piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 18

  Witajcie, o to dlugo oczekiwany rozdział mam nadzieję, że wam się spodoba. Kolejny rozdział, powoli się pisze. Liczę na wasze komentarze, oby było ich dużo - naprawdę dają kopa do działania.  No nic życzę miłego czytania :-) 

       Po wejściu do pokoju, zdjęła sukienkę i przebrała się w piżamę. Usiadła na łóżku i zaczęła myśleć nad tym, co wydarzyło się dzisiejszego ranka. Dopiero teraz miała chwilę dla siebie. Tak naprawdę nie wiedziała, jak ma to traktować. Czy on też czuł do niej to, co ona czuła do niego? Dlaczego podczas kolacji nie odezwał się do niej słowem, bał się?
Weszła pod kołdrę, próbując zasnąć - leżała tak przez dłuższy czas. Wreszcie wzięła koc, który leżał na fotelu i weszła do pokoju wspólnego. Usiadła na kanapie, jednym ruchem rozpaliła ogień w kominku. Zdziwiło ją, że chłopców nie ma już w pokoju - może to i lepiej, mogę sobie spokojnie pomyśleć, pomyślała. Jej rozmyślania przerwał Draco.
      — Czemu nie śpisz? — zapytał.
      — Nie mogę zasnąć, a może nie chcę? Sama nie wiem — odpowiedziała
      — To się lepiej zmuś, bo o dziesiątej musisz iść do Snape’a na praktyki.
      — Co? Skąd wiesz, nic mi nie powiedział — powiedziała z mieszanymi uczuciami; nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy być zła, że sam jej tego nie powiedział.
      — Przed chwilą dostałem od niego sowę, napisał, żebym ci powiedział, że od jutra wznawiacie praktyki — rzekł. — Nie, nie napisał czemu wysłał do mnie, a nie do ciebie tę sowę — dodał, widząc jej pytającą twarz.
      — Dzięki, dobranoc.
      — Dobranoc — mówiąc to wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju.
Wyczarowała poduszkę i położyła się na kanapie. Nie mogąc znowu usnąć, tym razem przez Severusa. Zastanawiało ją, dlaczego nie powiedział jej tego osobiście. Chcąc się tego dowiedzieć, wstała i weszła do kominka, znikając w zielonych płomieniach. Po chwili była już w zimnych lochach Mistrza Eliksirów. Sama nie wiedziała, od czego zacząć. Cieszyła się z jednej strony, że to on rozpoczął rozmowę.

                        ~•~

      Po wyjściu z Wielkiej Sali udał się prosto do swoich komnat. Nie miał ochoty wdawać się dziś w jakiekolwiek dyskusje z dyrektorem. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później będzie zmuszony do odpowiedzi na jego pytania.
Ten przeklęty dropsoholik musi wszędzie wepchnąć swojego kinola. Musi wiedzieć wszystko, lecz nie to, co się dzieje pomiędzy nim, a Hermioną, pomyślał. Ale nie dziś. Dziś miał ochotę na bycie samemu i przemyślenie tego, co ostatnio dzieje się w jego życiu - pominął fakt, że ostatnio jego myśli krążą tylko wokół Hermiony. Przywołał do siebie butelkę Ognistej Whisky i szklankę. Nalał sobie trunku.
Czy nauczyciel powinien wchodzić w jakieś głębsze stosunki z uczennicą?, zapytał sam siebie.  Jak to się w ogóle stało? Kiedy? On szpieg, naczelny postrach uczniów, zakochał się, zakochał się we własnej uczennicy, w dodatku Gryfonce. Ja chyba jestem pierdolnięty gadam sam do siebie, mimo że nie wypiłem ani grama - chwycił szklankę i przechylił ją, wypijając całą jej zawartość. Jest miła, martwi się choć nie powinno jej to w ogóle interesować. W dodatku chce, by żył, był bezpieczny i żeby był blisko, chyba?, kontynuował w myślach. Severus pierwszy raz przyznał, że dziewczyna nie jest mu obojętna. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś mógłby ją skrzywdzić. Nigdy by sobie tego nie darował, jeśli coś by się jej stało. Tak jak było z Lily, kochał ją nawet wtedy, kiedy poślubiła pieprzonego Pottera. Nie mógł się pogodzić z faktem, że Voldemort ją zabił - dopóki nie pojawiła się Hermiona. Nie musiał, jednakże chciał sprawić, by była bezpieczna. A jeśli przeze mnie coś jej się stanie?, pomyślał, ale zaraz tę myśl odgonił w zapomnienie. Jednak ta myśl nie dawała mu spokoju. Mimo że powiedział, że nie żałuje i nie chce żałować, nie mógł być z nią. Póki Voldemort żyje, nie będzie bezpieczna, zwłaszcza, jeśli dowie się o niej jakiś śmierciożerca; nie jeden chciałby rzucić w niego Avadę.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
      — Czego?! — krzyknął, otwierając drzwi z rozmachem. Po chwili zobaczył Albusa we własnej osobie, która nigdy nie da mu spokoju. Nawet, gdy umrze, będzie przychodził do niego na grób i gadał.
      — Przeszkadzam? — zapytał starszy mężczyzna.
      — Nie, skąd, że przecież ty nigdy nie przeszkadzasz — powiedział sarkastycznie.
      — Nie denerwuj się — powiedział radośnie.
      — Trzeba było o tym pomyśleć, zanim tu przyszedłeś.
      — Mogę wejść?
      — Jeśli musisz.
      — Tak naprawdę mam do ciebie sprawę — powiedział staruszek.
      — Jaką? — zapytał
      — Czekasz na kogoś? — zapytał, widząc na stole butelkę ognistej
      — Tak, na Madam Rosmertę, miała przyjść, ale chyba zgubiła drogę — zadrwił. — A tak na poważnie, chciałem się upić, ale coś mi nie wyszło. Jaką masz sprawę? - zapytał
      — Jak panna Granger radzi sobie na praktykach? — zapytał, co przypomniało Severus'owi, że od dłuższego czasu nie odbywali praktyk - trzeba będzie je wznowić i nadrobić materiał, będzie ciężko.
      — Czy każdy, kto tu przychodzi, przychodzi w sprawie Granger? Nie ma już w tej szkole żadnych innych uczniów?! — ryknął.
      — Po prostu się martwię — powiedział Albus.
      — Niepotrzebnie, dobrze sobie radzi i ma duże szanse na spełnienie marzeń — powiedział; nie chciał dużej ciągnąć tej rozmowy.
      — Minerwa mówiła, że panna Granger znów miała koszmar, lecz zareagowała dużo gorzej —  przeklęta Minerwa, chce mu wszystko wypaplać, pomyślał Severus. Dyrektor bacznie mu się przyglądał.     
— Tak, miała i był gorszy — odpowiedział Severus.
      — Jaki był?
      — Nie wiem, nikt nie wie. Nie chce o tym mówić — skłamał.
      — Skąd wiesz? — dociekał.
      — Ponieważ, gdybym wiedział, to teraz myślałbym nad tym, jak pomóc tej przeklętej Gryfonce, a nie wdawał się z tobą w głupie dyskusję, Dropsie — powiedział, rozeźlony.
      — Wypraszam sobie. Nie jestem Dropsem, jak mnie nazwałeś — zaprzeczył starszy czarodziej.
      — To niby ja ciągle chodzę i wszystkich wokół częstuje mugolskimi dropsami? — zapytał ironicznie. — Nie ty?! — krzyknął poirytowanym głosem.
      — Może spróbowałbyś dowiedzieć się jutro, co jej się śniło? — zapytał dyrektor.
      — Nie! — krzyknął. — Jeśli będzie chciała o tym mówić, to sama powie. Nic na siłę — powiedział. — Jak było z tym pieprzonym Weasleyem? Musi sama dać sobie czas i zacząć z tym żyć — dokończył.
      — Dlaczego stoisz z nią murem, Severusie? — zapytał podejrzliwie.
      — Ponieważ wiem, jak to jest nie przespać spokojnie nocy i wolę, żeby spała spokojnie, bo inaczej będzie spała mi na lekcjach, a wiesz czym to grozi podczas warzenia eliksirów? — zapytał. — Wybuchem. — Starszy czarodziej tylko kiwną głową.
      — Czy chcesz mi coś powiedzieć, Severusie? — zapytał podejrzliwie.
      — Nie! I wyjdź, bo przez ciebie jedna butelka Ognistej nie wystarczy! — krzyknął.
      — Nie upij sie, Severusie — powiedział dyrektor. — Dobranoc.
      — Dla kogo dobra, dla tego dobra, teraz przez ciebie będę miał koszmary — powiedział zgryźliwie.
      — Śpij spokojnie.
      — Dobranoc. — Zamknął drzwi za czarodziejem i oparł się o nie. — To wszystko kiedyś mnie wykończy — powiedział, podchodząc do biurka. Wziął pergamin i napisał list do Dracona.

Draco,
powiedz Hermionie, żeby stawiła się jutro o 10:00 w lochach na praktykach.
SS
Przywołał sowę z sowiarni, powiedział: „Do Dracona Malfoya” i sowa odleciała.
      Gdy Albus wyszedł z jego komnat, Severus udał się do łazienki. Spojrzał w lusterko i zaczął się zastanawiać, co Hermiona widzi w jego bezkształtnej postaci.
Nienawidził się - za każdym razem, gdy patrzył w lustro, w swoich oczach widział twarze tych, których zabił. Chciałby, żeby to się skończyło, nie chciał zadawać cierpienia innym i sam nie chciał cierpieć.
Wszedł pod prysznic, a zimny strumień wody zaczął spływać po jego bladym ciele. Wyszedł, założył aksamitną czarną piżamę i położył się do łóżka.
      Nie mógł zasnąć. Wiercąc się z boku na bok zastanawiał się, czy Hermiona śpi spokojnie. Chcąc to sprawdzić, jak najszybciej wstał z łóżka i ruszył w kierunku kominka. Jednak nim zdążył wejść, w kominku pokazał się zielony płomień, z którego wyszła Hermiona. Stał przez chwilę nieruchomo, nie wiedząc, co powiedzieć. 
      — Co cię sprowadza do mnie o tak nieludzkiej porze? — zapytał Severus, przerywając ciszę.
      — Daruj sobie uprzejmość! — krzyknęła. Była zła, nie wiedziała co ma myśleć. Jeszcze rano wszystko było w porządku, a podczas kolacji nie powiedział ani słowa. I jeszcze ta wiadomość o wznowionych zajęciach.
    — Nie tym tonem... — zawahał się; nie wiedział, z jakiego powodu na niego krzyknęła.
    — Granger! Tak, wiem, jak mam na nazwisko! — krzyknęła. — Z tego, co pamiętam, rano byłam jeszcze… — udała, że się zastanawia — ach, tak, Hermiona!  
    — Nie to chciałem powiedzieć — powiedział, podchodząc do niej.
    — A niby co, rano miałeś gdzieś, że jestem TWOJĄ uczennicą. Ale już na kolacji traktowałeś mnie właśnie tak. Czego ty w ogóle chcesz?! Raz widać, że chcesz, a po chwili się wycofujesz. Dlaczego mi nie powiedziałeś o wznowionych praktykach, tylko poprosiłeś Draco, żeby mi powiedział? — zapytała. — Czemu, do cholery, nic mi nie powiedziałeś?!
      — Język ...
      — Granger — dokończyła. — Chyba doszliśmy do tego, jak mam na nazwisko? Więc pytam, dlaczego, do cholery, ja o niczym nie wiedziałam?
    — Nie było okazji.
    — Nie było okazji? Podczas kolacji mogłeś mnie o tym poinformować, nawet po niej przyjść i powiedzieć. Więc jaki był powód? — zapytała zdenerwowana.
    — Nie chciałem — powiedział cicho, lecz to wystarczyło, by Hermiona usłyszała.
    — Czekaj, przepraszam – powiedział, gdy zaczęła wchodzić do kominka.
    — Za co? Idę się położyć, może uda mi się zdrzemnąć.
    — Ładnie dziś wyglądałaś — powiedział, podchodząc w jej stronę.
Patrzyła na niego nie wiedząc, co powiedzieć.
Podszedł do niej i objął ją w tali, trzymając mocno, by nigdzie nie poszła.
    — Zostaniesz? — zapytał.
    — Nie powinnam — powiedziała, patrząc w jego czarne jak węgiel oczy. — Draco jest na górze — skłamała, sama nie wiedząc dlaczego.
    — I tak pewnie wie, że nie wrócisz - szepnął do jej ucha. — Zostaniesz? — zapytał ponownie.
    — Nie mogę — mówiąc to, wyplątała się z jego uścisku.
    — Dlaczego? — zapytał rozczarowany.
    — Prawda jest taka, że jestem twoją uczennicą, a ty moim nauczycielem. Co będzie, jeśli Dumbledore się dowie? Nie chcę ryzykować, że cię wyrzuci. Nie żałuję niczego, co się do tej pory wydarzyło — mówiąc to, zaczęła gładzić jego policzek, na którym poczuła pojedyncze łzy. Bolało ją to, ale tak musi być i nikt na to nic nie poradzi. Spojrzała w jego oczy, w których było widać ból, rozczarowanie i tęsknotę za nią. — Tak będzie lepiej. — Chwyciła garść proszku i znikła w zielonych płomieniach.
      Gdy znalazła się w pokoju, zobaczyła Draco siedzącego na fotelu.
      — Czemu nie śpisz? — zapytała drżącym głosem.
      — Nie mogłem zasnąć. Co się stało? — zapytał gdy zauważył u Gryfonki łzy w oczach.
Hermiona usiadła na kanapie, podwinęła nogi jak najbliżej klatki piersiowej. Łzy zaczęły płynąć, nie chciała ich powstrzymywać. — Nie chcesz wiedzieć — powiedziała, tuląc jeszcze bardziej kolana.
    — Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
    — Wiem, ale z tym muszę poradzić sobie sama. — Wstała i poszła do swojego pokoju. Chciała się odświeżyć przed śniadaniem.

                          ~•~

      Wyszła z pokoju, by pójść z chłopakami na śniadanie, jednak ani jednego ani drugiego nie było. Skierowała więc swoje kroki w stronę Wielkiej Sali.
Otwierając drzwi zauważyła, że chłopcy już są i o czymś rozmawiają z McGonagall. Dyrektora nie było, a pozostali już siedzieli na miejscach. Nie odnalazła wzrokiem także Severusa.
Usiadła na swoim miejscu. Profesor spojrzała na nią z zatroskaną miną, jednak Hermiona wbiła wzrok w swój talerz.
      — Przepraszam, ale mam dziś dużo nauki — skłamała, patrząc na dyrektora.
      — Dobrze, moja droga — odpowiedziała, a Hermiona wstała i ruszyła w stronę lochów.  Ciekawe, czy w ogóle zrobi te praktyki, pomyślała. Zapukała do drzwi — cisza jak makiem zasiał.
Nie mogła wiedzieć, że po drugiej stronie drzwi sam ze sobą walczy Severus.
Zapukała ponownie, tym razem usłyszała: „wejść”. Snape wiedział już, że  nie będzie to wspaniały dzień.
Weszła do środka, stając przy swojej ławce, wciąż milcząc.
    — Długo będziesz tak stać? — zapytał. Był zły, że musi się tak do niej odzywać, ale sama tego chciała.
    — Nie, profesorze. Co mam dziś zrobić? — zapytała niepewnie.
    — Wycofać słowa, które powiedziałaś wczoraj — pomyślał. — Eliksir wiggenowy —powiedział oschle.
Hermionę na samą myśl o tym, jaki ma uwarzyć eliksir, zatkało w sercu. Miała nadzieję, że nie wybiera się na spotkanie ze śmierciożercami.
    — Rusz się, nie mam całego dnia! — krzyknął.
    — Dobrze, profesorze.
Wzięła kociołek i potrzebne przybory.
Pracowała w ciszy i skupieniu, nie zwracała uwagi na to, że on tu jest i patrzy, jak pracuje. Liczyło się to, żeby eliksir był jak najlepiej wykonany.
Dodała śluz gumochłona, zamieszała trzy razy w prawo i raz w lewo. Odczekała pół godziny i wrzuciła ostatni składnik - korę drzewa Wiggen. Teraz wystarczyło, żeby eliksir bulgotał na lekkim ogniu przez pół godziny. W miedzyczasie posprzątała stanowisko pracy i przyniosła fiolki, które podpisała. Przelała do nich i podeszła do biurka.
 
Severus przez cały czas jej się przyglądał. Wszystkie ruchy były płynne i przemyślane. Nie wiedział ,czy da radę być w stosunku do niej oschły. Jego rozmyślanie przerwała Hermiona, która podeszła do biurka.
      — Skończyłam, profesorze — powiedziała.
      — Zostaw fiolki i możesz iść — rzucił od niechcenia.
      — Do widzenia, profesorze.
      — Jutro o tej samej porze.
Wyszła z lochów i poszła w stronę wieży prefektów.
    — Gdzie byłaś? — zapytał Harry, gdy tylko zobaczył przyjaciółkę
    — Na praktykach — powiedziała znużonym głosem, wchodząc do swojego pokoju.
Nie miała ochoty iść na kolację, więc położyła się dość wcześnie i usnęła. Błagała, żeby nic jej się nie śniło.

                          ~•~
      — Co jest Hermionie? — zapytał Harry Ślizgona
      — Nic mi nie powiedziała, a Snape'a, póki co, wolę nie pytać — powiedział.
      — Miejmy nadzieję, że szybko wróci do siebie — powiedział zaniepokojony Wybraniec.
      — Pewnie, że wróci, bo za dwa dni wraca ten popapraniec Weasley — powiedział Draco.
      — Fakt. Może dlatego tak się zachowuje?
      — Nie, to ciągnie się od Wigilii.
                   
                                    ~•~

Siedziała w sali od eliksrów i czekała, aż Severus powie jej, co ma zrobić.
      — Dziś uwarzysz Szkiele-Wzro — rzucił obojętnym tonem, nawet na nią nie patrząc.
      — Dobrze — odpowiedziała, nie zadając mu żadnego pytania.
Wzięła się do pracy. Nie zwracała uwagi na Severusa, który postanowił traktować ją jak powietrze. Zastanawiała się, czy koszmary, które na czas obecny ustały — nie miała ich od trzech dni - nie wrócą, gdy Ron pojawi się w szkole. Na samą myśl o jego powrocie spięła się. Zastanawiało ją, czy będzie mogła czuć się bezpiecznie? A co zrobi, jeśli jakiś nauczyciel będzie jej kazał współpracować z nim?
      Gdy skończyła eliksir, przelała go do fiolki i podeszła do Severusa.
      — Skończyłam, profesorze.
      — Postaw na biurku i idź. Następne zajęcia będą za trzy dni — powiedział, nie podnosząc głowy. Wciąż sprawdzał sprawdziany pierwszoroczniaków.
      — Do widzenia. — Wyszła z sali i poszła do pokoju wspólnego i zamknęła się w nim.
              
                                                         ~*~
 
      Był właśnie ostatni wieczór przed rozpoczęciem kolejnego semestru w Hogwarcie. W ciemnych, pełnych chłodu lochach, siedział nauczyciel znienawidzony przez wszystkich uczniów szkoły – no, może nie przez wszystkich. Jego czarne szaty wisiały w szafie i czekały na to, by je założyć i znów przerażać uczniów. W kominku tlił się ogień, dając minimalną dawkę ciepła, która szybko i tak znikała.
Severus siedział w salonie i czytał Eliksiry i Ich Zastosowanie W Czarnej Magii, jednak jego myśli krążyły zupełnie innym torem. Nie mogąc się skupić, odłożył książkę i przywołał  ostatnie dwie butelki Ognistej - od jakiegoś czasu dość często sięgał po alkohol, by zatrzeć ślady smutnych zdarzeń.
Miał ochotę dziś się upić. Jego myśli krążyły ciągle wokół Hermiony. Chciał choć przez chwilę zapomnieć o tym, co zdarzyło się w Wigilię. Wiedział, ile musiało ją to kosztować. Nie chciał niczego już żałować, a ona postanowiła, przynajmniej na chwilę obecną, to zakończyć – a raczej taką miał nadzieję. Uszanował jej decyzję, jednak zaczął mieć obawy, czy aby przez ten czas nie znajdzie sobie kogoś innego. Był pewien, że ją kocha i nie zamierza tego zmieniać, czy kiedykolwiek żałować. Nawet, gdyby miał pogodzić się z faktem, że kiedyś od niego odejdzie do kogoś młodszego - pozwoli jej, pragnie jej szczęścia, będzie wiedziała, że zawsze będzie mogła na niego liczyć.
Bolało go to, że musi się tak zachowywać w stosunku do niej, zwłaszcza po tym wszystkim. Miał nadzieję, że łatwiej mu będzie na zajęciach.
Jego rozmyślania przerwało wezwanie - Mroczny Znak zaczął go piec, przez co zaklął siarczyście podchodząc do szafy, w której znajdowały się szaty należące do śmierciożerców. Nie było to wezwanie na misję, więc maskę pozostawił na swoim miejscu.
Nawet jednego dnia spokoju! Czy choć raz nie mogą dać mi się upić? Mam nadzieję, że nie będę musiał się bawić jugolami,, pomyślał, wychodząc poza mury szkoły. Z cichym pyknięciem zniknął i za moment znalazł się przed Malfoy Manor.
      Szedł lekko oświetlonym korytarzem, który prowadził do sali, w której na ogół zbierali się śmierciożercy. Jedyne, co musiał teraz zrobić, to oczyścić swój umysł, żeby Voldemort nie dowiedział się niczego o Hermionie i Draco.
Poruszał się z gracją dumnego pawia.  Nie myśl o niej przez ten czas, dasz radę, bo inaczej narazisz nie tylko siebie, ale przede wszystkim ją na niebezpieczeństwo. A tego nie chcesz, prawda?, zapytał sam siebie w myślach i otworzył drzwi. Maska obojętności utrwaliła się na jego twarzy.
      — Witaj, Sseverussie miło, że dołączyłeś do nas — przywitał go Voldemort.
      — Witaj, mój panie — przywitał się, oddając ukłon czarodziejowi.
     — Usiądź — wskazał mu miejsce po swojej prawej stronie. — Dziś powiem wam o moim planie — dodał, widząc że Severus już usiadł.
      Po pomieszczeniu przeszedł szmer zaciekawienia. Wszyscy pragnęli wiedzieć, co zamierza ich Pan, ciesząc się jak małe dzieci będące na placu zabaw. Jedynie Severus siedział spokojnie, nie pokazując swoich emocji. W środku natomiast zaczął się obawiać. Jego myśli jak szybko się pojawiły, tak szybko znikły. Voldemort przemówił.
      — Mój plan dotyczy ataku na szkołę — powiedział krótko.  Severus właśnie tego obawiał się najbardziej. Pozostało mu jedynie wysłuchać, co jego Pan planuje.
      — Kiedy zamierzasz zaatakować szkołę, mój panie? — zapytała Bella. Płonęła żądzą mordu na samą myśl, że będzie mogła pozbyć się  niektórych członków Zakonu.
      — Spokojnie, Bello — zwrócił się do niej Voldemort. — Zaraz wam wszystko wyjaśnię. — wysyczał. — Czas zakończyć tę wojnę, zakończyć to, co zaczęło się siedemnaście lat temu. Szkołę zaatakujemy w połowie maja, nie będzie śniegu, a uczniowie będą się cieszyć z nadchodzących wakacji. Nikt się nie będzie spodziewał — skończył przemawiać.
      — Ilu nas będzie, panie? — zapytał jeden ze śmierciorzerców.
      — Wszyscy śmierciożercy, olbrzymy, przynajmniej ich większość, wilkołaki i oczywiście, wampiry. Zamierzam także pozbyć się Knota z ministerstwa, ale o tym inny razem.
Przez pozostałą część spotkania każdy mógł powiedzieć coś odnośnie planu. Voldemort wysłuchał każdego, co ciekawsze pomysły zapamiętywał, by je wykorzystać.
Severus chłonął każde słowa tak, by niczego nie pominąć. Po spotkaniu szybko aportował się i wręcz biegł do gabinetu dyrektora.
— Cytrynowe landrynki — powiedział, a wielka chimera ukazała mu wejście do gabinetu. Wbiegł po schodach i z impetem, bez żadnych uprzejmości, wszedł do pomieszczenia. Albus jak zwykle siedział  za swoim biurkiem.
      — Co cię do mnie prowadza o tej porze, Severusie? — zapytał radośnie.
      — Właśnie wróciłem ze spotkania — powiedział krótko, a uśmiech na twarzy starszego mężczyzny szybko znikł.
      — Czego się dowiedziałeś, bo musiałeś się czegoś dowiedzieć, sądząc po wyrazie twojej twarzy?
      — Czarny Pan chce zaatakować szkołę w połowie maja — powiedział szybko Severus.
      — Pojutrze odbędzie się zebranie Zakonu — powiedział, niewiele się zastanawiając. — Czy jest jeszcze coś ważnego, co musisz mi powiedzieć teraz? — zapytał.
      — Tak, pod koniec kwietnia będę zmuszony opuścić szkołę — powiedział chłodno, jednak w środku aż płonął - miał zostawić Hermionę samą. Rozmyślania przerwał mu głoś Albusa.
      — Dlaczego?
      — Czarny Pan boi się, żebyś się nie dowiedział o jego planach za szybko, będzie miał mnie na oku. Ufa mi, ale chce mieć stu procentową pewność, że wygra.
      — Rozumiem — powiedział pełen smutku Albus.
Wyszedł z gabinetu i zaczął myśleć o tym, jak ma to powiedzieć Draconowi i Hermionie.
 
                                                                   ~*~ 
 
      Był Sylwester, Severus siedział w swoich komnatach. Nie miał ochoty iść do Wielkiej Sali. Chciał spędzić ten dzień, wlewając w siebie tyle Ognistej, ile tylko będzie w stanie. Nie chciał psuć Hermionie dnia. Niech chociaż ona się dobrze bawi.
W sumie nie chciał iść tam właśnie z jej powodu. Nie wiedział, jak miałby się zachować po tym wszystkim. Nie potrafił spojrzeć jej w te piękne brązowe oczy. Miał ta desperacką chęć przytulić ją do siebie, zwłaszcza po tym, jak dowiedział się, kiedy nastąpi atak. Nie wyobrażał sobie, że mogłaby zginąć. To dla niej chce przeżyć tę parszywą wojnę, dla niej chce żyć.
      — Kto śmie mi przeszkadzać?! — wrzasnął, podchodząc do drzwi. Otworzył je i błagał, żeby to była ona.
      — Mogę wejść? — spytał Draco, patrząc na swojego ojca chrzestnego. — Przepraszam, że cię rozczarowałem — powiedział żartobliwie. Miał wrażenie, że chciał, żeby przyszła tu Hermiona.
      — Skoro musisz — powiedział zrezygnowany. Wpuścił Ślizgona do środka, zamykając za nim drzwi. — Czego chcesz? — warknął na niego, jednak chłopak wydawał nic nie robić sobie z jego krzyków.
      — Zachowujecie się jak dzieci — powiedział, patrząc na porozwalane dookoła butelki i bałagan identyczny jak u Hermiony, która chciała go przekląć chwilę temu, gdy wszedł do jej pokoju.
      — O co ci chodzi? — zapytał
      — To, że wiem, co się dzieje na górze — przerwał, czekając na reakcję mężczyzny. Mimo że zaczęli zachowywać się tak dopiero tydzień temu, w trójkę postanowili, że czas coś z tym zrobić. Zaraz zacznie się semestr i McGonagall bała się, że Severus przeklnie jakiegoś ucznia, tylko za to, że przyszedł do niego na zajęcia. Snape’a opanowała panika, ale nie dał tego po sobie poznać. 
      — Nie wiem, o co ci chodzi. Jeśli tylko tyle masz mi do powiedzenia, to wyjdź. Teraz — powiedział, wskazując na drzwi.
      — Nie. Albo zaczniecie zachowywać się jak dawniej, albo Dumbledore sam się zorientuje, co jest grane, ale wtedy nie tylko wy będziecie mieli przekichane, ale także ja, Harry i McGonagall.
      — Nie ma nic —  powiedział krótko
      — Co? — zapytał myśląc, że źle usłyszał.
      — Nie ma nic po między mną, a panną Granger. JEST. MOJĄ. UCZENNICĄ —  powiedział przez zaciśnięte zęby. — Sama tego chciała — dodał, siadając, zrezygnowany, na fotelu.
Nie wiedział, co ma powiedzieć. Widział, jak Snape patrzy w kominek w nadziei, że się w nim pojawi, jednak nic tego nie zapowiadało. Jeśli on nie pójdzie z nią porozmawiać, to nikt nic nie będzie w stanie zdziałać, pomyślał Draco.
      — To ja już pójdę — powiedział
      — Widzę cię w środę na zajęciach.
      — Sądząc po niej, dla niej nic się nie skończyło. Ona naprawdę chce teraz tylko cię zobaczyć — powiedział, otwierając drzwi. Miał nadzieję, że chociaż do niego dotrze, co powiedział, bo do Hermiony nie docierało nic.
      Po wyjściu Draco z jego komnat, zaczął się zastanawiać, czy aby czasami do niej nie pójść i porozmawiać. Po chwili zastanowienia, poszedł w stronę komody, w której trzymał eliksir niwelujący alkohol z organizmu. Wszedł do kominka i zniknął w zielonych płomieniach.
 
                                                       ~*~
 
      Draco wszedł do pokoju wspólnego. Zrezygnowany, usiadł na kanapie, a dwójka Gryfonów patrzyła na niego pytająco.
      — Miałem nadzieję, że chociaż do niego to dotrze, ale oboje są uparci  — powiedział Draco
      — Powiedział coś? — zapytała McGonagall.
      — Tylko tyle, że między nimi nic nie ma, i że to Hermiona tak postanowiła.
      —  Co? — zapytała.
Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo w salonie pojawił się Severus.

12 komentarzy:

  1. Niech nie będa tacy uparci. Mam nadzieje że severus do niej pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!!!
    ale słodko i smutno i w ogóle dziwnie no bo tak z jednej strony fajnie że nareszcie Sev przejrzał na oczy ale z drugiej szkoda że będzie musiał odejść. czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mi ich żal! Biedna Hermiona... Nie dość, że Ron-Idiota wraca, to jeszcze niedługo będzie musiała się pożegnać z Sevem. A o Severusie nie wspominając. Cholera! Dyrektor zdaje mi się, zaczyna coś podejrzewać...
    Pozdrawiam i życzę dużoooooooo WENY!
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Severus wreszcie przejrzał na oczy.
    Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że to Hermiona wszystko przerwie. A tu takie zaskoczenie...
    Mam wrażenie, że Albus wie dużo więcej niż się wszystkim wydaje.
    Nie mają szczęścia, wszystko na raz się na nich zwaliło. Atak na szkołę, wyjazd Seva, powrót rudzielca i w ogóle.
    Ech, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
    ozdrawiam, dużo Weny i czasu
    bullek ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kompletnie już zapomniałam o tym rudym dupku, a tu okazuje się, że wraca... nie będzie miło, ale wierzę w Hermionę <3
    I jestem ciekawa dalszych planów Voldzia. Fajnie, kiedy przeplata się jakiś wątek walki, można się wtedy sprawdzić, bo takie opisy na pewno nie są łatwe, i wnoszą powiew świeżego wietrzyku do fabuły :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział ;)) taki dłuuuugi i w ogóle cudowny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział!
    Masz wspaniałe pomysły i cały czas śledzę twojego bloga (zwykle rezygnuje bo nie chce mi się czekać na następne rozdziały i szukam czegoś innego) ale teraz nie mogę... po prostu nie mogę opuścić tego bloga <3
    A co do rozdziału...
    Strasznie mi przykro, że się rozstali... ale mam nadzieję, że Severus coś z tym zrobi. Wierzę w niego <3
    No i liczę, że nawet jeśli Dropsoholik się dowie, to będzie wyrozumiały, dla nich.
    Mam nadzieję, że będą razem i wgl... no i możesz wprowadzić jakąś akcję czy coś podczas warzenia eliksirów i w ogóle <3
    Ale i tym masz najlepsze pomysły, więc nie ingeruję <3
    Pozdrawiam, no i oczywiście życzę weny i zapraszam do siebie:
    http://together-forever-hgss.blogspot.com <--- pojawił się już rozdział 6
    ~~Civetta

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super piszesz! Zasiadłam dziś do Twojego bloga i przeczytałam cały! Ogółem blog jest w porządku, na początku było wszystko trochę za szybko, ale potem było już ok. Wątek Sevmione jest ciekawy... Te koszmary Mionki i w ogóle... Biedna jest! :c I jeszcze Ron okazał się takim dupkiem! Mam nadzieje, że wszystko skończy się dobrze - Voldzio będzie gnić w piachu, Dropsocholik na wiadomość o tym, że się kochają ucieszy się i sam udzieli im ślubu, a Hermiona i Severus będą mogli być razem nie bojąc się, że zostaną wyrzuceni na łeb na szyje z Hogwartu, albo co gorsza, że któreś z nich zginie przez Beznosego sadystę.
    Czekam na następny rozdział, obserwuje i weny życzę!
    Pozdrawiam,
    Od teraz twoja stała czytelniczka
    Sheila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na drugi rozdział: http://sevmione-milosc-bez-granic.blogspot.com/2014/08/rozdzia-2.html

      Usuń
  10. Takie zakończenie też mi się marzy :D :P

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko… Chyba żartujesz? To niemożliwe… Hermiona by tego nie zrobiła! Spodziewałabym się tego po Severusie – te jego grobowe myśli i przekonanie, że nie jest dla niej odpowiedni, a ona wcale naprawdę go nie kocha – ale po Hermionie? Tej Hermionie, tak optymistycznie nastawionej do ludzi? Choć, tu też nie mam racji, bo przecież w twoim opowiadaniu Hermiona jest wybitnie melancholijna z powodu jej koszmarów i w dodatku ta cała historia z Ronaldem…
    Ogółem jest mi smutno :( Ale zobaczymy, Severus przyszedł, może coś zdziała… hm? ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    always

    OdpowiedzUsuń