Strony
▼
sobota, 23 lipca 2016
Jesteście NAJLEPSI
Dziękuje Wam Kochani. Ja cały czas jestem. Wiem, że ostatnio w ogóle nic nie wstawiam, ale szkoła- sesja- praca i nie miałam na nic czasu. Ale dziś miałam ostatni egzamin. Wiec mogę na spokojnie usiąść i napisać dla Was kolejny rozdział.
Jeszcze raz Kocham Was :* :*
czwartek, 5 maja 2016
Rozdział 33
Tak, wiem dawno mnie nie było, ale ostatnio dużo się u mnie dzieje. A wszystko przez to, że nadeszła w końcu wiosna <3. Niedługo zacznie się znowu sesja... EHHHHHHHH... z ciekawości kto w tym roku z Was pisał Egzaminy... nie ważne jakie czy to po podstawówce, gimnazjalne czy ten najważniejszy dla nas czyli dojrzałości. Napiszcie mi w komentarzach swoje odczucia po egzaminach jestem strasznie tego ciekawa. :D :D :D Ja maturę pisałam trzy lata temu - nawet nie wiecie jak ten czas leci. I z wielką chęcią wróciłabym do szkoły.Na ustny niemiecki weszłam tak blada jak ściana, i myślałam o tym, że zaraz zemdleję :P . Praca ma swoje trzy plusy : URLOP, WYPŁATĘ I DNI WOLNE ;). Także póki jesteście w szkole korzystajcie z tej wolności ile się da. ;) No nic nie będę Wam dużej truła zapraszam na kolejny rozdział :* mam nadzieje, że się pośmiejecie trochę - tak jak ja podczas pisania i jak moja Kochana beta podczas sprawdzania
Pozdrawiam Tora
Pozdrawiam Tora
—
Witaj, Mój Panie — przywitała się postać w ciemnej pelerynie.
—
Masz dla mnie jakieś wieści o tym, co się dzieje za murami szkoły? — zapytał go
Czarny Pan.
—
Mój Panie, zdaję sobie sprawę, że jestem w szkole już na tyle długo, by się
dowiedzieć czegoś konkretnego dla ciebie, ale ten Weasley nic nie gada jeśli
chodzi o Zakon. Mówiłeś, że to najlepszy przyjaciel szlamy; owszem, ale
kiedyś.— Czarny Pan patrzył na niego z
zaciekawieniem. Jak to możliwe, że o tym
nie wiedział? — Nie są przyjaciółmi od momentu, gdy Potter przeniósł się
do wieży prefektów. Dokładnej przyczyny rozłamu Złotej Trójcy nie znam, ale już
się możesz domyślić, kto zajmuje miejsce tego zdrajcy krwi w Nowym Złotym Trio.
—
Czy chcesz powiedzieć, że to mój syn? — wydarł się Lucjusz.
— Lucjuszu!
— syknął wściekły Voldemort. — Twój syn zdradził cię, ale miałem cichą
nadzieję, że jednak ta szlama nie miała w tym udziału; a jednak. Najwyraźniej
twój syn ma słabość do szlam — dodał.
—
Jeśli jest tak jak mówisz, Panie, to nie tylko on ma do niej słabość —
powiedział triumfalnie.
— W
takim razie kto ma do niej słabość? — wysyczał z zaciekawieniem, a w jego
czerwonych oczach pojawiły się ogniki, widząc szansę na wygranie tej wojny.
—
Zaciekawi cię moja odpowiedź; mianowicie tą osobą jest nie kto inny, jak Snape.
—
— Co
powiedziałeś? Snape? Mogłem się spodziewać, że jeśli zniknął stad, to schowa
się za murami szkoły. Musisz przyspieszyć swoje prace — rozkazał.
—
Mój Panie, nie wiem jak długo to między nimi trwa, ale jestem pewien, że
spokojnie musiało się to zacząć kilka miesięcy przed jego rozpoznaniem. Snape’a
nie mogę śledzić cały czas, bo mnie
zauważy, ale szlama nie będzie się niczego złego spodziewać, po nowym uczniu,
który chce wejść w ich społeczność, a ona jako prefekt będzie musiała mi pomóc.
Jeśli uda mi się to zrobić, wtedy postawie ja przed tobą, mój Panie —
powiedział dumnie. Był cholernie zadowolony ze swojego planu. Martwiło go
jednak to, jak ma przeciągnąć ją na swoją stronę, by stali się sobie bliscy na
tyle, by wyszła z nim sama ze szkoły. Wolał jednak tego nie mówić swojemu Panu.
—
Zebranie uważam dla ciebie za zakończone, reszta zostaje – rozkazał Voldemort.
Aportował się z dworu Malfoyów prosto na
polankę w Zakazanym Lesie. Nie spodziewał się takiej niespodzianki jaką zastał.
— Co pan tu robi w środku nocy? — zapytał go
Severus.
— Ja... ja... ja... ten tego, tego… — zaczął
dukać. Był przerażony tym, że trafił na profesora. Zupełnie nie spodziewał się
tego. Czy wszystko co robił miało pójść na marne? Czy teraz Snape się dowie,
kim on tak naprawdę jest?
— Proszę przestać się jąkać, tylko
odpowiedzieć na pytanie — powiedział sfrustrowany. Siedział sobie spokojnie na
korzeniu złamanego drzewa i patrzył w bezchmurne niebo. Patrzył i myślał o tym,
co do tej pory przypomniał sobie, jeśli chodzi o Hermionę. — Panie Owen, gdzie
pan był o tej porze poza szkołą? Jeśli nie chce pan ze mną rozmawiać, to zrobi
to dyrektor.
— Nie, panie profesorze, ja po prostu nie
mogłem spać i wyszedłem się przejść — skłamał gładko.
— Nie zmienia to faktu, że przebywanie poza
szkołą po ciszy nocnej jest zakazane. Zatem, za pana zachowanie Dom Lwa TRACI
STO PUNKTÓW! — krzyknął.
— Ale panie profesorze! — Próbował jakoś
wpłynąć jeszcze na decyzję Snape’a, ale każda próba przekonania go kończyła się
kolejnymi minusowymi punktami, i tak oto podczas jednej nocy stracił ich sto
siedemdziesiąt. Koledzy nie będą zachwyceni, a już na pewno nie McGonagall.
— Ostrzegam pana, że jeśli komukolwiek w tym
zamku stanie się krzywda, albo najmniejszy wypadek, to będzie pan pierwszym
podejrzanym. Już moja w tym głowa, by pan wtedy wyleciał ze szkoły szybciej,
niż zdąży pan powiedzieć „Eliksiry”. A teraz proszę, jak najszybciej iść do
swojej wieży, i nie radzę, by ktokolwiek wiedział z kolegów, że pan tu był
dzisiejszej nocy — dodał jadowicie.
— Dobrze, profesorze. — Udając skruszonego,
ruszył w stronę zamku.
Zanim Severus wrócił do siebie, przeszedł
jeszcze raz przez błonie. Będę musiał
mieć go na oku – powiedział sam do siebie. Modlił się do Merlina, by ten
chłopak nie wpakował się w coś, w co on wpakował się przed laty, bo wiedział,
że nie będzie w stanie mu pomóc. Musi go obserwować, i przede wszystkim
dowiedzieć się, jaki ma plan do zrealizowania. Dotknął klamki i znów
pojawiło się białe światło i ciepło.
~*~
Tak jak Moody obiecał, z samego rana poszedł
do Albusa, by wyjaśnić ostatecznie kwestię związaną z zamianą ciał.
— Rozumiem cię bardzo dobrze, drogi
Alastorze, ale w tej sytuacji nic nie mogę zrobić. Mieliście sami wybrać,
którym z uczniów macie być — powiedział żartobliwie Albus.
— Właśnie, Albusie! Mieliśmy wybrać! A ja
zostałem OSZUKANY! I TO PRZEZ KOGO? Przez cholerną babę! — oburzył się
Szalonooki. Te baby są niemożliwe, a ty Albusie jeszcze gorszy! — Zaczęło w nim
jeszcze bardziej buzować.
— Ale co ja mam do tego, jakie są kobiety?
Osobiście żałuję, że nie mogę się podpisać pod tym arcydziełem, ale to wina
tego, że nie znalazłeś sobie żadnej na dłuższą metę.
— Albusie! — zawrzał. — Czy ty uważasz, że to
stosowne, żebym to ja oglądał nagie ciało tej przeklętej Gryfonki?
— O dobrze, że już dotarliście, Kochani! —
Albus przywitał pozostałą dwójkę aurorów. Tonks weszła z wielkim uśmiechem na
twarzy, a Albus wolał chyba nie wiedzieć, co się działo między nią a
wilkołakiem dzisiejszej nocy. Zaraz za nimi wszedł Mistrz Eliksirów, niezbyt
zadowolony z tego, że musiał się tu zjawić, zwłaszcza przed śniadaniem.
— Więc jak, Albusie, uważasz to za stosowne?
— Moody powtórzył pytanie.
— Co jest stosowne?— zapytał z czystej
ciekawości Severus. No bo skoro już tu się znalazł, to chciał znać chociaż
mniej więcej powód zamieszania.
— Według Albusa stosowne jest, żebym to ja
był tą nieszczęsną uczennicą, i uważa, że nie ma w tym nic niestosownego, bym
to ja podczas kąpieli oglądał jej nagie ciało! — wykrzyczał.
Severus popatrzył na dyrektora, który
wyglądał jakby faktycznie nie było żadnego problemu. Przypomniał sobie jednak
moment, kiedy dostał kolejnego, jak to nazywał „objawienia”. Nie robił nic
konkretnego; po prostu szedł korytarzem, podczas nocnego obchodu. Kiedy go już
skończył, skierował się do lochów. Gdy
otwierał drzwi, oślepiło go po raz kolejny białe światło.
Był już
w swoich komnatach, gdy zobaczył dwie postacie przy drzwiach wyjściowych. Była
tam Hermiona, która mocno wtulała się w niego. Widział to. Naprawdę widział, a
przede wszystkim czuł; czuł to. Czuł, z jaką zachłannością ją całował. Jak
dotykał każdy, najmniejszy fragment jej ciała, tak jakby była tylko jego. Tak
jakby nikt inny nie mógł nigdy zobaczyć tego, co on widział. Wydawało mu się to
absurdalne, jak on, Mistrz Eliksirów mógł tak po prostu bezgranicznie pragnąć o
dwadzieścia lat młodszej kobiety? Jeszcze większym absurdem było to, że ona,
zdolna, najmądrzejsza czarownica od czasów założycielki szkoły, mogła pragnąć
jego – zgorzkniałego, starego, byłego
śmierciożercę, dobrze wiedząc, ile tak naprawdę wyrządził krzywd. Ona go
kochała. A czy on kochał ją?
Wtedy wrócił już do momentu gdy otwierał
drzwi.
— Albusie, jak to? Nie masz nic przeciwko?! —
zaprotestował.
— Severusie, chciałeś coś powiedzieć? —
zapytał Albus
— Tak! Żebyś wiedział! Ja się nie zgadzam!
Żaden z nauczycieli nie powinien oglądać swojej uczennicy lub członka Zakonu w
takiej sytuacji. To Tonks powinna zostać Gryfonką. — Wiedział, że dyrektor nie
piśnie ani słowa, a w ten sposób może da mu jakiś znak, że zaczyna sobie
przypominać, co było między nim a Hermioną.
— Severusie, oczywiście, że nie podoba mi się
to, żeby Moody był Hermioną, ale powiem wam, że nie spodziewałem się tego, że
to on wyląduje w jej ciele. A gdy się dowiedziałem, byłem po prostu ciekawy,
jak będzie to argumentował i nie sądziłem, że Tonks go przechytrzy. Ale cóż
poradzimy, kobiety są nieprzewidywalne — uśmiechnął się. — Tonks, prosiłbym cię
jednak, żebyś to ty była Panną Granger. Gdyby ona się dowiedziała kto nią był,
nie byłaby zachwycona.
— Dobrze, ale fajnie było zostać choć na
chwilę facetem. Szczerze współczuję wam tego, że od samego rana, jak tylko
wstaniecie, chcecie postrzelać i że to w pewnym sensie jest bolesne;
przynajmniej dla mnie. Proponuję, żebyście się zamienili z nami miejscami, gdy
będziemy miały ciężki tydzień. To dopiero jest jazda. — Puściła im oczko i
wyszła, zostawiając zszokowanych mężczyzn, którzy patrzyli w osłupieniu na
miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała.
— No dobrze, panowie, sądzę, że już wszystko
wyjaśnione i możemy powrócić do swoich zajęć. — Ciszę przerwał Albus, który
nadal myślał o tym, co powiedziała Tonks.
W gabinecie dyrektora został tylko Severus,
który również kierował się do wyjścia, jednak nie dane mu było wyjść.
— Chłopcze, mam do ciebie prośbę — zaczął
Albus.
— Czego znowu ode mnie chcesz? — zapytał
Severus podejrzliwie.
— Chciałbym, żebyś wybrał się w jedno miejsce
z jednym pakunkiem, ale najpierw musisz zrobić zapas Wieloskowego, tak by
spokojnie starczyło go do końca wojny — poinformował go starzec.
— Z czym i gdzie? I jak w ogóle wyobrażasz
sobie to, bym w tak krótkim czasie uwarzył taki duży zapas? Rozumiem, że jestem
Mistrzem Eliksirów, ale na gacie Merlina, nie wymagaj ode mnie cudów! — warknął
i wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami.
~*~
Pierwsze zajęcia jakie dziś miał mieć, były z
Gryfonami i Ślizgonami.
Kazał im przygotować eliksir Słodkiego snu, bo jeśli któryś byłby na tyle dobry, by mógł go dodać do swoich zapasów, to znacznie ułatwiłoby mu to pracę. Nigdy za wiele takich eliksirów. Całe zajęcia przyglądał się Owenowi. Co ten chłopak kombinował? I co on w ogóle tak zaczepia tego Rudzielca? Czy to jego wspólnik? Nie! Rudzielec jest zbyt głupi na to, ale ten nowy jest bystry, cwany, przebiegły, a przede wszystkim czuć magię, która bije od niego. Potężną magię. A wszystko to bardzo ceni sobie Czarny Pan. Ulżyło mu, gdy pomyślał, że Hermiona i spółka byli z dala od szkoły, i w pewnym sensie byli bezpieczni. Ale od czego? Zagrożenie czyha wszędzie, ale byli bezpieczni od planu Owena, o ile takowy istniał.
Kazał im przygotować eliksir Słodkiego snu, bo jeśli któryś byłby na tyle dobry, by mógł go dodać do swoich zapasów, to znacznie ułatwiłoby mu to pracę. Nigdy za wiele takich eliksirów. Całe zajęcia przyglądał się Owenowi. Co ten chłopak kombinował? I co on w ogóle tak zaczepia tego Rudzielca? Czy to jego wspólnik? Nie! Rudzielec jest zbyt głupi na to, ale ten nowy jest bystry, cwany, przebiegły, a przede wszystkim czuć magię, która bije od niego. Potężną magię. A wszystko to bardzo ceni sobie Czarny Pan. Ulżyło mu, gdy pomyślał, że Hermiona i spółka byli z dala od szkoły, i w pewnym sensie byli bezpieczni. Ale od czego? Zagrożenie czyha wszędzie, ale byli bezpieczni od planu Owena, o ile takowy istniał.
Już nie mógł się doczekać jutrzejszego dnia.
Jutro miał się dowiedzieć, jakie zadanie przydzielił mu znowu Albus. Wydawało
mu się, że wie co dyrektor każe mu zrobić, a jeśli to prawda, to w końcu będzie
mógł wszystko wyjaśnić.
Podczas lekcji zaczął przemierzać klasę, by sprawdzić, jak radzą sobie uczniowie z eliksirem. Przeszedł koło stolika Owena i jeden rzut oka wystarczył by wiedzieć, że ten eliksir będzie bardzo dobry, czego nie mógł powiedzieć o eliksirze Hermiony.
Podczas lekcji zaczął przemierzać klasę, by sprawdzić, jak radzą sobie uczniowie z eliksirem. Przeszedł koło stolika Owena i jeden rzut oka wystarczył by wiedzieć, że ten eliksir będzie bardzo dobry, czego nie mógł powiedzieć o eliksirze Hermiony.
— Granger, twój eliksir jest fatalny —
powiedział szeptem. — Moody, sądziłem, że lepiej znasz się na eliksirach —
dodał zgryźliwie.
— To ja, Snape — powiedziała Tonks przez
zaciśnięte zęby.
— Już
oddałaś mu Dracona? – zapytał, drażniąc się z nią.
— Niestety, a ty lepiej siedź cicho, bo
ściany mają uszy – odparła szeptem.
— Co masz na myśli? — zapytał zaciekawiony.
— Nie teraz i póki co nic nikt nie wie. Muszę
najpierw sprawdzić, czy mam rację — odpowiedziała szybko i zabrała się do
robienia eliksiru.
— Jak chcesz, ale jeśli sprawa dotyczy Owena,
to ci pomogę.
— Skąd, ty...?
— Powiedzmy, że póki co, to tajemnica. Pracuj
dalej.
Pozostała część zajęć minęła dość sprawnie.
Większość eliksirów nie nadawała się jednak do użytku. Te które się nadawały,
wlał do fiolek i odstawił na półkę.
środa, 9 marca 2016
Rozdział 32
Witajcie, składam w Wasze dłonie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Bardzo, i to bardzo chcę podziękować mojej kochanej becie. Jest naprawdę wspaniała, i będę Ci o tym cały czas mówić. Pamiętaj nie uwolnisz się ode mnie :) Rozdział dedykuje Wszystkim kobietom tym małym i tym większym :) z okazji spóźnionego Dnia Kobiet :) Już nie truję i zapraszam do czytania
Pozdrawiam Tora
Pozdrawiam Tora
Stary dureń!
Czy on sobie myśli, że nie mam nic innego do roboty, tylko robienie
Wielosokowego? Jak długo? Do póki nie wróci
Nowa Złota Trójca? — Severus był zły na Albusa, że ten nigdy nie
uzgadniał z nim swoich planów. Drops zawsze miał jakiś powód, by o czymś go nie
poinformować, coś zataić. Dumbledore wiedział, że Severus nie zgodziłby się na
wyjazd dzieciaków i na tę chorą maskaradę. Ja
cię jeszcze urządzę! — pomyślał Severus i udał się do laboratorium. Wziął jedyny zapas eliksiru jaki posiadał i
wrócił z powrotem do gabinetu.
W gabinecie dyrektora trwała
gorączkowa rozmowa między Tonks, Lupinem i Moodym na temat uczniów, w których mieli się zmienić.
—
Albusie jesteś pewien, że ta maskarada jest potrzebna?
— Tak, Remusie. Bez tego dzieci
śmierciożerców dadzą rodzicom znać i nie będziemy w stanie pomóc Hermionie,
Harry’emu i Draco — odpowiedział Albus, widząc niepewne twarze zebranych. —
Severusie, masz pierwsze dawki?
—
A jak myślisz? — Podał dyrektorowi eliksir i wyszedł. Wolał nie wiedzieć kto
będzie kim.
***
Nastał
świt, a wraz z nim przyszedł czas, by zająć się poważnie zadaniem, które było
do wykonania. Spakowali namiot do torebki Hermiony i ruszyli przed siebie. Nie
wiedzieli gdzie mają szukać; w zasadzie to nic nie wiedzieli poza tym, że ich
celem było odnalezienie i zniszczenie wszystkich horkruksów.
— Co, Dumbledore chciał byśmy
zrobili, skoro nawet nie wiemy gdzie szukać? — zapytał bezradnie Harry.
— Nie wiem, Harry. Nie dał ci żadnych dodatkowych wskazówek, czy czegoś, co mogłoby nas naprowadzić na jakikolwiek trop? — spytała Hermiona. Sama już nie wiedziała od czego zacząć. Cały dzień siedziała nad książką i co dziwne, jako chodząca encyklopedia, już dawno powinna coś znaleźć, a tu pustka.
— Nie wiem, Harry. Nie dał ci żadnych dodatkowych wskazówek, czy czegoś, co mogłoby nas naprowadzić na jakikolwiek trop? — spytała Hermiona. Sama już nie wiedziała od czego zacząć. Cały dzień siedziała nad książką i co dziwne, jako chodząca encyklopedia, już dawno powinna coś znaleźć, a tu pustka.
— Harry, skup się — powiedział
blondyn. — Czy na pewno, Dumbledore poza książką, nad którą siedzi Hermiona,
nic innego ci nie dał w ostatnim czasie? — próbował nakłonić przyjaciela, by
przypomniał sobie cokolwiek. Ale Harry pokręcił tylko bezradnie głową.
— Dziś i tak niczego już nie zdziałamy. Siedzenie nad tymi książkami, póki co na nic się zdało, a zmarnowaliśmy kolejny dzień — stwierdziła Hermiona bezradnie. Nie lubiła sytuacji, w których nie wiedziała co ma zrobić, by ruszyć dalej. Nie wiedziała, jak może pomóc, skoro nie mają nawet punktu zaczepienia. Nie mają czym się posiłkować, a los całego świata magicznego spoczywa teraz w ich rękach. Czy zdążą na czas odnaleźć i zniszczyć wszystkie horkruksy?
— Chodźmy spać, późno już. Musimy nabrać sił. Może jutrzejszy dzień przyniesie nam coś bardziej owocnego — powiedział Draco, ziewając.
— Dziś i tak niczego już nie zdziałamy. Siedzenie nad tymi książkami, póki co na nic się zdało, a zmarnowaliśmy kolejny dzień — stwierdziła Hermiona bezradnie. Nie lubiła sytuacji, w których nie wiedziała co ma zrobić, by ruszyć dalej. Nie wiedziała, jak może pomóc, skoro nie mają nawet punktu zaczepienia. Nie mają czym się posiłkować, a los całego świata magicznego spoczywa teraz w ich rękach. Czy zdążą na czas odnaleźć i zniszczyć wszystkie horkruksy?
— Chodźmy spać, późno już. Musimy nabrać sił. Może jutrzejszy dzień przyniesie nam coś bardziej owocnego — powiedział Draco, ziewając.
— Teraz będziesz robił za naszą
niańkę, Draco? — zapytał żartobliwie Harry.
— A żebyś wiedział! Lwiątka do
łóżek, raz, raz, no już, na co czekacie? Bo wężem was poszczuję — zażartował
Ślizgon i cała trójka wybuchnęła
śmiechem.
— Dobranoc, chłopaki — powiedziała
Hermiona.
— Dobranoc, Mionka — odparli
równocześnie.
— Gdzie idziesz? — zapytał
Harry.
— Muszę się przewietrzyć –
powiedziała i wyszła.
Harry, nie czekając na
tłumaczenia ze strony przyjaciółki poszedł się położyć, natomiast Draco, mimo
że leżał już w łóżku, i mimo tego, że bardzo mu się chciało spać, nie był w
stanie zasnąć. Nie wiedział, jak długo tak leżał, w końcu jednak wstał i
wyszedł z namiotu. Zobaczył Hermionę, siedzącą pod drzewem i patrzącą w niebo,
które zasłaniały korony drzew.
— Mionka, zimno już się robi,
chodź do środka.
— Jeszcze chwilkę, Draco —
powiedziała, przymykając powieki.
— Nie, bo zaraz uśniesz i rano
będzie z ciebie kostka lodu. — Mimo że zima się skończyła i przyroda zaczynała
budzić się już do życia, noce były nadal zimne.
— Spokojnie, nie zamarznę —
odparła z uśmiechem. — Zaklęcie rozgrzewające.
— Dobrze, jak chcesz, ale nie
zaśnij pod tym drzewem, dobrze?
— Dobrze.
— Co jest? — zapytał. Czuł, że
coś jest nie tak, że coś ją gryzie, ale nie potrafił zapytać o to wprost.
Wolał, żeby to ona wyszła z inicjatywą.
— Wrócimy do szkoły wszyscy,
prawda? — zapytała niepewnie.
— Pewnie! No chyba, że chcesz
mnie takiego bezbronnego porzucić w lesie, a Harry’ego zrzucić ze skarpy —
zażartował.
— Wiesz dobrze, o co mi chodzi.
Co, jeśli trafimy na szmalcowników, lub co gorsze na śmierciożerców?
— Będziemy razem. Nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, bo Snape by nas zabił. — Draco usiadł obok Hermiony i objął ją ramieniem.
— Będziemy razem. Nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, bo Snape by nas zabił. — Draco usiadł obok Hermiony i objął ją ramieniem.
— Tak — powiedziała smutno.
— Prosił, żebyśmy się tobą
zaopiekowali, więc będziemy to robić. Mionka, wszystko będzie dobrze,
zobaczysz. Znajdziemy te cholerne horkruksy, a gdy wrócimy do szkoły, Snape
przypomni sobie już, co było między wami. Patrz optymistycznie, a nie
pesymistycznie. Gdzie ta przemądrzała WIEM-TO-WSZYSTKO?
— Siedzi tutaj — powiedziała
cicho.
— No właśnie. Jesteś dobra w
tym, kim jesteś?
— Jestem czarownicą —
powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
— Kim, bo nie słyszę? Tak mówi
kurczak, a z tego co wiem, to w godle Gryfonów
jest lew, a nie kurczak. Zbierz więc tę całą odwagę lwa i razem
pokonamy, to co się szykuje — uśmiechnął się Draco. — Więc kim jesteś?
— CZAROWNICĄ! Zadowolony?
— Teraz tak.
— To myśl o nim nie daje mi
spokoju i dlatego wszystko mnie tak gryzie. Wierzysz w to, że Severus znajdzie
sposób na to, żeby odzyskać wspomnienia?
— Pewnie! Przecież go znasz.
Wiesz dobrze, że jeśli coś obieca, to będzie robił wszystko, by dotrzymać
słowa. A jak już dostanie jakiś znak, w jaki sposób może się dowiedzieć czegoś
więcej, to będzie brnął dalej. Więc nie masz czym się martwić. Zobaczysz,
wszystko będzie dobrze. Uwierz mi.
— Dziękuję, Draco. Chyba
faktycznie nie powinnam zbyt dużo o tym myśleć. Co ma być, to będzie, a ja na
chwilę obecną nie mam na to wpływu. Teraz wszystko zależy od tego wrednego
nietoperza — powiedziała z uśmiechem. — Dobra, chodźmy już spać.
— To jest dobry pomysł. Wreszcie
mówisz to, o czym ja sam myślałem — powiedział,
wstając i podając rękę Hermionie.
— Wreszcie? Dzięki.
— Poradzimy sobie ze wszystkim,
ale teraz muszę iść spać, bo inaczej nabawię się zmarszczek, jakie masz ty... o
tutaj. — Wskazał na jej czoło.
— Podły jesteś! Faktycznie
chodźmy spać, bo zaczynasz gadać głupoty i wzrok ci szwankuje — powiedziała
Hermiona.
— Zabawne. Dobranoc, Mionka i
nie wychodź już z namiotu, dobrze?
— TAK, nianiu — skrzywiła się, a
Draco pokiwał głową i położył się do łóżka. Ledwo przyłożył głowę do poduszki,
a już spał. Hermiona jeszcze chwilę się wierciła i też zasnęła.
***
Severus cały dzień spędził na
robieniu eliksiru. Zaczął się zastanawiać, kto będzie kim? Całkiem zabawne
wydało mu się, żeby Moody wcielił się w Draco. Ta dwójka nigdy się nie lubiła.
Moody patrzył na młodzieńca, jak na Lucjusza, mimo że różnili się od siebie, i
to bardzo. Co jest? Pamiętam Draco,
Minerwę, Albusa, nawet to, że przestałem nienawidzić Pottera. Ale, Granger –
totalna pustka. Dlaczego? — pomyślał.
Gdy skończył eliksir było już późno. Wiedział, że uczniowie będą w
swoich dormitoriach, więc mógł pójść spokojnie na błonie i przemyśleć wszystko
jeszcze raz. Usiadł na ławce i przyglądał się niebu, a cisza która wypełniała
błonia przenikała jego wnętrze. Spojrzał
na skraj Zakazanego Lasu i nagle zaczęło kręcić mu się w głowie. Ogarnęła go
ciemność, a po chwili pojawiło się ostre światło. Powoli obraz stawał się coraz
ostrzejszy i mógł już rozpoznać postacie...
Zobaczył Hermionę i sam nie wierzył swoim
oczom. Obok niej, jakby nigdy nic, siedział Wesley. Severus podszedł bliżej, by
usłyszeć o czym rozmawiają.
—
Nie wiem, jak mam zacząć — zająknął się Ron, a Severus wyczuł, że rudzielec
jest czymś zestresowany.
—
Po prostu powiedz — zachęcała go Hermiona ze wspomnienia.
—
Dobrze. Kocham cię, Hermiono. – Severus nie wierzył w to, co usłyszał. Spojrzał
na zmieszaną Hermionę, która zastanawiała się, co ma odpowiedzieć Weasleyowi.
—
Ron, to się nie uda. Jesteś dla mnie tylko przyjacielem i nie chcę niczego
zmieniać. Traktuję cię jak brata. — Severus nie wiedział czemu, ale trochę go
to zaskoczyło. Skoro Hermiona z nikim nie była, po co mu kazała zobaczyć te
wspomnienia. I nagle go olśniło. Przecież jeśli coś było między nimi, to nie
mogła powiedzieć o tym Weasleyowi.
—
To ja już pójdę. Dobranoc, Hermiono.
Przyglądał
się dalej, jak dziewczyna siedzi na ławce i myśl o tym, co Wesley jej
powiedział. Po jakimś czasie wstała i poszła w stronę zamku. Odwrócił się
jednocześnie z Hermioną, i nagle charakterystyczny dźwięk zakłócił ciszę nocy.
Ktoś się aportował na teren szkoły. Severus zobaczył, że dziewczyna biegnie w
kierunku, z którego dobiegł dźwięk. — Głupia, idź po kogoś, nawet po mnie! Co,
jeśli to śmierciożercy?! — krzyknął, ale i tak go nie usłyszała. Pobiegł za
nią. Stanął obok i zobaczył siebie, leżącego na czerwonym od krwi śniegu.
Gryfonka za pomocą zaklęcia podniosła go i poszła w stronę zamku. Zniknęła za
drzwiami jego komnat. — Ale jak? Przecież nikt nie m do nich dostępu — zaczął
się zastanawiać. Gdy wyleczyła wszystkie złamania i rany cięte, usiadła na
wyczarowanym fotelu i obserwowała go.
—
Granger co ty tu robisz? — Usłyszał swój głos.
—
Pomagam. Czekałam, aż się pan obudzi — odetchnęła z ulgą, patrząc na niego.
—
Powiedz mi jedno, co ty do cholery robiłaś o północy na błoniach? — zapytał
poirytowany.
—
Miałam trochę spraw do przemyślenia — odpowiedziała.
— Całą noc tu siedziałaś?
—
Tak. Trochę się zdrzemnęłam.
—
Skoro już widzisz, że będę żył, to możesz wyjść.
—
Dobrze. I dziękuję panu za ostatni miesiąc.
Obraz zniknął i Severus znalazł
się z powrotem na błoniach. Wstał i ruszył w stronę zamku. Nadal zastanawiał
się, za jaki miesiąc mu dziękowała Gryfonka, i w jaki sposób dostała się do
jego komnat. Miał nadzieję, że wkrótce
się tego dowie.
***
Tej nocy nie tylko Mistrz
Eliksirów miał ochotę na spacerek po szkole. Jeden uczeń, nie zważając na
zakazy, które obowiązywały w szkole wyszedł z dormitorium, rzucając na siebie
zaklęcie Kameleona. Po drodze minął Hermionę, Harry’ego i Draco. Nie chciał, by
ktoś go zauważył, gdy będzie wchodził do Pokoju Życzeń. Jego uwagę przykuła
duża, czarna szafa. To właśnie jej szukał. Wiedział, że będzie musiał ją
naprawić, żeby móc niezauważalnie znikać ze szkoły. Czas na złożenie raportu
już się zbliżał. Nie mógł tego zaniedbać, bo mogłoby się to dla niego to źle
skończyć.
***
W pokoju prefektów, Tonks, Lupin
i Moody zaczęli przyzwyczajać się do swoich nowych ciał. Musieli robić wszystko
tak, by nikt się nie zorientował. Było to ciężkie zadanie, ale dla dobra całego
świata magicznego musieli to zrobić.
— Tonks, nie wierzę, że to
zrobiłaś! Naprawdę, wyrwanie mi szklanki, było dziecinne! — wściekał się Moody.
— Żądam zamiany. Ja nie będę siedział w tym ciele!
— Już tak nie narzekaj —
powiedział Remus.
— Nie narzekaj? Łatwo wam
powiedzieć. To Tonks powinna być dziewczyną, a nie ja! Tak nie będzie. Dumbledore musi to zmienić! —
stwierdził stanowczo auror.
— Od dzisiaj mów mi... Draco —
uśmiechnęła się Tonks. — Zawsze chciałam zobaczyć, jak to jest być facetem —
stwierdziła zadowolona.
— Więc skoro już wiesz, to bierz
ciało tej Gryfonki. No nie bądź taka Nimfadoro! — Moody popatrzył na nią błagalnie.
— Nie mów do mnie Nimfadora! —
warknęła. — Zapomniałeś, że jestem Draco? — dodała.
— Remusie, to chociaż ty się zamień — prosił Moody.
— Remusie, to chociaż ty się zamień — prosił Moody.
— Nie jestem Remus, tylko Harry,
Hermiono. Ale ci się imiona mylą — stwierdził rozbawiony Lupin.
— Jutro to wszystko się zmieni —
rzucił wściekły Moody w ciele Hermiony i poszedł do swojego pokoju.
— Nie wierzę, że to zrobiłaś. W
ostatniej chwili! Jesteś niemożliwa. — Remus przytulił Tonks.
Osobom niewtajemniczonym, widok Pottera
przytulającego Malfoya mógł wydawać się dość dziwny. W końcu oni również poszli
do sypialni. Musieli odpocząć, bo
nazajutrz czekał ich ciężki dzień.
poniedziałek, 22 lutego 2016
Rozdział 31
Witajcie Kochani,
tak wiem dawno mnie nie było. Ale szkoła itp. całkowicie mną zawładnęły.
Nawiązałam współpracę Lamia. Bardzo dziękuje Ci za zbetowanie tego rozdziału. Nie będę więcej gadać. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Pozdrawiam Tora
tak wiem dawno mnie nie było. Ale szkoła itp. całkowicie mną zawładnęły.
Nawiązałam współpracę Lamia. Bardzo dziękuje Ci za zbetowanie tego rozdziału. Nie będę więcej gadać. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Pozdrawiam Tora
Nadszedł
dzień wyjazdu. Hermiona tak samo jak i chłopcy bała się tego, co ich czeka.
Wiedziała, że dadzą radę tylko wtedy, gdy będą trzymać się razem.
Dyrektor wraz z Minerwą i Severusem odprowadzili całą
trójkę na skraj Zakazanego Lasu, skąd Hermiona, Harry i Draco mieli się
teleportować. Podczas drogi nikt się nie odezwał. Nikt nie wiedział, co
ma powiedzieć.
Dzień zapowiadał się na słoneczny i ciepły, mimo wiatru,
który wiał w kierunku zachodnim. Poranek był rześki i nie chciało im się
opuszczać zamku, ale ktoś musiał wykonać to zadanie. Tak naprawdę nie
wiedzieli, co ich czeka, i gdzie ich to wszystko zaprowadzi. Wiedzieli tylko
tyle, że muszą zrobić wszystko, by wrócić z powrotem cali i zdrowi.
— Trzymajcie świstoklik. On przeniesie was w miejsce, w
którym ja skończyłem poszukiwania. — Niezręczną ciszę przerwał, jak zwykle
uśmiechnięty Albus, choć tym razem jego uśmiech trochę przysłaniała widoczna na
twarzy niepewność, czy aby dobrze zrobił, powierzając im to zadanie. —
Powodzenia, kochani — powiedział na pożegnanie.
Zniknęli, a na twarzy Severusa zaczął malować się
niepokój.
— Wracajmy do zamku — zakomunikował dyrektor.
— Severus, może byś poczekał na nas? — zapytała Minerwa,
gdy zobaczyła, że ten przyśpieszył kroku.
— Nie mam takiego zamiaru. Muszę przygotować się na
kolejne zajęcia z twoimi podopiecznymi — powiedział swoim standardowym, pełnym
pogardy głosem.
— Jak myślisz, co go ostatnio ugryzło? — Minerwa
zwróciła się do Albusa. — Cokolwiek się mówi, trzeba uważać,
żeby tylko nie urazić jaśnie księcia.
— Dwa dni temu zdobył się na to, by Hermiona pokazała mu
swoje wspomnienia, i teraz chyba wolałby, żeby ona tu była w razie
jakiejkolwiek potrzeby rozmowy. Teraz jednak będzie musiał czekać na nią może
rok, może dłużej, albo w ogóle się jej nie doczeka.
— Nawet tak nie mów! Oni muszą wrócić, rozumiesz! —
uniosła się.
Severus doszedł do zamku znacznie szybciej niż jego
koledzy. Chciał się jeszcze trochę uspokoić przed rozpoczęciem zajęć.
Czuł niepewność, czy Hermiona wróci. Jak miał sobie przypomnieć chwile z nią
związane, skoro nie mogą porozmawiać, ani się widywać. Jak długo będzie musiał
na nią czekać?
Severus jeszcze chwilę siedział w fotelu. Zastanawiał się
nad tym, co przyniosą mu najbliższe dni. Ostatnio jego myśli wciąż krążyły
wokół Hermiony. Nie wiedział, jak tak naprawdę ma rozumieć to, co zobaczył w
jej umyśle. Czy to prawda? Czy może to tylko jakaś sztuczka? Miał nadzieję, że
kiedyś to wszystko się ułoży, ale teraz wiedział jedno, że jeśli faktycznie coś
ich łączyło, to może i lepiej, że tego nie pamięta, bo może Hermiona znajdzie
sobie kogoś odpowiedniego, bez czarnej przeszłości i z pewną przyszłością. Czuł
jednak niepewność i lęk przed tym, co może ją spotkać i czy wróci szczęśliwie.
Zawsze był pesymistą i życie widział tylko w czarnych barwach, ale teraz starał
się zniszczyć te myśli.
Pierwszą lekcję tego dnia Severus miał z Gryffindorem i
Slytherinem. Po standardowym „wejść”, kiedy uczniowie zajęli swoje miejsca,
zauważył pustą ławkę. Poczuł się dziwnie, wiedząc kto zawsze w niej siedział.
— Dziś na zajęciach przygotujecie eliksir gotowości. Czy
ktoś z was jest w stanie powiedzieć mi, co to za eliksir? — zapytał Severus,
jednak nikt nie podniósł ręki by odpowiedzieć na zadane
pytanie. — Poważnie? — zapytał sam siebie. — Czy
w tej klasie tylko Granger przejawiała jakiekolwiek oznaki tego, że posiada
mózg? — Zaczął iść przez klasę, jakby to miało ich w jakiś sposób
zmotywować do myślenia.— Nikt? — zapytał z ironią w głosie. — To może…? — Zaczął
rozglądać się po klasie, a uczniowie błagali w duchu Merlina, by nie padło właśnie na nich. — Może… Pan Weasley nam
odpowie na to pytanie?
Ron wstał momentalnie, spuszczając głowę
— Nie znam odpowiedzi na to pytanie, profesorze.
— Siadaj i nie przeszkadzaj — rzucił Severus mimochodem,
rozglądając się dalej po sali. Jego wzrok padł na chłopaka w barwach
Gryffindoru. — Oj będzie ciekawie — pomyślał. Chłopak wyglądał jakby coś
ukrywał, i Severus wyczuwał, że ten ma jakąś tajemnicę, albo po prostu nic nie
wie. — Może Pan Owen zechce odpowiedzieć mi na to pytanie? — zapytał jadowicie.
— Eliksir gotowości jest to eliksir, który dodaje
osobie, która go wypije dodatkowej wytrzymałości — odparł chłopak.
— Dobrze, panie Owen, a teraz podam wam skład. — Machnął
różdżką i na tablicy pojawił się przepis. — Macie czas do końca zajęć. Do
roboty! — wrzasnął i momentalnie wszyscy zabrali się do pracy.
Severus patrzył, jak pracują nad eliksirem, chodził między
ławkami, obserwując ich postępy. W pewnym momencie dotknął ławki przy której
zawsze siedziała Hermiona i zaczęło mu się kręcić w głowie. Zobaczył ciemność,
a w niej prześwity białego światła. Przez moment czuł się tak, jakby przeniósł
się w czasie.
Był wieczór, w holu było pusto. Zza rogu widział ucznia,
który zbliżał się w jego stronę. Nagle zobaczył Hermionę z dużą ilością
książek. — Pewnie wyszła z biblioteki — pomyślał. Obserwował ją dalej… Widział,
jak Weasley rzuca na nią zaklęcie i zanosi ją w stronę sali do
transmutacji. Przez chwilę nic się nie działo, aż do momentu, kiedy Hermiona
otworzyła oczy:
— W końcu się obudziłaś? — spytał Ron
niskim, burkliwym głosem, który tak samo jak oczy, wcale do niego nie pasował.
— Co się dzieje, Ron? — odpowiedziała pytaniem,
przyglądając mu się niepewnie. Zmiany, które w nim zaszły, ani trochę jej
się nie podobały.
— Co się dzieje? — zakpił, powtarzając jej słowa.
— Możesz mi to wyjaśnić? — poprosiła, nie chcąc go
zdenerwować. Wtedy podszedł bliżej i wyciągnął z kieszeni dwie opaski na
nadgarstki. Nachylił się i zacisnął je na przegubach jej rąk.
— Na pewno chcesz wiedzieć? — wyszeptał.
— Tak — przyznała, głośno wciągając powietrze.
— A więc słuchaj. Jesteś moja...
— Nie — przerwała mu.
— Nie przerywaj mi, jak do ciebie mówię! — warknął, podnosząc głos. — Kocham cię — dodał już dużo
łagodniej, ale nadal mając ten zimny, obcy wzrok. — Należysz do mnie od chwili,
kiedy zdałem sobie sprawę, co czuję.
— Ale ja ciebie nie kocham — wykrztusiła, kręcąc głową.
— Zrozum to w końcu. I wypuść mnie.
— Ciągle powtarzasz nie i nie, do upadłego. Nie
wypuszczę cię stąd, dopóki nie przyznasz, że jesteś moja.
— Nigdy nie będę — wycedziła przez zęby.
— To się jeszcze okaże — zaśmiał się, wykrzywiając usta
w grymas, przypominający uśmiech.
— Wypuść mnie — powiedziała jeszcze raz.
— Nie — odparł całkiem spokojnie. Podszedł jeszcze
bliżej i powolnymi, opanowanymi ruchami zaczął odpinać jej szatę szkolną.
Próbowała się wyrywać, ale nie miała dość siły. Rozciął rękawy szaty i białej
bluzki, zostawiając Hermionę w samym koronkowym staniku. Dłonie Rona zsunęły się
niżej, by podciągnąć spódnicę. Jego dotyk na gołej skórze palił, zostawiając po
sobie jedynie zgliszcza. Nachylił się, całując ją, a dłońmi wciąż błądził po
jej ciele.
— Jesteś moja — wyszeptał wprost do jej ucha.
— Nie! — krzyknęła ze łzami w oczach.
— A może się przekonamy?
— Nigdy nie będę twoja! - wysyczała, znajdując
resztki siły, by mu się przeciwstawić.
Uderzył ją w twarz.
— Nie! — krzyknęła, a z jej oczu płynęły coraz większe
łzy. Próbowała się oswobodzić, ale więzy były zbyt mocne.
— Tak! Teraz jesteś już moja! — krzycząc te słowa wbił
się w nią brutalnie, aż krzyknęła z bólu. Ciągle powtarzał:
— Jesteś moja.
Wchodził w nią coraz mocniej i mocniej, bez żadnego
zahamowania. Po dziesięciu minutach, które były dla Hermiony wiecznością,
nachylił się i spojrzał jej w załzawione oczy.
— Skoro nie chcesz być moja — powiedział
z ironią — to zapamiętaj, że do końca życia będziesz tego żałować. Ale to nie
moja sprawa.
Zdjął krępujące ją zapięcia i wyszedł z sali przez nikogo
niezauważony.
Severus jeszcze przez chwilę dochodził do siebie. Nie
rozumiał za bardzo tego, co się stało, ale wiedział, że będzie musiał
spytać Albusa, co to wszystko znaczy. Nim uczniowie zdążyli coś zauważyć, znowu
zaczął krążyć po sali. Kiedy zabrzmiał dzwonek, powiedział „wyjść”, i sala
momentalnie zrobiła się pusta. Machnięciem różdżki pozbył się kociołków i
poszedł do Albusa, by ten wyjaśnił mu, co tu się dzieje.
~*~
Po tym, jak Hermiona, Harry i Draco przenieśli się z
Hogwartu do lasu, od razu zaczęli rzucać zaklęcia ochronne wokół namiotu.
— Jak myślicie, gdzie szukać prawdziwego horkruksa? —
zapytał Draco, trzymając w ręku fałszywy naszyjnik.
— Nie mam pojęcia — powiedziała Hermiona, błądząc myślami
daleko od tego, co mieli teraz zrobić.
— Co jest z Hermioną? — zapytał zaniepokojony
Harry, gdy dziewczyna opuściła namiot.
— Kilka dni temu, Severus poprosił ją o pokazanie
wspomnień i powiedział coś, co dało jej nadzieję, że jego wspomnienia wrócą. A
teraz Hermiona jest z dala od szkoły i nie wie, jak to się na nim odbije, i czy
znajdzie jakiś sposób, by sobie przypomnieć — wyjaśnił Draco.
— Jest rozbita. Dziś damy sobie spokój. Zostaniemy tu, a
od jutra zaczniemy szukać — powiedział Harry, po czym wstał i wyszedł namiotu
za przyjaciółką.
— Miona, wszystko gra?— Za to pytanie miał ochotę walnąć
sobie w łeb.
— Tak — odpowiedziała bez przekonania.
— Jeśli chcesz, to mogę z tobą po prostu tak posiedzieć? —
Usiadł obok pod drzewem, rzucając zaklęcie ogrzewające.
— Dziękuję, Harry — mówiąc to, włożyła jedną rękę
pod ramię przyjaciela i oparła o niego głowę.
— Zobaczysz, wszystko się ułoży — powiedział z pełnym
przekonaniem.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak długo tak siedzą, aż
do momentu, kiedy Draco po nich nie wyszedł.
— Długo będziecie jeszcze tak siedzieć? Czuję się samotny
— stwierdził żartobliwie.
— Już idziemy — powiedziała dziewczyna, wstając, a zaraz
za nią wstał Harry.
— Nie płacz Draco, nie zostawimy cię samego na pastwę losu
— zawołał wybraniec, wchodząc do namiotu.
— Spokojnie, nie będę płakał. No chyba, że chcecie —
odparł, uśmiechając się.
— Chyba jedna płacząca osoba wystarczy — powiedziała
Gryfonka, a gdy chłopak spojrzał na nią, zauważył, że oczy nadal miała czerwone
od płaczu. Podszedł do niej i ją przytulił
— Będzie dobrze. Jak wrócimy to będzie cię już pamiętał, a
jeśli nie, to ja mu udostępnię swoje myśli i będzie musiał uwierzyć. Gdyby
jednak nie chciał po dobroci, to zawsze można go zmusić. — Puścił jej oczko
— Naprawdę zabawne, Draco — zaczęła kręcić głową z
niedowierzaniem. Cieszyła się, że ich ma, bo dawali jej poczucie bezpieczeństwa
i wiarę w to, że wszystko się ułoży.
~*~
Severus tak szybko jak tylko mógł, pokonał drogę do
gabinetu dyrektora. Dla pozorów zapukał, by następnie wejść z impetem do
gabinetu.
— Witaj, Severusie. Co cię do mnie sprowadza? — zapytał
Dumbledore, gdy tylko Mistrz Eliksirów zamknął za sobą drzwi.
— Podczas lekcji z Gryfonami doznałem dziwnego uczucia,
jakbym penetrował umysł… — powiedział Severus niezrozumiale.
— Możesz jeszcze raz powtórzyć, Severusie?
— Mówię. Że. Miałem. Wrażenie. Jakbym. Penetrował. Czyjś.
Umysł — wycedził Severus przez zaciśnięte zęby.
— Nadal nie rozumiem. Jakbyś penetrował czyjś umysł? Czyj,
Severusie?
— Chyba Granger — odparł niepewnie.
— Co takiego zobaczyłeś, że twierdzisz, iż to jej umysł
penetrowałeś?
— Tego nie da się opisać. Widziałem Weasleya… ale to nie
może być prawda. Albusie, ta ciemięga nie zrobiła jej krzywdy? Albusie!
— Co widziałeś w tym wspomnieniu? — dociekał, mimo że i
tak wiedział już, co zobaczył jego przyjaciel.
— Rzucił na nią jakieś zaklęcie. Był z nią w sali Minerwy.
Potem powtarzał, że ona jest jego. Hermiona krzyczała, a on nie zwracał na to
uwagi. Później ją zostawił samą i wyszedł. Albusie, powiedz, że to zdarzenie
nie miało miejsca!
— Przykro mi Severusie. W jakich okolicznościach to
zobaczyłeś?
— Dotknąłem jej ławki dosłownie na chwilę, i zrobiło się
ciemno, a potem pojawiło się światło i zobaczyłem to wszystko.
— Może to właśnie jest to? — zapytał bardziej samego
siebie, niż Severusa.
— Co masz na myśli? — Severus nie wiedział, o co chodzi
starszemu czarodziejowi.
— Może dzięki miejscom, w których była Hermiona, lub
przedmiotom z nią związanym, będziesz mógł dowiedzieć się, co was łączyło. Może
w ten sposób, Severusie, znajdziesz odpowiedzi na pytania — powiedział z nutką
szczęścia Albus.
— To co? Mam teraz dotykać wszystkiego, co jest z nią
związane, i wtedy zobaczę dalszy fragment tego wspomnienia, lub zupełnie coś
innego? To niedorzeczne, Albusie.
— Ale uważam, że warto spróbować. Nie uważasz?
— Może masz rację, zobaczymy.
W tym momencie do gabinetu dyrektora weszli: Moody,
Nimfadora i Remus.
— Co oni tu robią? — zapytał Severus, patrząc na
trójkę czarodziejów.
— Uczniowie zauważą, że Hermiony, Harry’ego i Draco
nie będzie, więc oni się w nich wcielą — powiedział Albus.
— Żartujesz, prawda? — zapytał Mistrz Eliksirów.
— Nie, Severusie. To konieczne, żeby śmierciożercy
się o niczym nie dowiedzieli. Jeśli się dowiedzą, zaczną na nich polować.
Severus stał jak wryty, zastanawiając się, co w ogóle
zrobił. Wysłał trójkę dzieciaków na poszukiwanie horkruksów, które jeden Merlin
wie gdzie są.
— Severusie, muszę cię poprosić żebyś zrobił tyle eliksiru
wieloskokowego, ile jesteś w stanie. Nie chcemy, by w czasie lekcji zamienili się
z powrotem w siebie, prawda? — powiedział Albus, ale Severus bez słowa zniknął
już w płomieniach.
~*~
Wiedział, że się coś dzieje. Czuł to w kościach. Będzie
musiał się dowiedzieć, co spowodowało takie zmieszanie na twarzy Snape’a? Po co
poszedł do Dumbledore? Czas zacząć gromadzić informacje. Czas
działać. W inny sposób się nie dowie. Będzie musiał obserwować Snape'a, i nie tylko jego. Została
jeszcze ta cholerna szlama, przeklęty Wybraniec i zdrajca. Zbyt długo nic nie
robił. Zbyt długo trzymał się zdrajcy krwi. Niczego konkretnego się nie
dowiedział. Czas zmienić taktykę, inaczej to on będzie cierpiał, jeśli ta misja
się nie powiedzie.
Zniknął za portretem.
czwartek, 14 stycznia 2016
Dla Alana
Alan Rickman 21 luty 1946 - 14 stycznia 2016
ALAN MY O TOBIE BĘDZIEMY PAMIĘTAĆ. ODSZEDŁEŚ CIAŁEM, ALE TWOJA DUSZA ZAWSZE BĘDZIE Z NAMI, W KAŻDYM FILMIE WSZĘDZIE, W BLOGACH KTÓRE SĄ PISANE. ALAN ZROBIŁ COŚ WSPANIAŁEGO DLA NAS WSZYSTKICH. POSTAWIŁ POMNIK SWÓJ, DZIĘKI NIEMU BĘDZIE ŻYŁ WIECZNIE.
13-ego stycznia minęła druga rocznica założenia bloga nie chce mówić ile dla mnie znaczy to, że to czytacie. Jak bardzo dziękuje każdemu z Was za to, że trwacie dalej. Mimo że dodaje rozdziały bardzo rzadko nadal jesteście. Dziękuje Wam.
ALAN MY O TOBIE BĘDZIEMY PAMIĘTAĆ. ODSZEDŁEŚ CIAŁEM, ALE TWOJA DUSZA ZAWSZE BĘDZIE Z NAMI, W KAŻDYM FILMIE WSZĘDZIE, W BLOGACH KTÓRE SĄ PISANE. ALAN ZROBIŁ COŚ WSPANIAŁEGO DLA NAS WSZYSTKICH. POSTAWIŁ POMNIK SWÓJ, DZIĘKI NIEMU BĘDZIE ŻYŁ WIECZNIE.
13-ego stycznia minęła druga rocznica założenia bloga nie chce mówić ile dla mnie znaczy to, że to czytacie. Jak bardzo dziękuje każdemu z Was za to, że trwacie dalej. Mimo że dodaje rozdziały bardzo rzadko nadal jesteście. Dziękuje Wam.