No i dobiegliśmy do rozdziału 30-ego. Mam nadzieją, że Wam się spodoba. Jak dla mnie trochę drętwy. Ogólnie mi się nie podoba. Jak zresztą większość. No więc nie truje i zapraszam do czytania i oczywiście komentowania :D
Pozdrawiam Tora
Nastał nowy dzień, a wraz z nim
„upragnione” przez wszystkich eliksiry. Gryfoni i Ślizgoni padli na
pierwszy ogień, w dodatku podwójnie.
Hermiona od samego rana zastanawiała się, jak zniosą teraz przebywanie w jednym
pomieszczeniu. Zaraz po śniadaniu, razem z chłopakami udała się w stronę lochów.
Czuła się trochę dziwnie; ostatnimi czasy przebyła tu zupełnie w innym celu.
Miała tylko nadzieję, że Severus szybko będzie chciał z nią porozmawiać. Nie
była pewna, ile sama wytrzyma, ale wiedziała, że jest to potrzebne, żeby Severus
sam się najpierw odnalazł.
— Wchodzić. — Z zamyślenia wyrwał ją
szorstki głos nauczyciela.
— Widać, że jest w świetnym nastroju
— zażartował Draco.
— Jak zawsze — dodał Harry, siadając
obok Hermiony.
Severus przez chwilę przyglądał
się dwójce Gryfowów. Zdziwił go fakt, że obok nich siedział Draco. Słyszał od
Minerwy, że ponoć się przyjaźnią, ale nie mógł w to uwierzyć. Jego życie stało
się teraz jedną wielką tajemnicą. Będzie potrzebował chyba więcej czasu, niż sądził,
żeby się do tego przyzwyczaić - a przede wszystkim, żeby poznać całą historię
związana z Granger.
— Od dziś przygotujcie się na to, że nie będzie
już takiej zabawy jak kiedyś — zagrzmiał.
— To wcześniej to była zabawa? —
zapytał się Neville’a Ron.
— Nie, Weasley, nie była to zabawa. —
Severus miał ochotę zabić tego rudego idiotę gołymi rękoma. Nie wiedział dlaczego,
ale sam widok Rona przyprawiał go o chęć zrzucenia kilku klątw w jego stronę. —
Gryffindor traci dwadzieścia punktów za niepotrzebne komentarze, Weasley.
No, od razu lepiej, pomyślał Snape.
— Dzisiaj macie do uwarzenia Eliksir Wiggenowy, więc DO ROBOTY!
Pracowali w ciszy i spokoju, by nie zdenerwować Snape'a jeszcze bardziej. Nie
mogli się jednak długo nacieszyć tym stanem.
— Weasley, co ty, idioto, wyprawiasz? Chcesz
nas wszystkich wysadzić w powietrze? Od nowa! — Tak teraz jest zdecydowanie lepiej.
Przechodził między ławkami i obserwował postępy w przygotowywaniu eliksiry. Na
tych dwóch pierwszych godzinach Gryffindor stracił osiemdziesiąt punktów, a
Slytherin sześćdziesiąt. Kiedy tylko wszyscy usłyszeli magiczne: „wynocha”,
opuścili salę najszybciej jak się dało. Tylko Hermiona się ociągała, ale gdy
Severus nie dał jej żadnego znaku, który świadczyłby o tym, że chce z nią
porozmawiać, po prostu wyszła. Pod klasą czekali na nią Harry i Draco.
— I co? — zapytał Harry.
— Nic — odpowiedziała i poszła w
kierunku sali transmutacji.
— Coś czuję, że to nie będzie takie
proste jak się jej wydawało — powiedział Draco do Harry'ego.
— Nie będzie. Słyszałeś, że dzisiaj odbędzie
się spotkanie Zakonu? Ciekawe, co ma nam do powiedzenia Dumbledore — powiedział
Harry.
Severus po zakończeniu lekcji z Gryfonami
widział, jak wszyscy szybko opuszczają salę. Jego wzrok zatrzymał się na dłużej
na pewnej Gryfonce, która pakowała się powoli. Domyślał się, że robi to
specjalnie, by z nim porozmawiać. Chciał odzyskać wspomnienia, a przynajmniej
ich część, ale będąc takim pesymistą nie widział, że odzyska je w kolorowych
barwach.
Dzisiejszy dzień nie był łatwy
zarówno dla Hermiony, jak i Severusa. Hermiona przez cały czas chodziła
zamyślona, nie potrafiła się skupić. Severus stał się bardziej niecierpliwy, i
uczulony na głupotę, niż wcześniej. Tylko do obiadu zabrał Gryffindorowi sto
trzydzieści, sto pięćdziesiąt stracili Krukoni, sto trzydzieści Puchoni, i
nawet Dom Węża nie był w stanie się uchronić - stracił sto dwadzieścia punktów.
Po tak udanym dniu jak ten, Severus nie marzył o niczym innym, jak o szklance
Ognistej, ale niestety, nie było mu to dane. Był właśnie w drodze do gabinetu
dyrektora, kiedy przy chimerze, na jego szczęście, bądź nie, zauważył Granger,
Pottera i Draco. Nie wiedział z jakiego powodu, ale zrobiło mu się smutno, gdy
nawet nie spojrzała na niego, tylko weszła po krętych schodach na górę.
Coraz częściej myślał o tym, że może faktycznie coś ich łączyło. Ale czy był
sens szukać tych wspomnień? Granger jest młodą czarownicą - tylko zmarnowałaby
sobie życie.
Ciekawiło go, co znalazłby w jej
umyśle, ale nie wiedział, jak daleko ta ciekawość go zaprowadzi. Czy byłby w
stanie kontrolować się na tyle, żeby nie wyrządzić dziewczynie krzywdy?
— Witam was, moi drodzy, na dość długo
oczekiwanym zebraniu — z zamyśleń wyrwał go głos Albusa. Swoją drogą, ostatnio
dość często zdarzało mu się wyłączać. — Od ostatniego zebrania wydarzyło się
bardzo dużo. Odkryłem między innymi, w jaki sposób możemy pokonać Czarnego
Pana. Nie będzie to, oczywiście, łatwe. I tu proszę ciebie, Harry. — Spojrzał
na Harry'ego znad połówek okularów.
— Mnie? — odparł Harry z
niedowierzaniem.
— Prosiłbym cię, żebyś wyruszył wraz
z Panną Granger i Panem Malfoyem w wyprawę, która ma na celu odszukanie horkruksów.
Tylko po zniszczeniu wszystkich możemy Voldemorta pokonać.
— Ty stary durniu, chyba oszalałeś,
chcesz ich wysłać na pewną śmierć? — zagrzmiał Severus.
— Muszę się zgodzić z Severusem,
Albusie. To szaleństwo. Misja samobójcza — wtrącił się Moody.
— Nie ma innego sposobu, żeby go
pokonać. Trzeba zniszczyć wszystkie horkruksy. To moje ostatnie słowo — powiedział
Albus. — Moi kochani, chciałbym, żebyście wyruszyli najszybciej, jak to możliwe
— skierował swoje słowa do trójki młodych czarodziejów.
— Może profesorowie mają rację, i ktoś
inny powinien się tym zająć. Ale skoro dyrektor uważa, że to my powinniśmy
wyruszyć, wykonamy to zadanie — powiedział Harry, patrząc to na Hermionę, to na
Draco; czekając tylko na ich zgodę. Kiedy skinęli głową, dyrektor uśmiechnął się
nieznacznie.
Jak wiadomo, wszystkim pozostałym
członkom Zakonu nie podobał się ten pomysł, ale dyrektora to nie interesowało.
Zebranie trwało jeszcze około godziny. Severus opowiedział, w jaki sposób
znalazł się na terenie szkoły, i o ostatnich planach Czarnego Pana. Neville i
Luna dostali za zadanie nabyć potrzebną wiedzę od pani Pomfrey. Fred i George
mieli pomóc Hagridowi przy magicznych zwierzętach.
Do planowania ataku Dumbledore wyznaczył Rona, co nie zostało przyjęte dość
dobrze przez Severusa, który stwierdził, że nie powierzy swojego ani innych
życia w jego ręce. Jednak tym razem dyrektor także pozostał głuchy na żale
Mistrza Eliksirów. Opiekunem do spraw planowania ataku został Moody, który dość
niechętnie się zgodził, przez wzgląd na to, co Weasley zrobił Hermione, ale
Albus także i jego postawił pod ścianą. Pomagać miał mu Schakelbolot. Mistrz Eliksirów,
jak wszyscy mogli się domyśleć, musiał zrobić zapas wszystkich
najpotrzebniejszych wywarów.
Po skończonym zebraniu, wszyscy udali
się do swoich komnat. W gabinecie zostali tylko Harry, Hermiona i Draco.
Dyrektor chciał im na osobności powiedzieć, w jakie rejony, na podstawie jego
przypuszczań, będą musieli się najpierw udać. Na wypadek zagrożenia, cała
trójka została wyposażona w świstokliki.
Po wejściu do pokoju wspólnego, każdy
poszedł w swoje zacisze. Chcieli to sobie na spokojnie przyswoić.
Musieli opuścić szkołę jutro wieczorem. Nie wiedzieli, co ich czeka. Jedyne,
czego byli pewni, to to, że będą musieli polegać na sobie nawzajem.
Tej nocy w pokoju prefektów, oraz w
sypialni dyrektora i jego zastępcy, do późnej nocy płonęły świece.
Także w lochach był jeden czarodziej, który nie mógł zasnąć. Pierwszy raz,
odkąd wyszedł ze skrzydła, był tak chętny, by przejrzeć wspomnienia Gryfonki.
Jutro miało jej już tu nie być, tak więc albo zrobi to dziś dziś, albo już
nigdy nie będzie miał możliwości dowiedzieć się prawdy. Sytuacja wydawała mu
się absurdalna; on i uczennica – niedorzeczność, a jednak wszyscy mówili to
samo.
Wstał i zaczął iść w kierunku
kominka. Z tego, co kiedyś powiedziała mu Minerwa, ich kominki były połączone.
— Pokój prefektów — zawołał i
zniknął w zielonych płomieniach.
***
Harry z Draco nie mogli, o dziwo,
znieść ciszy, która wypełniała pokój wspólny. Zaczęli rozmawiać o tym, co ich
może czekać. Zaczęli też powoli pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
— Martwię się o Hermionę — zaczął
Harry. — Odkąd usłyszała, że musi wyjechać tak nagle, zrobiła się dziwna. Wiesz,
to jest chyba ten moment, w którym się cieszę, że Severus nie ma wspomnień z
nią związanych i traktuje ją jak każdego innego ucznia. Gdyby było inczej,
czułaby się jeszcze gorzej.
— Coś w tym jest — powiedział Draco,
pakując już ostatnią rzecz.
Po zebraniu wszystkiego, co mogło im się przydać, rozłożyli szachy czarodziejów.
Chcieli choć na chwilę zapomnieć o tym, co czeka ich jutro.
Hermiona, podobnie jak chłopcy,
zaczęła pakować swoje rzeczy. Nie chciała myśleć o tym, co złego mogłoby się
wydarzyć. Jedyne, co chciała zrobić przed podróżą, to dać Severusowi możliwość
zobaczenia swoich wspomnień z nim związanych, ale w tym momencie jej
postanowienie zostało złamane. Chciała, by to on do niej przyszedł, a nie na
odwrót. Nie chciała wyjść na rozhisteryzowaną nastolatkę, która musi
natychmiast podzielić się najcenniejszymi wspomnienia z człowiekiem, który
uważa ją za zwykłą Gryfonkę.
Po skończonym pakowaniu, wyszła z pokoju i zobaczyła. jak chłopcy grają w
szachy.
— Nie macie nic lepszego do roboty? —
zapytała.
— Hermiono, to tak na rozluźnienie,
żeby za dużo nie myśleć i nie zamartwiać się — wytłumaczył Harry.
— Jak tam chcecie – machnęła ręką i
usiadła w fotelu, przyglądając się grze. W tym wypadku akurat mieli rację;
powinni teraz jak najmniej o tym myśleć. Jurto przyjdzie na to czas.
Na dłuższą chwilę pokój ponownie
wypełniła cisza. Chłopcy byli bardzo pochłonięci grą. Jeden i drugi chciał
pokonać przeciwnika — mimo, że grali tylko dla zabawy. Hermiona długo nie
wytrzymała tego nic nie robienia i wzięła do ręki jakąś mugolską książkę. Draco
właśnie strącał ostatniego pionka przeciwnika, gdy w kominku zajaśniały zielone
płomienie.
— Szach-mat! — krzykną dumny Draco.
— Miałeś szczęście, jeszcze jedna
partyjka? — zaproponował Harry.
— Czemu nie.
— I czego się drzecie! — wtrącił
Severus, stojąc jeszcze w kominku.
— Dobry wieczór, profesorze —
powiedział Draco. Kątem oka zobaczył, jak Hermiona
zaczęła się lekko denerwować.
— Wybaczcie, ze przeszkadzam wam w
tak cudownym wieczorze
— powiedział
ironicznie. — Granger, musimy porozmawiać — zakomunikował, znikając ponownie w
płomieniach.
— Jak myślisz, zawołał cię, bo chce z
tobą o tym pogadać? — zapytał Harry.
— Nie mam pojęcia. Ostatnio traktował
mnie, i w ogóle nas, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. A teraz proszę, przychodzi
w środku nocy i chce porozmawiać, jak gdyby nie miał wcześniej na to czasu.
— Może informacja o tym, że wyruszamy
w taką, a nie inną podróż, zmotywowała go, by poznać prawdę teraz, a nie kiedy
indziej, lub, co gorsza, nigdy — powiedział Draco. — Moje białe — zakomunikował
Harry’emu. — Idź i z nim pogadaj, albo teraz, albo możesz nie mieć okazji
później mu tego powiedzieć. Nie, żebym był jakimś pesymistą, i przepowiadał, że
nie wrócimy, ale lepiej dmuchać na zimne. Skoro sam przyszedł, musiał o tym
myśleć, a co ważniejsze, chcieć poznać prawdę. W tej sytuacji to duży postęp, więc
nie stój tu jak kołek i przestań się gapić jak sroka w gnat, tylko idź do niego
— powiedział Draco.
— Dobrze, pójdę, mam tylko nadzieję,
że mnie nie wyśmieje — powiedziała Hermiona.
— O to się nie bój — zapewnił ją Ślizgon.
— Coś ty taki pewien? — zapytała.
— Przestań z nami gadać, tylko idź do
niego! — krzyknął Draco.
— Już idę — powiedziała oburzona. —
Gabinet Mistrza Eliksirów — powiedziała i po chwili zniknęła w zielonych
płomieniach.
Po powrocie do swoich komnat usiadł
w fotelu i czekał na Hermionę. Co chwilę zerkał na zegarek, czuł się tak jakby
czas stanął w miejscu. Zaczął dochodzić do wniosku, że
dziewczyna nie chce z nim rozmawiać. Nawet jej
się nie dziwił; po tym jak ją zaczął traktować, na jej miejscu też nie miałby
ochoty na rozmowę.
Delikatny cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, gdy w kominku błysnęły
zielone płomienie, z których wyszła Hermiona.
— Dobry wieczór, profesorze — przywitała się.
— Usiądź, tak będzie nam łatwiej
rozmawiać — zaproponował Severus. Sam nie wiedział, od czego miał zacząć.
— O czym chciał pan ze mną rozmawiać,
profesorze? — zapytała, choć tak naprawdę domyślała się tematu.
— Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz,
ale jeśli możesz… pokaż mi swoje wspomnienia — powiedział z nadzieją i wahaniem
w głosie. Przyglądał jej się dłuższą chwilę, jednak ona milczała.
— Skoro mam pokazać swoje wspomnienia,
dlaczego prosi mnie pan o to akurat teraz, kiedy mam niedługo wyjechać, a nie
na przykład dwa dni temu? Równie dobrze mogę je pokazać po powrocie —
wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, ale była ciekawa jego odpowiedzi.
Ciekawość zawsze zwyciężała.
— Po prostu chcę wiedzieć, czy to
wszystko, co mówią inni o tobie i o mnie, o nas, to prawda.
Chcę ją poznać, zanim wyjedziesz.
— I co wtedy? Pokażę je, a ty mnie
wyśmiejesz, zaprzeczysz, albo stwierdzisz, że to wszystko, to jakiś żart? — nie
zwracała już uwagi, że zwraca się do niego na ty.
— Rozumiem twoje obawy. Chciałem dowiedzieć się tego w inny sposób, od kogoś
innego, jednak Minerwa, tak samo jak i Albus, odsyłają mnie do ciebie, więc
proszę, pokaż mi to, co było między nami — musiał wiedzieć, w razie gdyby nigdy
nie wróciła, nie mógłby żyć w takiej nieświadomości.
— Zgoda — powiedziała Hermiona.
—
Legilimens.
Poruszał się w jej umyśle powoli. Szukał tylko tych wspomnień, które dotyczyły
jego.
Widzi
siebie w pokoju Hermiony, wygląda, jakby dopiero co ktoś ją wybudził z jakiegoś
koszmaru. Widzi siebie, kilkakrotnie przebywającego w jej komnatach, kilka nocy
z rzędu. Widzi Hermionę, zmęczoną conocnymi koszmarami.
Wielka Sala. Rozmawia z Harrym i
Ronem, niby martwią się, a i tak bardziej przejmują się sobą. Severus dostrzega,
że Potter zaczyna podejrzewać, że z Hermioną jest coś nie tak.
Rozmowa z Weasleyem na błoniach. Chłopak mówi, że ją kocha, jednak ona nie jest
w stanie odzwajemnić tego uczucia.
Widzi Hermionę opiekującą się kimś.
Po chwili dostrzega, że to on sam. Musiało to być po którymś zebraniu. Skoro nie był w stanie nic zrobić,
musiało być z nim źle. Cały czas siedziała przy jego łóżku, aż do momentu,
kiedy się obudził.
Hermiona wraca z biblioteki; ktoś ją
atakuje. Dopiero gdy widzi, że jest w sali transmutacji, dostrzega rude włosy,
a ich właściciel zbliża się do niej. Każde słowo, które wypowiada, jest nie do
zniesienia. Chciał opuścić to wspomnienie, jednak Hermiona mu nie pozwoliła.
Widział siebie, to, jak podchodzi do niej i wysyła patronusa z informacją, gdzie
są.
Gabinet dyrektora. Są tam Potter, Malfoy, i Minerwa, czekają na kogoś. Po
chwili znika Minerwa, wraca razem z Weasleyem. Przerażenie, które Severus
dostrzegł w tym momencie w oczach Hermiony, było nie do opisania. Widział ją
wtuloną w swoje szaty.
Akcja z Ministrem. Jej obawy, że nie
rozpozna go wśród innych śmierciożerców.
Lęk przed tym, że już nie wróci.
Reakcja na wieść, ze prawdopodobnie już nie żyje.
Hermiona czytająca list, który on
napisał – poznał go po charakterze pisma. Widzi, jak po zamku chodzi cień
wiecznie uśmiechniętej Gryfonki.
Hermiona pakuje powoli jego rzeczy. Najbardziej zdziwiło go to, że ze łzami w
oczach wyciągnęła różdżkę w kierunku dyrektora.
Dzień, w którym Minerwa mówi Hermionie,
że on żyje. Iskierki życia na nowo pojawiają się w jej oczach.
Reakcja Hermiony na wieść, ze jej nie
pamięta. Kilka nocy spędzonych przy jego łóżku, gdy spał.
Postanowienie Hermiony, że nie będzie
robiła nic na siłę, że jeśli on zechce się dowiedzieć, to wtedy opowie mu o
wszystkim.
Severus wyszedł z jej umysłu. W
głowie miał straszny mętlik. Jedne wspomnienia były wyraźne, inne wręcz
przeciwnie, ledwo dostrzegalne. Widział, że nie raz spali razem w jednym łóżku.
Siedzieli tak w milczeniu przez
dłuższą chwilę.
— Ja już pójdę — powiedziała Hermiona
i skierowała się w stronę kominka. Nagle poczuła jednak czyjąś dłoń na swoim
nadgarstku.
— Uważaj na siebie. Nie wiem, ile mi
zajmie przypomnienie sobie ciebie, ale dołożę wszelkich starań, by mi się to
udało. Nie zostawię cię samej. — Gdy to mówił, u Hermiony na twarzy pojawił się
szok.
— Co powiedziałeś?
— Że nie zostawię cię samej —
powtórzył. — Coś nie tak?
— We wspomnieniach nie było o tym
mowy, jednak wcześniej powtarzałeś mi, że nie zostawisz mnie samej… Jest więc
nadzieja, że wszystko może wrócić. Być może nie całkowicie, ale…
— Musimy wierzyć. — Przytulił ją do
siebie. W tej krótkiej chwili poczuł się tak, jakby miał wszystko.
— Uważajcie. Macie wrócić wszyscy. Rozumiesz?
— Tak. Tylko czekaj na mnie — mówiąc
to zniknęła, weszła w zielone płomienie i zniknęła w kominku.
— Będę — wyszeptał, jednak tego
dziewczyna już nie usłyszała.
Severus nie spał dobrze tej nocy.
Przed oczyma wciąż pokazywały mu się urywki wspomnień Hermiony; najwyraźniej
zapamiętał jej koszmary. Nie wiedział, czy ma się cieszyć z tego, że uzyskał
odpowiedź na swoje pytanie, czy nie.
Ale jedno wiedział na pewno. Będzie czekał na jej powrót.