Witajcie Kochani,
tak wiem dawno mnie nie było. Ale szkoła itp. całkowicie mną zawładnęły.
Nawiązałam współpracę Lamia. Bardzo dziękuje Ci za zbetowanie tego rozdziału. Nie będę więcej gadać. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Pozdrawiam Tora
tak wiem dawno mnie nie było. Ale szkoła itp. całkowicie mną zawładnęły.
Nawiązałam współpracę Lamia. Bardzo dziękuje Ci za zbetowanie tego rozdziału. Nie będę więcej gadać. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Pozdrawiam Tora
Nadszedł
dzień wyjazdu. Hermiona tak samo jak i chłopcy bała się tego, co ich czeka.
Wiedziała, że dadzą radę tylko wtedy, gdy będą trzymać się razem.
Dyrektor wraz z Minerwą i Severusem odprowadzili całą
trójkę na skraj Zakazanego Lasu, skąd Hermiona, Harry i Draco mieli się
teleportować. Podczas drogi nikt się nie odezwał. Nikt nie wiedział, co
ma powiedzieć.
Dzień zapowiadał się na słoneczny i ciepły, mimo wiatru,
który wiał w kierunku zachodnim. Poranek był rześki i nie chciało im się
opuszczać zamku, ale ktoś musiał wykonać to zadanie. Tak naprawdę nie
wiedzieli, co ich czeka, i gdzie ich to wszystko zaprowadzi. Wiedzieli tylko
tyle, że muszą zrobić wszystko, by wrócić z powrotem cali i zdrowi.
— Trzymajcie świstoklik. On przeniesie was w miejsce, w
którym ja skończyłem poszukiwania. — Niezręczną ciszę przerwał, jak zwykle
uśmiechnięty Albus, choć tym razem jego uśmiech trochę przysłaniała widoczna na
twarzy niepewność, czy aby dobrze zrobił, powierzając im to zadanie. —
Powodzenia, kochani — powiedział na pożegnanie.
Zniknęli, a na twarzy Severusa zaczął malować się
niepokój.
— Wracajmy do zamku — zakomunikował dyrektor.
— Severus, może byś poczekał na nas? — zapytała Minerwa,
gdy zobaczyła, że ten przyśpieszył kroku.
— Nie mam takiego zamiaru. Muszę przygotować się na
kolejne zajęcia z twoimi podopiecznymi — powiedział swoim standardowym, pełnym
pogardy głosem.
— Jak myślisz, co go ostatnio ugryzło? — Minerwa
zwróciła się do Albusa. — Cokolwiek się mówi, trzeba uważać,
żeby tylko nie urazić jaśnie księcia.
— Dwa dni temu zdobył się na to, by Hermiona pokazała mu
swoje wspomnienia, i teraz chyba wolałby, żeby ona tu była w razie
jakiejkolwiek potrzeby rozmowy. Teraz jednak będzie musiał czekać na nią może
rok, może dłużej, albo w ogóle się jej nie doczeka.
— Nawet tak nie mów! Oni muszą wrócić, rozumiesz! —
uniosła się.
Severus doszedł do zamku znacznie szybciej niż jego
koledzy. Chciał się jeszcze trochę uspokoić przed rozpoczęciem zajęć.
Czuł niepewność, czy Hermiona wróci. Jak miał sobie przypomnieć chwile z nią
związane, skoro nie mogą porozmawiać, ani się widywać. Jak długo będzie musiał
na nią czekać?
Severus jeszcze chwilę siedział w fotelu. Zastanawiał się
nad tym, co przyniosą mu najbliższe dni. Ostatnio jego myśli wciąż krążyły
wokół Hermiony. Nie wiedział, jak tak naprawdę ma rozumieć to, co zobaczył w
jej umyśle. Czy to prawda? Czy może to tylko jakaś sztuczka? Miał nadzieję, że
kiedyś to wszystko się ułoży, ale teraz wiedział jedno, że jeśli faktycznie coś
ich łączyło, to może i lepiej, że tego nie pamięta, bo może Hermiona znajdzie
sobie kogoś odpowiedniego, bez czarnej przeszłości i z pewną przyszłością. Czuł
jednak niepewność i lęk przed tym, co może ją spotkać i czy wróci szczęśliwie.
Zawsze był pesymistą i życie widział tylko w czarnych barwach, ale teraz starał
się zniszczyć te myśli.
Pierwszą lekcję tego dnia Severus miał z Gryffindorem i
Slytherinem. Po standardowym „wejść”, kiedy uczniowie zajęli swoje miejsca,
zauważył pustą ławkę. Poczuł się dziwnie, wiedząc kto zawsze w niej siedział.
— Dziś na zajęciach przygotujecie eliksir gotowości. Czy
ktoś z was jest w stanie powiedzieć mi, co to za eliksir? — zapytał Severus,
jednak nikt nie podniósł ręki by odpowiedzieć na zadane
pytanie. — Poważnie? — zapytał sam siebie. — Czy
w tej klasie tylko Granger przejawiała jakiekolwiek oznaki tego, że posiada
mózg? — Zaczął iść przez klasę, jakby to miało ich w jakiś sposób
zmotywować do myślenia.— Nikt? — zapytał z ironią w głosie. — To może…? — Zaczął
rozglądać się po klasie, a uczniowie błagali w duchu Merlina, by nie padło właśnie na nich. — Może… Pan Weasley nam
odpowie na to pytanie?
Ron wstał momentalnie, spuszczając głowę
— Nie znam odpowiedzi na to pytanie, profesorze.
— Siadaj i nie przeszkadzaj — rzucił Severus mimochodem,
rozglądając się dalej po sali. Jego wzrok padł na chłopaka w barwach
Gryffindoru. — Oj będzie ciekawie — pomyślał. Chłopak wyglądał jakby coś
ukrywał, i Severus wyczuwał, że ten ma jakąś tajemnicę, albo po prostu nic nie
wie. — Może Pan Owen zechce odpowiedzieć mi na to pytanie? — zapytał jadowicie.
— Eliksir gotowości jest to eliksir, który dodaje
osobie, która go wypije dodatkowej wytrzymałości — odparł chłopak.
— Dobrze, panie Owen, a teraz podam wam skład. — Machnął
różdżką i na tablicy pojawił się przepis. — Macie czas do końca zajęć. Do
roboty! — wrzasnął i momentalnie wszyscy zabrali się do pracy.
Severus patrzył, jak pracują nad eliksirem, chodził między
ławkami, obserwując ich postępy. W pewnym momencie dotknął ławki przy której
zawsze siedziała Hermiona i zaczęło mu się kręcić w głowie. Zobaczył ciemność,
a w niej prześwity białego światła. Przez moment czuł się tak, jakby przeniósł
się w czasie.
Był wieczór, w holu było pusto. Zza rogu widział ucznia,
który zbliżał się w jego stronę. Nagle zobaczył Hermionę z dużą ilością
książek. — Pewnie wyszła z biblioteki — pomyślał. Obserwował ją dalej… Widział,
jak Weasley rzuca na nią zaklęcie i zanosi ją w stronę sali do
transmutacji. Przez chwilę nic się nie działo, aż do momentu, kiedy Hermiona
otworzyła oczy:
— W końcu się obudziłaś? — spytał Ron
niskim, burkliwym głosem, który tak samo jak oczy, wcale do niego nie pasował.
— Co się dzieje, Ron? — odpowiedziała pytaniem,
przyglądając mu się niepewnie. Zmiany, które w nim zaszły, ani trochę jej
się nie podobały.
— Co się dzieje? — zakpił, powtarzając jej słowa.
— Możesz mi to wyjaśnić? — poprosiła, nie chcąc go
zdenerwować. Wtedy podszedł bliżej i wyciągnął z kieszeni dwie opaski na
nadgarstki. Nachylił się i zacisnął je na przegubach jej rąk.
— Na pewno chcesz wiedzieć? — wyszeptał.
— Tak — przyznała, głośno wciągając powietrze.
— A więc słuchaj. Jesteś moja...
— Nie — przerwała mu.
— Nie przerywaj mi, jak do ciebie mówię! — warknął, podnosząc głos. — Kocham cię — dodał już dużo
łagodniej, ale nadal mając ten zimny, obcy wzrok. — Należysz do mnie od chwili,
kiedy zdałem sobie sprawę, co czuję.
— Ale ja ciebie nie kocham — wykrztusiła, kręcąc głową.
— Zrozum to w końcu. I wypuść mnie.
— Ciągle powtarzasz nie i nie, do upadłego. Nie
wypuszczę cię stąd, dopóki nie przyznasz, że jesteś moja.
— Nigdy nie będę — wycedziła przez zęby.
— To się jeszcze okaże — zaśmiał się, wykrzywiając usta
w grymas, przypominający uśmiech.
— Wypuść mnie — powiedziała jeszcze raz.
— Nie — odparł całkiem spokojnie. Podszedł jeszcze
bliżej i powolnymi, opanowanymi ruchami zaczął odpinać jej szatę szkolną.
Próbowała się wyrywać, ale nie miała dość siły. Rozciął rękawy szaty i białej
bluzki, zostawiając Hermionę w samym koronkowym staniku. Dłonie Rona zsunęły się
niżej, by podciągnąć spódnicę. Jego dotyk na gołej skórze palił, zostawiając po
sobie jedynie zgliszcza. Nachylił się, całując ją, a dłońmi wciąż błądził po
jej ciele.
— Jesteś moja — wyszeptał wprost do jej ucha.
— Nie! — krzyknęła ze łzami w oczach.
— A może się przekonamy?
— Nigdy nie będę twoja! - wysyczała, znajdując
resztki siły, by mu się przeciwstawić.
Uderzył ją w twarz.
— Nie! — krzyknęła, a z jej oczu płynęły coraz większe
łzy. Próbowała się oswobodzić, ale więzy były zbyt mocne.
— Tak! Teraz jesteś już moja! — krzycząc te słowa wbił
się w nią brutalnie, aż krzyknęła z bólu. Ciągle powtarzał:
— Jesteś moja.
Wchodził w nią coraz mocniej i mocniej, bez żadnego
zahamowania. Po dziesięciu minutach, które były dla Hermiony wiecznością,
nachylił się i spojrzał jej w załzawione oczy.
— Skoro nie chcesz być moja — powiedział
z ironią — to zapamiętaj, że do końca życia będziesz tego żałować. Ale to nie
moja sprawa.
Zdjął krępujące ją zapięcia i wyszedł z sali przez nikogo
niezauważony.
Severus jeszcze przez chwilę dochodził do siebie. Nie
rozumiał za bardzo tego, co się stało, ale wiedział, że będzie musiał
spytać Albusa, co to wszystko znaczy. Nim uczniowie zdążyli coś zauważyć, znowu
zaczął krążyć po sali. Kiedy zabrzmiał dzwonek, powiedział „wyjść”, i sala
momentalnie zrobiła się pusta. Machnięciem różdżki pozbył się kociołków i
poszedł do Albusa, by ten wyjaśnił mu, co tu się dzieje.
~*~
Po tym, jak Hermiona, Harry i Draco przenieśli się z
Hogwartu do lasu, od razu zaczęli rzucać zaklęcia ochronne wokół namiotu.
— Jak myślicie, gdzie szukać prawdziwego horkruksa? —
zapytał Draco, trzymając w ręku fałszywy naszyjnik.
— Nie mam pojęcia — powiedziała Hermiona, błądząc myślami
daleko od tego, co mieli teraz zrobić.
— Co jest z Hermioną? — zapytał zaniepokojony
Harry, gdy dziewczyna opuściła namiot.
— Kilka dni temu, Severus poprosił ją o pokazanie
wspomnień i powiedział coś, co dało jej nadzieję, że jego wspomnienia wrócą. A
teraz Hermiona jest z dala od szkoły i nie wie, jak to się na nim odbije, i czy
znajdzie jakiś sposób, by sobie przypomnieć — wyjaśnił Draco.
— Jest rozbita. Dziś damy sobie spokój. Zostaniemy tu, a
od jutra zaczniemy szukać — powiedział Harry, po czym wstał i wyszedł namiotu
za przyjaciółką.
— Miona, wszystko gra?— Za to pytanie miał ochotę walnąć
sobie w łeb.
— Tak — odpowiedziała bez przekonania.
— Jeśli chcesz, to mogę z tobą po prostu tak posiedzieć? —
Usiadł obok pod drzewem, rzucając zaklęcie ogrzewające.
— Dziękuję, Harry — mówiąc to, włożyła jedną rękę
pod ramię przyjaciela i oparła o niego głowę.
— Zobaczysz, wszystko się ułoży — powiedział z pełnym
przekonaniem.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak długo tak siedzą, aż
do momentu, kiedy Draco po nich nie wyszedł.
— Długo będziecie jeszcze tak siedzieć? Czuję się samotny
— stwierdził żartobliwie.
— Już idziemy — powiedziała dziewczyna, wstając, a zaraz
za nią wstał Harry.
— Nie płacz Draco, nie zostawimy cię samego na pastwę losu
— zawołał wybraniec, wchodząc do namiotu.
— Spokojnie, nie będę płakał. No chyba, że chcecie —
odparł, uśmiechając się.
— Chyba jedna płacząca osoba wystarczy — powiedziała
Gryfonka, a gdy chłopak spojrzał na nią, zauważył, że oczy nadal miała czerwone
od płaczu. Podszedł do niej i ją przytulił
— Będzie dobrze. Jak wrócimy to będzie cię już pamiętał, a
jeśli nie, to ja mu udostępnię swoje myśli i będzie musiał uwierzyć. Gdyby
jednak nie chciał po dobroci, to zawsze można go zmusić. — Puścił jej oczko
— Naprawdę zabawne, Draco — zaczęła kręcić głową z
niedowierzaniem. Cieszyła się, że ich ma, bo dawali jej poczucie bezpieczeństwa
i wiarę w to, że wszystko się ułoży.
~*~
Severus tak szybko jak tylko mógł, pokonał drogę do
gabinetu dyrektora. Dla pozorów zapukał, by następnie wejść z impetem do
gabinetu.
— Witaj, Severusie. Co cię do mnie sprowadza? — zapytał
Dumbledore, gdy tylko Mistrz Eliksirów zamknął za sobą drzwi.
— Podczas lekcji z Gryfonami doznałem dziwnego uczucia,
jakbym penetrował umysł… — powiedział Severus niezrozumiale.
— Możesz jeszcze raz powtórzyć, Severusie?
— Mówię. Że. Miałem. Wrażenie. Jakbym. Penetrował. Czyjś.
Umysł — wycedził Severus przez zaciśnięte zęby.
— Nadal nie rozumiem. Jakbyś penetrował czyjś umysł? Czyj,
Severusie?
— Chyba Granger — odparł niepewnie.
— Co takiego zobaczyłeś, że twierdzisz, iż to jej umysł
penetrowałeś?
— Tego nie da się opisać. Widziałem Weasleya… ale to nie
może być prawda. Albusie, ta ciemięga nie zrobiła jej krzywdy? Albusie!
— Co widziałeś w tym wspomnieniu? — dociekał, mimo że i
tak wiedział już, co zobaczył jego przyjaciel.
— Rzucił na nią jakieś zaklęcie. Był z nią w sali Minerwy.
Potem powtarzał, że ona jest jego. Hermiona krzyczała, a on nie zwracał na to
uwagi. Później ją zostawił samą i wyszedł. Albusie, powiedz, że to zdarzenie
nie miało miejsca!
— Przykro mi Severusie. W jakich okolicznościach to
zobaczyłeś?
— Dotknąłem jej ławki dosłownie na chwilę, i zrobiło się
ciemno, a potem pojawiło się światło i zobaczyłem to wszystko.
— Może to właśnie jest to? — zapytał bardziej samego
siebie, niż Severusa.
— Co masz na myśli? — Severus nie wiedział, o co chodzi
starszemu czarodziejowi.
— Może dzięki miejscom, w których była Hermiona, lub
przedmiotom z nią związanym, będziesz mógł dowiedzieć się, co was łączyło. Może
w ten sposób, Severusie, znajdziesz odpowiedzi na pytania — powiedział z nutką
szczęścia Albus.
— To co? Mam teraz dotykać wszystkiego, co jest z nią
związane, i wtedy zobaczę dalszy fragment tego wspomnienia, lub zupełnie coś
innego? To niedorzeczne, Albusie.
— Ale uważam, że warto spróbować. Nie uważasz?
— Może masz rację, zobaczymy.
W tym momencie do gabinetu dyrektora weszli: Moody,
Nimfadora i Remus.
— Co oni tu robią? — zapytał Severus, patrząc na
trójkę czarodziejów.
— Uczniowie zauważą, że Hermiony, Harry’ego i Draco
nie będzie, więc oni się w nich wcielą — powiedział Albus.
— Żartujesz, prawda? — zapytał Mistrz Eliksirów.
— Nie, Severusie. To konieczne, żeby śmierciożercy
się o niczym nie dowiedzieli. Jeśli się dowiedzą, zaczną na nich polować.
Severus stał jak wryty, zastanawiając się, co w ogóle
zrobił. Wysłał trójkę dzieciaków na poszukiwanie horkruksów, które jeden Merlin
wie gdzie są.
— Severusie, muszę cię poprosić żebyś zrobił tyle eliksiru
wieloskokowego, ile jesteś w stanie. Nie chcemy, by w czasie lekcji zamienili się
z powrotem w siebie, prawda? — powiedział Albus, ale Severus bez słowa zniknął
już w płomieniach.
~*~
Wiedział, że się coś dzieje. Czuł to w kościach. Będzie
musiał się dowiedzieć, co spowodowało takie zmieszanie na twarzy Snape’a? Po co
poszedł do Dumbledore? Czas zacząć gromadzić informacje. Czas
działać. W inny sposób się nie dowie. Będzie musiał obserwować Snape'a, i nie tylko jego. Została
jeszcze ta cholerna szlama, przeklęty Wybraniec i zdrajca. Zbyt długo nic nie
robił. Zbyt długo trzymał się zdrajcy krwi. Niczego konkretnego się nie
dowiedział. Czas zmienić taktykę, inaczej to on będzie cierpiał, jeśli ta misja
się nie powiedzie.
Zniknął za portretem.