Oczywiście liczę na Wasze komentarze.
Pozdrawiam Tora
Hermiona siedziała przy łóżku Severusa. Niepewnie spojrzała na drzwi, za którymi
niedawno zniknęli dyrektor i Minerwa z chłopakami.
— Chyba masz mi do powiedzenia coś bardzo ważnego — syknął Snape zgryźliwie. Był bardzo ciekawy tego, co ma mu do powiedzenia Granger, skoro nawet Minerwa stała za nią murem. Nie, żeby ciągle za nią nie stała - w końcu Granger była w jej domu, a jak każda lwica, tak samo i Minerwa broni swoich młodych Gryfonów.
— Tak, ale nie wiem od czego zacząć… nie wiem, co związanego ze mną pamiętasz.
— Może zacznij od początku. Jeśli będę pamiętał daną informację, to ci po prostu przerwę. Może być? — powiedział od niechcenia.
— W porządku, tylko przestań być zgryźliwy, bo mnie to w obecnej sytuacji trochę przeraża i stresuje.
— Niech ci będzie, bo Minerwa tu wparuje i zaraz zacznie się drzeć, a mnie głowa boli, więc jeśli możesz, to też się streszczaj.
— Więc od początku? — mruknęła sama do siebie. — A nie lepiej będzie jeśli ci to pokażę? — zapytała Severusa.
— Nie mam wystarczająco dużo siły, by przeglądać twoje wspomnienia — powiedział głosem proszącym o cierpliwość. — Mów — rozkazał.
— To może poczekamy, aż jej nabierzesz? — zapytała z nutką nadziei w głosie. Bała się, nie była na to przygotowana; Minerwa całkowicie ją zaskoczyła tą całą sytuacją. Miała do niej żal - będzie musiała to z nią wyjaśnić.
— Dobra, nie mam sił na użeranie się z tobą i tą sytuacją, więc wróć, kiedy nabierzesz trochę odwagi. W końcu to ty jesteś w Gryffindorze, powinnaś być odważna… gdzie ta odwaga? — każde jego słowo ociekało jadem.
— To nie fair! — krzyknęła Hermiona. Postanowiła się nie hamować. — Nie byłam gotowa na taką rozmowę, nie wiem jak mam ci to wszystko opowiedzieć. Sama nie wiem nawet, kiedy zaczęło się to wszystko. Po prostu, nie potrafię powiedzieć dokładnie, co tak nas zbliżyło do siebie. Czy to, że pomagałeś mi, gdy miałam koszmary, czy może to, że tylko tobie ufałam po tym, jak Ron mnie zgwałcił? — Podniosła rękę w geście uciszenia go. — Siedź cicho i nie przerywaj! Nie wiem, dużo było sytuacji w ciągu tych miesięcy, które mogły nas do siebie zbliżyć, nie wiem, naprawdę, nie wiem, co mam ci powiedzieć! — krzyknęła. — Przepraszam, ale muszę wyjść i ochłonąć. — Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Severusa, wyszła ze skrzydła szpitalnego.
Schodziła właśnie po schodach w kierunku Wielkiej Sali, gdy obok niej stanęła Minerwa.
— Hermiono, możemy porozmawiać? — zapytała niepewnie, bojąc się, że dziewczyna odmówi.
— Tak — odpowiedziała Hermiona.
— Idźcie, spotkamy się na kolacji — powiedziała do chłopców Minerwa.
Uczennica i opiekunka razem ruszyły w kierunku komnat tej drugiej.
— Wiem, że jesteś na mnie zła, że nie powiedziałam ci o Severusie. — McGonagall przez chwilę milczała, czekając na odpowiedź dziewczyny.
— Nie powiem, że nie jestem zła, bo jestem. Okłamałaś mnie. Powiedziałaś, że jeśli czegoś się dowiesz, to mi to przekażesz.
— Nie zrobiłam tego, bo dyrektor powiedział, że mogę ci powiedzieć dopiero wtedy, gdy Severus zacznie się wybudzać — powiedziała na jednym wdechu.
— Ile czasu jest w szkole? — zapytała zdenerwowana Hermiona.
— Tydzień — brzmiała krótka odpowiedź.
— Pozwoliłaś mi przez kolejny tydzień cierpieć, gdy sama zapewne siedziałaś w każdej możliwej chwili przy nim. — Rozpłakała się. Minerwa tylko skinęła głową. — Dlaczego? — zapytała szeptem.
— Był w takim stanie, że Poppy miała marne nadzieje na to, że to przeżyje. Chciałam ci oszczędzić widoku zmasakrowanego ciała. Nie chciałam, byś żyła złudną nadzieją — nauczycielka podeszła do Hermiony, siadając i przytulając ją.
— Jak się tu znalazł? — zapytała dziewczyna, płacząc. — On mnie nawet nie pamięta. Nie pamięta, a ja nie potrafię mu tego wszystkiego opowiedzieć — wyznała załamana.
— Nie mam pojęcia, pan Filtch na niego natrafił. Ale jak się znalazł na terenie szkoły, dowiemy się od niego samego. — Objęła ramieniem Hermionę. — Daj mu trochę czasu, a przede wszystkim sobie, nic na siłę.
— Muszę już iść.
— Jesteś zła?
— Teraz już to nie ma znaczenia, żyje i to się liczy. — Wyszła, udając się w stronę Wielkiej Sali na kolację.
***
Po posiłku, kiedy Ron szedł korytarzem obok Nevilla, zastanawiał się, czy to, co zobaczył, było prawdą. Podążali razem w kierunku skrzydła szpitalnego. Weasley chciał się przekonać, czy aby na pewno nie miał halucynacji.
— Ron, po co znowu tam idziemy? — spytał go Neville.
— Chcę tylko coś sprawdzić — powiedział do towarzysza dość głośno.
Nie wiedział jednak, że pewna postać idzie za nimi. Kiedy doszli do skrzydła, Ron jak uprzednio podszedł po cichu do drzwi i uchylił je. Usłyszał niewyraźny głos dziewczyny, prawdopodobnie zduszony przez szloch.
— Severusie, potrzebuję cię. Proszę, przypomnij sobie… naprawdę nie wiem, jak mam ci to wszystko powiedzieć, gdy sama nie wiem , jak to się stało — płakała, a w swoich dłoniach trzymała jego dłoń. Schwyciła ją w żelazny uścisk, jak gdyby ta ręka ratowała ją przed utonięciem.
Ron, słysząc jej słowa, wycofał się i podszedł do kolegi.
— I jak, Ron?
— Jest tam. Siedzi obok tego cholernego dupka!— krzyknął, wskazując palcem na drzwi skrzydła szpitalnego.
Odeszli w stronę Wieży Gryfindoru w zupełnej ciszy.
Ubrana na czarno postać podeszła powoli w kierunku drzwi i otworzyła je, lecz w środku nikogo nie było. Nie widząc pielęgniarki, zaczęła się rozglądać. Zauważyła drugie białe drzwi, a chwilę później uchyliła je lekko. Na sam widok tego, co było za nimi, uśmiechnęła się szatańsko. Jedynym, co usłyszała, zanim musiała w pośpiechu opuścić pomieszczenie, były dwa krótkie słowa, które dały jej dużą szanse na wprowadzenie swojego planu w życie, i to dość szybko. Musi to jednak dobrze rozegrać.
Tu cię mamy, będziesz cierpieć, powiedziała w myślach i zniknęła w ciemnym korytarzu zamku.
***
Hermiona przyszła po kolacji; chciała być przy nim jak najczęściej. Nie martwiła się zbytnio ilością czasu, który zamierzała spędzić w skrzydle szpitalnym, ponieważ jutro była sobota. Transmutowała krzesełko w fotel i usiadła w nim. Złapała dłoń mężczyzny i zaczęła gładzić ją kciukiem.
Cieszyła się, że był już bezpieczny, był obok niej. Chciała skakać z radości. Mimo że jej nie pamięta, chciała choć chwilę posiedzieć przy nim. Właśnie dlatego wybrała porę, gdy spał. Chciałaby, aby to wszystko było tak proste jak mówią. Miała wiele obaw – nie wiedziała, czy kiedyś jeszcze będą tak blisko siebie, i czy w ogóle jeszcze jest jakaś szansa, nadzieja na lepsze jutro, oraz perspektywa na bycie razem. Siedząc przy nim zastanawiała się, czy będzie na tyle silna, by przez to przejść… czy w ogóle jest jeszcze o co walczyć. Nie poddam się, będę walczyć. Nie pozwolę ci tak po prostu odejść, pomyślała.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk zamykanych drzwi. Stał przed nią nie kto inny, jak Albus Dumbledore.
— Dobry wieczór, panno Granger — przywitał się. — Tak właśnie myślałem, że znajdę tu panią.
— Dobry wieczór, dyrektorze — odpowiedziała cichym głosem.
— Proszę iść do siebie, pani Pomfrey zajmie się nim — powiedział łagodnie.
— Wiem, ale nigdzie nie pójdę — rzuciła, nawet nie patrząc na dyrektora
— Nalegam.
— Nie zostawię go, tak jak on nigdy nie zostawił mnie, gdy go potrzebowałam— powiedziała, wstając, ale wciąż trzymając jego dłoń w swojej.
— Rozumiem, ale póki śpi, nie musi tu pani siedzieć .
— Muszę, jestem mu to winna.— Była, on nie raz nie przesypiał nocy, tylko czuwał, by to ona spała spokojnie. A po za tym, zwyczajnie chciała być przy nim.
— Nie przekonam pani?
— Nie.
— Chce pani ze mną porozmawiać?
— O czym?
— Mogę zadać ci, Hermiono, pytanie nie jako dyrektor, lecz jako przyjaciel Severusa?
— Proszę.
— Kochasz Severusa? — zapytał ją. Wiedział o nich od momentu, kiedy nakrył ich w pokoju młodej Gryfonki, ale nigdy nie miał okazji zapytać ich, co do siebie czują, i czy są pewni swoich uczuć. Fakt, nie była najlepszym materiałem na przyjaciela dla Mistrza Eliksirów, ale pragnął, by jego przyjaciel był szczęśliwy. Severus w swoim życiu ciągle miał pod górkę, bał się miłości – uważał ją za swego rodzaju broń samo destrukcyjną; jeden mały błąd mógł go kosztować życie rodziny i jego samego. Severus Snape nigdy nie mógł sobie na to pozwolić.
— Tak, nie mogę żyć bez niego. Po tym, jak straciłam rodziców, on był przy mnie zawsze, gdy go potrzebowałam, a ja byłam z nim, gdy on potrzebował pomocy. Jeśli nawet nie pamięta tego, co było między nami… Nawet, jeżeli nie uda mu się odzyskać wspomnień, będzie najważniejszą osobą w moim życiu i zrobię dla niego wszystko. Mam wrażenie, że wraz z utratą jego wspomnień znikła jakaś cząstka mnie — powiedziała smutnym głosem, odchodząc od łóżka Severusa. Oparła się o ramę i patrzyła na Snape’a, jak spokojnie śpi.
— Miałaś rację, nie byłem najlepszym przyjacielem dla Severusa w ciągu ostatnich miesięcy, jednak chcę teraz choć trochę nadrobić zaległości, jeśli mi pozwolisz? Ja z nim zostanę, a ty się prześpij, drogie dziecko — mówiąc to, dyrektor podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.
— Dziękuję, dyrektorze, ale nie mogę. To jest jedyny moment, gdy mogę posiedzieć przy nim. Kiedy nie śpi, nie jestem w stanie tu być, bo odpycha mnie, traktuje tak jak kiedyś. Nawet nie jestem w stanie mu opowiedzieć jak to się zaczęło, bo patrzy na mnie, jakby chciał mnie przekląć —powiedziała załamana, spuściła głowę i patrzyła na swoje dłonie, które zaciskały się na ramie łóżka.
— Przyjdź do niego jutro i porozmawiajcie spokojnie. Dla Severusa, w obecnej sytuacji, to jest coś absurdalnego. Dajcie temu czas, może uczucie na nowo zaiskrzy ze zdwojoną mocą? Niech ta sytuacja sama się rozwinie.
— Dziękuję.
— Nie ma za co, a teraz na prawdę radziłbym ci pójść spać, Hermiono.
— Za chwilkę pójdę. Dla niego to wszystko nowość, nasze relacje, a raczej to, jakie były. To, że Draco przyjaźni się z nami – to będzie dla niego szok — powiedziała z półuśmiechem.
— Jak już mówiłem, tu teraz rządzi czas.
Albus wyszedł, zostawiając ich samych sobie. Nie przyszedł do Hermiony jako dyrektor, tylko jako przyjaciel. Chciał, by dziewczyna wiedziała, że zawsze może na niego liczyć. Pomoże jej przez to przejść – a raczej im. Merlinie, niech odnajdą drogę do szczęścia, które im odebrano, pomyślał dyrektor
Hermiona nadal siedziała w fotelu. Oparła się o zagłówek, obserwując Severusa.
Nie wiedziała, kiedy jej powieki zaczęły opadać. Z każdą sekundą stawały się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu zasnęła.
Minerwa robiła właśnie obchód po zamku. Odesłała kilkoro uczniów do dormitoriów, odbierając przy tym łącznie sto punktów, w tym także Gryffindorowi.
Kiedy jej dyżur się skończył, postanowiła udać się do skrzydła szpitalnego. Wiedziała, że Poppy nie będzie, bo przed kolacją dała Severusowi kolejną dawkę leków.
Weszła do środka i znalazła Hermionę śpiącą w fotelu. Podeszła do niej, przykryła ją kocem i o mało nie zeszła na zawał, gdy usłyszała szeptem wypowiedziane swoje imię.
— Minerwa? — zapytał Severus cicho, by nie obudzić dziewczyny.
— Severusie, czemu nie śpisz? — zapytała go, podchodząc do drugiej strony łóżka, by lepiej go słyszeć.
— Bo myślę — odpowiedział zgryźliwie. — Z jakąś godzinę temu Albus rozmawiał z, o, tą mądralińską — ruchem głowy wskazał na Hermionę, której twarz była oświetlona blaskiem świecy stojącej na szafce.
— Rozmawialiście? — zapytała Minerwa.
— Oni gadali, a ja udawałem, że śpię. Powiedz mi, bo od niej nie dowiedziałem się niczego konkretnego - co mnie łączy z tą przeklętą dziewczyną?
— Niczego się nie dowiedziałeś, bo pewnie zacząłeś się na nią drzeć.
— Wykrzykiwała, że nie wie, od czego zacząć i wspomniała coś o tym, że Weasley ją zgwałcił. Swoją drogą, zabiłbym gnoja, gdyby to była prawda.
— Severusie… to jest prawda, on zrobił krzywdę Hermionie, a ty naprawdę chciałeś go zabić, na czele z Potterem i Malfoyem.
— Co? Draco? Broniący Granger? Minerwo, chyba za mocno uderzyłaś się w głowę — odgryzł się jej.
— Pan Malfoy i Hermiona zaczęli przyjaźnić się przez jej koszmary. Jako, że mieszkają w Wieży Prefektów, miał ją cały czas pod kontrolą, by w razie czego móc jakoś zareagować.
— Co jej się śniło? — zapytał zaciekawiony Snape.
— Zapytaj ją o to — odpowiedziała mu, patrząc na śpiącą dziewczynę. — Porozmawiaj o tym z Hermioną, ale nie tak jak z uczniem. Ona cię kocha, nie jest twoim wrogiem. Zrobi wszystko, byś odzyskał wspomnienia, ale nie będzie nic robiła wbrew twojej woli.
— Porozmawiam z nią, kiedy stąd wyjdę i będę miał więcej sił. Może, gdy wejdę do swoich komnat, coś zacznie do mnie wracać — powiedział trochę od niechcenia, ale strasznie irytował go fakt, że nic nie pamięta… w ogóle jak to się stało, że stracił wspomnienia związane z Wiem-To-Wszystko?
— Jak chcesz, Severusie. Dobranoc.
— Dobranoc, Minerwo.
— Chyba masz mi do powiedzenia coś bardzo ważnego — syknął Snape zgryźliwie. Był bardzo ciekawy tego, co ma mu do powiedzenia Granger, skoro nawet Minerwa stała za nią murem. Nie, żeby ciągle za nią nie stała - w końcu Granger była w jej domu, a jak każda lwica, tak samo i Minerwa broni swoich młodych Gryfonów.
— Tak, ale nie wiem od czego zacząć… nie wiem, co związanego ze mną pamiętasz.
— Może zacznij od początku. Jeśli będę pamiętał daną informację, to ci po prostu przerwę. Może być? — powiedział od niechcenia.
— W porządku, tylko przestań być zgryźliwy, bo mnie to w obecnej sytuacji trochę przeraża i stresuje.
— Niech ci będzie, bo Minerwa tu wparuje i zaraz zacznie się drzeć, a mnie głowa boli, więc jeśli możesz, to też się streszczaj.
— Więc od początku? — mruknęła sama do siebie. — A nie lepiej będzie jeśli ci to pokażę? — zapytała Severusa.
— Nie mam wystarczająco dużo siły, by przeglądać twoje wspomnienia — powiedział głosem proszącym o cierpliwość. — Mów — rozkazał.
— To może poczekamy, aż jej nabierzesz? — zapytała z nutką nadziei w głosie. Bała się, nie była na to przygotowana; Minerwa całkowicie ją zaskoczyła tą całą sytuacją. Miała do niej żal - będzie musiała to z nią wyjaśnić.
— Dobra, nie mam sił na użeranie się z tobą i tą sytuacją, więc wróć, kiedy nabierzesz trochę odwagi. W końcu to ty jesteś w Gryffindorze, powinnaś być odważna… gdzie ta odwaga? — każde jego słowo ociekało jadem.
— To nie fair! — krzyknęła Hermiona. Postanowiła się nie hamować. — Nie byłam gotowa na taką rozmowę, nie wiem jak mam ci to wszystko opowiedzieć. Sama nie wiem nawet, kiedy zaczęło się to wszystko. Po prostu, nie potrafię powiedzieć dokładnie, co tak nas zbliżyło do siebie. Czy to, że pomagałeś mi, gdy miałam koszmary, czy może to, że tylko tobie ufałam po tym, jak Ron mnie zgwałcił? — Podniosła rękę w geście uciszenia go. — Siedź cicho i nie przerywaj! Nie wiem, dużo było sytuacji w ciągu tych miesięcy, które mogły nas do siebie zbliżyć, nie wiem, naprawdę, nie wiem, co mam ci powiedzieć! — krzyknęła. — Przepraszam, ale muszę wyjść i ochłonąć. — Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Severusa, wyszła ze skrzydła szpitalnego.
Schodziła właśnie po schodach w kierunku Wielkiej Sali, gdy obok niej stanęła Minerwa.
— Hermiono, możemy porozmawiać? — zapytała niepewnie, bojąc się, że dziewczyna odmówi.
— Tak — odpowiedziała Hermiona.
— Idźcie, spotkamy się na kolacji — powiedziała do chłopców Minerwa.
Uczennica i opiekunka razem ruszyły w kierunku komnat tej drugiej.
— Wiem, że jesteś na mnie zła, że nie powiedziałam ci o Severusie. — McGonagall przez chwilę milczała, czekając na odpowiedź dziewczyny.
— Nie powiem, że nie jestem zła, bo jestem. Okłamałaś mnie. Powiedziałaś, że jeśli czegoś się dowiesz, to mi to przekażesz.
— Nie zrobiłam tego, bo dyrektor powiedział, że mogę ci powiedzieć dopiero wtedy, gdy Severus zacznie się wybudzać — powiedziała na jednym wdechu.
— Ile czasu jest w szkole? — zapytała zdenerwowana Hermiona.
— Tydzień — brzmiała krótka odpowiedź.
— Pozwoliłaś mi przez kolejny tydzień cierpieć, gdy sama zapewne siedziałaś w każdej możliwej chwili przy nim. — Rozpłakała się. Minerwa tylko skinęła głową. — Dlaczego? — zapytała szeptem.
— Był w takim stanie, że Poppy miała marne nadzieje na to, że to przeżyje. Chciałam ci oszczędzić widoku zmasakrowanego ciała. Nie chciałam, byś żyła złudną nadzieją — nauczycielka podeszła do Hermiony, siadając i przytulając ją.
— Jak się tu znalazł? — zapytała dziewczyna, płacząc. — On mnie nawet nie pamięta. Nie pamięta, a ja nie potrafię mu tego wszystkiego opowiedzieć — wyznała załamana.
— Nie mam pojęcia, pan Filtch na niego natrafił. Ale jak się znalazł na terenie szkoły, dowiemy się od niego samego. — Objęła ramieniem Hermionę. — Daj mu trochę czasu, a przede wszystkim sobie, nic na siłę.
— Muszę już iść.
— Jesteś zła?
— Teraz już to nie ma znaczenia, żyje i to się liczy. — Wyszła, udając się w stronę Wielkiej Sali na kolację.
***
Po posiłku, kiedy Ron szedł korytarzem obok Nevilla, zastanawiał się, czy to, co zobaczył, było prawdą. Podążali razem w kierunku skrzydła szpitalnego. Weasley chciał się przekonać, czy aby na pewno nie miał halucynacji.
— Ron, po co znowu tam idziemy? — spytał go Neville.
— Chcę tylko coś sprawdzić — powiedział do towarzysza dość głośno.
Nie wiedział jednak, że pewna postać idzie za nimi. Kiedy doszli do skrzydła, Ron jak uprzednio podszedł po cichu do drzwi i uchylił je. Usłyszał niewyraźny głos dziewczyny, prawdopodobnie zduszony przez szloch.
— Severusie, potrzebuję cię. Proszę, przypomnij sobie… naprawdę nie wiem, jak mam ci to wszystko powiedzieć, gdy sama nie wiem , jak to się stało — płakała, a w swoich dłoniach trzymała jego dłoń. Schwyciła ją w żelazny uścisk, jak gdyby ta ręka ratowała ją przed utonięciem.
Ron, słysząc jej słowa, wycofał się i podszedł do kolegi.
— I jak, Ron?
— Jest tam. Siedzi obok tego cholernego dupka!— krzyknął, wskazując palcem na drzwi skrzydła szpitalnego.
Odeszli w stronę Wieży Gryfindoru w zupełnej ciszy.
Ubrana na czarno postać podeszła powoli w kierunku drzwi i otworzyła je, lecz w środku nikogo nie było. Nie widząc pielęgniarki, zaczęła się rozglądać. Zauważyła drugie białe drzwi, a chwilę później uchyliła je lekko. Na sam widok tego, co było za nimi, uśmiechnęła się szatańsko. Jedynym, co usłyszała, zanim musiała w pośpiechu opuścić pomieszczenie, były dwa krótkie słowa, które dały jej dużą szanse na wprowadzenie swojego planu w życie, i to dość szybko. Musi to jednak dobrze rozegrać.
Tu cię mamy, będziesz cierpieć, powiedziała w myślach i zniknęła w ciemnym korytarzu zamku.
***
Hermiona przyszła po kolacji; chciała być przy nim jak najczęściej. Nie martwiła się zbytnio ilością czasu, który zamierzała spędzić w skrzydle szpitalnym, ponieważ jutro była sobota. Transmutowała krzesełko w fotel i usiadła w nim. Złapała dłoń mężczyzny i zaczęła gładzić ją kciukiem.
Cieszyła się, że był już bezpieczny, był obok niej. Chciała skakać z radości. Mimo że jej nie pamięta, chciała choć chwilę posiedzieć przy nim. Właśnie dlatego wybrała porę, gdy spał. Chciałaby, aby to wszystko było tak proste jak mówią. Miała wiele obaw – nie wiedziała, czy kiedyś jeszcze będą tak blisko siebie, i czy w ogóle jeszcze jest jakaś szansa, nadzieja na lepsze jutro, oraz perspektywa na bycie razem. Siedząc przy nim zastanawiała się, czy będzie na tyle silna, by przez to przejść… czy w ogóle jest jeszcze o co walczyć. Nie poddam się, będę walczyć. Nie pozwolę ci tak po prostu odejść, pomyślała.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk zamykanych drzwi. Stał przed nią nie kto inny, jak Albus Dumbledore.
— Dobry wieczór, panno Granger — przywitał się. — Tak właśnie myślałem, że znajdę tu panią.
— Dobry wieczór, dyrektorze — odpowiedziała cichym głosem.
— Proszę iść do siebie, pani Pomfrey zajmie się nim — powiedział łagodnie.
— Wiem, ale nigdzie nie pójdę — rzuciła, nawet nie patrząc na dyrektora
— Nalegam.
— Nie zostawię go, tak jak on nigdy nie zostawił mnie, gdy go potrzebowałam— powiedziała, wstając, ale wciąż trzymając jego dłoń w swojej.
— Rozumiem, ale póki śpi, nie musi tu pani siedzieć .
— Muszę, jestem mu to winna.— Była, on nie raz nie przesypiał nocy, tylko czuwał, by to ona spała spokojnie. A po za tym, zwyczajnie chciała być przy nim.
— Nie przekonam pani?
— Nie.
— Chce pani ze mną porozmawiać?
— O czym?
— Mogę zadać ci, Hermiono, pytanie nie jako dyrektor, lecz jako przyjaciel Severusa?
— Proszę.
— Kochasz Severusa? — zapytał ją. Wiedział o nich od momentu, kiedy nakrył ich w pokoju młodej Gryfonki, ale nigdy nie miał okazji zapytać ich, co do siebie czują, i czy są pewni swoich uczuć. Fakt, nie była najlepszym materiałem na przyjaciela dla Mistrza Eliksirów, ale pragnął, by jego przyjaciel był szczęśliwy. Severus w swoim życiu ciągle miał pod górkę, bał się miłości – uważał ją za swego rodzaju broń samo destrukcyjną; jeden mały błąd mógł go kosztować życie rodziny i jego samego. Severus Snape nigdy nie mógł sobie na to pozwolić.
— Tak, nie mogę żyć bez niego. Po tym, jak straciłam rodziców, on był przy mnie zawsze, gdy go potrzebowałam, a ja byłam z nim, gdy on potrzebował pomocy. Jeśli nawet nie pamięta tego, co było między nami… Nawet, jeżeli nie uda mu się odzyskać wspomnień, będzie najważniejszą osobą w moim życiu i zrobię dla niego wszystko. Mam wrażenie, że wraz z utratą jego wspomnień znikła jakaś cząstka mnie — powiedziała smutnym głosem, odchodząc od łóżka Severusa. Oparła się o ramę i patrzyła na Snape’a, jak spokojnie śpi.
— Miałaś rację, nie byłem najlepszym przyjacielem dla Severusa w ciągu ostatnich miesięcy, jednak chcę teraz choć trochę nadrobić zaległości, jeśli mi pozwolisz? Ja z nim zostanę, a ty się prześpij, drogie dziecko — mówiąc to, dyrektor podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.
— Dziękuję, dyrektorze, ale nie mogę. To jest jedyny moment, gdy mogę posiedzieć przy nim. Kiedy nie śpi, nie jestem w stanie tu być, bo odpycha mnie, traktuje tak jak kiedyś. Nawet nie jestem w stanie mu opowiedzieć jak to się zaczęło, bo patrzy na mnie, jakby chciał mnie przekląć —powiedziała załamana, spuściła głowę i patrzyła na swoje dłonie, które zaciskały się na ramie łóżka.
— Przyjdź do niego jutro i porozmawiajcie spokojnie. Dla Severusa, w obecnej sytuacji, to jest coś absurdalnego. Dajcie temu czas, może uczucie na nowo zaiskrzy ze zdwojoną mocą? Niech ta sytuacja sama się rozwinie.
— Dziękuję.
— Nie ma za co, a teraz na prawdę radziłbym ci pójść spać, Hermiono.
— Za chwilkę pójdę. Dla niego to wszystko nowość, nasze relacje, a raczej to, jakie były. To, że Draco przyjaźni się z nami – to będzie dla niego szok — powiedziała z półuśmiechem.
— Jak już mówiłem, tu teraz rządzi czas.
Albus wyszedł, zostawiając ich samych sobie. Nie przyszedł do Hermiony jako dyrektor, tylko jako przyjaciel. Chciał, by dziewczyna wiedziała, że zawsze może na niego liczyć. Pomoże jej przez to przejść – a raczej im. Merlinie, niech odnajdą drogę do szczęścia, które im odebrano, pomyślał dyrektor
Hermiona nadal siedziała w fotelu. Oparła się o zagłówek, obserwując Severusa.
Nie wiedziała, kiedy jej powieki zaczęły opadać. Z każdą sekundą stawały się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu zasnęła.
Minerwa robiła właśnie obchód po zamku. Odesłała kilkoro uczniów do dormitoriów, odbierając przy tym łącznie sto punktów, w tym także Gryffindorowi.
Kiedy jej dyżur się skończył, postanowiła udać się do skrzydła szpitalnego. Wiedziała, że Poppy nie będzie, bo przed kolacją dała Severusowi kolejną dawkę leków.
Weszła do środka i znalazła Hermionę śpiącą w fotelu. Podeszła do niej, przykryła ją kocem i o mało nie zeszła na zawał, gdy usłyszała szeptem wypowiedziane swoje imię.
— Minerwa? — zapytał Severus cicho, by nie obudzić dziewczyny.
— Severusie, czemu nie śpisz? — zapytała go, podchodząc do drugiej strony łóżka, by lepiej go słyszeć.
— Bo myślę — odpowiedział zgryźliwie. — Z jakąś godzinę temu Albus rozmawiał z, o, tą mądralińską — ruchem głowy wskazał na Hermionę, której twarz była oświetlona blaskiem świecy stojącej na szafce.
— Rozmawialiście? — zapytała Minerwa.
— Oni gadali, a ja udawałem, że śpię. Powiedz mi, bo od niej nie dowiedziałem się niczego konkretnego - co mnie łączy z tą przeklętą dziewczyną?
— Niczego się nie dowiedziałeś, bo pewnie zacząłeś się na nią drzeć.
— Wykrzykiwała, że nie wie, od czego zacząć i wspomniała coś o tym, że Weasley ją zgwałcił. Swoją drogą, zabiłbym gnoja, gdyby to była prawda.
— Severusie… to jest prawda, on zrobił krzywdę Hermionie, a ty naprawdę chciałeś go zabić, na czele z Potterem i Malfoyem.
— Co? Draco? Broniący Granger? Minerwo, chyba za mocno uderzyłaś się w głowę — odgryzł się jej.
— Pan Malfoy i Hermiona zaczęli przyjaźnić się przez jej koszmary. Jako, że mieszkają w Wieży Prefektów, miał ją cały czas pod kontrolą, by w razie czego móc jakoś zareagować.
— Co jej się śniło? — zapytał zaciekawiony Snape.
— Zapytaj ją o to — odpowiedziała mu, patrząc na śpiącą dziewczynę. — Porozmawiaj o tym z Hermioną, ale nie tak jak z uczniem. Ona cię kocha, nie jest twoim wrogiem. Zrobi wszystko, byś odzyskał wspomnienia, ale nie będzie nic robiła wbrew twojej woli.
— Porozmawiam z nią, kiedy stąd wyjdę i będę miał więcej sił. Może, gdy wejdę do swoich komnat, coś zacznie do mnie wracać — powiedział trochę od niechcenia, ale strasznie irytował go fakt, że nic nie pamięta… w ogóle jak to się stało, że stracił wspomnienia związane z Wiem-To-Wszystko?
— Jak chcesz, Severusie. Dobranoc.
— Dobranoc, Minerwo.
***
McGonagall właśnie weszła do swojego gabinetu, i po raz kolejny tej nocy o mało nie padła na zawał.
— Witaj, Albusie. Czy wy naprawdę chcecie bym dostała ataku serca? — zapytała poważnie.
— Przepraszam cię, moja droga, ale chciałem porozmawiać z tobą o pannie Granger.
—Co się stało? — zapytała.
— Rozmawiałem dziś z nią, gdy była u Severusa. Mam wrażenie, że chciałaby się poddać, a jednocześnie walczyć. Powiedziała, że czuje przy Severusie lepiej, gdy on śpi.
— Będą mieli okazję do wyjaśnienia sobie wszystkiego, ponieważ Severus słyszał waszą rozmowę i obiecał, że jak wyjdzie ze szpitala, to porozmawia spokojnie z Hermioną. O ile on w ogóle potrafi rozmawiać z kimś spokojnie.
— To dobrze. Jutro pójdziesz ze mną do Severusa, musimy dowiedzieć się, jak się tu dostał.
— Dobrze, ale mam do ciebie jedno ważne pytanie.
— Jakie, moja droga?
— Gdzie znikasz czasami na całe dnie? — zapytała Minerwa, zmieniając temat.
— Dowiesz się na zebraniu Zakonu.
— A kiedy będzie?
— Miejmy nadzieję, że niedługo po tym, jak Severus nabierze wystarczająco dużo sił.
— Dlaczego chcesz czekać na Severusa?
— Ponieważ sprawa jest dość ważna, a nie mogę jej podjąć bez omówienia tego z nim.
— Dobrze. Miejmy nadzieję, że nastąpi to szybko.
— Tak. Dobranoc, Minerwo.
— Dobranoc, Albusie.
McGonagall właśnie weszła do swojego gabinetu, i po raz kolejny tej nocy o mało nie padła na zawał.
— Witaj, Albusie. Czy wy naprawdę chcecie bym dostała ataku serca? — zapytała poważnie.
— Przepraszam cię, moja droga, ale chciałem porozmawiać z tobą o pannie Granger.
—Co się stało? — zapytała.
— Rozmawiałem dziś z nią, gdy była u Severusa. Mam wrażenie, że chciałaby się poddać, a jednocześnie walczyć. Powiedziała, że czuje przy Severusie lepiej, gdy on śpi.
— Będą mieli okazję do wyjaśnienia sobie wszystkiego, ponieważ Severus słyszał waszą rozmowę i obiecał, że jak wyjdzie ze szpitala, to porozmawia spokojnie z Hermioną. O ile on w ogóle potrafi rozmawiać z kimś spokojnie.
— To dobrze. Jutro pójdziesz ze mną do Severusa, musimy dowiedzieć się, jak się tu dostał.
— Dobrze, ale mam do ciebie jedno ważne pytanie.
— Jakie, moja droga?
— Gdzie znikasz czasami na całe dnie? — zapytała Minerwa, zmieniając temat.
— Dowiesz się na zebraniu Zakonu.
— A kiedy będzie?
— Miejmy nadzieję, że niedługo po tym, jak Severus nabierze wystarczająco dużo sił.
— Dlaczego chcesz czekać na Severusa?
— Ponieważ sprawa jest dość ważna, a nie mogę jej podjąć bez omówienia tego z nim.
— Dobrze. Miejmy nadzieję, że nastąpi to szybko.
— Tak. Dobranoc, Minerwo.
— Dobranoc, Albusie.