Witam :)
Z radością wstawiam dla Was rozdział 34 tak przez wiele osób wyczekiwany. Mam nadzieje, że Wam się podoba. Czekam oczywiście na komentarze. Więcej informacji znajdziecie na moim facebook'u kliknij tu. gdzie również możecie do mnie pisać. Bez dłuższego gadania zapraszam do czytania.
Tora
Z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Ciało zaczęło dochodzić do siebie, ale umysł płatał mu figle. Przypominał sobie coraz więcej fragmentów dotyczących przeszłości. Przede wszystkim te dotyczące pewnej gryfonki. Najbardziej martwiło go to, że spędzili razem noc, nie wiedział jak ma na to patrzeć. Z jednej strony uporczywie chciał się wszystkiego dowiedzieć co ich łączyło, zaś z drugiej był ciekaw co by było, gdyby wmówił wszystkim dookoła wliczając Hermionę, że nic nie jest w stanie sobie przypomnieć. Ona by się nie poddała, a może tak? Zadawał sobie też pytanie czy mając już wiedzę co ich łączyło wcześniej, on sam chce się od niej odciąć? Wiedział, że gdyby ją odizolował ona znalazłaby kogoś innego, w odpowiednim wieku, bez mrocznej przeszłości. Chciał by była szczęśliwa, ale nie był pewien czy będzie w stanie zaakceptować fakt, że ktoś inny jest u jej boku. Czy byłby w stanie patrzeć jak kto inny ją przytula, czy ona wtula się w ramiona kogoś innego? Nie mógł tego obiecać. Nie dane mu było dłużej się pogrążać w rozmyślaniach, gdyż ktoś usilnie dobijał się do jego komnat.
- Kogo licho niesie? - wydarł się.
- Otwórz drzwi - usłyszał znajomy głos. Zaklął w myślach. Wiedział, że gdy wpuści starego czarodzieja, ten zbyt szybko nie opuści jego kwater.
- Czego chcesz? - otworzył drzwi i wpuścił nieproszonego gościa do salonu.
- Miło, że jesteś w dobrym nastroju - przywitał się z nim dyrektor. Severus wiedział, że skoro starzec przyszedł do niego tak wcześnie, jego dzień już będzie zepsuty.
- Byłem wręcz w cudownym, dopóki się tu nie zjawiłeś - odburknął siadając na fotelu. - Usiądź - wskazał fotel po drugiej stronie stolika.
- Severusie mam dla ciebie zadanie - zaczął. Widząc minę Mistrza Eliksirów kontynuował - Mam też nadzieję, że nie będziesz się długo zwlekać z wykonaniem go - skończył.
- Jakie to zadanie? - powiedział obojętnym tonem.
- Będziesz musiał przekazać te wskazówki dzieciakom - Severus zesztywniał na moment. Czy to był jakiś żart? Wysłał ich na niebezpieczna misię bez żadnych wskazówek. Co za...
- Chciałbym, żebyś wyruszył jeszcze dziś - dyrektor już dawno nie widział przyjaciela w takim stanie.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że wysłałeś ich na tą wyprawę bez żadnych wskazówek?! Nie mówiąc gdzie zacząć, tak po prostu ich wysłałeś! - krzyknął Severus.
- Tak zrobiłem, ale te wskazówki odnalazłem dopiero dzisiejszej nocy… - tłumaczył, ale nie dane mu było dokończyć.
- Ich ostatnia lokalizacja i mnie nie ma! - krzyknął wściekle mężczyzna. Dumbledore poinstruował go gdzie ich wysłał i gdzie prawdopodobnie teraz się znajdują. Severus chwycił dwa pergaminy i wybiegł z komnat, zostawiając czarodzieja samego.
Co za idiota pomyślał Severus. Wysłał Nimfadorze patronusa, żeby miała oko na Owena bo opuszcza szkołę. Zdziwiło go to, że jego patronus zmienił się w dużą wydrę. Nie miał jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać. Z cichym pyknięciem opuścił teren szkoły.
***
Miał nadzieję, że byli cali i nic im się nie stało. Chciał wierzyć, że nie natknęli się na szmalcowników lub co gorsza na śmierciożerców. Nie chciał nawet o tym myśleć, że któreś z nich mogło trafić przed oblicze Czarnego Pana. Idąc po lesie, pod zaklęciem kameleona, chciał dostać się do nich, jak najszybciej. Chodząc po lesie bał się, że na kogoś się nie natknie, wtedy byłoby po nim. Po tym jak zdradził Czarnego Pana i ten się dowiedział, jego życie jeszcze nigdy nie było tak zagrożone jak obecnie. Oparł się o drzewo i nie wiedział kiedy nastała ciemność. Zdążył pomyśleć. Oni tu byli.
***
Dumbledore zaraz po tym jak Severus opuścił szkołę, poszedł w kierunku komnat opiekunki Domu Lwa.
- Witaj moja droga - przywitał się. Wiedział, że będzie na niego wściekła, że znowu gdzieś wysłał Severusa. Starsza czarownica traktowała Severusa jak syna, a on kolejny raz naraża go na niebezpieczeństwo. Wiedział jak zareaguje, każda matka by tak zareagowała. Wiedział, że mogła zawsze na niego liczyć nie ważne jaka była cena. A teraz stał przed kocią mamą i musiał jej powiedzieć, że po raz kolejny przez niego Severus jest narażony na niebezpieczeństwo.
- Co cię do mnie sprowadza? - spytała czarownica. Widziała,, że ciężko mu jest się do czegoś przyznać.
- Wysłałem go za lwicą - powiedział szybko. To wystarczyło by Minerwa wciągnęła go do środka i zamknęła drzwi z trzaskiem, który słyszała z pewnością cała szkoła. Dziwne, że drzwi nie wypadły - pomyślał.
- Czy ja dobrze słyszę Albusie?! Posłałeś go wiedząc, że śmierciożercy na niego czyhają?
- Minerwo, moja droga - próbował to załagodzić jak się tylko da. - Nie miałem wyjścia - powiedział skruszony.
- Co znaczy nie miałeś wyjścia?! - była na niego wściekła, co on w ogóle sobie myślał posyłając go na takie niebezpieczeństwo.
- Wróciłem dziś rano z mojej misji - zaczął, widząc że czarownica się tym zainteresowała. - Znalazłem dwa pergaminy, które są bardzo ważne w odnalezieniu Horkruksów. Miałem już wcześniej jeden ale nie wiedziałem do czego służy, dopiero teraz, gdy znalazłem kolejny zrozumiałem, że to zagadki, które pomogą nam odnaleźć pozostałe przedmioty a co najważniejsze zniszczyć je. Severusa wysłałem by przekazał je naszej Trójcy - dokończył.
- Dlaczego zawsze to on musi być narażony na takie niebezpieczeństwo? - zapytała bardziej siebie niż dyrektora.
- Wiesz, że tylko on jest wstanie ich szybko znaleźć. - Musiała przyznać, że jeśli chodziło o szybkość i skuteczność działania Severus jest niezastąpiony, zwłaszcza gdy w grę wchodzą śmierciożercy.
- Ty nigdy nie masz wyjścia! - Gdyby Minerwa potrafiła strzelać piorunami to w tym momencie Albus byłby bez szans. Lepiej, żeby dziś żaden uczeń jej nie podpadł bo będzie biedny - pomyślał staruszek.
***
Nie wiedział, gdzie wylądował dookoła była ciemność. Z każdą chwilą mrok ustępował jasności. Widział teraz bardzo dobrze gdzie się znajduje. Szkolny hol. Rozejrzał się dookoła ale nikogo nie widział. Wzdrygnął się na widok postaci w pelerynie za którą lewitowała nieprzytomna Hermiona. Wszedł za nią do jednej z sal. Zastanawiał się co on tu robi, oprzytomniał gdy zobaczył osobę która ściągnęła pelerynę. Przypomniał sobie, że widział coś podobnego gdy gryfonka pokazała mu wspomnienia związane z nim. A więc był teraz w samym centrum, będzie wiedział wszystko od A do Z. Nie wiedział czy chce być tego świadkiem. Gdy widział to w myślach Herminy, zastanawiał się czy to faktycznie możliwe po tylu latach przyjaźni na dobre i na złe. Wystarczyło tylko, że zaczęła rozmawiać z Draco...
- Widzę, że już się obudziłaś - usłyszał głos rudzielca co nakazało mu spojrzeć z bliska na całą sytuację. Widział jak nachyla się nad związaną gryfonką, która prosiłą by ją wypóścił, ale on był niewzruszony. Widział po nim, że chciał by się bała tego co nieznane. Widział żądzę, wyższość nad "ofiarą" brak kontroli czy zahamowań, nic nie było wstanie powstrzymać rudzielca. Wiedział dobrze co to za amok, sam nie raz go doświadczył gdy ktoś go zdenerwował. Różnica była taka, że jego trudniej było wyprowadzić z równowagi. A młodemu Weasleyowi wystarczyło odrzucenie ze strony Hermiony. Nic nie tłumaczyło jego zachowania względem przyjaciółki. Chciał jak najszybciej go od niej odciągnąć, ale nie pozostawało mu nic innego, jak bezradnie patrzeć jak ją gwałci. Widział łzy w jej oczach. Wzrok błagający o pomoc, która nie nadciągała.
We wspomnieniach Hermiony wszystkie te wspomnienia przeskakiwały pomiędzy sobą jak szalone. Teraz gdy musiał patrzeć na to jako spójną całość, błagał w duchu Merlina by ta katorga dobiegła końca. Zamknął oczy i tylko to go uratowało. Usłyszał dźwięk zamykanych drzwi i zobaczył jak dziewczyna idzie w kierunku ściany pod którą usiadła z nogami przy klatce piersiowej. Szata dziewczyny była zmiętoszona. Poraz kolejny usłyszał strzęk drzwi i zobaczył siebie. Siedząc obok niej, usłuszał zduszone Nie odchodź i wyczarował patronusa, a po chwili przyszli pozostali. Wspomnienie się rozmyło a on uświadomił sobie, że nadal siedzi pod drzewem. Nie wiedział co ma o tym myśleć, zastanawiało go to dlaczego to widział skoro go tam nie było, skoro to nie jego wspomnienie. Pomyślał, że może Hermiona mu to przekazała ostatnio lub jeszcze w przeszłości, być może teraz w jakimś stopniu to było jego wspomnienie.
Dłuższą chwilę dochodził do siebie. Zauważył, że z każdą nową wizja przechodzi to coraz ciężej. Ręką otarł nos i zauważył na niej plamy krwi. Wyjął z szaty chusteczkę i wytarł twarz.
Nadal idąc leśną drogą, myślał nad tym co zobaczył. Jak należy zachować się w tej sytuacji. Powinien skopać gnoja i potraktować go najgorszymi klątwami jakie znał. A nie chwaląc się Severus Snape znał ich dość pokaźną ilość. Przeszedł niezauważony obok gromadki szmalcowników.
- Nie wiem po co tu siedzimy skoro i tak nikt tędy nie chodzi - powiedział jeden z podejrzanych typów. Na co Severus uśmiechnął się kpiąco. I poszedł dalej.
***
Severusa nie było, a jedyną osobą, która była w stanie obronić szkołę był jej dyrektor, Albus Dumbledore. Był potężnym czarodziejem i nikt w to nie wątpił, jednak ze względu na swą gryfońską naturę i dobroć, nie dostrzegał zagrożenia i nie zauważał niektórych istotnych rzeczy. Chciał w każdym zobaczyć przyzwoitego człowieka, jednak w czasie wojny należało zachować odpowiednią czujność.
I tak było w tym wypadku. Co noc odkąd pojawił się w szkole wychodził ciemną nocą, chodził po zamku i po błoniach. Wyraźnie czegoś szukał. Zawsze ubrany w czarne szaty, jedyne co można było wyczuć to, to jaka magia od niego bije. Jak na młodego czarodzieja, zbyt potężna. Szkodą było, że magia którą dało się poczuć była tak czarna jak najmroczniejszy zakamarek w szkole. Dziw brał, że mimo mrocznej duszy trafił do domu lwa. Może nie od zawsze był związany ze śmierciożercami, "kto z kim przystaje, takim się staje" - pomyślała smutno Tonks obserwując Owena. Severus poprosił by miała na niego oko dopóki ten nie wróci. Odprowadziła włóczęgę wzrokiem do portretu Grubej Damy. Ta się oburzyła, że ośmielił się ją obudzić. Widziała, że zesztywniał, gdy ta poinformowała go, że jeszcze raz to się powtórzy a będzie zmuszona poinformować dyrektora o nocnych eskapadach. Wróciła do wieży prefektów. Odetchnęła z ulgą widząc, że Moody i Remus spali. Nie zamierzała ich w to mieszać. Weszła do pokoju gryfonki, przed snem zastanawiało ją tylko jedno. Po co mu szafka zniknięć, i gdzie jest druga?
***
Severus szukał ich już od około tygodnia, martwiło go to z dwóch powodów. W szkole są dzieciaki śmierciożerców, i jak za długo nie będzie z nim zająć ci idioci poinformują rodziców. Ci z kolei powiadomią Czarnego, a Ten wyśle pogoń za nim. Pokręcił niechętnie głową. Druga kwestia, czy znajdzie Nową Trójcę całą i zdrową. Stracił już prawie nadzieję. Dziwiło go, że las nie jest w ogóle zniszczony. Widział już nie jedna grupkę szmalcowników, a mimo wszystko las wyglądał na nietknięty. Przez ten cały czas zastanawiał się jak może ich zlokalizować. Wstał z trawy, otrzepał szaty. Rzucił proste zaklęcie wyszukiwania - rzucając je pomyślał o Hermionie. Z różdżki wyskoczyła duża srebrzysta wydra. Wydra zaczęła poruszać się do przodu, Severus pomyślał by za nią iść, może ona doprowadzi go do nich. Po obserwacji ruchu słońca szedł dobre cztery godziny. Nie wiedział jak długo jeszcze będzie szedł.
Dotarł do skraju lasu, przed nim rozpościerała się ogromna polana. Staną przed nią, czuł magię, nie wiedział do kogo należy, ale wydra zniknęła. - To musi być gdzieś tu - pomyślał.
- Petrificus Totalus - nie wiedział dlaczego użył tego zaklęcia. Po przejściu pierwszego szoku, tak Severus Snape przeszedł szok. Może dlatego, że pomyślał, że mogła to być Hermiona lub Draco, pech chciał, że zobaczył sztywnego Harry'ego.
- Zgłupiałeś - usłyszał głos biegnącego do wybrańca blondyna. - Severus uśmiechnął się z ulgą, że użył tego akurat zaklęcia. W przeciwnym razie byłoby już dawno po Potterze, a on musiał by się ostro tłumaczyć, zapewne z mizernym skutkiem.
- Ja? - syknął Mistrz Eliksirów. - Mogłem was zabić, nie wiecie, że nie zachodzi się czarodzieja od tyłu, bo może stać się coś takiego - pokazał palcem na Harry'ego, który podnosił się z trawy. - Lub coś gorszego - dodał.
- Dzięki za łagodne zaklęcie - powiedział wybraniec podchodząc do profesora.
- Długo za mną szliście? - zapytał. Nie mógł sobie darować, że nikogo nie wyczuł wcześniej.
- Od starego dębu, przy którym siedziałeś - powiedział Harry. - Snape był pełen podziwu, że tak długo podążali za nim niezauważeni. Przy dębie zrobił sobie krótką przerwę. Po ostatnim, jeszcze nie doszedł do siebie w pełni, a może to starość, westchnął.
- Gdzie Granger? - zapytał pośpiesznie.
- W obozowisku - powiedział Draco. - A tak w ogóle co ty tu robisz? - zapytał pośpiesznie.
- Mam dla was przesyłkę ale o tym potem. Skąd w ogóle macie pewność, że to ja? - zapytał chytrze.
- Gdybyś był śmierciożercą już bylibyśmy martwi, albo schwytani w najlepszym wypadku - powiedział ślizgon.
Idąc w stronę obozowiska, gdzie została Lwica zastanawiał się jak ma się zachować. Co powiedzieć. O co zapytać. Czy będzie nadal miała chęć pomocy mu. Z zamyśleń wyrwał go wychowanek.
- Przypomniałeś sobie coś o Hermionie? - zapytali chórem, tak jakby to ćwiczyli od jakiegoś czasu. Szczerze bali się sami odpowiedzi na to pytanie. Hermiona nic nie mówiła ale wiedzieli, że ją to martwi. Bała się, że Snape nic sobie nie przypomni, i nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Nie wiedział co ma im odpowiedzieć, że miał kilka wizji, ale nie czuł nic takiego co wyczuwał od Snape we wspomnieniach. Odsłonili osłony i weszli do obozowiska. Pod drzewem stał namiot.
- Miona wróciliśmy - zawołał Draco. - Wyjdź z tych książek bo kogoś przyprowadziliśmy - dodał głośniej.
Hermiona wyszła z namiotu, włosy miała spięte w pełnym nieładzie kucu. Stanęła jak wryta gdy go zobaczyła. Przeszło jej tysiąc myśli przez głowę, nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Ale to co zobaczyła przeraziło ją. Severus Snape Naczelny Postrach w Szkole Magii i Czarodziejstwa były Śmierciożerca, były Szpieg, padł na trawę jak 'prawdziwy mężczyzna' na widok kobiety ze wspomnień. Jedyne co zdołał zarejestrować to nagłą ciemność i słowa gryfonki "Nic mu nie jest" - i już go nie było.
- Co mu się stało? - zapytała Hermiona.
- Przed chwilą było z nim wszystko w porządku - powiedział Harry.
- Może padł na twój widok Miona - powiedział Draco. Puścił jej oczko, po czym wykonał prośbę Hermiony i wraz z Harrym przenieśli go do namiotu.
Nie wyglądał jakby stało się coś poważnego, musieli po prostu teraz poczekać aż się ocknie.