o nich wie? — rzucał pytanie za pytaniem, nie
czekając na odpowiedź.
— Koszmary są koszmarami. — Wzruszyła ramionami. — Nikt o nich nie wie,
bo nie chcę o nich mówić, w sumie nie tyle nie chcę, co nie potrafię. Czemu pan
o to pyta? — spytała, przyglądając mu się spod zmarszczonych brwi.
— Jeśli wyjaśnię czemu pytam, opowiesz o swoich koszmarach?
— Nie jestem w stanie o tym mówić - powtórzyła spokojnie, nie odwracając
spojrzenia.
— Kiedy po raz pierwszy się pojawiły?
— Na początku sierpnia, jeśli dobrze pamiętam. Wytłumaczy pan w końcu o
co chodzi?
— Jeszcze jedno pytanie. Skoro nie chce o nich pani mówić, to może
mógłbym je zobaczyć? — spytał.
— Nie wiem... — zawiesiła głos. — Boję się ich. Nie chcę po raz drugi
ich przeżywać, za bardzo bolą — dodała, czując na sobie palące spojrzenia
profesora.
— Bolą? — powtórzył Snape. Hermiona skinęła głową.
— Każdego ranka czuję, jakby były prawdziwe. Boli mnie każdy mięsień w
ciele.
— Jeśli obiecam, że spróbuję pomóc, będę mógł go zobaczyć? — dociekał.
Po chwili ledwie zauważalnie skinęła głową.
— I tak wiem, że nie zniknie — szepnęła. W jej oczach zaszkliły się łzy.
— Co wieczór obawiam się, że będzie gorszy od poprzednich — Snape pokiwał głową
w zamyśleniu. Przez łzy niemal straciła go z oczu, zlewał się z otaczającym ich
półmrokiem i fotelem.
W ciągu kilku minut streścił całe zajście. Dziewczyna była w szoku, nie
mogła uwierzyć w to co słyszała. Kompletnie nie pamiętała chwili, kiedy wyszła
z łóżka, że przerażony Draco zabrał ją do McGonagall, że Snape podał jej
eliksiry, tego że została przeniesiona do swojego pokoju w obawie i możliwości
zbyt dużego szoku po przebudzeniu. I w jednej chwili wszystko pojęła -
przestraszone spojrzenia Draco, badawczy wzrok Snape i zatroskanie McGonagall. Zlustrowała
spojrzeniem pokój, na niczym nie mogła się skupić. Znów otrząsnęła się, słysząc
Snape'a.
— Chce się czegoś pani napić? — spytał cicho, dając jej czas do namysłu.
— S-słucham? — spytała pewna, że się przesłyszała. Snape powtórzył
pytanie najspokojniej jak potrafił, by nie przestraszyć jej jeszcze bardziej —
Chętnie — przytaknęła.
— Śmieszka — zawołał. Przed nim, w mgnieniu oka, pojawiła się skrzatka.
— Dwie gorące czekolady, migiem.
— Coś jeszcze sir? — zapytała Śmieszka, kłaniając się nisko. Nie słysząc
żadnego innego polecenia, wróciła do zamkowej kuchni.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, tylko polana trzaskały w kominku. Z
kolejnym pyknięciem pojawiła się służka, postawiła kubki na ławie i znikła.
Snape przesunął po stole jeden kubek w stronę dziewczyny. Chwyciła go w dłonie,
napawając się ciepłem. Dmuchnęła i wzięła łyk gorącego płynu.
— Wie pani co to jest legilimencja? — spytał choć i tak znał odpowiedź.
Skinęła głową, nie odzywając się. — Możemy zaczynać? — Znów potwierdziła
skinięciem głowy. Zaczęło go to irytować.
— Na trzy — powiedział, sięgając po różdżkę — Raz. Dwa. Trzy. Legilimens.
Teraz widział wszystko, jak otwiera list z Hogwartu, pierwsze spotkanie
z przyjaciółmi, pierwsze lekcje w szkole, przygody które ją spotkały, liczne
kłótnie z Weasleyem i Potterem kiedy mówiła im żeby zachowywali się dojrzalej, zobaczył
ostatnie wakacje i to co się z nią działo z powodu decyzji jaką musiała podjąć,
teleportację do Nory, ostatnie dni wakacji i koszmar. To co zobaczył, nie
wiedzieć czemu, zabolało go. Dowiedział się dlaczego czuje ból po przebudzeniu,
z jakiego powodu rzuca się na łóżku. Jedyne, co mocno go zdziwiło to fakt, że
to właśnie on sam wyciągał ją z owego tajemniczego pomieszczenia, a słowa o
których wspominał Draco były skierowane wyłącznie do niego.
Chciał jej pomóc. Ale przecież był Śmierciożercą. I nauczycielem,
którego wszyscy nienawidzą. Coś pchało go do przodu, by grał bohatera
ratującego młode dziewczęta. Wyszedł z jej umysłu i zobaczył łzy w oczach
Hermiony, która zdawała się być w zupełnie innym miejscu. Wstał, by pójść po
eliksir uspokajający. Wzdrygnął się kiedy poczuł jej uchwyt na rękawie szaty.
— Niech pan nie idzie... — wyszeptała zachrypniętym głosem — Nie
zostawiaj mnie samej — dodała, a jej wargi drżały.
— Spokojnie. Podam ci eliksir uspokajający, ale musisz mnie puścić. —
Przełknęła łzy i puściła skrawek szaty. Wrócił po chwili z eliksirem w dłoni.
Odczekał chwilę aż zacznie działać, przez ten czas uważnie jej się
przyglądając, Zapłakane, nieobecne oczy zaczęły powracać do rzeczywistości.
Milczenie przerwała Hermiona.
— Wcale nie poczułam jak opuszcza pan mój umysł — zauważyła.
— Śmierć rodziców nie ma tu raczej większego znaczenia — odpowiedział. —
A Czarny Pan zapewne się nimi nie zainteresuje. Są bezpieczni, z prostego
względu, bo nawet pani nie wie co się z nimi dzieje. - Wszelkie niewyjaśnione i
niepewne kwestie wolał zostawić dla siebie. - Być może z czasem pojawi się
jakiś dalszy ciąg, który wskaże nam wyjaśnienie powtarzanych przez nią słów —
wymruczał. I powód, dla którego jestem tam ja, pomyślał
— Dam pani eliksir słodkiego snu, ale proszę go wziąć dopiero przed
pójściem do łóżka. - Przytaknęła, uważnie słuchając i nieświadomie przechylając
się do przodu. - Jutro poproszę o otworzenie połączenie pomiędzy moim pokojem,
gabinetem profesor McGonagall i waszym pokojem wspólnym. — Napotkał jej
pytające spojrzenie. — Chociażby dlatego, by pan Malfoy nie musiał za każdym
razem biegać po zamku, a ja i profesor McGonagall wolimy uniknąć bieganiny po
szkole w środku nocy. Używajcie połączenia tylko w nagłych wypadkach. W razie wątpliwości
proszę pytać.
— To oczywiste — prychnęła, powracając do dawnej siebie.
— Niech pani uświadomi pana Malfoya, co podawać w razie nasilenia się
objawów po, czy w trakcie koszmaru. A po mnie niech przychodzi tylko w
szczególnych przypadkach. A teraz dobrej nocy — mruknął.
— Dobranoc profesorze — odpowiedziała, chwytając flakoniki z eliksirami.
***
Ledwo weszła do pokoju wspólnego, a Draco już zaczął ją o wszystko
wypytywać.
— Gdzie u licha byłaś? Już prawie północ! — wykrzyknął nie tyle
wzburzony, co zaniepokojony.
— U Snape'a — odparła krótko. Ostrym spojrzeniem, ucięła cisnące się na
usta Draco kolejne pytanie. — Opowiedział mi o wszystkim. Prócz tego dał mi
eliksiry. — Pomachała mu przed nosem buteleczkami i dodała: - Dał wskazówki co
robić i takie tam. — Wzruszyła ramionami. — Będziemy mieli połączenie siecią
fiuu z McGonagall i Snape'm i mamy ich używać tylko w nagłych wypadkach. Nikomu
o tym nie wygadaj - powiedziała ostrzegawczo. — Masz po niego chodzić kiedy
uznasz to za absolutnie konieczne. I żeby nie było — wycelowała w niego palcem,
marszcząc przy tym brwi. - Nie proszę o niańczenie. Poprosiłam o to ze względu na
to, że nagle wyrwana ze snu nie wiem co się dzieje. Mam ci to dać. — Włożyła
zaintrygowanemu chłopakowi do dłoni buteleczkę z fioletowym płynem — Tylko ty,
McGonagall i on możecie mi go podawać, sama mogę brać tylko eliksir słodkiego
snu, ale to też nie cały czas. Będzie próbował dowiedzieć się co pomoże mi spać
spokojnie. Więc skoro masz mnie w jakimś stopniu pilnować, to nie wyciszaj pokoju,
jasne? - spytała z lekko unosząc kąciki ust.
Odpowiedział uśmiechem.
— Dzięki — mruknęła. — Dobranoc — rzuciła przez ramię, zostawiając
wpatrującego się w fiolkę z eliksirem
chłopaka.
Superaśny :D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się postawa Seva. Mógłby ją olać, a jednak pomaga jej jak tylko może. Uroczo ♥
No cóż, to czekam na ciąg dalszy :)
Życzę Weny
bul;lek
P.S. I dziękuję za dedyka ;P
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję, ale... przepraszam :(((
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację :***
Kocham takiego opiekuńczego Severusa ♥ Dobrze, że będzie pomagał Hermionie. Chyba powoli zaczynają odkrywać, że coś ich gdzieś tam w środku łączy. Pięknie.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny
always